Mk 14
„Za
dwa dni była Pascha i Święto Przaśników.
Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Jezusa
podstępnie ująć i zabić. Lecz mówili: Tylko nie w czasie święta,
by nie było wzburzenia między ludem” (Mk 14,1-2). Straszna jest
nienawiść przywódców religijnych Izraela do Jezusa, jest On
skazany na śmierć jeszcze przed procesem. Boją się ludzi, który
doceniają dobro przyniesione przez Jezusa.
„A
gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za
stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego
olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu
olejek na głowę” (Mk 14,3). To wielki dar wdzięczności i
miłości dla Jezusa. Budzi on jednak zazdrość i złość: „A
niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: Po co to marnowanie
olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za
trzysta denarów i rozdać ubogim. I przeciw niej szemrali. Lecz
Jezus rzekł: Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry
uczynek spełniła względem Mnie. Bo ubogich zawsze macie u siebie i
kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze
macie” (Mk 14,4-7). Ciekawe jest usprawiedliwienie tej zawiści
troską o ubogich. Jezus interpretuje to jako prorocki gest
zapowiadający Jego bliską śmierć i pogrzeb: „Ona uczyniła, co
mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb” (Mk 14,8)
i zapowiada przejście tego gestu do historii: „Zaprawdę, powiadam
wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię,
będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła” (Mk
14,9).
W takim kontekście – rzekomo zmarnowanych pieniędzy – Judasz
decyduje się na zdradę: „Wtedy Judasz Iskariota, jeden z
Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać. Gdy to
usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd
szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać” (Mk 14,10-11).
„W
pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali
Jezusa Jego uczniowie: Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić
przygotowania, żebyś mógł spożyć Paschę? I posłał dwóch
spośród swoich uczniów z tym poleceniem: Idźcie do miasta, a
spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam,
gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla
Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On
wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam
przygotujecie dla nas. Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta,
gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę”
(Mk 14,12-16). Uczniowie Jezusa, może pod wpływem Jego zapowiedzi o
zbliżającej się do Niego śmierci, proponują Mu zorganizowanie
Jego ostatniej wieczerzy paschalnej. Jezus posyła ich do znanego
sobie człowieka – może esseńczyka,
prawdopodobnie jednego ze swoich uczniów, by u niego przygotowali
paschę.
„Z
nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma. A gdy zajęli
miejsca i jedli, Jezus rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was
Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną. Zaczęli się smucić i pytać
jeden po drugim: Czyżbym ja?
On im rzekł: Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w
misie. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane,
lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie
wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”
(Mk 14,17-21). Na zakończenie wieczerzy, a przed ustanowieniem
Eucharystii, Jezus przedstawia swoje rozumienie zdrajcy i Judasz
opuszcza wspólnotę (por. J 13,21-30). Najwyraźniej uczniowie nie
domyślają się, kto jest zdrajcą i zaskoczeni pytają: „ale nie
ja?”. Jezus bardzo stanowczo ostrzega Judasza przed zdradą –
konsekwencje będą dla niego straszliwe.
„A
gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i
dał im mówiąc: Bierzcie, to jest Ciało moje. Potem wziął
kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego
wszyscy. I rzekł do nich: To jest moja Krew Przymierza, która za
wielu będzie wylana.
Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego
krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie
Bożym” (Mk 14,22-25). Podobnie jak w cudzie rozmnożenia chleba
(por. Mk 6,41), Jezus błogosławi
– możemy się domyślać, że są to słowa modlitwy uwielbienia
zwrócone do Ojca. Również gest łamania i rozdawania chleba jest
wspólny. Nowa jest formuła: „Bierzcie, to jest Ciało moje”.
Jest to rozkaz przełamujący ewentualne opory. Metafora pożywania
ludzkiego ciała jest w Piśmie Świętym obrazem wrogości,
zniszczenia człowieka. Tak na przykład Ps 27,2: „Gdy na mnie
nastają złośliwi, by zjeść moje ciało, wtenczas oni, wrogowie
moi i nieprzyjaciele, chwieją się i padają”, czy Jr 50,3:
„Każdy, kto ich spotkał, pożerał ich. Nieprzyjaciele ich
mówili: Nie popełniamy występku, bo zgrzeszyli przeciw Panu,
pastwisku sprawiedliwości, nadziei ich przodków, <Panu»>”,
a Jk 5,3: „A teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na
utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty
wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro
zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć
będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych
skarby”. Możliwe, że w ten sposób, poprzez obrzęd pożywania
ciała Jezusa wskazuje On na swoją śmierć, a my w taki sposób
uczestniczymy w tajemnicy Krzyża.
Jest
to gest wymagający wielkiej wiary ze strony uczniów – są oni do
tego przygotowani nauczaniem Jezusa w synagodze w Kafarnaum (por. J
6,26-58). Tam Jezus wskazywał im konieczność spożywania Jego
Ciała i Krwi: „Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę,
powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna
Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli
życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie
wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest
prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa
moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie
posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez
Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze
Mnie” (por. J 6,53-57). Tak, jak życie Jezusa jest skierowane na
Ojca, tak i nasze życie, dzięki Eucharystii jest skierowane na
Jezusa. Z pewnością słowa Jezusa o Jego Ciele prowadziły uczniów
do myśli o Jego śmierci i do uczestnictwa w tej śmierci. Pożywanie
Jego Ciała, ukrytego pod postacią chleba też musiało być
ogromnym wstrząsem – przypomnijmy słowa. Żydów: „Sprzeczali
się więc między sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać
[swoje] ciało do spożycia?” (J 6,52).
Kolejnym
elementem ustanowienia Eucharystii jest dziękczynienie.
Z paralelizmu między dwoma tekstami opisującymi rozmnożenie chleba
Mk 6,41, w którym występuje czasownik eulogeo
i Mk 8,6, w którym występuje czasownik eucharisteo,
możemy wnioskować, że chodzi w obydwu wypadkach o dziękczynną
modlitwę Jezusa błogosławiącego swojego Ojca. „ Potem wziął
kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego
wszyscy. I rzekł do nich: To jest moja Krew Przymierza, która za
wielu jest wylewana” – zwróćmy uwagę na fakt, że najpierw
daje im swoją Krew, a dopiero później wyjaśnia, że to co właśnie
wypili – to była Jego Krew. Możliwe, że w ten sposób chciał
uniknąć sprzeciwu związanego z bezwzględnym zakazem pożywania
krwi, w jakiejkolwiek postaci, jaki apostołowie znali z czytania
Księgi Kapłańskiej: „Jeżeli kto z domu Izraela albo spośród
przybyszów, którzy osiedlili się między nimi, będzie spożywał
jakąkolwiek krew, zwrócę oblicze moje przeciwko temu człowiekowi
spożywającemu krew i wyłączę go spośród jego ludu. Bo życie
ciała jest we krwi, a Ja dopuściłem ją dla was [tylko] na
ołtarzu, aby dokonywała przebłagania za wasze życie, ponieważ
krew jest przebłaganiem za życie. Dlatego dałem nakaz Izraelitom:
Nikt z was nie będzie spożywał krwi. Także i przybysz, który się
osiedlił wśród was nie będzie spożywał krwi. Jeżeli kto z
Izraelitów albo z przybyszów, którzy się osiedlili między wami,
upoluje zwierzynę jadalną, zwierzę lub ptaka, wypuści jego krew i
przykryje ją ziemią. Bo życie wszelkiego ciała jest we krwi jego
- dlatego dałem nakaz synom Izraela: nie będziecie spożywać krwi
żadnego ciała, bo życie wszelkiego ciała jest w jego krwi.
Ktokolwiek by ją spożywał, zostanie wyłączony”
(Kpł 17,10-14). Ciekawe, że i Jezus daje swoją Krew w celu
sakralnym, jako krew Przymierza, z możliwym nawiązaniem do Wj
24,6-8: „Mojżesz zaś wziął połowę krwi i wylał ją do czar,
a drugą połową krwi skropił ołtarz. Wtedy wziął Księgę
Przymierza i czytał ją głośno ludowi. I oświadczyli: Wszystko,
co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni. Mojżesz wziął
krew i pokropił nią lud, mówiąc: Oto krew przymierza, które Pan
zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów”. Ważne są
słowa: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu jest
wylewana”. Czas teraźniejszy czynności wylewania sugeruje
ciągłość ofiary Jezusa – w różny sposób jest ona
ofiarowywana po dzień dzisiejszy za wielu – bo nie wszyscy wierzą
w Jezusa i nie wszyscy biorą udział w świętej Eucharystii.
Ostatnia część wypowiedzi Jezusa, tzn. słowa: „Odtąd nie będę
już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go
będę nowy w królestwie Bożym” zwracają uwagę uczniów na
zbliżającą się już Jego śmierć i na zmartwychwstanie, po
którym znowu będzie mógł pić z uczniami.
„Po
odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im
rzekł: Wszyscy zwątpicie
we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się
owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei” (Mk 14,26-28).
Tu również – na początku trudne słowa o przyszłym upadku
uczniów, a następnie piękne, niosące nadzieję słowa o Jego
zmartwychwstaniu i o spotkaniu z nimi w Galilei.
„Na
to rzekł Mu Piotr: Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!
Odpowiedział mu Jezus: Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy,
zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz. Lecz
on tym bardziej zapewniał: Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie
wyprę się Ciebie. I wszyscy tak samo mówili” (Mk 14,29-31).
Piotr ma dużo dobrej woli, podobnie jak i reszta apostołów.
„A
kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani,
rzekł Jezus do swoich uczniów: Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę
się modlił. Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł
drżeć,
i odczuwać trwogę” (Mk 14,32-33). Greckie czasowniki oznaczające
zdumienie i trwogę sugerują przerażającą wizję zła, jakiej
doświadczył Jezus. Zło pasożytujące na ludziach, doprowadzające
ich do zezwierzęcenia, przekonujące ich do odrzucenia zbawienia
ofiarowywanego przez Jezusa jest naprawdę przerażające. Jezus
idzie z tym do Ojca na modlitwę. Próbuje mobilizować swoich trzech
najbliższych uczniów do czujności. Nadchodzące zło budzi w nim
przerażenie, które przeradza się w słabość, której widok jest
gorszący dla Jego uczniów.
„I
rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu
i czuwajcie! I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił
się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina. I mówił:
Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich
ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się
stanie]!” (Mk 14,34-36). Przygnębiający jest smutek Jezusa. Modli
się w pozycji leżącej. „Godzina” – to całokształt zła
fizycznego i duchowego zwalającego się na Jezusa. „Kielich” –
to może ogromna, przerażająca bezradność Jezusa wobec
dobrowolnego zła ludzi odtrącających zbawienie. On sam jest do
końca posłuszny. Możliwe, że elementem tego „kielicha” jest
to, co wywołuje tragiczny krzyk Jezusa na krzyżu: „Boże mój,
Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mk 15,34).
„Potem
wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: Szymonie, śpisz?
Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się,
abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało
słabe. Odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa.
Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem
zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć” (Mk 14,37-40).
Zachęca do modlitwy, uzmysławia im ich ogromną słabość.
Wskazuje na groźbę pokusy. Sen staje się dla nich ucieczką przed
grozą słabości Jezusa.
„Gdy
przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: Śpicie dalej i
odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie
wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się
mój zdrajca” (Mk 14,41-42). W momentach trwogi Jezus był
przeraźliwie osamotniony.
„I
zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu,
a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów,
uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: Ten,
którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!
Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: Rabbi! i
pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego, i pochwycili Go. A
jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę
najwyższego kapłana i odciął mu ucho” (Mk 14,43-47). Marek, w
przeciwieństwie do Jana przedstawia aresztowanie Jezusa bez udziału
rzymskich żołnierzy (por. J 18,3). Pocałunek przypieczętowuje
zdradę Judasza. Uczniowie próbują bronić Jezusa. „A Jezus
zwrócił się i rzekł do nich: Wyszliście z mieczami i kijami, jak
na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w
świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić.
Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. A pewien młodzieniec szedł za
Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić,
lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich” (Mk
14,48-52). Jezus próbuje dotrzeć do Żydów by uzmysłowić im ich
tragedię. Wskazuje na nadrzędną rolę Pisma Świętego, które
wyraża wolę Boga samego. Ten argument skłania uczniów do ucieczki
i pozostawienia Jezusa na łasce oprawców. Dziwna jest postać
młodzieńca nago uciekającego przed aresztowaniem.
„A
Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się
wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za
Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam
siedział między służbą i grzał się przy ogniu” (Mk
14,53-54). Jezus jest prowadzony na sąd, a Piotr stara się Mu
towarzyszyć z bezpiecznej odległości i grzeje się przy ogniu.
„Tymczasem
arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw
Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu wprawdzie
zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były
zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu:
Myśmy słyszeli, jak On mówił: Ja zburzę ten przybytek uczyniony
ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką
uczyniony. Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne” (Mk
14,55-59). Sąd tych zdeprawowanych ludzi polega na szukaniu
pretekstu do zabicia Jezusa. Wykorzystywanie fałszywych świadków
jest elementem wspólnym mordowania Nabota (por. 1 Krl 21,10.13),
Jezusa i świętego Szczepana (por. Dz 6,11.13). Fałszywi świadkowie
przekręcają słowa, wypowiedziane przez Jezusa: „Zburzcie tę
świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19).
Formalną przeszkodą do wydania wyroku skazującego Jezusa na śmierć
jest niezgodność „świadectw” między sobą. Wobec tego
niepowodzenia, arcykapłan decyduje się na interwencję: „Wtedy
najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: Nic nie
odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie? Lecz On milczał i
nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: Czy
Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego? Jezus odpowiedział: Ja
jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy
Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi” (Mk
14,60-62). Użycie przez Jezusa, wobec Kajfasza, formuły „Ja
jestem” nawiązującej wprost do imienia Bożego objawionego
Mojżeszowi na Synaju (por. Wj 3,14) jest skrajnie mało
prawdopodobne. Raczej mamy tu do czynienia z próbą Ewangelisty
przetłumaczenia semityzmu użytego przez Jezusa, a przetłumaczonego
przez Ewangelistę Mateusza: „Ty powiedziałeś” (por. Mt 26,64).
Formuła semicka nie jest zaprzeczeniem – raczej wskazuje na
pytającego – w tym wypadku na Kajfasza, jako na odpowiedzialnego
za wypowiedzenie takiego sformułowania. To Kajfasz musi zdecydować,
jako najwyższy kapłan, czy uważa Jezusa za Chrystusa, Syna Bożego.
Sam Jezus nawiązuje do psalmu: „Wyrocznia Boga dla Pana mego:
Siądź po mojej prawicy, aż Twych wrogów położę jako podnóżek
pod Twoje stopy” (Ps 110,1) i do Księgi Daniela: „Patrzałem w
nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn
Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed
Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a
służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest
wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie
ulegnie zagładzie” (Dn 7,13-14). W ten sposób wyjaśnia swoim
sędziom, za kogo się uważa i grozi im swoim sądem.
Najwyższy
kapłan odpowiada teatralnym gestem: „Wówczas najwyższy kapłan
rozdarł swoje szaty
i rzekł: Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście
bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje? Oni zaś wszyscy wydali wyrok,
że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego;
zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: Prorokuj! Także
słudzy bili Go pięściami po twarzy” (Mk 14,63-65). Bluźnierstwa,
oczywiście, żadnego nie było, ale był pretekst by zabić Jezusa.
„Kiedy
Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących
najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się [przy
ogniu], przypatrzyła mu się i rzekła: I tyś był z Nazarejczykiem
Jezusem. Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: Nie wiem i nie rozumiem,
co mówisz. I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał.
Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam
stali: To jest jeden z nich. A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci,
którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: Na pewno jesteś jednym z
nich, jesteś także Galilejczykiem. Lecz on począł się zaklinać
i przysięgać: Nie znam tego człowieka, o którym mówicie. I w tej
chwili kogut powtórnie zapiał. Wspomniał Piotr na słowa, które
mu powiedział Jezus: Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy
Mnie się wyprzesz. I wybuchnął płaczem” (Mk 14,66-72). Tak
łatwo uciec w kłamstwo.
Janusz
Maria Andrzejewski OP