wtorek, 29 maja 2018

Komentarz do Mk 9


Mk 9

Rozdział dziewiąty Ewangelii rozpoczynają słowa Jezusa: „Zaprawdę1, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące2 w mocy” (Mk 9,1). Jezus ogłasza to bardzo oficjalnie, rozpoczynając słowem amen, które oznacza początek ważnego stwierdzenia dogmatycznego. Prawdopodobnie jest to zakończenie spotkania z uczniami, poświęconego proroctwu Jezusa na temat Jego śmierci i zmartwychwstania. Jezus mówi prawdopodobnie o bliskim już swoim Przemienieniu jako o manifestacji Królestwa Bożego, które już przyszło, którego chwała jest widoczna w Jego postaci, jak również w postaci Mojżesza i Eliasza (por. Łk 9,29-31).

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem” (Mk 9,2-4). Marek wskazuje na zmianę wyglądu odzieży Jezusa i na wizję Mojżesza i Eliasza. Nie są to duchy, ale żywe osoby Mojżesza i Eliasza, Jezus z nimi rozmawia. Jest pełna łączność świata, w którym żyje Jezus i Jego apostołowie ze światem świętych, to znaczy z niebem, w którym żyją Mojżesz i Eliasz. W ten sposób Jezus wprowadza apostołów w tajemnicę zmartwychwstania, o której wcześniej mówił w kontekście zapowiedzi swojej śmierci (por. Mk 8,31).

Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni” (Mk 9,5-6). Piotr postrzega Mojżesza i Eliasza jako normalnie żyjących ludzi i dlatego chce im przygotować namioty, licząc na ich dłuższy pobyt z Jezusem. „I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie! I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa” (Mk 9,7-8). Obłok zasłania, ukrywa Ojca, pozwala też świętym niepostrzeżenie ukryć się po skończonym objawieniu. Nie jest to obłok naturalny – podobnie jak w ST (por. Wj 40,34), pomaga uzmysłowić sobie Bożą obecność. Może on być interpretowany jako wyraz działalności Ducha Świętego3. Głos Ojca potwierdza świadectwo Piotra, który od Niego dowiedział się, że Jezus jest Chrystusem i Synem Boga żywego (por. Mt 16,16-17). Ojciec nie mówi o godności mesjańskiej Jezusa – tak ważnej dla Jemu współczesnych, ale o Jego Synostwie Bożym, które jest podstawą Jego tożsamości. Bóg Ojciec żąda od apostołów posłuszeństwa wobec Jezusa – jest to potwierdzenie całego nauczania Jezusa, a szczególnie ostatniego proroctwa dotyczącego Jego śmierci i zmartwychwstania. Obłok znika, a z nim przemija doświadczenie Przemienienia Pańskiego.

A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych” (Mk 9,9-10). Kolejny raz Jezus mówi im o swoim zmartwychwstaniu, ale oni, mimo że widzieli Mojżesza i Eliasza, nic nie rozumieją.

I pytali Go: Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz? Rzekł im w odpowiedzi: Istotnie, Eliasz przyjdzie najpierw i naprawi4 wszystko. Ale jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzonym. Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i uczynili mu tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane” (Mk 9,11-13). Zobaczyli Eliasza na Górze Przemienienia, a ówcześni nauczyciele wiązali przyjście Eliasza z dniem JHWH – zgodnie z proroctwem Malachiasza: „Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego. I skłoni serce ojców ku synom, a serce synów ku ich ojcom, abym nie przyszedł i nie poraził ziemi [izraelskiej] przekleństwem” (Ml 3,23-24). Jego misja będzie polegała na wielkim odnowieniu ludzi i pogodzeniu ich między sobą. Jezus potwierdza to nauczanie, ale odnosi je do drugiego przyjścia Bożego. Pierwsze przyjście Boga, również poprzedzone przez Eliasza zakończy się Jego męką i śmiercią. Eliasz, w osobie Jana Chrzciciela przyszedł przed Jezusem, ale i jego odrzucili5.

Gdy przyszli do uczniów, ujrzeli wielki tłum wokół nich i uczonych w Piśmie, którzy rozprawiali z nimi. Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarnął cały tłum i przybiegając, witali Go. On ich zapytał: O czym rozprawiacie z nimi?” (Mk 9,14-16). Jezus swoją cudowną osobowością jest zachwycający i był długo przez nich oczekiwany. Z tłumu wyłania się ojciec opętanego i zwraca się do Niego: „Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli” (Mk 9,17-18). Jest to opętanie duchem niemym, który przejawia się w takich strasznych objawach. Uczniowie Jezusa otrzymali od Niego władzę uwalniania (por. Mk 3,15), ale jak widać to nie zawsze wystarcza. Odpowiedź Jezusa jest zaskakująca: „O plemię niewierne6, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie!” (Mk 9,19). Jest to wyraz silnego zniecierpliwienia Jezusa z powodu braku wiary – odnoszący się prawdopodobnie do wszystkich obecnych. „Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach. Jezus zapytał ojca: Od jak dawna to mu się zdarza? Ten zaś odrzekł: Od dzieciństwa. I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!” (Mk 9,20-22). Zły duch od dzieciństwa prowadził chłopca do samobójstwa. Ojciec błaga Jezusa o litość nad synem. Jezus mu odpowiada: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy” (Mk 9,23). Taka jest właśnie definicja prawdziwej wiary, głoszona wobec ludzi, którzy uważali się za wierzących, a nimi, tak naprawdę, nie byli. Ojciec opętanego odpowiada ze łzami7: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu8!” (Mk 9,24). Wierzy, że Jezus może wskrzesić jego wiarę, że może mu pomóc żyć w nowej, potężnej wierze. „ A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego! A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: On umarł. Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał” (Mk 9,25-27). Uwolnienie dziecka od demona jest dowodem, że nie była to epilepsja. Złe duchy mogą ukrywać się pod objawami różnych chorób. Sam Jezus inaczej uwalnia od chorób (por. Mk 1,29-31), a inaczej od złych duchów (Mk 1,23-26).

Gdy przyszedł do domu, uczniowie Go pytali na osobności: Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić? Rzekł im: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem9” (Mk 9,28-29). W ten sposób Jezus wskazuje swoim uczniom, że władza uwalniania od złych duchów musi być wspomagana modlitwą i postem, wymaga wsparcia ze strony dobrej woli człowieka, który potrafi od siebie wymagać.

Po wyjściu stamtąd podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać” (Mk 9,30-32). Dla Jezusa prawda o Jego śmierci i o zmartwychwstaniu są centralne, ale niestety uczniowie nie są w stanie przyjąć tej prawdy, a nawet boją się pytać – chyba uciekają przed tą trudną prawdą.

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy” (Mk 9,33-34). Możliwe, że to właśnie zapowiedź bliskiej śmierci Jezusa natchnęła ich do rozważań, kto po Jego śmierci będzie rządził, kto będzie miał upragnioną władzę. Jezus próbuje ich wychowywać: „On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” (Mk 9,35). Jest to trudne wymaganie pokory i pracowitości.

Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał” (Mk 9,35-37). Przy tej okazji przedstawia im dziecko, jako źródło wielkich łask. Możliwe, że ma to związek z tekstem Mateuszowym: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18,3-5). Z jednej strony przyjęcie dziecka, a za jego pośrednictwem Boga, z drugiej trudne wymaganie uniżenia się, zgodne z Bożą pedagogią: „Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Mt 23,11-12).

Wtedy Jan rzekł do Niego: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami” (Mk 9,38-40). Uczniowie patrzą na dar uwalniania od złych duchów jak na przywilej, a jest to dar dla ludzkości gnębionej przez szatana. Jezus potrzebuje współpracowników. Kto jest z Nim przeciwko szatanowi nie jest Jego przeciwnikiem.

Jezus dodaje też słowa o nagrodzie dla pomagających Kościołowi: „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody” (Mk 9,41).

Kto by się stał powodem grzechu10 dla jednego z tych małych, którzy wierzą11, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński12 u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9,42). Jezus patrzy na poprzedni przypadek zabraniania uwalniania od złego ducha, jako na przypadek zgorszenia, dla uniknięcia którego lepiej byłoby zabić gorszyciela. Jezus rozwija ten temat: „Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie” (Mk 9,43-48). W tak bezkompromisowy sposób Jezus ostrzega przed lekceważeniem grzechu i zgorszenia. Obrazy użyte przez Jezusa przypominają teksty ST: „A gdy wyjdą, ujrzą trupy ludzi, którzy się zbuntowali przeciwko Mnie: bo robak ich nie zginie, i nie zagaśnie ich ogień, i będą oni odrazą dla wszelkiej istoty żyjącej” (Iz 66,24). Podobnie Księga Judyty: „Biada poganom, którzy powstają przeciw memu narodowi: Pan Wszechmocny ich ukarze w dzień sądu, ześle w ich ciało ogień i robactwo, i jęczeć będą z bólu na wieki” (Jdt 16,17).

Bo każdy ogniem będzie posolony13. Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!” (Mk 9,49-50). Według ST ofiary składane Bogu miały być posolone: „Każdy dar należący do ofiary pokarmowej ma być posolony. Niech nie brakuje soli przymierza Boga twego przy żadnej ofierze pokarmowej. Każdy dar posypiesz solą” (Kpł 2,13). „Posolenie” ogniem można odnosić do przemiany człowieka w Duchu Świętym, Jezus mówił: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk 12,49). Ewentualna utrata Ducha Świętego oznacza odejście od Jezusa: „Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy” (Rz 8,9). Ogień Ducha Świętego jest jednocześnie gwarancją pokoju – bo jest to jeden z Jego owoców.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Słowo amen, pochodzenia hebrajskiego można tłumaczyć: „z pewnością, tak jest”.

2 Grecki czasownik elelythyian jest w czasie perfect i powinno być tłumaczone w czasie przeszłym. NBG tłumaczy: „aż zobaczą przybyłe w mocy Królestwo Boga”.

3 Por. KKK 697.

4 Grecki czasownik apokathistemi tłumaczymy przez „na nowo ustanawiać”.

5 Paralelny tekst Ewangelii Mateuszowej jest nieco łatwiejszy: „Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu” (Mt 17,10-13).

6 Grecki przymiotnik apistos, ma znaczenie „niewierzący, poganin”.

7 Według TB.

8 Grecki rzeczownik apistia oznacza: „brak wiary, niewiarę”.

9 Słowo „post” według TB.

10 Grecki czasownik skandalise trzeba by tłumaczyć przez „zgorszył”. Nie chodzi tu tylko o skłonienie do grzechu, ale o zgorszenie, uniemożliwienie człowiekowi czynienia wielkiego dobra.

11 Tekst grecki podaje: „którzy wierzą we Mnie”.

12 Tak TB. NA proponuje: mylos onikos, tzn. „kamień młyński poruszany przez osła”.

13 TB prowadzi do łatwiejszego tekstu, który odnajdujemy w NBG: „Bowiem każdy będzie posolony ogniem, a każda ofiara posolona solą”.

czwartek, 24 maja 2018

Komentarz do Mk 8


Mk 8

Na początku ósmego rozdziału Ewangelii mamy opis kolejnego rozmnożenia chleba: „W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był z Nim i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść” (Mk 8,1-2). Ludzie są tak zafascynowani Jezusem, Jego nauczaniem, Jego cudami, że trwają przy Nim trzy dni mimo braku jedzenia. Jezus jest tym bardzo wzruszony1. Przywołuje swych uczniów, by uczyli się od Niego współczucia. Dodaje: „A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich przyszli z daleka” (Mk 8,3). Jezus jest świadom swojej odpowiedzialności za ludzi, którzy tak bardzo chcą być z Nim i którzy potrzebują od Niego pomocy, by mogli Go zostawić.

Odpowiedzieli uczniowie: Skąd tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem? Zapytał ich: Ile macie chlebów? Odpowiedzieli: Siedem. I polecił ludowi usiąść na ziemi. A wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je rozdzielali. I rozdali tłumowi. Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo i polecił je rozdać. Jedli do sytości, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił” (Mk 8,4-9). Ludzie idą za Jezusem, trwają przy Nim, ufają Mu, że On się o nich zatroszczy. Jezus wie, jak im pomóc, ale chce, by także Jego uczniowie zaufali Mu w tych trudnych sytuacjach. Rozmnaża chleb i ryby i w ten sposób im pomaga. Nakarmił ich i może ich spokojnie odprawić.

Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty. Nadeszli faryzeusze i zaczęli rozprawiać z Nim, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął głęboko w duszy2 i rzekł: Czemu to plemię3 domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu. I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę” (Mk 8,10-13). Żądanie wielkiego znaku jest prowokacją, przypominającą demoniczne kuszenie na pustyni – tam Jezus odpowiedział szatanowi: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” (Mt 4,7). Co gorsze, nie jest tylko prowokacja faryzejska – Jezus widzi w tym wolę ówczesnego społeczeństwa. Święty Paweł, parędziesiąt lat później widzi podobne zjawisko gdy pisze do Koryntian: „Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1 Kor 1,22-23). Pragnienie nadzwyczajnego znaku, które jest kuszeniem samego Boga. Kuszenie Jezusa jest formą walki z Nim. Uderza zaślepienie faryzeuszy, którzy nie dostrzegali cudów Jezusa, nie dostrzegali dobra, które czynił, a szukali argumentów przeciwko Niemu. To ukazuje ich związek ze złym duchem. Ciekawa jest też ucieczka Jezusa, który nie chce z nimi walczyć, a jednocześnie nie może ulegać ich presji.

A uczniowie zapomnieli wziąć chlebów i tylko jeden mieli z sobą w łodzi. Wtedy im przykazał: Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!” (Mk 8,14-15). Jezus wspaniale wykorzystuje niedostatek chleba w łodzi – i tak jak to często robi – przenosi rozmowę na poziom duchowy. Tekst o kwasie jest różnie przedstawiany w ewangeliach synoptycznych. Mt 16,12 mówi: „Wówczas zrozumieli, że mówił o wystrzeganiu się nie kwasu chlebowego, lecz nauki faryzeuszów i saduceuszów” – to ich nauka jest niebezpieczna i uniemożliwia często przyjęcie prawdziwej wiary. Nauka ówczesnych rabinów koncentrowała się na ludzkich obserwancjach, przepisach realizujących Prawo Mojżeszowe. Prowadziła do pysznego oddzielania Żydów od innych narodów i nie prowadziła do prawdziwego duchowego wzrostu w pokorze i miłości. Jezus mówi: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą” (Mt 23,13). Nie przyjmują nauki Jezusa, a swoimi oszczerstwami, zarzutami wobec Jezusa o współpracę z Belzebubem (por. Mk 3,22) uniemożliwiają ludziom przyjście do Jezusa.

Natomiast w Łk 12,1 Jezus mówi: „Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów”. On sam jest Prawdą (por. J 14,6) i twierdzi: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Zbyt łatwo jest ulec kłamstwu, którego ojcem jest szatan (por. J 8,44). Walka o Jezusa, to walka o Prawdę. Człowiek może sam uczyć się hipokryzji i sam stać się obłudnikiem. O tej obłudzie Jezus mówi nieco dalej w Mt 23,28: „Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości”. Zbyt łatwo jest dać się oszukać pozorom i starannie prowadzonej propagandzie. Szósty rozdział Ewangelii Mateuszowej ukazuje, jak hipokryzja niszczy najpiękniejsze nawet dzieła – jałmużnę, modlitwę i post (por. Mt 6,1-18).

Oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba. Jezus zauważył to i rzekł im: Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł4?” (Mk 8,16-17). Prawda o cudach Jezusa i o Jego cudownej osobie z trudem docierała do Jego uczniów. Oni są naocznymi świadkami i ciągle pozostają w swoich starych strukturach myślowych – wszystko to odbywa się przed Zesłaniem Ducha Świętego, który dał im nowe serce i nowego ducha (por. Ez 36,26).

Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy? Odpowiedzieli Mu: Dwanaście. A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków? Odpowiedzieli: Siedem. I rzekł im: Jeszcze nie rozumiecie?” (Mk 8,18-21). Widzieli ogromny cud nakarmienia rzeszy i martwią się niedostatkiem chleba w łodzi. Nie dostrzegają Jezusa, który może ich nakarmić. Straszliwy jest wyrzut Jezusa: „Oczy mając, nie widzicie, i uszy mając, nie słyszycie? Ani nie pamiętacie”5 (Mk 8,18). Straszne jest otępienie narodu. Nawet uczniowie Jezusa, uprzywilejowani bliskością Jezusa i Jego naukami tak niewiele rozumieją. Jezus zachęca ich do myślenia, do niepoddawania się obiegowym opiniom, tworzonym w dużej mierze przez przeciwników Jezusa. Mówi: „Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: Deszcz idzie. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: Będzie upał. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?” (Łk 12,54-57). Samodzielność myślenia jest szansą chrześcijaństwa. Bezkrytyczna bezmyślność ludzi ułatwia przeciwnikom Jezusa walkę z Nim i z Jego nauką.

Bóg mówi już przez Izajasza: „Głusi, słuchajcie! Niewidomi, natężcie wzrok, by widzieć! Kto jest niewidomy, jeżeli nie mój sługa, i głuchy, jak posłaniec, którego posyłam? Kto jest niewidomy, jak mój wysłannik i głuchy, jak Sługa Pański? Widzeń mnóstwo, lecz ich nie przestrzegają; otwarte mają uszy, ale nikt nie słucha” (Iz 42,18-20). Można być uprzywilejowanym, być blisko Jezusa i być tak przeraźliwie zaślepionym. Przez Jeremiasza mówi: „Słuchaj, ludu głupi, który nie masz serca; którzy, mając oczy, nie widzicie, i uszy, a nie słyszycie”6 (Jr 5,21). Są to słowa ciągle niesamowicie aktualne, tak łatwo o dobrowolne zaślepienie, o dobrowolną głuchotę. Myślę, że te słowa proroków i Jezusa mają nas prowadzić do pokornej modlitwy o zdolność uważnego życia, o oczy, które widzą, o uszy, które słyszą, o serce, które rozumie. Skłania do tego również Księga Powtórzonego Prawa: „Mojżesz zwołał wszystkich Izraelitów i rzekł: Widzieliście wszystko, co w ziemi egipskiej Pan na waszych oczach uczynił faraonowi, wszystkim jego sługom i całej ziemi: wielkie plagi, jakie widziały wasze oczy, znaki i wielkie cuda. Nie dał wam Pan aż do dnia obecnego serca, które by rozumiało, ani oczu, które by widziały, ani uszu, które by słyszały” (Pwt 29,1-3). Musimy prosić Boga o tę konieczną do zbawienia łaskę.

Ewangelista kontynuuje: „Potem przyszli do Betsaidy. Tam przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go dotknął. On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną7, położył na niego ręce i zapytał: Czy widzisz co? A gdy przejrzał, powiedział: Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa. Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał [on] zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Jezus odesłał go do domu ze słowami: Tylko do wsi nie wstępuj!” (Mk 8,22-26). Możliwe, że to dwustopniowe przywracanie wzroku niewidomemu ma nas uczyć cierpliwości w modlitwie. Bóg nie musi nikogo uzdrawiać natychmiast i jednorazowo – może to czynić stopniowo, w czasie.

Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: Za kogo uważają Mnie ludzie? Oni Mu odpowiedzieli: Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków” (Mk 8,27-28). Widząc nadzwyczajność dzieł i słów Jezusa, ludzie doszukują się w Nim kogoś nadzwyczajnego – najłatwiej im było podejrzewać Go o to, że jest tylko jednym z cudownie zmartwychwstałych sławnych Bożych ludzi, takich jak Eliasz, czy Jan Chrzciciel – tym bardziej, że funkcjonowało przekonanie, że cudownie wskrzeszony prorok może być obdarzony mocami charyzmatycznymi: „Także król Herod posłyszał o Nim gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w Nim. Inni zaś mówili: To jest Eliasz; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał” (Mk 6,14-16).

Jezus zapytuje: „A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz8. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili9” (Mk 8,29-30). Dla faryzeuszy, w połowie I wieku p. n. e., jak możemy wnioskować z apokryficznych Psalmów Salomona, Mesjasz, to Pomazaniec Pański, to święty doprowadzający swój naród do świętości w bojaźni Bożej: „Niech Bóg oczyści Izrael na dzień swego miłosierdzia, pełen błogosławieństwa, na dzień wybrania, w którym zbudzi swego Pomazańca! Szczęśliwi ci, którzy narodzą się w owych dniach, aby ujrzeć dobra Pana, które przygotował dla przyszłego pokolenia. Pod karcącą laską Pomazańca Pańskiego, w bojaźni Boga swojego, w mądrości ducha, sprawiedliwości i mocy, aby pokierować mężów do spełniania uczynków sprawiedliwości przez bojaźń Boga, aby ich wszystkich postawić przed obliczem Pana! Pokolenie prawe przez bojaźń Boga, w dniach miłosierdzia!” (PsSal 18,5-9)10. Jest to oczekiwanie na duchowego przywódcę narodu. W nauczaniu Jezusa nie widać tak wielkiego nacisku na dar bojaźni Bożej.

Jakie były ludzkie oczekiwania wobec mesjasza? W ST było wielu mesjaszy. Kpł 4,3 mesjaszem – w tekście hebrajskim mamy masziah – nazywa każdego kapłana. Ps 105,15 mesjaszami i prorokami nazywa patriarchów Izraela – w tekście hebrajskim mamy meszihaj (dosłownie – moi mesjasze), a w greckim przekładzie LXX – christoi. Wielu współczesnych Jezusowi oczekiwało na mesjasza, to znaczy na charyzmatycznego przywódcę narodowego, takiego jak Samson, czy Dawid. Może na to wskazywać pytanie, jakie zadają Jezusowi uczniowie przed Jego Wniebowstąpieniem: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” (Dz 1,6). Oczekiwali silnego przywódcy politycznego, zdolnego przywrócić wolność Izraelowi.

Kiedy Piotr mówi o Jezusie – Christos, to jak wiemy z paralelnego tekstu Ewangelii Mateuszowej nie mówi o ludzkich mniemaniach i nie wspomina mesjaszy ST. O tym, że Jezus jest Chrystusem dowiaduje się od samego Boga. Mówi do niego Jezus: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16,17). Jezus jest Chrystusem w zupełnie nowym sensie. Jest On nie tylko namaszczony jak kapłani ST, czy król Dawid, ale stanowi jedno z Ojcem i z Duchem Świętym. Jest poczęty w mocy Ducha Świętego i wraz z Nim jest posłany do świata przez Boga Ojca11. To objawienie ma pozostać w sekrecie.

W swoim nauczaniu Jezus przechodzi teraz do proroctwa na temat swojej śmierci i zmartwychwstania: „I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony12 przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8,31). Jezus mówi o sobie dosłownie: „Syn Człowieka” – ho hyios tu anthropu, a powinien był mówić: Jezus syn Józefa. Tytuł „Syn Człowieka” akcentuje Jego wyjątkowe człowieczeństwo. W ten sposób Jezus nawiązuje do różnych tekstów ST. Psalm ósmy tak mówi o człowieku: „Czym jest człowiek13, że o nim pamiętasz, i czym - syn człowieczy14, że się nim zajmujesz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich15, chwałą i czcią go uwieńczyłeś” (Ps 8,5-6). Jezus jest śmiertelnym człowiekiem, jest synem człowieka – Maryi, jest Bogiem, jest ukoronowany chwałą i czcią (por. J 5,23).

Tak mówi Bóg do proroka Ezechiela: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni czy będą słuchać, czy też zaprzestaną - są bowiem ludem opornym - przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich. A ty, synu człowieczy, nie bój się ich ani się nie lękaj ich słów, nawet gdyby wokół ciebie były osty i ciernie i gdybyś się znalazł wśród skorpionów. Nie obawiaj się ich słów ani się nie lękaj ich twarzy, bo to lud oporny. Przekażesz im moje słowa: czy będą słuchać, czy też zaprzestaną, bo przecież są buntownikami” (Ez 2,3-7). Tytuł Syna Człowieka – ben 'adam – może wskazywać na duchowe pokrewieństwo Jezusa z Ezechielem, który też miał trudne relacje ze swoim narodem.

Ten sam tytuł może być też nawiązaniem do proroctwa Daniela: „Oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,13-14). Jezus jest Królem Królestwa Niebios, które nie przeminie i nie ulegnie zagładzie. Jezus odnosi do siebie to proroctwo – wskazuje na to przesłuchanie przed Kajfaszem, podczas którego mówi: „Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich” (Mt 26,64).

Słowo dei – „musi” wskazuje na bezwarunkową konieczność spełnienia się proroctwa Jezusa. Musi On wiele cierpieć, musi być odrzucony przez religijne władze swojego narodu. O tym odrzuceniu sam mówi: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go” (Mt 21,42-44). Kto odrzuca Jezusa, odrzuca Boga (por. J 5,23; 15,23). Jezus musi być zabity – to też jest nieuniknione, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. Musi zmartwychwstać.

A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8,31-33). Piotr inaczej wyobrażał sobie przyszłość Chrystusa. Jezus musi skłonić go do przyjęcia woli Bożej. Niestety uczniowie pozostają głusi i ślepi (por. Mk 8,18). Ewangelista podkreśla otwartość16 Jezusa. Piotr próbuje nawet karcić17 Jezusa. Mateusz przytacza jego słowa: „Zmiłuj się sam nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na Ciebie”18 (Mt 16,22). Jest to wyraz jego „pobożnego” buntu wobec objawionej woli Bożej. Dlatego Jezus mówi: „Pójdź za Mną, przeciwniku”19 – bo tak trzeba by chyba tłumaczyć grecki tekst. Nie wypędza Piotra, ale żąda od niego posłuszeństwa. Pokazuje mu, że staje się Jego przeciwnikiem, bo chce po ludzku kierować losami swojego Pana. Proroctwo – to nie są ludzkie wymysły – to Boże słowa, które mają nam pomagać w rozumieniu rzeczywistości. Mówi psalmista: „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119,105), a Piotr idzie po linii swoich poglądów, swoich marzeń; nie pozwala się prowadzić Jezusowi i Jego proroctwu.

W takim kontekście trzeba odczytywać kolejne słowa Ewangelii: „Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Mk 8,34). Słowo „tłum” – ochlos – zdaje się sugerować zmianę miejsca akcji – powrót od pewnego odosobnienia (por. Mk 8,27) do tłumów, z którymi Jezus normalnie pracuje w Galilei. Tematyka jest jednak kontynuacją proroctwa Jezusa na temat Jego cierpienia i śmierci. Towarzyszenie Jezusowi wymaga posłuszeństwa Jemu i Jego woli. To nie może być tak, jak było w wypadku Piotra, który chciał Jezusowi narzucić swoją wolę w imię swojego rozumienia świata. Tak Jezus, jak i Jego uczniowie muszą się wsłuchiwać w głos Ojca i tak poznaną wolę Bożą posłusznie realizować. Jezus tego nikomu nie narzuca, wskazuje tylko na konieczność wyboru – chcę realizować swoją wolę, czy wolę Jezusa? Jeśli chcę być uczniem Jezusa, to najpierw muszę zaprzeć się samego siebie, muszę rozpocząć walkę z samym sobą o posłuszeństwo wobec Boga, bo iść za Jezusem, to wypełniać wolę Ojca – tak, jak i On ją wypełnia. To walka z egoizmem i wolą swobodnego decydowania o swoim losie. To pokorne poznawanie prawdy o moich słabościach, o wadach, które uniemożliwiają mi pójście za Jezusem. Mam pokornie podejmować krzyż (por. Ga 2,20; 5,24; 6,14), by łączyć się z Jezusem. W ten sposób możemy iść z Jezusem.

Bo kto chce zachować swoje życie20, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa21 je” (Mk 8,35). Można walczyć o realizację własnych planów, zamierzeń, o przeforsowanie swojej woli – z punktu widzenia Jezusa prowadzi to do klęski. Można dla Jezusa i Jego Ewangelii zrezygnować z realizacji własnych projektów, by wypełniać wolę Boga, który lepiej wie, jak doprowadzić nas do pełnego szczęścia.

Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym22 i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi” (Mk 8,36-38).

Tylko życie z Jezusem i dla Jezusa jest czymś wartościowym i nic włącznie z całym światem nie rekompensuje utraty choćby jednej chwili, którą moglibyśmy przeżyć z Jezusem i dla Niego. Moja dusza jest bezcennym darem Boga i żadne dobra tego świata nie są proporcjonalne do jej wartości. Biada nam, jeśli z powodu tchórzostwa zawstydzimy się Jezusa i Jego nauki – to swego rodzaju zaparcie się Jego, tak, jak to uczynił Piotr (por. Mk 14,66-72). Jezus grozi, że On też może się nas wyprzeć przed Ojcem i Jego aniołami.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Grecki czasownik splanchnizomai wyraża głębokie współczucie (por. Mk 1,41).

2 Dosłownie: „jęknął w duchu” – anastenaksas to pneumati. Prawdopodobnie nie są to przeżycia emocjonalne, ale duchowy smutek Jezusa.

3 Nie chodzi tu tylko o faryzeuszy. Słowo genea oznacza prawdopodobnie społeczeństwo prowadzone przez faryzeuszy.

4 Tekst oryginalny jest nieco odmienny: peperomenen echete ten kardian hemon?, tzn.: „macie skamieniałe serce?”. Jezus nie mówi o umyśle, ale o sercu, bo prawda o cudach Jezusa jest niedostępna racjonalistycznym rozumowaniom, a jest dostępna sercu ożywionemu wiarą.

5 Przekład BW.

6 Przekład BW.

7 Dosłownie: ptysas eis ta ommata autu, tzn. „splunąwszy w jego oczy”.

8 Tłumacz BT oddaje greckie słowo christos, znanym w terminologii polskiej jako „Chrystus”, słowem „Mesjasz”, które jest spolszczeniem hebrajskiego słowa masziah.

9 Paralelny tekst z Ewangelii Mateuszowej konkretyzuje zakaz: „Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem” (Mt 16,20). Nie wolno im mówić, że to właśnie Jezus jest Chrystusem.

10 J. PARTYKA, „Psalmy Salomona: przekład z języka greckiego” Studia Theologica Varsaviensia 22/2 (1984), 179.

11 Por. KKK 689-690.

12 Grecki czasownik apodokimazo oznacza: „uznać coś za nie nadające się”.

13 W tekście hebrajskim 'enosz – „śmiertelnik”.

14 W tekście hebrajskim ben 'adam – „syn człowieka”.

15 W tekście hebrajskim 'elohim – „Bóg, bogowie”.

16 Grecki termin parresia można oddać przez: „szczerość, jawność, śmiałość, odwaga”.

17 Grecki czasownik epitimao tłumaczymy przez: „ganić, karcić, upominać”.

18 Przekład NBG.

19 Hypage opiso mu satana. BW tłumaczy: „Idź za mną, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie rozumiesz, co jest
Bożego, ale co jest ludzkiego”. Hebrajskie słowo satan można tłumaczyć przez: „oskarżyciel, prześladowca, wróg”.

20 Grecki rzeczownik psyche oznacza „duszę”. W wielu momentach oznacza to życie zmysłowe, uczuciowe.

21 Grecki czasownik sozo oznacza „zbawiać, ratować”.

22 Grecki przymiotnik moichalis oznacza „cudzołożny”.

czwartek, 17 maja 2018

Komentarz do Mk 7


Mk 7

Siódmy rozdział Ewangelii ukazuje nam konflikt Jezusa i Jego uczniów z nauczaniem ówczesnego judaizmu: „Zebrali się u Niego faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi1, to znaczy nie obmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść2. I [gdy wrócą] z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją3. Jest jeszcze wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie4 kubków, dzbanków, naczyń miedzianych5. Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?” (Mk 7,1-5). Prawdopodobnie nie chodzi im o nie zachowywanie zasad higieny, ale o postępowanie sprzeciwiające się przyjętej przez nich tradycji.

Jezus odpowiada im: „Słusznie prorok Izajasz6 powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji” (Mk 7,6-8). Jest to podstawowe oskarżenie Jezusa wobec religii judaizmu – zastąpienie Bożego nauczania – ludzkimi tradycjami rabinów. Jest to oskarżenie o obłudę i o niewłaściwy kult oparty na ludzkich wymysłach.

Ilustruje to rabiniczną zasadą odmawiania pomocy rodzicom: „Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca swego i matkę swoją, oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie. A wy mówicie: Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem [złożonym w ofierze] jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie - to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki. I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie” (Mk 7,9-13). Jasne, że tak potężne oskarżenia wobec judaizmu doprowadzą do znienawidzenia Jezusa.

Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!” (Mk 7,14-16). Rozliczne przepisy judaizmu dotyczyły czystości rytualnej i jej zachowywania. Dla Jezusa nieczystość jest związana z sercem człowieka, a nie z tym, co go otacza: „Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o to przysłowie. Odpowiedział im: I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka i na zewnątrz się wydala7. Tak uznał wszystkie potrawy za czyste8. I mówił dalej: Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość9, obelgi10, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7,17-23). Wydaje się oczywiste, że w ten sposób Jezus zwraca uwagę na zło, które do serca wprowadzamy z zewnątrz.

Po tym sporze Jezus wychodzi z Palestyny: „Wybrał się stamtąd i udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu. Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha11 wyrzucił z jej córki. Odrzekł jej: Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom. Ona Mu odparła: Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci. On jej rzekł: Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę. Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł” (Mk 7,24-30). Jezus uważa, że jest posłany tylko do ludzi zagubionych z Izraela (por. Mt 7,6; 15,24). Wobec wielkiej pokory kobiety uwalnia jej córkę od demona.

Rozdział kończy się wspaniałym cudem przywrócenia słuchu i mowy głuchoniememu: „Znowu opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka12; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha13, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. [Jezus] przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę” (Mk 7,31-37).



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Grecki przymiotnik koinos ma znaczenie „wspólny”. Może też oznaczać „pospolity, nieczysty”.

2 Tekst oryginalny: me pygme nipsontai dosłownie znaczy: „jeśli pięścią nie obmyją”.

3 Grecki czasownik baptizo ma znaczenie „zanurzać, chrzcić”. Chodzi prawdopodobnie o obmycie rytualne.

4 Grecki rzeczownik baptismos ma znaczenie „zanurzenie w wodzie, obmycie”.

5 NA dodaje kai klinon – „i łóżek”.

6 Iz 29,13: „Wyrzekł Pan: Ponieważ ten lud zbliża się do Mnie tylko w słowach, i sławi Mnie tylko wargami, podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie; ponieważ cześć jego jest dla Mnie tylko wyuczonym przez ludzi zwyczajem”. W Ewangelii mamy cytat z wersji greckiej LXX.

7 Tekst oryginalny brzmi: eis ton afedrona ekporeuetai, tzn. „i wychodzi do ustępu”.

8 Tekst oryginalny brzmi: katharizon panta ta bromata, tzn. „oczyszczając wszystkie pokarmy”.

9 Tak BT tłumaczy grecki zwrot ofthalmos poneros, tzn. „złe oko” – tzn. jedną z praktyk czarnej magii.

10 Tak BT tłumaczy grecki rzeczownik blasfemia, tzn. „bluźnierstwo”.

11 Tak BT tłumaczy grecki rzeczownik daimonion, czyli „demon”.

12 Tekst oryginalny brzmi: kai ptysas hepsato tes glosses autu, tzn. „i splunąwszy dotknął jego języka”.

13 To słowo pochodzi od aramejskiego czasownika petach, oznaczającego „otwierać”.

środa, 16 maja 2018

Komentarz do Mk 6


Mk 6

Szósty rozdział Ewangelii przedstawia nam wizytę Jezusa w Nazaret: „Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali1 o Nim” (Mk 6,1-3). Ludzie uważają się za wierzących, ale nie potrafią przyjąć, że Bóg może kogoś obdarzyć swoimi łaskami, niezależnie od jego pochodzenia i wykształcenia. Co gorsze gorszą się z powodu Jezusa, dobrowolnie wchodzą w grzech, w zło. „A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu2, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu3. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał” (Mk 6,4-6). Prorok wszędzie może być lekceważony, a człowiek aktem niewiary może odciąć się od żywego Boga.

Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też4 władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien! I mówił do nich: Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich! Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali” (Mk 6,7-13). Głosili konieczność nawrócenia, uwalniali od złych duchów i uzdrawiali.

Także król Herod posłyszał o Nim gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w Nim. Inni zaś mówili: To jest Eliasz; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał” (Mk 6,14-16). Trudno jest Herodowi i innym ludziom przyjąć Jezusa w Jego wspaniałej misji. Uciekają się więc do bardzo dziwnych hipotez związanych z wiarą w zmartwychwstanie by doszukiwać się jakiegoś wielkiego zmartwychwstałego.

Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: Nie wolno ci mieć żony twego brata. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój5, a przecież chętnie go słuchał” (Mk 6,17-20). Uwięziony Jan, dzięki swojemu wielkiemu autorytetowi moralnemu staje się więc doradcą Heroda.

Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej6 Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: Proś mię, o co chcesz, a dam ci. Nawet jej przysiągł: Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa. Ona wyszła i zapytała swą matkę: O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie” (Mk 6,21-29). Przerażająca jest podłość Herodiady i jej córki. Straszna jest słabość Heroda i jego politykierstwo.

Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco! Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili” (Mk 6,30-33). Jezus pragnie odpoczynku dla swoich apostołów, ale ludzie bardzo ich potrzebują.

Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia. Lecz On im odpowiedział: Wy dajcie im jeść! Rzekli Mu: Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść? On ich spytał: Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie! Gdy się upewnili, rzekli: Pięć i dwie ryby. Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości. i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatków z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn” (Mk 6,34-44). Jezus naucza ludzi i karmi ich chlebem i rybami. Podstawowym momentem w nakarmieniu rzeszy jest modlitwa Jezusa. Patrzy w niebo, błogosławi i dzieli żywność.

Zaraz też przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzali Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć7. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się! I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały8” (Mk 6,45-52). Jezus odprawia uczniów, a sam wycofuje się na samotną modlitwę, której tak bardzo potrzebuje i która jest w danym momencie ucieczką przed rozentuzjazmowanym tłumem (por. J 6,14-15). Przychodzi do nich na jeziorze ze względu na współczucie wobec ich trudu. Uczniowie, podobnie jak później po Jego zmartwychwstaniu (por. Łk 24,37) widząc Go boją się, że widzą widmo, ducha. Jezus ich uspokaja, ucisza również wiatr i morze.

Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret9 i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie” (Mk 6,53-56). Jezus obchodzi tę ziemię by uzdrawiać.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Tekst oryginalny ma eskandalizonto, tzn. „gorszyli się”.

2 Tekst oryginalny ma dynamin, tzn. „mocy”. Jezus uzdrawia, co jest cudem, ale nie dokonuje żadnego cudu spektakularnego, który można by określić mianem dynamis.

3 Apistia, to więcej niż „niedowiarstwo” – to „niewiara” – wynikająca ze zgorszenia. Odrzucenie Jezusa jest odrzuceniem Boga (por. J 15,23-24; 5,23).

4 W tekście oryginalnym nie mamy „też”. Władza nad demonami nie jest jakimś dodatkiem. Jest podstawową mocą apostołów.

5 NA podaje: eporei, co można przetłumaczyć: „być bezradnym”, TB ma: epoiei, co prowadzi do przekładu: „i słuchając go wiele czynił” – ten wariant tekstowy wydaje mi się bardziej prawdopodobny. BW tłumaczy: „Albowiem Herod bał się Jana, wiedząc, że jest mężem sprawiedliwym i świętym, i strzegł go, a za jego radą wiele rzeczy czynił i chętnie go słuchał”.

6 NA podaje: autu, co można przetłumaczyć: „córka jego Herodiady”, co jest podkreśleniem nierządnego związku Heroda z Herodiadą.

7 Możliwe, że z powodu skamieniałości, nieczułości ich serc.

8 Tekst oryginalny mówi: he kardia peporomene, tzn. „serca skamieniałe”.

9 Święty Jan mówi o Kafarnaum (por. J 6,24-25), które leży na tej równinie.