wtorek, 20 grudnia 2016

Komentarz do J 18


J 18

Rozdział osiemnasty przedstawia początek Męki Jezusa: „Gdy to Jezus powiedział, wyszedł z uczniami swoimi za potok Cedron1, gdzie był ogród, do którego wszedł on i uczniowie jego” (J 18,1). Miejsce było niestety znane również Judaszowi: „Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią” (J 18,2-3). Tekst Ewangelii ukazuje nam setki żołnierzy rzymskich, oddanych do dyspozycji władzom świątynnym dla aresztowania Jezusa, może na wypadek obrony ze strony Jego zwolenników2. Wskazuje też na uzbrojonych ludzi reprezentujących świątynię i stronnictwo faryzeuszów. Jezus wychodzi im naprzeciw, a gdy potwierdza, że to On właśnie jest poszukiwanym przez nich Jezusem, oni cofają się i padają na ziemię (por. J 18,4-6). Jest to dowód siły Jezusa, który mówiąc „Ja Jestem” ukazuje im swoją chwałę, swoje Bóstwo, a powalając ich na ziemię ukazuje swoją Boską wszechmoc. Pokazuje w ten sposób swoją suwerenną wolność z jaką idzie na śmierć krzyżową i uzyskuje od agresorów dar wolności dla swoich uczniów: „Powiedziałem wam, że ja jestem; jeśli więc mnie szukacie, pozwólcie tym odejść. Aby się wypełniły słowa, które był wyrzekł: Że z tych, których mi dałeś, nie straciłem nikogo” (J 18,8-9).

Piotr zgodnie ze swoją zapowiedzią (por. J 13,37) występuje w obronie Jezusa: „Szymon Piotr tedy mając miecz, dobył go, i uderzył sługę najwyższe;go kapłana, i uciął prawe ucho jego. A słudze było na imię Malchus. Jezus więc rzekł Piotrowi: Włóż miecz twój do pochwy. Kielicha, który mi dał Ojciec, czyż go pić3 nie będę?” (J 18,10-11). Myślę, że przez kielich można rozumieć odpowiedzialność za grzech świata, który Jezus wziął na siebie w momencie swojego chrztu w rzece Jordan. Jan mówi o Nim: „Oto Baranek Boży, oto który gładzi4 grzech świata” (J 1,29). W sposób szczególny, kielich może oznaczać odpowiedzialność za ludzi, których daje Mu Ojciec, których ma zbawić biorąc za nich karę za grzech – aż do samotności na krzyżu, w której wołał: „Eli, Eli, lamma sabakthani? To znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27,46).

Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi5 pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród” (J 18,12-13) – co ciekawe, główną odpowiedzialnością za aresztowanie Jezusa Ewangelista obarcza Rzymian, na czele z dowódcą kohorty stacjonującej na czas świąt w Jerozolimie. Najpierw sądzą Jezusa Żydzi, w osobie Annasza, który cieszył się większym autorytetem niż wówczas urzędujący arcykapłan Kajfasz6, choć to właśnie Kajfasz poradził Żydom by zabić Jezusa (por. J 18,14).

Uczniowie Jezusa, dzięki wstawiennictwu Jezusa pozostają na wolności. Piotr, dzięki pomocy jednego z uczniów Jezusa, znajomego samego arcykapłana dostaje się na dziedziniec arcykapłana, ale przy wejściu jest zapytany przez oddźwierną: „Czy i ty nie jesteś z uczniów tego człowieka?” (J 18,17). Intrygująca jest tu postać owego „znajomego arcykapłana”. Może jest to sam Ewangelista, który później ma możliwość obserwowania z bliska całego procesu. Piotr nie chce być rozpoznany jako uczeń Jezusa. Odpowiada więc: „Nie jestem” (J 18,17).

Arcykapłan Annasz pragnie dowiedzieć się od samego Jezusa na temat Jego uczniów i Jego nauki, ale Jezus odsyła go do tych, którzy Go słuchali. Może jest to odesłanie Annasza do jego informatorów, a może zarzut wobec niego o brak uprzedniego zainteresowania osobą i nauczaniem Jezusa (por. J 18,19-21). Jeden ze służących uderza Jezusa, który odpowiada mu pytaniem: „Jeżelim źle powiedział, daj świadectwo o złym; a jeśli dobrze, czemu mię bijesz?” (J 18,23). Jest to próba dotarcia do sumienia obecnych, próba skłonienia ich do poszukiwania prawdy o nich samych i o tym co robią.

Piotr grzejący się na dziedzińcu jest jeszcze dwukrotnie pytany o swoją przynależność do Jezusa, zapiera się Go i słyszy koguta, o którym wcześniej mówił mu Jezus (por. J 13,38).

Jan nie mówi o sądzie przed Kajfaszem i wskazuje na wydanie Jezusa władzom rzymskim. Dla Żydów ważna była czystość rytualna; zauważa Ewangelista: „I sami nie weszli do pretorium, aby się nie zmazali, ale żeby mogli pożywać Paschę” (J 18,28). Dla nich Pascha rozpoczynała się dopiero w piątek wieczorem, po śmierci Jezusa, która w ich mniemaniu ich nie zanieczyszczała. Na pytanie Piłata: „Co za skargę przynosicie przeciw temu człowiekowi?” (J 18,29) nie odpowiadają wprost, chcą tylko śmierci Jezusa: „Nam nie wolno nikogo zabijać” (J 18,31).

Piłat pyta się więc Jezusa: „Tyś jest król żydowski?” (J 18,33) – tak było więc sformułowane oskarżenie wobec Jezusa. Ciekawe jest pytanie Jezusa: „Sam od siebie to mówisz, czy też inni powiedzieli ci o mnie?” (J 18,34). Jest to próba obudzenia w Piłacie sumienia, odpowiedzialności za słowa i czyny, zastanowienia się, co on sam myśli o Jezusie. Piłat zrzuca odpowiedzialność na oskarżycieli Jezusa: „Czyż ja żydem jestem? Naród twój i najwyżsi kapłani wydali mi ciebie; coś uczynił?” (J 18,35). Nie zna Jezusa i chciałby od Niego samego dowiedzieć się czegoś, co umożliwiłoby mu spokojne skazanie Jezusa na śmierć zgodnie z wolą Żydów. Jednocześnie całą winą obarcza arcykapłanów i podporządkowany im naród. Jezus odpowiada: „Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi walczyliby pewnie, żebym nie był wydany żydom; lecz teraz królestwo moje nie jest stąd” (J 18,36). Nie jest to więc królestwo ludzkie dysponujące armią i siłami bezpieczeństwa, nie jest to jeszcze jedna ludzka organizacja. Piłatowi do wypełnienia woli Żydów, to znaczy do skazania Jezusa na śmierć potrzebny jest pretekst, dlatego pyta dalej Jezusa: „Toś ty jest król? Odpowiedział Jezus: Ty mówisz, że ja jestem królem. Jam się na to narodził, i na to przyszedłem na świat, abym świadectwo dał prawdzie. Wszelki, który jest z prawdy, słucha głosu mego” (J 18,37). Jezus nie odpowiada twierdząco na pytanie Piłata, nie ułatwia mu dochodzenia. Stwierdza tylko: „Ty mówisz, że ja jestem królem” – to jest twoja opinia, nad którą ty powinieneś się zastanowić; a Jezus wskazuje na prawdziwy cel swojego życia, a jest nim służba prawdzie. Jego prawdziwe królestwo, Jego poddani, to ludzie pochodzący z prawdy. Co to oznacza? Myślę, że dotyczy to ludzi natchnionych przez Ducha Prawdy, zainspirowanych do poszukiwania prawdy, nie obojętnych na to co jest prawdą, a co nie jest – w przeciwieństwie do Piłata. Jakoś paralelnym jest tekst J 8,47: „Kto z Boga jest, słów Bożych słucha; dlatego wy nie słuchacie, że z Boga nie jesteście”. Być z Boga, to być prowadzonym przez Boga, to być posłusznym Bogu, to być natchnionym przez Niego w poszukiwaniu Jego woli.

Piłat ucieka przed odpowiedzialnością za swoje sądy, za swoje czyny i pozuje na sceptyka: „Co to jest prawda?”, a do Żydów: „Ja żadnej winy w nim nie znajduję” (J 18,38). Proponuje im uwolnienie Jezusa, wiedząc, że zależy im na zabiciu Jezusa. Otrzymuje odpowiedź: „Nie tego, ale Barabasza!” (J 18,40) i decyduje o wydaniu na masakrujące biczowanie Jezusa, którego sam uznał za niewinnego (por. J 18,40-19,1).



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Nazwa potoku „Cedron” może być związana z cedrami i tak to wygląda w języku greckim, gdzie Kedron oznacza „cedrowy”. W języku hebrajskim natomiast, Qidron oznacza „ciemny”.

2 G. RICCIOTTI, Życie Jezusa Chrystusa (Warszawa, PAX, 1954) 604 tak to przedstawia: „Gdy Judasz wyszedł z wieczernika udał się do członków Sanhedrynu, którzy go oczekiwali poczyniwszy już pewne przygotowania materialne i moralne (…) Przygotowania moralne polegały na wysłaniu delegacji do prokuratora lub trybuna, któremu przedstawiono Jezusa z Galilei jako burzyciela politycznego, otaczającego się zwolennikami o podobnych poglądach, również Galilejczykami, którzy gotowi są wywołać zaburzenia w stolicy. Tak rzecz przedstawiwszy łatwo uzyskali oddział zbrojnych dla swoich celów. Ten oddział nie mógł oczywiście zawierać całej kohorty (ok. 600 ludzi), która stała w Jerozolimie jako garnizon; była to tylko jej część, której Jan nadaje nazwę całości. W każdym razie obecność żołnierzy rzymskich miała ogromne znaczenie moralne, tym bardziej, że przybył również trybun, który nimi dowodził”.

3 Tekst grecki sugeruje przez formę greckiego czasownika pio, formę dokonaną czasownika, tzn. „czyż nie wypiję?”.

4 Grecki czasownik airo przetłumaczony w Biblii Wujka przez „gładzi” ma znaczenia: podnosić, brać, zabierać.

5 To znaczy słudzy arcykapłanów i faryzeuszy (por. J 18,3).

6 Por. G. RICCIOTTI, Życie Jezusa Chrystusa (Warszawa, PAX, 1954) 73.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Komentarz do J 17


J 17

Rozdział siedemnasty Ewangelii przedstawia Jezusa, który „Podniósłszy oczy w niebo, rzekł: Ojcze, przyszła godzina, wsław Syna twego, aby cię Syn twój wsławił” (J 17,1). Podobnie jak przed rozmnożeniem chleba (por. Mt 14,19), Jezus podnosi oczy by oderwać się od ludzi i „spojrzeć” na Boga-Ojca, który jest w niebie (por. Mt 6,9). Mówi: „Ojcze, przyszła godzina” – i oznacza to, że jest gotów na przejście z tego świata do Ojca (por. J 13,1). Czym jest „wsławienie”? Możliwe, że chodzi tu o objawienie Boskiej chwały Syna i Ojca, o porywający swym Boskim pięknem duchowy obraz Boga. W ST „chwała Pańska” – po hebrajsku kebod JHWH jest zewnętrzną, quasi-materialną reprezentacją Bożej Obecności, jest „miejscem” quasi-fizycznego spotkania Mojżesza z Bogiem: „I mieszkała chwała Pańska na Synaju okrywając go obłokiem przez sześć dni. A siódmego dnia zawołał go z pośrodka mgły. A wygląd chwały Pańskiej był jakby ognia pałającego na wierzchu góry przed oczyma synów Izraelowych” (Wj 24,16-17). Podobnie w NT, obłok na Górze Przemienienia jest znakiem obecności Ducha Świętego (por. KKK 697) i w nim skrywają się Mojżesz, Eliasz i Jezus, a z obłoku uczniowie słyszą głos Boga-Ojca: „Ten jest Syn mój miły, w którym sobie dobrze upodobałem, jego słuchajcie” (Mt 17,5). Modlitwę Jezusa można by interpretować jako prośbę o umocnienie Duchem Świętym, niezbędnym do natchnionego przeżywania Męki i do Zmartwychwstania. Jezus potrzebuje umocnienia (por. Łk 22,43) by w Duchu Świętym przejść godnie do Ojca i by uratować uczniów przed aresztowaniem (por. J 18,8-9). Jezus już wsławił swojego Ojca, wykonując dzieła przez Niego polecone (por. J 17,4; Mt 5,16).

Mówi dalej Jezus: „Dałeś mu władzę nad wszelkim ciałem1, aby wszystkim, których mu dałeś, dał im życie wieczne” (J 17,2). Jezus bardzo wyraźnie podkreśla, że Jego władza jest ograniczona do ludzi, których otrzymuje od Ojca. Z drugiej strony wskazuje na ludzi do Niego, niestety nie należących: „Ale wy nie wierzycie bo nie jesteście z owiec moich. Owce moje słuchają głosu mego; a ja je znam, i idą za mną” (J 10,26-27). Dlatego dziękuje Ojcu za ludzi od Niego otrzymanych. To zdanie Jezusa jest jakoś paralelne do zapisanego w Mt 28,18: „Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi”.

Tak mówi Jezus o życiu: „To zaś jest życie wieczne, aby poznali ciebie, jedynego Boga prawdziwego i tego, któregoś posłał, Jezusa Chrystusa” (J 17,3). Istotą życia wiecznego jest więc poznawanie Boga i Jego Syna. Już w proroctwie Ozeasza Bóg stwierdza: „Bo miłosierdzia żądałem, a nie ofiary, i znajomości Boga więcej niż całopalenia” (Oz 6,6). Dlaczego poznawanie Boga jest dla Niego takie ważne? Myślę, że wynika to z Jego miłości do nas. On nie tylko kocha, ale i chce być kochany. Zna nas i chce być obiektem naszego zainteresowania. Jeśli Go nie poznajemy, to gubimy się w chaotycznym zbieraniu informacji, która nas rozprasza i odwodzi od Niego (por. 1 J 2,15-17). Nie chodzi jednak o poznawanie po śmierci, ani o jakieś poznanie teoretyczne. Potwierdza to święty Jan w swoim liście: „Stąd zaś wiemy, żeśmy go poznali, jeśli przykazania jego zachowujemy. Kto mówi, że go zna, a przykazań jego nie zachowuje, kłamcą jest i nie ma w nim prawdy” (1 J 2,3-4). Chodzi więc o poznanie w tym świecie, w tym życiu, poznanie, które można zweryfikować patrząc na postępowanie człowieka – na ile on żyje Bogiem i Jego przykazaniami. Nieco dalej święty Jan stwierdza: „Najmilsi, miłujmy się wzajemnie, gdyż miłość jest z Boga. I każdy, co miłuje, z Boga jest urodzony i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, ponieważ Bóg jest miłością” (1 J 4,7-8). Chodzi więc o praktyczne poznawanie Boga przez wzajemną miłość. Dlaczego Jezus nazywa to życiem wiecznym? Po pierwsze dlatego, bo duchowe życie miłością jest naprawdę nieśmiertelne, nic mu nie zagraża oprócz grzechu. Po drugie, takie intensywne życie w Duchu Świętym jest już życiem z Bogiem, jest przedsionkiem nieba. Kluczowym jest w tym zdaniu połączenie poznawania Boga i Jego Syna – Jezusa Chrystusa. Nie można ich rozdzielać i jak to już widzieliśmy jedyną drogą wiodącą do Boga jest Jezus Chrystus (por. J 14,6).

Mówi Jezus: „Ja wsławiłem ciebie na ziemi, wykonałem sprawę, którąś mi zlecił; a teraz wsław mnie ty, Ojcze, sam u siebie chwałą, którą miałem u ciebie pierwej, niż świat był” (J 17,4-5). Jezus żył, cierpiał i umarł dla swojego Ojca, dla Jego chwały, by pokazać Jego miłość do ludzi. Prosi o chwałę i możliwe, że jest to prośba o Ducha Świętego dla swoich uczniów. Sugeruje to dość tajemniczy tekst J 7,39: „A to mówił o Duchu, którego otrzymać mieli wierzący weń; albowiem Duch jeszcze nie był dany, bo Jezus jeszcze nie był uwielbiony”. „Uwielbienie, otoczenie chwałą” Jezusa, które możemy identyfikować z momentem Jego Wniebowstąpienia wydaje się być warunkiem wylania Ducha na wierzących w Jezusa2. Mówi dalej Jezus: „Oznajmiłem imię twoje ludziom, których mi dałeś ze świata” (J 17,6). To tajemnicze słowo „imię” oznacza „Ojca” – Jezus nie tylko objawia Boga swojego i naszego Ojca, ale i uczy jak się do Niego modlić, jak ufać Jego Opatrzności.

Dość zagadkowymi są słowa Jezusa: „Ja za nimi proszę; nie za światem proszę, lecz za tymi, których mi dałeś, bo twoimi są” (J 17,9). Jezus świadomie ogranicza się do ludzi należących do Ojca – to są jednocześnie Jego ludzie, bo otrzymał ich od Ojca. W tym momencie Jezus nie modli się za nienawidzący Go świat (por. J 15,18-25) i ogranicza się do ludzi ofiarowanych Mu przez Ojca, bo w nich został uwielbiony (por. J 17,10), bo w nich zezwolił Mu Ojciec uczynić tak wiele wspaniałego dobra. Stwierdza: „Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno”3 (J 17,11). Jezus wycofał się już z życia publicznego, jest zaocznie skazany na śmierć i poszukiwany przez władze religijne swojego narodu. Uczniowie pozostają w tym niebezpiecznym świecie i dlatego prosi Ojca o opiekę nad nimi dla chwały Ojca i Jego imienia. Jezus troszczy się o chwałę Ojca i żyje dla Jego chwały. Możliwa jest również interpretacja pneumatologiczna – Jezus prosi o dar Ducha Świętego, którego sam wcześniej od Ojca otrzymał. Celem tego daru jest nadprzyrodzona jedność uczniów, którzy mają być jedno tak, jak jedno stanowią Ojciec z Synem. Jezus dbał o tę jedność, ale nie zawsze była ona możliwa: „Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo”4 (J 17,12) – nie udało się ustrzec Judasza. Wszystko to Jezus mówi dla umocnienia swoich uczniów w radości (por. J 17,13). Dodaje: „Nie proszę, żebyś ich zabrał ze świata, ale żebyś ich zachował od złego” (J 17,15). Na przykładzie Judasza widzimy, jak wielkim zagrożeniem, nawet dla apostołów, jest duch kłamstwa. Dlatego konieczne jest uświęcenie, konsekracja w prawdzie: „Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą” (J 17,17). Chodzi o doprowadzenie apostołów do pełnej i trwałej świętości, to znaczy do pełnego zjednoczenia z Bogiem w Duchu i prawdzie (por. J 4,23-24). To prawda o nich samych, o świecie, o Bogu. To sam Jezus jest Słowem i Prawdą. Prosi w ten sposób Ojca o możliwość dalszego formowania apostołów. Kontynuuje: „Jak ty mnie posłałeś na świat; i ja ich posłałem na świat” (J 17,18). Zdumiewające jest to porównanie, bo Jezus stawia misję apostołów na Bożym poziomie swojego związku z Ojcem. Kończy Jezus słowami: „A za nich ja poświęcam samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie”5 (J 17,19). Jezus w swojej prawdziwej świętości idzie do Ojca, aby Jego uczniowie też mogli do Niego dotrzeć.

Jezus modli się nie tylko za swoich uczniów, ale i za wszystkich, którzy kiedykolwiek w Niego uwierzą dzięki ich kaznodziejstwu (por. J 17,20). Jego naczelną troską jest jedność wierzących: „Aby wszyscy byli jedno, jako ty, Ojcze, we mnie, a ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby uwierzył świat, że ty mię posłałeś” (J 17,21). Ambicją Jezusa jest duchowa jedność wierzących w Niego. Mamy być jedno tak, jak On stanowi Jedno z Ojcem. Źródłem tej jedności jest Duch Święty – tak to sugeruje święty Paweł: „Albowiem my wszyscy w jednym Duchu jesteśmy ochrzczeni w jedno ciało, czy żydzi, czy poganie, czy niewolnicy, czy wolni i wszyscy jesteśmy napojeni jednym Duchem” (1 Kor 12,13). To On jest źródłem prawdziwej miłości jednoczącej wszystkich wierzących w Chrystusa. Ma to służyć przekonaniu świata, że Jezus jest Bożym Synem posłanym przez samego Boga.

Bardzo ciekawym jest następne zdanie Jezusa: „A ja chwałę, którą mi dałeś, dałem im, aby byli jedno, jak i my jedno jesteśmy” (J 17,22). Czym jest ta „chwała”, o której mówi Jezus? Może być manifestacją obecności Bożej w pewnym miejscu, czy w pewnym człowieku, może być „znakiem” Bożego wyboru. Tak jest przedstawiana w czasie Wyjścia na pustyni (por. Wj 16,10; 24,15-18; 40,32-33) jako obłok objawiający obecność Boga, czy w Przemienieniu Pańskim (por. Łk 9,29-32), gdzie widzimy Jezusa, Mojżesza i Eliasza „w chwale”. „Chwała” jest Bożym znakiem, jest „pieczęcią” (por. J 6,27) potwierdzającą więź danego człowieka z Bogiem. Jezus przekazuje swoją chwałę apostołom, by i oni byli w taki sposób zatwierdzeni w swojej misji. KKK 690 sugeruje, że Jezus daje im Ducha Świętego, który stanowi ich chwałę. Na ile słowa te są wypowiadane w czasie Ostatniej Wieczerzy, a więc przed Zesłaniem Ducha Świętego, a Jezus mówi o czynności już dokonanej – „dałem im”, warto lekko zmodyfikować to stwierdzenie. Myślę, że chodzi raczej o konkretne dary, czy charyzmaty, dzięki którym apostołowie otrzymują potwierdzenie ze strony Jezusa, że reprezentują Boga (por. Mt 10,1.7-8). Wszystkie te dary mają służyć duchowemu zjednoczeniu uczniów Jezusa. Prosi dalej Jezus: „Aby osiągnęli doskonałą jedność, i żeby świat poznał, że ty mnie posłałeś i umiłowałeś ich, jak i mnie umiłowałeś” (J 17,23). Jest to jedność wzajemnej jednoczącej miłości, miłości która łączy Ojca z Synem, i w sposób analogiczny łączy Boga Ojca z uczniami Jezusa.

„Ojcze, których mi dałeś, chcę, aby gdzie ja jestem, i oni byli ze mną, aby oglądali chwałę moją, którąś mi dał; albowiem umiłowałeś mię przed założeniem świata” (J 17,24). Jezus chce, byśmy razem z Nim byli w niebie, byśmy radowali się Jego pięknem, Jego bogactwem, byśmy dostrzegali jak bardzo Jezus jest ukochany przez swojego Ojca.

Dodaje: „Ojcze sprawiedliwy, świat cię nie poznał, a ja ciebie poznałem i oni poznali, żeś ty mię posłał” (J 17,25). Sprawiedliwość jest podstawowym atrybutem Boga, jest nadzieją ludzi gorszących się panującą na świecie niesprawiedliwością (por. Koh 3,16-18).

Jezus podsumowuje swoją modlitwę słowami: „I oznajmiłem im imię twoje, i oznajmię, aby miłość, którą mię umiłowałeś, w nich była, a ja w nich” (J 17,26). Objawienie imienia Bożego, to nauka o Dobrym Bogu Ojcu, to nauka o Bożej Opatrzności czuwającej nad każdym z nas (por. Mt 6,25-34). Co ciekawe, Jezus mówi o tym objawianiu Boga w przeszłości i w przyszłości. Zna słabość swoich uczniów i wie, jak ich wychowywać (por. J 16,12).



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Hebrajski termin „wszelkie ciało” może oznaczać wszystkich ludzi; tak na przykład w Dz 2,17 mamy: „I stanie się, w ostatnie dni (mówi Pan) wyleję z Ducha mego na wszelkie ciało; i prorokować będą synowie wasi i córki wasze, a młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcom waszym sny śnić się będą”.

2 KKK 690 mówi: „Gdy Chrystus zostaje uwielbiony, może tym, którzy w Niego wierzą, posłać od Ojca Ducha Świętego: przekazuje im swoją chwałę, czyli Ducha Świętego, który go otacza chwałą”.

3 Możliwy jest też wariant: „A już nie jestem na świecie, ale oni są na świecie, a ja do ciebie idę. Ojcze święty, zachowaj ich w imię twoje, których mi dałeś, aby byli jedno, jak i my”.

4 Jest możliwa wersja: „Gdy z nimi byłem, ja ich zachowywałem w imię twoje. Których mi dałeś, strzegłem; i żaden z nich nie zginął, tylko syn zatracenia, żeby się Pismo spełniło”.

5 Warto zaznaczyć, że w oryginale greckim mamy jeden czasownik – hagiazo, który można by przetłumaczyć przez „prowadzić do świętości”, oddany tu dwoma różnymi polskimi słowami: uświęcać i poświęcać.

Komentarz do J 16


J 16

Jezus ukazuje nienawiść świata, by przygotować uczniów na cierpienia i prześladowania: „To wam powiedziałem, abyście się nie gorszyli. Wyłączą was z synagog, lecz przychodzi godzina, że każdy, co was zabija, mniemać będzie, że czyni przysługę1 Bogu. A to wam czynić będą, bo nie znają Ojca, ani mnie” (J 16,1-3). Zgorszenie jest możliwe szczególnie gdy zło przychodzi niespodziewanie, gdy zaskakuje, gdy jego źródłem są ludzie, którzy powinni być związani z Bogiem. Ważna jest diagnoza Jezusa – twierdzi On, że źródłem zła w prześladujących jest praktyczna nieznajomość Boga i Jego Chrystusa.

Zaskakująca jest kolejna wypowiedź Jezusa: „Lecz ja wam prawdę mówię: Pożyteczno dla was, abym ja odszedł; bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie; a jeśli odejdę, poślę go do was” (J 16,7). Krzyż Chrystusa jest konieczny dla posłania Ducha Świętego! Dopiero po swoim Wniebowstąpieniu Jezus może Go nam darować. Dlatego lepiej jest dla nas, że On odchodzi, a po Zmartwychwstaniu wraca, ale w innej postaci, bo w taki sposób może nam darować Pocieszyciela-Obrońcę, który jest dla nas ogromnym, choć pewnie niedocenianym dobrem. Jezus określa też główne zadanie tegoż Ducha wobec wrogiego świata: „A gdy on przyjdzie, przekona świat o grzechu, i o sprawiedliwości, i o sądzie” (J 16,8). Można by to powiedzieć inaczej: przekona grzeszników o sprawiedliwym sądzie nad grzechem. Duch Prawdy uświadamia każdemu z nas jego grzchy i prowadzi do nawrócenia. Przypomina o sprawiedliwości bo to trudna prawda i wielu wolałoby o niej zapomnieć. Świat boi się sprawiedliwości, odpowiedzialności, woli słuchać o bezwarunkowym miłosierdziu, boi się sprawiedliwości jako cnoty, woli lekkomyślność i samowolę. Boi się sprawiedliwości, jako świętości, do której idzie się drogą krzyża. Jezus wskazuje na sąd nad światem (por. J 12,31), bo wszelkie zło będzie sprawiedliwie osądzone. Następnie Jezus po kolei wyjaśnia to stwierdzenie: „O grzechu, mówię, bo nie uwierzyli we mnie” (J 16,9) – niewiara w Jezusa jest strasznym złem w życiu każdego niewierzącego, a według Jezusa uniemożliwia Mu ona odpuszczenie grzechów: „Przeto wam powiedziałem, że pomrzecie w grzechach waszych; bo jeśli nie uwierzycie, żem ja jest, pomrzecie w grzechu waszym” (J 8,24).

Następnie dodaje: „O sprawiedliwości zaś, bo idę do Ojca, i już mnie widzieć nie będziecie” (J 16,10) – odejście Jezusa do Ojca jest Bożą sprawiedliwością wobec niesprawiedliwości z jaką świat osądził Jezusa. Samo widzenie Jezusa było dla ludzi wielką łaską – On sam mówił: „Błogosławione oczy, które widzą, co wy widzicie. Mówię wam bowiem, że wielu proroków i królów pragnęło widzieć, co wy widzicie, a nie widzieli, i słyszeć, co słyszycie, a nie słyszeli” (Łk 10,23-24).

Podsumowuje słowami: „O sądzie, bo książe świata tego już jest osądzony” (J 16,11). Ten sąd to ukazanie kłamstwa i nieszczęścia, w których żyją świat i jego władca, to zdemaskowanie zła, w którym żyją. Szansą dla świata jest nauka Jezusa i Jego zaproszenie do Królestwa Niebios.

Jezus jest świadomy ograniczeń swoich uczniów: „Jeszcze wam wiele mam powiedzieć, ale teraz znieść nie możecie” (J 16,12). Liczy jednak na owocną kontynuację swojego dzieła przez Ducha: „Lecz gdy przyjdzie ów Duch prawdy, nauczy2 was wszelkiej prawdy; bo nie sam od siebie mówić będzie, ale cokolwiek usłyszy, opowie, i co przyjść ma, oznajmi wam” (J 16,13). Ten wariant tekstowy ukazuje Ducha jako nauczyciela, który każdego z nas cierpliwie uczy. Jest możliwy również wariant: „poprowadzi was do całej prawdy” – to oznacza, że pozwoli nam odkrywać obiektywną prawdę o nas i o całej rzeczywistości – łącznie z Bogiem.

Najbardziej prawdopodobny wydaje się wariant: „poprowadzi was w całej prawdzie” – oznacza to, że można Mu zaufać, bo nie ma w Nim manipulacji ani kłamstwa. Jego prowadzenie jest zgodne z obiektywną prawdą o nas i o całej rzeczywistości. Będzie nas uzdalniał do głębszego poznawania prawdy. Istotne jest, że wobec naszej obecnej słabości możemy liczyć na pomoc Ducha Prawdy, który chce i potrafi prowadzić nas do Jezusa – całej Prawdy.

Ciekawe jest zastrzeżenie Jezusa: „Nie sam od siebie mówić będzie, ale cokolwiek usłyszy, opowie”, bo Duch Prawdy nie przekazuje „swojej” prawdy, ale jedyną Bożą prawdę, którą przekazuje ludziom w konkretnych momentach historii zbawienia, zawsze zgodnie z wolą Bożą. Słowo „usłyszy” trzeba chyba rozumieć o małych, konkretnych prawdach, które są przekazywane ludziom w specjalny dla nich wybrany sposób. W tym wersecie Duch Prawdy jest również ukazany jako zwiastujący przyszłość, jako prorokujący.

Do tych słów Jezus dodaje: „On mnie uwielbi, albowiem z mego weźmie, a wam opowie. Wszystko, cokolwiek ma Ojciec, moim jest; dlatego powiedziałem, że z mego weźmie, a wam opowie” (J 16,14-15). Uwielbienie, otoczenie chwałą3, oznacza pełne zachwytu ukazywanie Jego piękna, Jego doskonałości, prowadzące do ukochania Jezusa. Duch Prawdy rozsławia Jezusa ukazując Go w całej Jego prawdzie. Niejako przy okazji, Jezus wskazuje na swoje Bóstwo, w którym jest bogaty pełnią Bożego bogactwa, z którego to czerpie i Duch Prawdy.

Jezus w dość tajemniczy sposób mówi o swojej śmierci i o zmartwychwstaniu: „Niedługo, a już mnie nie ujrzycie, i znowu niedługo, a ujrzycie mnie, bo idę do Ojca” (J 16,16). Innymi słowami mówi o tym w kategoriach smutku i radości: „Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam, że wy będziecie płakać i narzekać, a świat się będzie weselił; a wy się smucić będziecie, ale smutek wasz w radość się zamieni. Niewiasta, gdy rodzi, ma smutek, że przyszła jej godzina; lecz gdy porodzi dzieciątko, już nie pamięta ucisku z powodu radości, że człowiek na świat się narodził. Tak i wy, teraz wprawdzie smutek macie, lecz znowu ujrzę was, i będzie się radowało serce wasze; a radości waszej nikt od was nie odejmie” (J 16,20-22). Ciekawe, że patrzy na swoją śmierć jak na bóle porodowe, a na zmartwychwstanie jak na narodziny dziecka. Smutne, że Jego śmierć była dla świata powodem do radości, podobnie jak śmierć dwóch świadków w Apokalipsie: „I ciała ich leżeć będą na ulicach wielkiego miasta, które przenośnie nazywają Sodomą i Egiptem, gdzie i Pan ich był ukrzyżowany. I ludzie z pokoleń i z ludów i z języków i z narodów patrzeć będą na ciała ich przez trzy dni i pół i ciał ich nie pozwolą kłaść do grobów. Mieszkańcy zaś ziemi cieszyć się będą z powodu nich i radować się będą i upominki poślą jedni drugim, gdyż ci dwaj prorocy trapili tych, co mieszkali na ziemi” (Ap 11,8-10).

Co ciekawe, w takim kontekście, Jezus zachęca do radosnej modlitwy: „Dotychczas o nic nie prosiliście w imię moje; proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna” (J 16,24). Przepowiada swoje osamotnienie, ale zachęca do ufności: „Oto przychodzi godzina, i już nadeszła, że rozpierzchniecie się każdy do swoich, a mnie zostawicie samego; lecz ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze mną. To wam powiedziałem abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie; ale ufajcie, jam zwyciężył świat” (J 16,32-33). Jezus nie poddaje się kłamstwu i zakłamaniu, jest sobą i bezkompromisowo czyni dobro. W wypadku Jego uczniów kluczem do zwycięstwa jest silna, nadprzyrodzona wiara. Święty Jan tak opisuje to zwycięstwo: „Wszystko, co z Boga się narodziło, zwycięża świat; i to jest zwycięstwo, które zwycięża świat: wiara nasza” (1 J 5,4).



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 W tekście greckim mamy rzeczownik latreia, oznaczający służbę Bogu, cześć oddawaną Bogu.

2 Tekst grecki używa tu czasownika hodegeo, który ma znaczenie „prowadzić, być przewodnikiem”.

3 Są to tłumaczenia greckiego czasownika doksazo.

wtorek, 29 listopada 2016

Komentarz do J 15


J 15

Dość niespodziewanie po słowach Jezusa zachęcających do zakończenia wieczerzy (por. J 14,31) słyszymy kolejną Jego przypowieść: „Jam jest prawdziwy szczep winny, a Ojciec mój jest rolnikiem” (J 15,1). Słowo „prawdziwy” (w języku greckim alethine) ma prawdopodobnie przypomnieć słuchaczom opis złej winnicy – tj. domu Izraela, opisanej przez proroka Izajasza (por. Iz 5,1-7), która mimo doskonałej uprawy przyniosła gorzkie owoce. Jezus jest dobrą winnicą, która przyniesie Bogu dobre owoce.

W tekście zastanawia pasywna rola Jezusa, który porównuje się do rośliny i aktywna rola Boga-Ojca uprawiającego winnicę. Podobnie jak w przypowieściach o Królestwie (por. Mt 13.25), ukazany jest sąd: „Wszelką latorośl, nie przynoszącą we mnie owocu, odetnie ją; a wszelką, która przynosi owoc, oczyści ją, aby więcej owocu przynosiła” (J 15,2). Nie wystarcza więc jedność z Chrystusem, konieczna jest owocność życia, a do niej wymagana jest oczyszczająca praca Boga-Ojca. Ewangelia głoszona przez Jezusa ma też taką moc oczyszczającą: „Już wy jesteście czyści z powodu słów, które do was mówiłem” (J 15,3).

Konieczne jest trwanie w Jezusie: „Jam jest szczep winny, wyście latorośle. Kto pozostaje we mnie, a ja w nim, ten wiele owocu przynosi; bo beze mnie nic uczynić nie możecie” (J 15,5). Co więcej: „Jeśliby kto we mnie nie trwał, precz wyrzucony będzie jak latorośl, i uschnie; i zbiorą ją, i wrzucą do ognia, i palić się będzie” (J 15,6). Ogień wieczny jest w pierwszej kolejności przeznaczony dla ludzi, którzy odeszli od Jezusa. Trwanie w Jezusie jest gwarancją wspaniałej owocności życia: „Jeśli we mnie trwać będziecie, a słowa moje w was trwać będą, cokolwiek zechcecie, prosić będziecie, i stanie się wam. W tym jest uwielbiony Ojciec mój, żebyście bardzo wiele owocu przynosili, i stali się uczniami moimi” (J 15,7-8). Jezus raduje się przyszłym rozwojem Królestwa i łaskami, których udzieli Dobry Bóg Jego uczniom.

Jezus pragnie nam przekazać swoją radość i mówi: „Jak mnie umiłował Ojciec, i ja umiłowałem was: trwajcież w miłości mojej. Jeśli przykazania moje zachowacie, będziecie trwać w miłości mojej, jak i ja zachowałem przykazania Ojca mego, i trwam w miłości jego” (J 15,9-10). I dodaje: „To wam powiedziałem, aby radość moja była w was, a radość wasza była pełna” (J 15,11). Podstawą radości jest miłość. Im większa i czystsza jest nasza miłość, tym większa i czystsza jest nasza duchowa radość. Jego miłość do nas jest wzorowana na miłości Ojca do Niego. To Boska miara niewyobrażalnej miłości. Trudno nie radować się, gdy jest się tak kochanym! Konsekwencją tej Bożej miłości powinno być w nas ukochanie ludzi: „To jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jak ja was umiłowałem” (J 15,12). Zwróćmy uwagę, że chodzi tu o miłość wolitywną, a nie uczuciową – po pierwsze dlatego, że w niematerialnym Bogu nie ma uczuć działających na poziomie cielesnym, a po drugie, uczuć nie można od nikogo wymagać, bo nikt nie może nas do nich zmusić. Miłość wolitywna – to gorące pragnienie szczęścia dla drugiej osoby i jest ona możliwa również wobec osób trudnych z punktu widzenia uczuć. Chodzi o miłość gotową nawet na poświęcenie swojego życia dla osoby ukochanej: „Większej nad tę miłość nikt nie ma, żeby kto życie swe oddał za przyjaciół swoich” (J 15,13). Tak właśnie kocha Jezus.

Zaskakujące są słowa Jezusa: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie, co ja wam przykazuję” (J 15,14). Chrześcijaństwa nie da się pogodzić z nieposłuszeństwem wobec Jezusa. Można być nawet Jego przyjacielem – pod warunkiem pełnego posłuszeństwa Jego woli. Mówi dalej Jezus: „Już was nie będę zwał sługami, bo sługa nie wie, co czyni Pan jego. Lecz was nazwałem przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mego, oznajmiłem wam” (J 15,15). Zwróćmy uwagę na fakt, że cała nauka Jezusa przez Niego przekazywana, jest określona przez Ojca. Pełne objawienie woli Ojca jest znakiem zaufania Jezusa do swoich przyjaciół. „Nie wyście mnie obrali, ale ja was wybrałem, i ustanowiłem was, abyście szli, i owoc przynieśli, i żeby owoc wasz trwał; żeby o cokolwiek prosić będziecie Ojca w imię moje, dał wam” (J 15,16). Powołanie jest łaską – warto o tym pamiętać.

W tym miejscu mamy do czynienia z bardzo silnym kontrastem między wezwaniem do miłości i zapowiedzią nienawiści ze strony świata, to znaczy, ze strony ludzi zbuntowanych wobec Boga: „Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, że mnie pierwej, niż was, nienawidził1” (J 15,18). Nieco wcześniej Jezus wyjaśnił swoim braciom mechanizm tej nienawiści: „Nie może świat mieć was w nienawiści, ale mnie ma w nienawiści; bo ja świadectwo daję o nim, że złe są uczynki jego” (J 7,7). Świat nie toleruje prawdy o swoim postępowaniu: „Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby, co jest jego; ale że nie jesteście ze świata, lecz ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (J 15,19) – nie są solidarni ze światem w nienawiści wobec Jezusa i dlatego są razem z Jezusem znienawidzeni. Świat nienawidzi Jezusa i Jego nauki i dlatego nienawidzi również świętych i wszystkich z Nim związanych: „Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą. Jeśli mowę moją zachowywali i waszą zachowywać będą” (J 15,20) – możliwe, że drugą część tej wypowiedzi trzeba interpretować pozytywnie, a więc o życzliwym zachowywaniu słów Jezusa i Jego apostołów. Kolejne zdanie Jezusa zdaje się jednak sugerować interpretację negatywną: „Ale to wszystko czynić wam będą dla imienia mego; bo nie znają tego który mię posłał” (J 15,21), to znaczy, słowa Jezusa i apostołów są zachowywane jak dowody przestępstwa, jako motyw do oskarżenia przez nieznających prawdziwego Boga.

Stwierdza Jezus: „Gdybym był nie przyszedł, a nie mówił im, nie mieliby grzechu; lecz teraz nie mają wymówki z grzechu swojego” (J 15,22) – Jego słowa objawiające Boga, są czymś wyjątkowym (por. J 7,46). Lekceważenie ich, czy wręcz wykorzystywanie ich przeciw Jezusowi jest zbrodnią. Straszne są słowa Jezusa: „Kto mnie nienawidzi, i Ojca mego nienawidzi” (J 15,23). Wcześniej ostrzegał: „Ojciec bowiem nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi, aby wszyscy czcili Syna, jako czczą Ojca. Kto nie czci Syna, nie czci Ojca, który go posłał” (J 5,22-23). Tak też trzeba odczytywać słowa Jezusa: „Jam jest droga, i prawda, i życie. Nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (J 14,6). Odrzucający Jezusa, odrzuca Boga – Jego Ojca. Myślę, że te słowa odnoszą się przede wszystkim do współczesnych Jezusowi.

Jezus przedstawił wszelkie dowody, którymi Bóg-Ojciec uwierzytelniał Jego misję i mimo wszystko został znienawidzony i wydany na ukrzyżowanie: „Gdybym był między nimi nie dokonał czynów, których nikt inny nie dokonał, grzechu by nie mieli; lecz teraz i widzieli, i znienawidzili i mnie, i Ojca mego” (J 15,24). Jak wielką łaską było żyć w czasach Jezusa, widzieć Go i słyszeć! Sam Jezus: „Zwróciwszy się do uczniów swoich, rzekł: Błogosławione oczy, które widzą, co wy widzicie. Mówię wam bowiem, że wielu proroków i królów pragnęło widzieć, co wy widzicie, a nie widzieli, i słyszeć, co słyszycie, a nie słyszeli” (Łk 10,23-24). Odrzucenie Jezusa jest zresztą według Niego samego zgodne z proroctwem Pisma Świętego: „Ale to się stało, aby się wypełniło słowo napisane w ich Prawie: Nienawidzili Mnie bez powodu” (J 15,25, por. Ps 7,4; 35,19; 69,4; 109,3).

Odpowiedzią na nienawiść świata jest wspólne świadectwo Ducha Świętego i uczniów Jezusa o prawdzie odrzucanej przez świat: „A gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego ja wam poślę od Ojca, Ducha prawdy, który od Ojca pochodzi, on o mnie świadectwo dawać będzie. I wy świadectwo dawać będziecie, bo ze mną od początku jesteście” (J 15,26-27). Śmierć Jezusa nie kończy historii zbawienia, konieczna jest dalsza walka o prawdę o Jezusie w każdym człowieku. O Jezusie świadczy Duch Święty i ludzie przez Niego natchnieni, którzy znają Jezusa w prawdzie.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Tekst grecki ma memiseken, a więc formę perfect czasownika miseo, którą trzeba by przetłumaczyć przez „znienawidził”.

środa, 23 listopada 2016

Komentarz do J 14


J 14

Po zatrważającej apostołów zapowiedzi swojego odejścia, Jezus próbuje ich uspokoić: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga, i we mnie wierzcie” (J 14,1). Warto to porównać z wcześniejszymi Jego słowami: „Kto we mnie wierzy, nie we mnie Wierzy, ale w tego, który mię posłał” (J 12,44). Wiara w Jezusa jest konieczna do wiary w Ojca, brak zaufania do Jezusa uniemożliwia przyjęcie chrześcijaństwa. Jezus poprzez krzyż idzie do Ojca, by przygotować w ten sposób miejsce dla wierzących w Niego: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby inaczej było, powiedziałbym wam, bo idę przygotować wam miejsce. A gdy odejdę, i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu, i wezmę was do siebie, abyście tam, gdzie ja jestem, i wy byli” (J 14,2-3). Warto zauważyć, że Jezus mówi o niebie, jako o miejscu swojego obecnego przebywania, chce byśmy tam byli razem z Nim.

Na pytanie Tomasza o drogę do nieba odpowiada: „Jam jest droga, i prawda, i życie. Nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (J 14,6). Na poziomie indywidualnym można to skomentować w sposób następujący: Jezus jest Przewodnikiem i Towarzyszem na drodze życia, On się o nas troszczy i z Nim nie zabłądzimy. On jest Prawdą – nie grozi nam żadne kłamstwo, żadne oszustwo, bo On jest naszym Nauczycielem, który doskonale zna nasze słabości i prowadzi nas w wyzwalającej prawdzie. On jest życiem i dlatego nie grozi nam martwota, zniechęcenie, brak sił i nadziei, bo On daje nam ożywiającego Ducha. Ważne, by zauważyć, że jest On jedyną drogą prowadzącą do Ojca. Inne, alternatywne drogi nie prowadzą do Boga-Ojca.

Na poziomie metafizycznym można zauważyć, że Jezus jest Drogą uniwersalną, idealną dla każdego w dowolnych warunkach historycznych czy kulturowych bo jest nie tylko człowiekiem ograniczonym przez czas i przestrzeń ale i nieograniczonym Bogiem wszystko ogarniającym. Jest Prawdą nie tylko o wszystkim co istnieje, czy może zaistnieć ale jest Mądrością przenikającą wszystko, co z Boską Mądrością jest przedziwnie stworzone. Jest Prawdą, bez której wszystko staje się nie-prawdziwe – jak nieprawdziwa miłość, nieprawdziwa wolność, nieprawdziwa religia, nieprawdziwa filozofia, czy jakakolwiek nauka. Ta absolutna Prawda wyzwala z kłamstwa i zakłamania, które zniewalają pojedynczych ludzi i całe społeczeństwa, narody i wspólnoty narodów. Jezus jest absolutnym Życiem, które obdarza życiem w każdej postaci i jest silniejsze od każdego rodzaju śmierci czy choroby.

Słowa Jezusa z kolejnego wersetu można by przetłumaczyć w następujący sposób: „Jeśli poznaliście Mnie, i Ojca Mojego poznacie i od chwili obecnej Go poznajecie i zobaczyliście Go” (J 14,7). Czy apostołowie poznali już Jezusa w sposób wystarczający? To On jest jedyną drogą do poznawania Boga-Ojca. Żyjąc z Jezusem poznają Go i tym samym poznają i Ojca, i jak zapewnia Jezus, już Go zobaczyli. Warto w tym momencie przypomnieć wcześniejsze słowa Jezusa: „Kto mnie widzi1, widzi tego, który mię posłał” (J 12,45). Można powiedzieć, że Ojciec jest „widzialny” w Jezusie, „słyszalny” w Jezusie i „dotykalny” w Jezusie – bo w Nim żyje i działa. Tym nie mniej Filip prosi Jezusa: „Panie, ukaż nam Ojca, a wystarczy nam” (J 14,8). Czy chce zobaczyć niematerialnego Boga, czy szuka potwierdzenia uprzednich słów Jezusa? Otrzymuje odpowiedź: „Przez tak długi czas jestem z wami, a nie poznałeś Mnie, Filipie? Kto mnie widzi2, widzi Ojca. Jakże ty mówisz: Ukaż nam Ojca?” (J 14,9). Błędem jest szukanie Ojca poza Jezusem, szukanie jakiejś drugiej wizji – jedynym i doskonałym obrazem Boga-Ojca jest Jezus. Zobaczyć Jezusa oczami wiary oznacza zobaczyć Boga-Ojca.

Jezus pyta się Filipa: „Nie wierzysz, że ja w Ojcu, a Ojciec jest we mnie?”3 (J 14,10). W ten sposób Jezus objawia Filipowi tajemnicę swojej miłości do Ojca. Jest ona nieograniczona, pozwala drugiej Osobie przenikać się bez żadnych ograniczeń – jest to jednocześnie klucz do odpowiedzi na poprzednie pytanie – jak to może być możliwe, by patrząc na Jezusa można było zobaczyć Boga-Ojca w Nim obecnego. Jezus jest w Ojcu, żyje w pełni życiem Bożym, w pełni uczestniczy w życiu Ojca, w Jego planach, w Jego pragnieniach, w Jego miłości. Kocha Go i raduje się w Nim. Idzie do Ojca w swojej ludzkiej naturze, która zmierza do nieba, do wiecznego szczęścia, do chwały. Ojciec jest w Jezusie. Kocha Go i żyje Jego życiem. Pomaga Mu słowem i czynami. Jezus dodaje w charakterze wyjaśnienia: „Słowa, które ja wam mówię, nie od samego siebie mówię; lecz Ojciec we mnie mieszkający, on dzieła wykonuje” (J 14,10), bo słowa Jezusa są natchnione, a Ojciec potwierdza je swoimi dziełami.

Ciekawe są słowa Jezusa: „Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam: Kto wierzy we mnie, uczynki, które ja czynię, i on czynić będzie, i większe nad nie czynić będzie, bo ja do Ojca idę. A o cokolwiek będziecie prosić Ojca w imię moje, to uczynię, aby uwielbiony był Ojciec w Synu” (J 14,12-13) – odejście Jezusa do Ojca gwarantuje nam wielką efektywność naszych modlitw, bo Jezusowi zależy na uwielbieniu Ojca (por. Mt 5,16).

Nieco dalej Jezus stwierdza: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14,15). Weryfikacją miłości do Jezusa jest wykonywanie Jego poleceń, jest realizacja Jego woli i to jest warunkiem Jego modlitwy: „Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze – Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie” (J 14,16-17). Jezus poprosi Ojca aby dał posłusznym Mu uczniom innego Parakleta. Święty Piotr w Dziejach Apostolskich stwierdza: „A my jesteśmy świadkami tych słów, i Duch Święty, którego dał Bóg wszystkim tym, co mu są posłuszni” (Dz 5,32). Posłuszeństwo Bogu jest warunkiem koniecznym otrzymania daru Ducha Świętego. Greckie słowo parakletos jest często tłumaczone przez „Pocieszyciel”, bo czasownik parakaleo często oznacza „pocieszać” (por. Mt 5,4), a rzeczownik paraklesis oznacza „pocieszenie” (por. Łk 6,24). Etymologicznie parakletos oznacza „przywoływanego”, a więc Tego, którego powinniśmy przywoływać jako naszego Pomocnika. W 1 J 2,1 słowo parakletos jest w Wulgacie przetłumaczone za pomocą słowa advocatus, tzn. Obrońca i jest ono odniesione do Jezusa: „Lecz jeśliby kto zgrzeszył, rzecznika mamy u Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego”. O tej obronie sam Jezus mówi do Ojca: „Gdy z nimi byłem, ja ich zachowywałem w imię twoje. Których mi dałeś, strzegłem; i żaden z nich nie zginął, tylko syn zatracenia, żeby się Pismo spełniło” (J 17,12). W J 14,16 Jezus obiecuje „innego Obrońcę”, bo On już odchodzi, a Duch ma bronić za pomocą prawdy, ma przekonywać o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie (por. J 16,8-11). Niestety świat, a więc ludzie miłujący światowość (por. 1 J 2,15-17), żyjący duchem tego świata (por. 1 Kor 2,12) nie mogą Go przyjąć i nie poznają Go, ale uczniowie Jezusa poznają Go, bo wśród nich przebywa w osobie Jezusa i w nich zamieszka (por. J 14,17). Jest On nazwany Duchem Prawdy w opozycji do ducha kłamstwa, którym jest szatan (por. J 8,44). Tak mówi święty Jan o ludziach należących do tego świata: „Oni są ze świata, dlatego mówią o świecie i świat ich słucha. My z Boga jesteśmy. Kto zna Boga, słucha nas; kto nie jest z Boga, nie słucha nas; po tym poznajemy ducha prawdy i ducha błędu” (1 J 4,5-6). Duch Prawdy jest koniecznie potrzebny każdemu z nas, bo bez Niego wszystko jest nie-prawdziwe, jest zafałszowane, jest nie-autentyczne – nie-prawdziwa wolność, nie-prawdziwa miłość, nie-prawdziwe życie.

W łączności z tematyką Ducha Świętego Jezus dodaje: „Nie zostawię was sierotami; przyjdę4 do was. Jeszcze niedługo, a świat mnie już nie zobaczy; lecz wy mię widzicie: bo ja żyję, i wy żyć będziecie” (J 14,18-19). Jezus będzie przychodził, świat, a więc ludzie Go odrzucający nie będą Go widzieli, ale uczniowie będą Go widzieli, bo Jezus żyje i będzie żył, a uczniowie otrzymają w Duchu Świętym dar życia duchowego, w którym będą żyli i poznawali Boga w Jezusie.

Dzięki temu nowemu życiu uczniowie osiągną nowy poziom rozumienia tajemnicy Jezusa: „W ów dzień wy poznacie, że ja jestem w Ojcu moim, a wy we mnie, a ja w was” (J 14,20). Ten „dzień” – to prawdopodobnie Zesłanie Ducha Świętego. Jezus jest w Ojcu, tzn. w swoim człowieczeństwie ma pełny dostęp do Bożego bogactwa swojego Ojca. Jesteśmy w Jezusie, tzn. jesteśmy przez Niego zaproszeni do uczestnictwa w Jego życiu, w Jego mocy, w Jego mądrości. On jest w nas, tzn. możemy Go zapraszać, by w nas przebywał, by nas uzdrawiał, uwalniał od złego, oczyszczał i napełniał swoim bogactwem.

Mówi dalej Jezus: „Kto ma przykazania moje, i zachowuje je, ten jest, który mnie miłuje. A kto mnie miłuje, będzie miłowany przez Ojca mego, i ja go miłować będę, i objawię mu siebie samego” (J 14,21). Kocha Jezusa ten, kto przyjmuje i stosuje w życiu Jego naukę. Zostanie on obdarzony miłością przez Ojca i Syna. Możliwe, że chodzi tu o wielki dar Ducha Miłości. Miłość nie jest czymś statycznym, ona żyje i odpowiada na miłość. Jezus obiecuje kochającym Go, że w sposób szczególny się im objawi. Apostoł Juda wyraża swoje zdziwienie: „Panie, cóż się stało, że się nam masz objawić, a nie światu?” (J 14,22). Oczekuje on objawienia się Jezusa całemu światu (por. J 7,4), nie uwzględnia podstawowego warunku sformułowanego przez Jezusa jakim jest umiłowanie Go i życie Jego nauką. Jezus odpowiada mu: „Jeśli mię kto miłuje, będzie strzegł słów moich, a Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i mieszkanie u niego uczynimy” (J 14,23). Chodzi tu o jeden konkretny moment, w którym to prawdziwie kochający Jezusa człowiek zostaje przemieniony w świątynię Ducha Świętego (por. 1 Kor 3,16; 6,19).

O Nim zaś uczy: „Pocieszyciel Duch Święty, którego Ojciec pośle w imię moje, on was wszystkiego nauczy, i przypomni wam wszystko, cokolwiek wam powiedziałem” (J 14,26). Bóg-Ojciec posyła Ducha w imieniu Jezusa, ze względu na Niego, jako Dar dla wierzących w Niego. Duch jest Nauczycielem i nie pozwala zaginąć żadnemu ze słów wypowiedzianych przez Jezusa. Jest On również dawcą pokoju, o którym mówi Jezus: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam; nie jako świat daje, ja wam daję” (J 14,27). Jest to pokój wewnętrzny, uspokojenie relacji z Bogiem, z ludźmi i z samym sobą. Prawdziwy pokój, oparty na prawdzie przeżywanej w Duchu Prawdy – nie tak zwany „święty spokój”, tzn. pokój tego świata, tak często oparty na kłamstwie i zakłamaniu. Ciekawe są słowa Jezusa: „Gdybyście mnie miłowali, szczególnie radowalibyście się, że idę do Ojca; bo Ojciec większy jest, niż ja” (J 14,28). Miłowanie Jezusa oznacza pragnienie Jego szczęścia, a to osiągnie dopiero łącząc się ze swoim Ojcem w niebie.

Podobnie jak wcześniej (por. J 13,19), dla umocnienia wiary uczniów, Jezus przepowiada przyszłość: „I teraz wam powiedziałem, zanim się to stanie, abyście wierzyli, gdy się stanie” (J 14,29). Mówi też o bliskim przyjściu szatana: „Już wiele z wami mówić nie będę, bo nadchodzi książę świata tego, a we mnie nic nie ma” (J 14,30). Interpretuje swoją Mękę jako działanie złego, od którego On nie zależy, bo nigdy nie zgrzeszył. Jezus idzie na śmierć by wypełnić wolę swojego Ojca i czyni to w miłości: „Ale żeby świat poznał, że miłuję Ojca, i jak mi Ojciec rozkazanie dał, tak czynię” (J 14,31).

Rozdział kończy się dość zagadkowymi słowami: „Wstańcie, pójdźmy stąd” (J 14,31) – tak, jakby były to ostatnie słowa Ostatniej Wieczerzy.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Możliwe, że trzeba by grecki czasownik theoreo tłumaczyć przez „patrzeć”. Mielibyśmy wtenczas przekład: „Kto na Mnie patrzy, patrzy na tego, który Mnie posłał” – byłoby to swego rodzaju ostrzeżeniem dla niedostrzegających w Jezusie Boga.

2 W greckim tekście mamy formę perfect czasownika horao heorakos, którą trzeba by właściwie tłumaczyć przez „zobaczył”. Możliwe, że słowa Jezusa wskazują na powierzchowność poznania apostoła. On patrzył, ale nie widział (por. Iz 6,9-10).

3 To wzajemne przenikanie się Ojca i Syna oznacza się greckim terminem perichoresis tłumaczonym na łacinę jako circumincessio lub circuminsessio.

4 W języku greckim czas teraźniejszy bardzo akcentuje ciągłość czasową, może więc oznaczać czas przyszły niedokonany. Grecki czasownik erchomai, który tłumaczymy przez „przychodzę”, może mieć znaczenie „będę przychodził”.

sobota, 29 października 2016

Komentarz do J 13


J 13

J 13,1-3 jest wprowadzeniem, umieszczającym wszystkie późniejsze wydarzenia w kontekście wiedzy Jezusa. On to rozumie, jako „Swoją godzinę”, swój czas, na który całe życie oczekiwał (por. J 2,4). „Przejście” – wyrażone greckim czasownikiem metabaino (przechodzić, przekraczać) nawiązuje do znaczenia hebrajskiego słowa pesach oznaczającego Paschę, czyli „Przejście”: „Przejdzie bowiem Pan zabijając Egipcjan; a gdy ujrzy krew na naprożniku i na obu podwojach, przejdzie obok drzwi domu i nie dopuści zabijaczowi wnijść do domów waszych i razić” (Wj 12,23). W wypadku Jezusa – to On sam przechodzi z tego świata do Ojca, to On broni swoją krwią przed „Księciem tego świata” (por. J 12,31): „Przede dniem świętym Paschy, Jezus wiedząc, że przyszła godzina jego, aby przeszedł z tego świata do Ojca: umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1). Ciekawie mówi Ewangelista o miłości Jezusa – nie używa rzeczownika agape, określającego stan miłości, ale dwukrotnie mówi o miłowaniu za pośrednictwem czasownika agapao. Podkreśla w ten sposób czynny charakter tej wzrastającej, dochodzącej wręcz do swojego wypełnienia – miłości. Jezus miłuje swoich uczniów w złowrogim kontekście oddziaływania diabła na Judasza (por. J 13,2) – jest to początek Wieczerzy, moment, w którym słudzy obmywali nogi gości zaproszonych do posiłku1. Diabeł jako kusiciel jest pierwszym odpowiedzialnym za śmierć Jezusa. Judasz jest tylko wykonawcą, ale i on „zasługuje” na imię diabła: „Czy ja nie dwunastu was obrałem? A jeden z was jest diabeł. Mówił zaś o Judaszu Szymonowym, Iszkariocie; bo ten miał go wydać, chociaż był jednym z dwunastu” (J 6,70-71). Jezus nazywa Judasza diabłem, bo podobnie jak szatan, który przed upadkiem był blisko Boga i znał Go, a jednak się przeciwko Niemu zbuntował, tak i Judasz, żyjący jako apostoł z Jezusem, widzący Jego cuda, słuchający Jego nauk – zbuntował się przeciwko Niemu dla pieniędzy, a może i z tchórzostwa (por. J 11,57).

Ewangelista dodaje do tej informacji swój komentarz dotyczący świadomości Jezusa, który wiedział, że: „wszystko dał mu Ojciec w ręce, i że od Boga wyszedł, i do Boga idzie” (J 13,3). Jezus wszystko otrzymał od Ojca i może tym dysponować, może odkupić wszystkich. Po to wyszedł od Boga i po to do Niego powraca.

Obrzęd obmycia nóg apostołów przypomina wprowadzenie w sprawowanie kapłaństwa Aarona i jego synów,dokonane przez Mojżesza, a opisane w Księdze Kapłańskiej: „„Ta jest rzecz, którą Pan rozkazał uczynić.” I natychmiast kazał się zbliżyć Aaronowi i synom jego. I obmywszy ich, ubrał najwyższego kapłana w koszulę lnianą, opasał go pasem, i oblókł w szatę z błękitu, a na wierzch naramiennik włożył” (Kpł 8,5-7). Możliwe, że w podobny sposób, Jezus wprowadza swoich apostołów w kapłaństwo Nowego Przymierza. Piotr, który początkowo nie chce się poddać temu obrzędowi słyszy: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał cząstki ze mną” (J 13,8). Te słowa sugerują, że dla Jezusa ten obrzęd, to nie tylko przykład pokornej służby. Dodaje jednak: „Kto umyty jest, nie potrzebuje, tylko żeby nogi umył, bo cały jest czysty. I wy jesteście czystymi, ale nie wszyscy. Wiedział bowiem, kto był ten, co go miał wydać; dlatego powiedział: Nie jesteście wszyscy czystymi” (J 13,10-11). Nieco później, już po odejściu Judasza, Jezus mówi: „Już wy jesteście czyści z powodu słów, które do was mówiłem” (J 15,3). Nie chodzi tu więc o czystość rytualną, tak przestrzeganą przez Żydów (por. Mk 7,2-5), ale o wewnętrzną czystość zrealizowaną przez nauczanie Jezusa, docierające do głębi sumień. Judasz niestety nie przyjął tego oczyszczenia.

Jezus tak to podsumowuje: „Wy mnie nazywacie: Nauczycielu i Panie, i dobrze mówicie; bo nim jestem. Jeśli więc ja, Pan i Nauczyciel, umyłem nogi wasze, i wy powinniście jeden drugiemu nogi umywać. Albowiem dałem wam przykład, abyście, jak ja wam uczyniłem, tak i wy czynili” (J 13,13-15). Tytuł „Nauczyciel” – didaskalos jest uznaniem autorytetu Jezusa (por. J 3,2). Tytuł „Pan” – kyrios jest w Ewangelii przeważnie tylko tytułem grzecznościowym – i nie o takie znaczenie tutaj chodzi Jezusowi. Na przykład w J 12,37-38 ten tytuł odnosi się do Boga – zgodnie z zasadą LXX, która tak przekładała imię Boże JHWH: „A chociaż tak wiele cudów uczynił przed nimi, nie wierzyli w niego, aby się wypełniły słowa Izajasza proroka, które powiedział: Panie, któż uwierzył przepowiadaniu naszemu, a ramię Pańskie komu jest objawione?”. Myślę, że Jezus mówiąc o sobie: „Pan” – objawia, tak jak i w innych miejscach Ewangelii swoje Bóstwo. Będąc Bogiem Jezus naucza pokory – szczególnie tych, których wybrał do służby w swoim Kościele.

Jezus mówi o swoim Bóstwie również w kontekście zdrady Judasza: „Nie o wszystkich was mówię; ja wiem, których obrałem; ale żeby się wypełniło Pismo: Ten, co ze mną je chleb, podniesie przeciw mnie piętę swoją. Mówię wam teraz, zanim się stanie, abyście, gdy się stanie, wierzyli, żem ja jest” (J 13,18-19). Przepowiada tę zdradę, tę skrajną niewdzięczność, aby uczniowie uwierzyli w Niego i w Jego Boską wiedzę. Kończy słowami: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego poślę, mnie przyjmuje; a kto mnie przyjmuje, przyjmuje tego, który mnie posłał” (J 13,20), tzn. przyjmujący chrześcijanina, przyjmuje Jezusa i wraz z Nim Boga-Ojca.

Później, w stanie głębokiego wzruszenia2, Jezus powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam, ze jeden z was mię wyda” (J 13,21). Dla nas istotnym jest zauważenie emocjonalnej strony życia Jezusa, który głęboko przeżywa z powodu zła, które działa i niszczy. Piotr prosi przez Jana o ujawnienie zdrajcy i Jezus gestem wskazuje na Judasza. Jest to jednocześnie moment opętania Iskarioty (por. J 13,27). Jezus poleca mu: „Co czynisz, czyń prędzej” (J 13,27) i dzięki temu reszta wieczerzy odbędzie się bez jego złowrogiej obecności. „Gdy tedy wyszedł, rzekł Jezus: Teraz uwielbiony3 jest Syn Człowieczy, a Bóg uwielbiony jest w nim. A jeśli Bóg uwielbiony jest w nim, i Bóg uwielbi go w sobie, i zaraz go uwielbi” (J 13,31-32). Te zdania są jakby konsekwencją zgody Jezusa na odejście Judasza. To była Jego zgoda na wolność Judasza, a jednocześnie była to Jego zgoda na zdradę i na tragedię Krzyża. Może warto te słowa tłumaczyć łącznie z wersetem J 10,17: „Dlatego miłuje mię Ojciec, że ja kładę duszę moją, abym ją znowu wziął”. Miłość Boga nie jest czymś martwym, statycznym – jest żywą odpowiedzią na decyzję Jezusa dotyczącą Jego śmierci i zmartwychwstania. Według J 13,31-32 warto odczytywać historię Męki i Zmartwychwstania w kluczu wzajemnej miłości między Ojcem i Synem.

Myślę, że warto te trudne słowa objaśniać nawiązując do objawiania porywającego piękna Jezusa i Jego Ojca. W strasznym kontekście opętania i zdrady Judasza, Jezus mówi o Ojcu, który ukazuje apostołom i całemu światu zachwycające piękno Jego ofiary. On sam w swojej Ewangelii, przyciąga do Ojca, zachęca do pełnej ufności wobec Niego. Na początku swojej Męki jeszcze raz w mocy Ducha Świętego stara się porwać dusze apostołów do zachwytu Ojcem i Jego Opatrznością.

Jakby naturalnym przedłużeniem tej myśli są słowa Jezusa: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się społecznie miłowali; jak was umiłowałem, abyście i wy wzajemnie się miłowali. Po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie mieć miłość wzajemną” (J 13,34-35). Wcześniej Jezus mówił o swojej miłości do Ojca, teraz daje tę miłość jako wzór do naśladowania, jako wzorzec, a jednocześnie jako kryterium pozwalające odróżnić Jego uczniów od reszty świata.

Smutna jest rozmowa Jezusa z Piotrem. Może zbyt łatwo obiecuje on Jezusowi: „Życie moje za ciebie oddam”4 (J 13,37). Wiemy zresztą, że: „Tak samo i wszyscy uczniowie mówili” (Mt 26,35). Tylko Piotrowi Jezus mówi: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Nie zapieje kur, aż się mnie trzykroć zaprzesz” (J 13,38). Tym strasznym proroctwem kończy się rozdział trzynasty Ewangelii.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Por. The Cambridge Bible for Schools and Colleges, Published in 1882-1921.

2 Ten sam grecki czasownik tarasso jest użyty w opisie wzruszenia Jezusa przy grobie Łazarza (por. J 11,33).

3 Grecki czasownik doksazo pochodzi od rzeczownika doksa, tzn. „chwała, sława”. W niektórych tekstach, jak np. w J 5,44 oznacza ludzką chwałę, dobre imię. W wielu tekstach może oznaczać „miłość, uwielbienie”.

4 Dosłownie: „Duszę moją za Ciebie położę”.

piątek, 14 października 2016

Komentarz do J 12


J 12

Jezus, mimo grożącego Mu niebezpieczeństwa, sześć dni przed świętem paschy, przychodzi do Betanii do domu Łazarza i jego sióstr. Wyprawiają Mu ucztę, w czasie której Maria, siostra Łazarza namaszcza nogi Jezusa: „Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku” (J 12,3). Nazywamy ją Marią, chociaż zarówno w Łk 10,39.42, jak i w J 11,2.19.20.28.31.32.45; 12,3 ta siostra Marty, ma w krytycznym tekście greckim imię Mariam – w odróżnieniu od wszystkich innych Marii, które w tekście greckim ewangelii noszą imię Maria. Prawdopodobnie jest to kobieta ukazana w Łk 7,36-50 jako grzesznica, której Jezus odpuszcza grzechy. Jest to sugerowane przez podobne w obu tekstach, choć nietypowe, obrzędy namaszczenia stóp Jezusa i wytarcia ich włosami namaszczającej Go kobiety.

Namaszczenie głowy było znanym obrzędem. W Psalmie 23,5 mówi wierzący do Boga, swojego Pasterza: „Namaszczasz mi głowę olejkiem”, a Jezus w Łk 7,46 zarzuca faryzeuszowi, który Go zaprosił na ucztę: „Nie namaściłeś oliwą głowy mojej, ta zaś namaściła olejkiem nogi moje”. Gest namaszczenia nóg może oznaczać jej pokorę. Wspólny dla Łk 7 i J 12 jest też gest wycierania stóp Jezusa włosami kobiety. Jeśli uwzględnimy to, że jest to przygotowanie ciała Jezusa na pogrzeb, to Maria zachowuje na swoich włosach pamiątkę po Jezusie.

Judasz buntuje się wobec takiej hojności: „Czemuż tego olejku nie sprzedano za trzysta denarów, i nie dano ubogim?” (J 12,5). Ewangelista zaznacza, że Judasz troszczy się o pieniądze jako złodziej (por. J 12,6). Odpowiada mu Jezus: „Pozwólcie jej, aby na dzień pogrzebu mego to zachowała. Ubogich bowiem zawsze wśród siebie macie, a mnie nie zawsze macie” (J 12,7-8). Zadziwia małoduszność uczniów Jezusa (por. Mt 26,8-9).

Ewangelista informuje nas o zbrodniczym zamiarze zamordowania Łazarza: „Umyślili zaś przedniejsi kapłani, żeby i Łazarza zabić; bo wielu żydów z powodu niego odstępowało, i wierzyło w Jezusa” (J 12,10-11). Strach przed Jezusem pcha ich do kolejnej zbrodni.

Tłum wita Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy słowami: „Hosanna!1 Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie2, król Izraela” (J 12,13). Pierwsza część to wyrażona za pomocą Ps 118,25 aprobata dla Jezusa, który często mówi o swojej misji, jako posłanego przez Boga-Ojca (por. J 5,19-23). Druga część wyraża mesjańskie oczekiwanie Izraela – pierwszy raz zabrzmiało ono w słowach magów: „Gdzie jest, który się narodził, król żydowski? Albowiem ujrzeliśmy jego gwiazdę na wschodzie i przybyliśmy pokłonić się jemu” (Mt 2,2).

Ewangelista dodaje: „I znalazł Jezus osiołka, i wsiadł nań, jak jest napisane: Nie bój się, córko Syjońska! Oto król twój przybywa, siedząc na źrebięciu oślicy”3 (J 12,14-15). Zaznacza gwoli sprawiedliwości: „Tego nie rozumieli uczniowie jego z początku; ale gdy Jezus został uwielbiony, wtedy wspomnieli, że to było o nim napisane, i że to mu uczynili” (J 12,16). Odnotowuje też przesadną reakcję faryzeuszy: „Widzicie, że nic nie osiągamy? Oto cały świat za nim poszedł” (J 12,19).

A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon [Bogu] w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa” (J 12,20) – chodzi tu prawdopodobnie o pogan „bojących się Boga”, tzn. ludzi interesujących się religią judaizmu, ale jeszcze nieobrzezanych4. Jezus, wobec ciążącego nad nim wyroku śmierci (por. J 11,53-54.57) ukrywa się i dlatego są oni zmuszeni szukać Go przez apostołów. Jezus reaguje na te poszukiwania słowami: „Przyszła godzina, aby uwielbiony5 był Syn Człowieczy” (J 12,23) – dostrzega w tym znak zbliżającej się męki – bo otoczenie chwałą dokona się poprzez wyniesienie na krzyżu – świadczą o tym kolejne Jego słowa: „Zaprawdę, zaprawdę mówię wam: Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię, nie obumrze, samo zostaje; lecz jeśli obumrze, wiele owocu przynosi. Kto miłuje duszę6 swą, straci ją; a kto nienawidzi7 duszy swojej na tym świecie, na życie wieczne zachowa ją”8 (J 12,24-25). To On idzie na śmierć, która ma przynieść obfite owoce. Kiedy mówi o umiłowaniu swojej duszy – to ma na myśli egoizm – człowiek może walczyć o siebie i próbować wszystko sobie podporządkować. Prowadzi to do klęski. Znienawidzenie swojej duszy to podporządkowanie swojego życia Bogu, choćby za cenę śmierci krzyżowej, to zgoda na wypełnianie woli Bożej do końca, aż do śmierci. Myślę, że tekstem wyjaśniającym te trudne słowa jest Mt 16,24-26: „Jeśli kto chce iść za mną, niech sam siebie zaprze, i weźmie krzyż swój, a naśladuje mnie. Kto bowiem chciałby zachować życie swoje, straci je, a kto by stracił życie swoje dla mnie, znajdzie je. Cóż bowiem pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją?”. „Samozaparcie” – wyrażone greckim czasownikiem aparneomai oznacza oznacza przekreślenie własnej woli dla wypełniania woli Bożej, zanegowanie własnych ambicji i planów. „Wzięcie krzyża” – to dobrowolne zaakceptowanie Bożych wymagań – nie na zasadzie pobożnej rezygnacji, ale na zasadzie umiłowania Boga i pragnienia służenia Mu we wszystkim. Tak jak zawsze, Jezus nie tylko ukazuje właściwą drogę, ale sam nią podąża. On zapiera się siebie samego (por. Mt 26,42) i On również bierze (dosłownie) krzyż na swoje ramiona (por. J 19,17).

Taka postawa otwiera wejście do życia wiecznego: „Jeśli kto mnie służy, niech idzie za mną; a gdzie ja jestem, tam i sługa mój będzie. Jeśli kto mnie będzie służył, uczci go Ojciec mój” (J 12,26). Odnajdujemy tu ten sam grecki czasownik timao – „czcić” co w J 5,22-23: „Ojciec bowiem nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi, aby wszyscy czcili Syna, jako czczą Ojca. Kto nie czci Syna, nie czci Ojca, który go posłał” – jest to więc zapowiedź wielkiego szacunku Boga-Ojca wobec każdego kto służy Jezusowi.

Tam, na placu świątynnym, Jezus zwraca się do swojego Ojca: „Teraz dusza moja zatrwożona jest. I cóż powiem? Ojcze, wybaw mnie od tej godziny” (J 12,27). Trwoga Jezusa prowadzi Go do Ojca, do prośby o pomoc, zgodnie ze wzorem, jaki nam pozostawił w Modlitwie Pańskiej: „I nie wwódź nas w pokuszenie. Ale nas zbaw ode złego” (Mt 6,13), a w Liście do Hebrajczyków słyszymy o Jezusie: „I on za dni swego życia zanosząc modlitwy i pokorne prośby do tego, który go mógł wybawić od śmierci, z wołaniem potężnym i ze łzami, został wysłuchany dla swej bogobojności” (Hbr 5,7). Do tej pokornej modlitwy, Jezus dodaje: „Lecz po to przyszedłem na tę godzinę” (J 12,27). Z jednej strony mamy tu pełną determinację Jezusa, żeby przyjąć krzyż dla Niego przygotowany, z drugiej modlitwę do Ojca, który poprzez zbliżające się zło, może poprowadzić do wielkiego dobra. „Ojcze, wsław Twoje imię! Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię” (J 12,28). Jezusowi chodzi więc o dobre imię Boga-Ojca, o to, by pomimo Jego straszliwej męki ludzie nie wykształcili sobie złego obrazu Boga. Ojciec odpowiada Synowi gwarantując troskę o właściwe pouczenie ludzkości o sensie męki Jezusa.

Ludzie otaczający Jezusa słyszą ten głos, jedni odczytują to jako grom z nieba, inni jako głos anioła (por. J 12,29). Ciekawe, że Jezus mówi: „Nie dla mnie ten głos przyszedł, ale dla was” (J 12,30), bo w ten sposób Bóg potwierdza autorytet swojego Syna – jest to jakoś paralelne do głosu Ojca na Górze Przemienienia: „Ten jest Syn mój miły, w którym sobie dobrze upodobałem, jego słuchajcie” (Mt 17,5). Głos Boży jest też zresztą poważnym ostrzeżeniem dla ludzi: „Teraz jest sąd świata; teraz książę tego świata precz wyrzucony będzie” (J 12,31). Ten sąd jest tak określony przez Jezusa: „Ten zaś jest sąd, że światłość przyszła na świat, a ludzie bardziej umiłowali ciemności, niż światłość; bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, który źle czyni, nienawidzi światłości, i nie przychodzi do światłości, żeby nie były zganione uczynki jego. Lecz kto czyni prawdę, przychodzi do światłości, aby się okazały sprawy jego, że w Bogu są uczynione” (J 3,19-21). Nie jest to więc trybunał szukający prawdy ale sam Jezus objawiający prawdę o wszystkim co istnieje. To każdy z nas wydaje na siebie wyrok – albo zbliża się do Chrystusa, by otrzymać Jego miłosierdzie, albo oddala się od Niego, ucieka od Niego w nienawiść i w rozpacz.

Jezus zapowiada też uwolnienie świata od demonicznej władzy „księcia tego świata”. Nie lekceważy go, nie banalizuje jego potęgi i władzy, zapowiada tylko jego wyrzucenie. On jest Światłem i tam, gdzie się pojawia przestają dominować siły ciemności. On jest Prawdą i tam gdzie się pojawia przestaje dominować kłamstwo i zakłamanie, za pośrednictwem których złe duchy rządzą światem. Sam Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy objawia rolę Ducha Świętego w tym procesie: „Pożyteczno dla was, abym ja odszedł; bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie; a jeśli odejdę, poślę go do was. A gdy on przyjdzie, przekona świat o grzechu, i o sprawiedliwości, i o sądzie. O grzechu, mówię, bo nie uwierzyli we mnie; o sprawiedliwości zaś, bo idę do Ojca, i już mnie widzieć nie będziecie; a o sądzie, bo książe świata tego już jest osądzony” (J 16,7-11). Duch zwany tu Pocieszycielem, Obrońcą ukazuje „władcę tego świata” jako już osądzonego, bo prawda o jego podstępnej działalności już została ujawniona, został on zdemaskowany.

Jezus nie koncentruje się na walce ze złem, ale obiecuje wiernym sobie: „A ja gdy będę podwyższony nad ziemię, pociągnę9 wszystko do siebie” (J 12,32). W ten sposób obiecuje nam zbawienie, do którego prowadzi nas za cenę swojego wywyższenia na krzyżu. Podobnie mówi na Ostatniej Wieczerzy: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby inaczej było, powiedziałbym wam, bo idę przygotować wam miejsce. A gdy odejdę, i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu, i wezmę was do siebie, abyście tam, gdzie ja jestem, i wy byli” (J 14,2-3). Jezus idzie do nieba, by przygotować nam tam miejsce.

Ewangelista odczytuje te słowa jako objawienie przez Jezusa Jego śmierci na krzyżu: „To zaś mówił, oznajmiając, jaką śmiercią miał umrzeć” (J 12,33). Świadkowie tego wydarzenia jeszcze raz usiłują zrozumieć słowa Jezusa: „My słyszeliśmy z Zakonu, że Chrystus trwa na wieki; a jakże ty mówisz: Potrzeba, żeby podwyższony był Syn Człowieczy? Któż to jest ten Syn Człowieczy?” (J 12,34). Nie wiedzą oczywiście, czy Jezus jest Chrystusem, prowokują Go tylko jeszcze raz do jasnej deklaracji opierając się na przesadnych interpretacjach Pisma Świętego, które nie mówi o nieśmiertelności Chrystusa, a o wiecznym panowaniu Dawida: „A sługa mój Dawid będzie królem nad nimi, i pasterz jeden będzie dla nich wszystkich; według sądów moich chodzić będą i przykazań moich przestrzegać i czynić je będą. I będą mieszkać na ziemi, którą dałem słudze memu Jakubowi, w której mieszkali ojcowie wasi; i będą w niej mieszkać oni i synowie ich, i synowie synów ich aż na wieki, a Dawid, sługa mój, książęciem ich będzie na wieki” (Ez 37,24-25). Wieczność, o której mówi prorok wskazuje na eschatologiczny charakter tekstu, którego spełnienia możemy oczekiwać w Królestwie Niebieskim.

Ludzie nie wiedzą o jakim „podwyższeniu” Jezus mówi, nie oczekują Jego ukrzyżowania i nie mówiliby nigdy o takiej haniebnej śmierci jako o „wywyższeniu”. Nie wiedzą też co oznacza tytuł „Syn Człowieka”, tak często używany przez Jezusa, a związany z proroctwem Daniela, którego nie wiązali z osobą Jezusa.

Jezus nie odpowiada na ich pytania ale stwierdza: „Jeszcze przez krótki czas jest wśród was światłość. Chodźcie, póki światłość macie, żeby was ciemności nie ogarnęły; a kto w ciemności chodzi, nie wie, dokąd idzie. Póki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości” (J 12,35-36) – tymi słowami kończy swój triumfalny wjazd do Jerozolimy. Te słowa objawiają Jego Bóstwo, bo to właśnie jako Bóg jest Światłością (por. 1 J 1,5), która może nas zabezpieczać przed ciemnością sił zła i kłamstwa, tylko jako Bóg może żądać by w Niego wierzono, tylko jako Bóg może nas przyjąć za synów i przemienić nas w synów Światłości. Po tych słowach, jak podaje Ewangelista, Jezus ukrył się przed Żydami (por. J 12,36).

Ewangelista podsumowuje to słowami: „A chociaż tak wiele cudów uczynił przed nimi, nie wierzyli w niego, aby się wypełniły słowa Izajasza proroka, które powiedział: Panie, któż uwierzył przepowiadaniu naszemu, a ramię Pańskie komu jest objawione?” (J 12,37-38). Jezus został odrzucony w swoim nauczaniu, a nawet znaki, które miały potwierdzić Jego Boży autorytet zostały poddane wątpliwości i przypisane złym duchom (por. Mt 12,24). „Ramię Pana” – to znaczy Bóg działający wśród ludzi w osobie Jezusa, został niedostrzeżony i zlekceważony. Ewangelista dostrzega nie tylko sam fakt niewiary ale i łączy go z proroctwem Izajasza, potwierdzając w ten sposób autorytet Pisma, które przepowiedziało ten tragiczny dla Narodu Wybranego fakt. Stwierdza też fakt: „Nie mogli wierzyć” (J 12,39) – co wskazuje na złe siły, które wzbudzały niechęć i niedowierzanie wobec nieprzyjemnej, zakłócającej błogi spokój prawdy Jezusa.

Ewangelista dodaje kolejne słowa Proroka: „Zaślepił oczy ich, i zatwardził serce ich, aby oczami nie widzieli, i sercem nie zrozumieli, i nie nawrócili się, i żebym ich nie uzdrowił”10 (J 12,40) i komentuje w zaskakujący sposób: „To powiedział Izajasz, gdy widział chwałę jego, i mówił o nim” (J 12,41). Tekst jest aluzją do początkowej wizji proroka (por. Iz 6,10) i sugeruje, że Izajasz widział Syna Bożego i Jego chwałę. Sam cytat zdaje się sugerować ograniczoną odpowiedzialność narodu wobec uprzedniego tajemniczego działania utrudniającego mu nawrócenie. Sam tekst proroctwa jest sformułowany następująco: „I usłyszałem głos Pana mówiącego: Kogo poślę? i kto nam pójdzie? i rzekłem: Otom ja, poślij mię! I rzekł: Idź, a powiesz ludowi temu: Słuchajcie, słuchając, a nie rozumiejcie, i oglądajcie widzenie, a nie poznajcie. Zaślep serce ludu tego, a uszy jego obciąż i oczy jego zawrzyj, aby snadź nie widział oczyma swymi i uszyma swymi nie słyszał, a sercem swym nie rozumiał, i aby się nie nawrócił, i bym go nie uzdrowił” (Iz 6,8-10). Wobec tego straszliwego proroctwa to, co pozostaje, to pokorna modlitwa z prośbą o nawrócenie. Nie jest w gruncie rzeczy ważne, jak doszło do zaślepienia, do utraty duchowego słuchu, czy zatwardzenia serca – ważne, że tylko Jezus może przywrócić dar wzroku (por. J 9,1-41), dar słuchu (por. Mk 7,31-37) i tylko On może skruszyć grzeszne serca (por. Łk 7,36-50).

Ewangelista dodaje jednak uwagę: „Jednakże i przedniejszych wielu uwierzyło w niego; ale z powodu faryzeuszów nie przyznawali się, aby ich nie wyrzucano z synagogi. Umiłowali bowiem chwałę ludzką więcej, niż chwałę Bożą” (J 12,42-43). Straszne, ale już w czasach Jezusa, wiara w Niego wykluczała z żydowskiego społeczeństwa związanego z synagogą kontrolowaną przez faryzeuszy. Paraliżowało to ludzi chcących pozostać w swoim społeczeństwie, liczących na dobre zdanie faryzeuszy, rządzących de facto ówczesną religią Izraela. Bóg schodził z konieczności na dalszy plan.

Swego rodzaju testamentem Jezusa są słowa: „Kto we mnie wierzy, nie we mnie wierzy, ale w tego, który mię posłał. I kto mnie widzi, widzi tego, który mię posłał” (J 12,44-45). Korzystając z tego, że wiemy Kto posłał Jezusa – jest to Jego Ojciec – Bóg, można słowa Jezusa podać w innej formie – „Kto wierzy w Jezusa wierzy w Boga, kto widzi Jezusa widzi Boga”. Jezus jest niezastąpionym wyobrażeniem Boga bo sam jest Bogiem. Być może, te słowa są skierowane do tych, co bali się uwierzyć w Jezusa. Pokazuje On w ten sposób, że jest tylko jedna wiara – w Boga, tzn. w Niego i w Jego Ojca. Druga część jest równie rewolucyjna – kto widzi Jezusa, widzi Boga, bo Jezus jest Bogiem. Widzi Ojca – bo Ojciec jest widoczny w Jezusie.

Centralną osobą Ewangelii Jezusa jest Bóg-Jego Ojciec, On Go posłał i do Niego Jezus pragnie wszystkich przyprowadzić. Wiara w Jezusa jest właśnie taką drogą – kto w Niego wierzy, wierzy w Tego, który Go posłał, który potwierdza Jego słowa wielkimi znakami swojej mocy. Jezus prowadzi do wiary w Boga – swojego Ojca. Kto w Niego wierzy, wierzy już w Ojca. Kto Go odrzuca – odrzuca i Boga (por. Łk 10,16; J 5,22-23; 15,23-24; 1 J 2,23; 2 J 9). Jezus twierdzi, że kto Jego widzi, widzi i Boga-Ojca. Bóg chce być widzialny, dotykalny, bo jest Ojcem, który kocha i chce być kochany. Jezus jest sposobem na przybliżenie nam Boga. Mówi o Nim święty Paweł: „On jest obrazem niewidzialnego Boga - pierworodny wszelkiego stworzenia” (Kol 1,55), a w innym miejscu: „A jeśli zakryta jest nawet ewangelia nasza, to jest zakryta dla tych, co giną, u których bóg świata tego zaślepił umysł niewiernych, aby im nie zajaśniało światło ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor 4,3-4). Jezus jest obrazem Boga i dzięki temu spoglądając na Jezusa widzimy Ojca. W Ewangelii Jezus mówi do apostołów: „Przez tak długi czas jestem z wami, a nie poznaliście mnie? Filipie, kto mnie widzi, widzi i11 Ojca. Jakże ty mówisz: Ukaż nam Ojca? Nie wierzycie, że ja w Ojcu, a Ojciec jest we mnie? Słowa, które ja wam mówię, nie od samego siebie mówię; lecz Ojciec we mnie mieszkający, on dzieła wykonuje” (J 14,9-10). Trójca Przenajświętsza jest nierozerwalna – trzy Osoby Boskie zawsze są razem, działają razem i żyją jednym życiem Bożym.

Jezus powtarza: „Ja, światłość, przyszedłem na świat, aby nikt z tych, co wierzą we mnie, nie pozostał w ciemności” (J 12,46) – światło Jezusa umożliwia mądre i święte życie, nie musimy ulegać błędom i kłamstwu, nie jesteśmy skazani na ciemność grzechu i obłudy. Jezus przekazuje na światło swojej nauki, a my odpowiadamy za to jak z tego korzystamy: „Kto mną gardzi, a nie przyjmuje słów moich, ma, kto by go sądził. Słowa, które mówiłem, one go będą sądzić w dzień ostatni” (J 12,48). Każdy z nas w swoim sumieniu odpowie na sądzie przed Bogiem, bo nauczanie Jezusa wypływa z Bożego nakazu: „Ja bowiem z siebie samego nie mówiłem, ale Ojciec, który mnie posłał, on mi dał przykazanie, co mam mówić i co opowiadać” (J 12,49).



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Ciekawe, że Ewangelista nie wykorzystuje tutaj greckiego tłumaczenia LXX Ps 118,25: hebrajskich słów hoszi'ah nna' na „O Panie, zbaw mię!”, ale oddaje dźwięk oryginalnego słowa przez hosanna. Ciekawie komentuje to w swoim Dzienniczku św. M. F. Kowalska: „Jezus dal mi poznać, ile cierpiał w tym triumfalnym pochodzie. Hosanna odbijało się w Sercu Jezusa echem — ukrzyżuj. Dał mi Jezus odczuć to w sposób szczególny”. ŚW. M. FAUSTYNA KOWALSKA, Dzienniczek ,1028.

2 Krytyczny tekst grecki umieszcza tu spójnik kai – wskazując na dwa różne okrzyki, z jednej strony: „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie”, a z drugiej okrzyk: „król Izraela”.

3 Ciekawe, że Ewangelista nie cytuje tu proroctwa Zachariasza, a tylko do niego nawiązuje: „Raduj się wielce, córko Syjon ! Wykrzykuj, córko Jeruzalem ! Oto król twój przyjdzie tobie sprawiedliwy i zbawiciel, on ubogi, a wsiadający na oślicę i na źrebię, młodego źrebca oślicy” (Za 9,9).

4 Korneliusz z Dziejów Apostolskich jest przykładem takiego „bojącego się Boga”: „Był zaś w Cezarei pewien mąż, imieniem Korneliusz, setnik roty, którą nazywają italską, pobożny i bojący się Boga z całym domem swoim, dający wielkie jałmużny ludowi, a zawsze modlący się do Boga” (Dz 10,1-2).

5 Tekst grecki używa tu czasownika doksazo, który ma znaczenie „otaczać chwałą” – pochodzącego od rzeczownika doksa – oznaczającego „chwałę”. Jezus zostanie otoczony chwałą w momencie swojego wniebowstąpienia, do którego zmierza poprzez krzyż. To słowo otwiera też możliwość innej interpretacji: Grecy swoją prośbą ukazują Jezusowi Jego przyszłe uznanie przez cały świat.

6 Słowo „dusza”, to tłumaczenie greckiego słowa psyche, oznaczającego życie doczesne. Życie duchowe jest oznaczane greckim słowem zoe. W słowach Jezusa chodzi więc o stosunek do obecnego życia, czy jest ono podporządkowane Bogu, czy staje się swego rodzaju bożkiem.

7 Czasownik „nienawidzić” jest dosłownym tłumaczeniem greckiego miseo i oznacza motywowaną umiłowaniem Boga dążność do umartwiania w Duchu Świętym (por. Rz 8,13).

8 Ta przypowieść Jezusa ma również ważny, choć nieco ukryty sens. Ziarno tak naprawdę nie ginie, daje tylko początek nowej formie życia. Podobnie i Jezus po śmierci zstępuje do otchłani i kontynuuje swoje życie – tylko w innej postaci.

9 Jest to ten sam grecki czasownik helkyo występujący również w ważnym tekście J 6,44: „Nikt do mnie przyjść nie może, jeśli Ojciec, który mię posłał, nie pociągnie go; a ja go wskrzeszę w dzień ostatni”.

10 Nie wiemy dlaczego, ale Ewangelista gdy powołuje się na Izajasza pomija zmysł słuchu.

11 W oryginalnym tekście greckim nie ma spójnika „i”, który sugerowałby jednoczesną wizję Ojca i Syna. Jezus mówi: „Kto zobaczył Mnie, zobaczył Ojca”, tzn. w Jezusie widzimy Ojca, nie jako osobną wizję, bo jak tłumaczy Jezus – On jest w Ojcu, a Ojciec jest w Nim – ich osoby wzajemnie się przenikają. Boga Ojca możemy zobaczyć tylko w osobie Jezusa – On jest Jego jedynym i najdoskonalszym obrazem.