piątek, 14 października 2016

Komentarz do J 12


J 12

Jezus, mimo grożącego Mu niebezpieczeństwa, sześć dni przed świętem paschy, przychodzi do Betanii do domu Łazarza i jego sióstr. Wyprawiają Mu ucztę, w czasie której Maria, siostra Łazarza namaszcza nogi Jezusa: „Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku” (J 12,3). Nazywamy ją Marią, chociaż zarówno w Łk 10,39.42, jak i w J 11,2.19.20.28.31.32.45; 12,3 ta siostra Marty, ma w krytycznym tekście greckim imię Mariam – w odróżnieniu od wszystkich innych Marii, które w tekście greckim ewangelii noszą imię Maria. Prawdopodobnie jest to kobieta ukazana w Łk 7,36-50 jako grzesznica, której Jezus odpuszcza grzechy. Jest to sugerowane przez podobne w obu tekstach, choć nietypowe, obrzędy namaszczenia stóp Jezusa i wytarcia ich włosami namaszczającej Go kobiety.

Namaszczenie głowy było znanym obrzędem. W Psalmie 23,5 mówi wierzący do Boga, swojego Pasterza: „Namaszczasz mi głowę olejkiem”, a Jezus w Łk 7,46 zarzuca faryzeuszowi, który Go zaprosił na ucztę: „Nie namaściłeś oliwą głowy mojej, ta zaś namaściła olejkiem nogi moje”. Gest namaszczenia nóg może oznaczać jej pokorę. Wspólny dla Łk 7 i J 12 jest też gest wycierania stóp Jezusa włosami kobiety. Jeśli uwzględnimy to, że jest to przygotowanie ciała Jezusa na pogrzeb, to Maria zachowuje na swoich włosach pamiątkę po Jezusie.

Judasz buntuje się wobec takiej hojności: „Czemuż tego olejku nie sprzedano za trzysta denarów, i nie dano ubogim?” (J 12,5). Ewangelista zaznacza, że Judasz troszczy się o pieniądze jako złodziej (por. J 12,6). Odpowiada mu Jezus: „Pozwólcie jej, aby na dzień pogrzebu mego to zachowała. Ubogich bowiem zawsze wśród siebie macie, a mnie nie zawsze macie” (J 12,7-8). Zadziwia małoduszność uczniów Jezusa (por. Mt 26,8-9).

Ewangelista informuje nas o zbrodniczym zamiarze zamordowania Łazarza: „Umyślili zaś przedniejsi kapłani, żeby i Łazarza zabić; bo wielu żydów z powodu niego odstępowało, i wierzyło w Jezusa” (J 12,10-11). Strach przed Jezusem pcha ich do kolejnej zbrodni.

Tłum wita Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy słowami: „Hosanna!1 Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie2, król Izraela” (J 12,13). Pierwsza część to wyrażona za pomocą Ps 118,25 aprobata dla Jezusa, który często mówi o swojej misji, jako posłanego przez Boga-Ojca (por. J 5,19-23). Druga część wyraża mesjańskie oczekiwanie Izraela – pierwszy raz zabrzmiało ono w słowach magów: „Gdzie jest, który się narodził, król żydowski? Albowiem ujrzeliśmy jego gwiazdę na wschodzie i przybyliśmy pokłonić się jemu” (Mt 2,2).

Ewangelista dodaje: „I znalazł Jezus osiołka, i wsiadł nań, jak jest napisane: Nie bój się, córko Syjońska! Oto król twój przybywa, siedząc na źrebięciu oślicy”3 (J 12,14-15). Zaznacza gwoli sprawiedliwości: „Tego nie rozumieli uczniowie jego z początku; ale gdy Jezus został uwielbiony, wtedy wspomnieli, że to było o nim napisane, i że to mu uczynili” (J 12,16). Odnotowuje też przesadną reakcję faryzeuszy: „Widzicie, że nic nie osiągamy? Oto cały świat za nim poszedł” (J 12,19).

A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon [Bogu] w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa” (J 12,20) – chodzi tu prawdopodobnie o pogan „bojących się Boga”, tzn. ludzi interesujących się religią judaizmu, ale jeszcze nieobrzezanych4. Jezus, wobec ciążącego nad nim wyroku śmierci (por. J 11,53-54.57) ukrywa się i dlatego są oni zmuszeni szukać Go przez apostołów. Jezus reaguje na te poszukiwania słowami: „Przyszła godzina, aby uwielbiony5 był Syn Człowieczy” (J 12,23) – dostrzega w tym znak zbliżającej się męki – bo otoczenie chwałą dokona się poprzez wyniesienie na krzyżu – świadczą o tym kolejne Jego słowa: „Zaprawdę, zaprawdę mówię wam: Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię, nie obumrze, samo zostaje; lecz jeśli obumrze, wiele owocu przynosi. Kto miłuje duszę6 swą, straci ją; a kto nienawidzi7 duszy swojej na tym świecie, na życie wieczne zachowa ją”8 (J 12,24-25). To On idzie na śmierć, która ma przynieść obfite owoce. Kiedy mówi o umiłowaniu swojej duszy – to ma na myśli egoizm – człowiek może walczyć o siebie i próbować wszystko sobie podporządkować. Prowadzi to do klęski. Znienawidzenie swojej duszy to podporządkowanie swojego życia Bogu, choćby za cenę śmierci krzyżowej, to zgoda na wypełnianie woli Bożej do końca, aż do śmierci. Myślę, że tekstem wyjaśniającym te trudne słowa jest Mt 16,24-26: „Jeśli kto chce iść za mną, niech sam siebie zaprze, i weźmie krzyż swój, a naśladuje mnie. Kto bowiem chciałby zachować życie swoje, straci je, a kto by stracił życie swoje dla mnie, znajdzie je. Cóż bowiem pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją?”. „Samozaparcie” – wyrażone greckim czasownikiem aparneomai oznacza oznacza przekreślenie własnej woli dla wypełniania woli Bożej, zanegowanie własnych ambicji i planów. „Wzięcie krzyża” – to dobrowolne zaakceptowanie Bożych wymagań – nie na zasadzie pobożnej rezygnacji, ale na zasadzie umiłowania Boga i pragnienia służenia Mu we wszystkim. Tak jak zawsze, Jezus nie tylko ukazuje właściwą drogę, ale sam nią podąża. On zapiera się siebie samego (por. Mt 26,42) i On również bierze (dosłownie) krzyż na swoje ramiona (por. J 19,17).

Taka postawa otwiera wejście do życia wiecznego: „Jeśli kto mnie służy, niech idzie za mną; a gdzie ja jestem, tam i sługa mój będzie. Jeśli kto mnie będzie służył, uczci go Ojciec mój” (J 12,26). Odnajdujemy tu ten sam grecki czasownik timao – „czcić” co w J 5,22-23: „Ojciec bowiem nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi, aby wszyscy czcili Syna, jako czczą Ojca. Kto nie czci Syna, nie czci Ojca, który go posłał” – jest to więc zapowiedź wielkiego szacunku Boga-Ojca wobec każdego kto służy Jezusowi.

Tam, na placu świątynnym, Jezus zwraca się do swojego Ojca: „Teraz dusza moja zatrwożona jest. I cóż powiem? Ojcze, wybaw mnie od tej godziny” (J 12,27). Trwoga Jezusa prowadzi Go do Ojca, do prośby o pomoc, zgodnie ze wzorem, jaki nam pozostawił w Modlitwie Pańskiej: „I nie wwódź nas w pokuszenie. Ale nas zbaw ode złego” (Mt 6,13), a w Liście do Hebrajczyków słyszymy o Jezusie: „I on za dni swego życia zanosząc modlitwy i pokorne prośby do tego, który go mógł wybawić od śmierci, z wołaniem potężnym i ze łzami, został wysłuchany dla swej bogobojności” (Hbr 5,7). Do tej pokornej modlitwy, Jezus dodaje: „Lecz po to przyszedłem na tę godzinę” (J 12,27). Z jednej strony mamy tu pełną determinację Jezusa, żeby przyjąć krzyż dla Niego przygotowany, z drugiej modlitwę do Ojca, który poprzez zbliżające się zło, może poprowadzić do wielkiego dobra. „Ojcze, wsław Twoje imię! Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię” (J 12,28). Jezusowi chodzi więc o dobre imię Boga-Ojca, o to, by pomimo Jego straszliwej męki ludzie nie wykształcili sobie złego obrazu Boga. Ojciec odpowiada Synowi gwarantując troskę o właściwe pouczenie ludzkości o sensie męki Jezusa.

Ludzie otaczający Jezusa słyszą ten głos, jedni odczytują to jako grom z nieba, inni jako głos anioła (por. J 12,29). Ciekawe, że Jezus mówi: „Nie dla mnie ten głos przyszedł, ale dla was” (J 12,30), bo w ten sposób Bóg potwierdza autorytet swojego Syna – jest to jakoś paralelne do głosu Ojca na Górze Przemienienia: „Ten jest Syn mój miły, w którym sobie dobrze upodobałem, jego słuchajcie” (Mt 17,5). Głos Boży jest też zresztą poważnym ostrzeżeniem dla ludzi: „Teraz jest sąd świata; teraz książę tego świata precz wyrzucony będzie” (J 12,31). Ten sąd jest tak określony przez Jezusa: „Ten zaś jest sąd, że światłość przyszła na świat, a ludzie bardziej umiłowali ciemności, niż światłość; bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, który źle czyni, nienawidzi światłości, i nie przychodzi do światłości, żeby nie były zganione uczynki jego. Lecz kto czyni prawdę, przychodzi do światłości, aby się okazały sprawy jego, że w Bogu są uczynione” (J 3,19-21). Nie jest to więc trybunał szukający prawdy ale sam Jezus objawiający prawdę o wszystkim co istnieje. To każdy z nas wydaje na siebie wyrok – albo zbliża się do Chrystusa, by otrzymać Jego miłosierdzie, albo oddala się od Niego, ucieka od Niego w nienawiść i w rozpacz.

Jezus zapowiada też uwolnienie świata od demonicznej władzy „księcia tego świata”. Nie lekceważy go, nie banalizuje jego potęgi i władzy, zapowiada tylko jego wyrzucenie. On jest Światłem i tam, gdzie się pojawia przestają dominować siły ciemności. On jest Prawdą i tam gdzie się pojawia przestaje dominować kłamstwo i zakłamanie, za pośrednictwem których złe duchy rządzą światem. Sam Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy objawia rolę Ducha Świętego w tym procesie: „Pożyteczno dla was, abym ja odszedł; bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie; a jeśli odejdę, poślę go do was. A gdy on przyjdzie, przekona świat o grzechu, i o sprawiedliwości, i o sądzie. O grzechu, mówię, bo nie uwierzyli we mnie; o sprawiedliwości zaś, bo idę do Ojca, i już mnie widzieć nie będziecie; a o sądzie, bo książe świata tego już jest osądzony” (J 16,7-11). Duch zwany tu Pocieszycielem, Obrońcą ukazuje „władcę tego świata” jako już osądzonego, bo prawda o jego podstępnej działalności już została ujawniona, został on zdemaskowany.

Jezus nie koncentruje się na walce ze złem, ale obiecuje wiernym sobie: „A ja gdy będę podwyższony nad ziemię, pociągnę9 wszystko do siebie” (J 12,32). W ten sposób obiecuje nam zbawienie, do którego prowadzi nas za cenę swojego wywyższenia na krzyżu. Podobnie mówi na Ostatniej Wieczerzy: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby inaczej było, powiedziałbym wam, bo idę przygotować wam miejsce. A gdy odejdę, i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu, i wezmę was do siebie, abyście tam, gdzie ja jestem, i wy byli” (J 14,2-3). Jezus idzie do nieba, by przygotować nam tam miejsce.

Ewangelista odczytuje te słowa jako objawienie przez Jezusa Jego śmierci na krzyżu: „To zaś mówił, oznajmiając, jaką śmiercią miał umrzeć” (J 12,33). Świadkowie tego wydarzenia jeszcze raz usiłują zrozumieć słowa Jezusa: „My słyszeliśmy z Zakonu, że Chrystus trwa na wieki; a jakże ty mówisz: Potrzeba, żeby podwyższony był Syn Człowieczy? Któż to jest ten Syn Człowieczy?” (J 12,34). Nie wiedzą oczywiście, czy Jezus jest Chrystusem, prowokują Go tylko jeszcze raz do jasnej deklaracji opierając się na przesadnych interpretacjach Pisma Świętego, które nie mówi o nieśmiertelności Chrystusa, a o wiecznym panowaniu Dawida: „A sługa mój Dawid będzie królem nad nimi, i pasterz jeden będzie dla nich wszystkich; według sądów moich chodzić będą i przykazań moich przestrzegać i czynić je będą. I będą mieszkać na ziemi, którą dałem słudze memu Jakubowi, w której mieszkali ojcowie wasi; i będą w niej mieszkać oni i synowie ich, i synowie synów ich aż na wieki, a Dawid, sługa mój, książęciem ich będzie na wieki” (Ez 37,24-25). Wieczność, o której mówi prorok wskazuje na eschatologiczny charakter tekstu, którego spełnienia możemy oczekiwać w Królestwie Niebieskim.

Ludzie nie wiedzą o jakim „podwyższeniu” Jezus mówi, nie oczekują Jego ukrzyżowania i nie mówiliby nigdy o takiej haniebnej śmierci jako o „wywyższeniu”. Nie wiedzą też co oznacza tytuł „Syn Człowieka”, tak często używany przez Jezusa, a związany z proroctwem Daniela, którego nie wiązali z osobą Jezusa.

Jezus nie odpowiada na ich pytania ale stwierdza: „Jeszcze przez krótki czas jest wśród was światłość. Chodźcie, póki światłość macie, żeby was ciemności nie ogarnęły; a kto w ciemności chodzi, nie wie, dokąd idzie. Póki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości” (J 12,35-36) – tymi słowami kończy swój triumfalny wjazd do Jerozolimy. Te słowa objawiają Jego Bóstwo, bo to właśnie jako Bóg jest Światłością (por. 1 J 1,5), która może nas zabezpieczać przed ciemnością sił zła i kłamstwa, tylko jako Bóg może żądać by w Niego wierzono, tylko jako Bóg może nas przyjąć za synów i przemienić nas w synów Światłości. Po tych słowach, jak podaje Ewangelista, Jezus ukrył się przed Żydami (por. J 12,36).

Ewangelista podsumowuje to słowami: „A chociaż tak wiele cudów uczynił przed nimi, nie wierzyli w niego, aby się wypełniły słowa Izajasza proroka, które powiedział: Panie, któż uwierzył przepowiadaniu naszemu, a ramię Pańskie komu jest objawione?” (J 12,37-38). Jezus został odrzucony w swoim nauczaniu, a nawet znaki, które miały potwierdzić Jego Boży autorytet zostały poddane wątpliwości i przypisane złym duchom (por. Mt 12,24). „Ramię Pana” – to znaczy Bóg działający wśród ludzi w osobie Jezusa, został niedostrzeżony i zlekceważony. Ewangelista dostrzega nie tylko sam fakt niewiary ale i łączy go z proroctwem Izajasza, potwierdzając w ten sposób autorytet Pisma, które przepowiedziało ten tragiczny dla Narodu Wybranego fakt. Stwierdza też fakt: „Nie mogli wierzyć” (J 12,39) – co wskazuje na złe siły, które wzbudzały niechęć i niedowierzanie wobec nieprzyjemnej, zakłócającej błogi spokój prawdy Jezusa.

Ewangelista dodaje kolejne słowa Proroka: „Zaślepił oczy ich, i zatwardził serce ich, aby oczami nie widzieli, i sercem nie zrozumieli, i nie nawrócili się, i żebym ich nie uzdrowił”10 (J 12,40) i komentuje w zaskakujący sposób: „To powiedział Izajasz, gdy widział chwałę jego, i mówił o nim” (J 12,41). Tekst jest aluzją do początkowej wizji proroka (por. Iz 6,10) i sugeruje, że Izajasz widział Syna Bożego i Jego chwałę. Sam cytat zdaje się sugerować ograniczoną odpowiedzialność narodu wobec uprzedniego tajemniczego działania utrudniającego mu nawrócenie. Sam tekst proroctwa jest sformułowany następująco: „I usłyszałem głos Pana mówiącego: Kogo poślę? i kto nam pójdzie? i rzekłem: Otom ja, poślij mię! I rzekł: Idź, a powiesz ludowi temu: Słuchajcie, słuchając, a nie rozumiejcie, i oglądajcie widzenie, a nie poznajcie. Zaślep serce ludu tego, a uszy jego obciąż i oczy jego zawrzyj, aby snadź nie widział oczyma swymi i uszyma swymi nie słyszał, a sercem swym nie rozumiał, i aby się nie nawrócił, i bym go nie uzdrowił” (Iz 6,8-10). Wobec tego straszliwego proroctwa to, co pozostaje, to pokorna modlitwa z prośbą o nawrócenie. Nie jest w gruncie rzeczy ważne, jak doszło do zaślepienia, do utraty duchowego słuchu, czy zatwardzenia serca – ważne, że tylko Jezus może przywrócić dar wzroku (por. J 9,1-41), dar słuchu (por. Mk 7,31-37) i tylko On może skruszyć grzeszne serca (por. Łk 7,36-50).

Ewangelista dodaje jednak uwagę: „Jednakże i przedniejszych wielu uwierzyło w niego; ale z powodu faryzeuszów nie przyznawali się, aby ich nie wyrzucano z synagogi. Umiłowali bowiem chwałę ludzką więcej, niż chwałę Bożą” (J 12,42-43). Straszne, ale już w czasach Jezusa, wiara w Niego wykluczała z żydowskiego społeczeństwa związanego z synagogą kontrolowaną przez faryzeuszy. Paraliżowało to ludzi chcących pozostać w swoim społeczeństwie, liczących na dobre zdanie faryzeuszy, rządzących de facto ówczesną religią Izraela. Bóg schodził z konieczności na dalszy plan.

Swego rodzaju testamentem Jezusa są słowa: „Kto we mnie wierzy, nie we mnie wierzy, ale w tego, który mię posłał. I kto mnie widzi, widzi tego, który mię posłał” (J 12,44-45). Korzystając z tego, że wiemy Kto posłał Jezusa – jest to Jego Ojciec – Bóg, można słowa Jezusa podać w innej formie – „Kto wierzy w Jezusa wierzy w Boga, kto widzi Jezusa widzi Boga”. Jezus jest niezastąpionym wyobrażeniem Boga bo sam jest Bogiem. Być może, te słowa są skierowane do tych, co bali się uwierzyć w Jezusa. Pokazuje On w ten sposób, że jest tylko jedna wiara – w Boga, tzn. w Niego i w Jego Ojca. Druga część jest równie rewolucyjna – kto widzi Jezusa, widzi Boga, bo Jezus jest Bogiem. Widzi Ojca – bo Ojciec jest widoczny w Jezusie.

Centralną osobą Ewangelii Jezusa jest Bóg-Jego Ojciec, On Go posłał i do Niego Jezus pragnie wszystkich przyprowadzić. Wiara w Jezusa jest właśnie taką drogą – kto w Niego wierzy, wierzy w Tego, który Go posłał, który potwierdza Jego słowa wielkimi znakami swojej mocy. Jezus prowadzi do wiary w Boga – swojego Ojca. Kto w Niego wierzy, wierzy już w Ojca. Kto Go odrzuca – odrzuca i Boga (por. Łk 10,16; J 5,22-23; 15,23-24; 1 J 2,23; 2 J 9). Jezus twierdzi, że kto Jego widzi, widzi i Boga-Ojca. Bóg chce być widzialny, dotykalny, bo jest Ojcem, który kocha i chce być kochany. Jezus jest sposobem na przybliżenie nam Boga. Mówi o Nim święty Paweł: „On jest obrazem niewidzialnego Boga - pierworodny wszelkiego stworzenia” (Kol 1,55), a w innym miejscu: „A jeśli zakryta jest nawet ewangelia nasza, to jest zakryta dla tych, co giną, u których bóg świata tego zaślepił umysł niewiernych, aby im nie zajaśniało światło ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor 4,3-4). Jezus jest obrazem Boga i dzięki temu spoglądając na Jezusa widzimy Ojca. W Ewangelii Jezus mówi do apostołów: „Przez tak długi czas jestem z wami, a nie poznaliście mnie? Filipie, kto mnie widzi, widzi i11 Ojca. Jakże ty mówisz: Ukaż nam Ojca? Nie wierzycie, że ja w Ojcu, a Ojciec jest we mnie? Słowa, które ja wam mówię, nie od samego siebie mówię; lecz Ojciec we mnie mieszkający, on dzieła wykonuje” (J 14,9-10). Trójca Przenajświętsza jest nierozerwalna – trzy Osoby Boskie zawsze są razem, działają razem i żyją jednym życiem Bożym.

Jezus powtarza: „Ja, światłość, przyszedłem na świat, aby nikt z tych, co wierzą we mnie, nie pozostał w ciemności” (J 12,46) – światło Jezusa umożliwia mądre i święte życie, nie musimy ulegać błędom i kłamstwu, nie jesteśmy skazani na ciemność grzechu i obłudy. Jezus przekazuje na światło swojej nauki, a my odpowiadamy za to jak z tego korzystamy: „Kto mną gardzi, a nie przyjmuje słów moich, ma, kto by go sądził. Słowa, które mówiłem, one go będą sądzić w dzień ostatni” (J 12,48). Każdy z nas w swoim sumieniu odpowie na sądzie przed Bogiem, bo nauczanie Jezusa wypływa z Bożego nakazu: „Ja bowiem z siebie samego nie mówiłem, ale Ojciec, który mnie posłał, on mi dał przykazanie, co mam mówić i co opowiadać” (J 12,49).



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Ciekawe, że Ewangelista nie wykorzystuje tutaj greckiego tłumaczenia LXX Ps 118,25: hebrajskich słów hoszi'ah nna' na „O Panie, zbaw mię!”, ale oddaje dźwięk oryginalnego słowa przez hosanna. Ciekawie komentuje to w swoim Dzienniczku św. M. F. Kowalska: „Jezus dal mi poznać, ile cierpiał w tym triumfalnym pochodzie. Hosanna odbijało się w Sercu Jezusa echem — ukrzyżuj. Dał mi Jezus odczuć to w sposób szczególny”. ŚW. M. FAUSTYNA KOWALSKA, Dzienniczek ,1028.

2 Krytyczny tekst grecki umieszcza tu spójnik kai – wskazując na dwa różne okrzyki, z jednej strony: „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie”, a z drugiej okrzyk: „król Izraela”.

3 Ciekawe, że Ewangelista nie cytuje tu proroctwa Zachariasza, a tylko do niego nawiązuje: „Raduj się wielce, córko Syjon ! Wykrzykuj, córko Jeruzalem ! Oto król twój przyjdzie tobie sprawiedliwy i zbawiciel, on ubogi, a wsiadający na oślicę i na źrebię, młodego źrebca oślicy” (Za 9,9).

4 Korneliusz z Dziejów Apostolskich jest przykładem takiego „bojącego się Boga”: „Był zaś w Cezarei pewien mąż, imieniem Korneliusz, setnik roty, którą nazywają italską, pobożny i bojący się Boga z całym domem swoim, dający wielkie jałmużny ludowi, a zawsze modlący się do Boga” (Dz 10,1-2).

5 Tekst grecki używa tu czasownika doksazo, który ma znaczenie „otaczać chwałą” – pochodzącego od rzeczownika doksa – oznaczającego „chwałę”. Jezus zostanie otoczony chwałą w momencie swojego wniebowstąpienia, do którego zmierza poprzez krzyż. To słowo otwiera też możliwość innej interpretacji: Grecy swoją prośbą ukazują Jezusowi Jego przyszłe uznanie przez cały świat.

6 Słowo „dusza”, to tłumaczenie greckiego słowa psyche, oznaczającego życie doczesne. Życie duchowe jest oznaczane greckim słowem zoe. W słowach Jezusa chodzi więc o stosunek do obecnego życia, czy jest ono podporządkowane Bogu, czy staje się swego rodzaju bożkiem.

7 Czasownik „nienawidzić” jest dosłownym tłumaczeniem greckiego miseo i oznacza motywowaną umiłowaniem Boga dążność do umartwiania w Duchu Świętym (por. Rz 8,13).

8 Ta przypowieść Jezusa ma również ważny, choć nieco ukryty sens. Ziarno tak naprawdę nie ginie, daje tylko początek nowej formie życia. Podobnie i Jezus po śmierci zstępuje do otchłani i kontynuuje swoje życie – tylko w innej postaci.

9 Jest to ten sam grecki czasownik helkyo występujący również w ważnym tekście J 6,44: „Nikt do mnie przyjść nie może, jeśli Ojciec, który mię posłał, nie pociągnie go; a ja go wskrzeszę w dzień ostatni”.

10 Nie wiemy dlaczego, ale Ewangelista gdy powołuje się na Izajasza pomija zmysł słuchu.

11 W oryginalnym tekście greckim nie ma spójnika „i”, który sugerowałby jednoczesną wizję Ojca i Syna. Jezus mówi: „Kto zobaczył Mnie, zobaczył Ojca”, tzn. w Jezusie widzimy Ojca, nie jako osobną wizję, bo jak tłumaczy Jezus – On jest w Ojcu, a Ojciec jest w Nim – ich osoby wzajemnie się przenikają. Boga Ojca możemy zobaczyć tylko w osobie Jezusa – On jest Jego jedynym i najdoskonalszym obrazem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz