środa, 16 maja 2018

Komentarz do Mk 6


Mk 6

Szósty rozdział Ewangelii przedstawia nam wizytę Jezusa w Nazaret: „Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali1 o Nim” (Mk 6,1-3). Ludzie uważają się za wierzących, ale nie potrafią przyjąć, że Bóg może kogoś obdarzyć swoimi łaskami, niezależnie od jego pochodzenia i wykształcenia. Co gorsze gorszą się z powodu Jezusa, dobrowolnie wchodzą w grzech, w zło. „A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu2, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu3. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał” (Mk 6,4-6). Prorok wszędzie może być lekceważony, a człowiek aktem niewiary może odciąć się od żywego Boga.

Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też4 władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien! I mówił do nich: Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich! Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali” (Mk 6,7-13). Głosili konieczność nawrócenia, uwalniali od złych duchów i uzdrawiali.

Także król Herod posłyszał o Nim gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w Nim. Inni zaś mówili: To jest Eliasz; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał” (Mk 6,14-16). Trudno jest Herodowi i innym ludziom przyjąć Jezusa w Jego wspaniałej misji. Uciekają się więc do bardzo dziwnych hipotez związanych z wiarą w zmartwychwstanie by doszukiwać się jakiegoś wielkiego zmartwychwstałego.

Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: Nie wolno ci mieć żony twego brata. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój5, a przecież chętnie go słuchał” (Mk 6,17-20). Uwięziony Jan, dzięki swojemu wielkiemu autorytetowi moralnemu staje się więc doradcą Heroda.

Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej6 Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: Proś mię, o co chcesz, a dam ci. Nawet jej przysiągł: Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa. Ona wyszła i zapytała swą matkę: O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie” (Mk 6,21-29). Przerażająca jest podłość Herodiady i jej córki. Straszna jest słabość Heroda i jego politykierstwo.

Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco! Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili” (Mk 6,30-33). Jezus pragnie odpoczynku dla swoich apostołów, ale ludzie bardzo ich potrzebują.

Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia. Lecz On im odpowiedział: Wy dajcie im jeść! Rzekli Mu: Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść? On ich spytał: Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie! Gdy się upewnili, rzekli: Pięć i dwie ryby. Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości. i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatków z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn” (Mk 6,34-44). Jezus naucza ludzi i karmi ich chlebem i rybami. Podstawowym momentem w nakarmieniu rzeszy jest modlitwa Jezusa. Patrzy w niebo, błogosławi i dzieli żywność.

Zaraz też przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzali Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć7. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się! I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały8” (Mk 6,45-52). Jezus odprawia uczniów, a sam wycofuje się na samotną modlitwę, której tak bardzo potrzebuje i która jest w danym momencie ucieczką przed rozentuzjazmowanym tłumem (por. J 6,14-15). Przychodzi do nich na jeziorze ze względu na współczucie wobec ich trudu. Uczniowie, podobnie jak później po Jego zmartwychwstaniu (por. Łk 24,37) widząc Go boją się, że widzą widmo, ducha. Jezus ich uspokaja, ucisza również wiatr i morze.

Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret9 i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie” (Mk 6,53-56). Jezus obchodzi tę ziemię by uzdrawiać.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Tekst oryginalny ma eskandalizonto, tzn. „gorszyli się”.

2 Tekst oryginalny ma dynamin, tzn. „mocy”. Jezus uzdrawia, co jest cudem, ale nie dokonuje żadnego cudu spektakularnego, który można by określić mianem dynamis.

3 Apistia, to więcej niż „niedowiarstwo” – to „niewiara” – wynikająca ze zgorszenia. Odrzucenie Jezusa jest odrzuceniem Boga (por. J 15,23-24; 5,23).

4 W tekście oryginalnym nie mamy „też”. Władza nad demonami nie jest jakimś dodatkiem. Jest podstawową mocą apostołów.

5 NA podaje: eporei, co można przetłumaczyć: „być bezradnym”, TB ma: epoiei, co prowadzi do przekładu: „i słuchając go wiele czynił” – ten wariant tekstowy wydaje mi się bardziej prawdopodobny. BW tłumaczy: „Albowiem Herod bał się Jana, wiedząc, że jest mężem sprawiedliwym i świętym, i strzegł go, a za jego radą wiele rzeczy czynił i chętnie go słuchał”.

6 NA podaje: autu, co można przetłumaczyć: „córka jego Herodiady”, co jest podkreśleniem nierządnego związku Heroda z Herodiadą.

7 Możliwe, że z powodu skamieniałości, nieczułości ich serc.

8 Tekst oryginalny mówi: he kardia peporomene, tzn. „serca skamieniałe”.

9 Święty Jan mówi o Kafarnaum (por. J 6,24-25), które leży na tej równinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz