J 7
Rozdział
siódmy wprowadza nas w trudną problematykę: „Potem zaś chodził
Jezus po Galilei, gdyż nie chciał po Judei chodzić, bo żydzi
starali się go zabić” (J 7,1). Nieco później Jezus mówi: „Lecz
teraz staracie się zabić mnie, człowieka, który wam mówiłem
prawdę, jaką słyszałem od Boga” (J
8,40). To straszny rzeczywistość życia Jezusa, być okrążonym
przez ludzi pragnących Jego śmierci, nienawidzących Go,
szukających sposobu by Go zabić.
Słowo
„Żydzi” ma w Ewangelii co najmniej trzy znaczenia: pierwsze –
to określenie narodu, narodowości i piszemy je wielką literą,
drugie – to określenie członka religii judaizmu i piszemy je małą
literą, trzecie – to jak w tym przypadku, określenie mieszkańców
geograficznej krainy Judei, to znaczy Judejczyków w odróżnieniu od
Galilejczyków – mieszkańców Galilei. Jezus boi się Judei i jej
mieszkańców, którzy czyhają na Jego życie. Dowiadujemy się
również, że krewni Jezusa w Niego nie wierzyli (por. J 7,5) –
prowokują tylko Jezusa do „objawienia się” w Judei (por. J
7,3-4). Jezus odpowiada im: „Nie może świat mieć was w
nienawiści, ale mnie ma w nienawiści; bo ja świadectwo daję o
nim, że złe są uczynki jego” (J 7,7). Świat – w tym wypadku –
to ludzie czyniący zło i nienawidzący Jezusa, to ludzie żyjący
zgodnie z duchem tego świata (por. 1 Kor 2,12). Sam Jezus twierdzi:
„Każdy bowiem, który źle czyni, nienawidzi światłości, i nie
przychodzi do światłości, żeby nie były zganione uczynki jego”
(J 3,20).
Ewangelia
informuje nas: „A gdy poszli bracia jego, wtedy i on poszedł na
dzień święty, nie jawnie, ale jakby potajemnie” (J 7,10), to
znaczy nie w karawanie razem z innymi pielgrzymami i prawdopodobnie
przez Samarię – w odróżnieniu od pielgrzymek idących drogą na
wschód od Jordanu1.
Możliwe, że poszedł sam, bez grona swoich uczniów, wśród
których był łatwiej rozpoznawany. „Szukali go więc żydzi w
dzień święty pytając: Gdzież on jest? I był o nim wielki pomruk
między rzeszą. Jedni bowiem powiadali: Że jest dobry. Drudzy zaś
mówili: Nie, ale zwodzi rzesze. Nikt o nim jednak jawnie nie mówił
z bojaźni przed żydami” (J 7,11-13). Ludzie dzielą się na
zwolenników i na przeciwników Jezusa. Jezus boi się Judejczyków
bo chcą Go zabić (por. J 7,1), a tłumy boją się nawet mówić o
Jezusie.
W
połowie świąt, które trwały osiem dni, Jezus zaczął nauczać w
świątyni. Judejczycy dziwią się, skąd Jezus zna Pismo, nie będąc
uczniem żadnej ze znanych im szkół. Jezus wskazuje im na swojego
Ojca, jako na źródło swojej wiedzy. Zachęca do pełnienie woli
Bożej – bo to jest źródło rozeznania. Jezus szuka chwały
swojego Ojca, a nie swojej własnej i dlatego jest wiarygodny (w
oryginale mamy greckie słowo alethes,
którego podstawowe znaczenie to „prawdziwy, prawdomówny”)
(por.
J 7,14-18).
Po tej obronie Jezus przechodzi do ataku: „Czyż Mojżesz nie dał
wam Zakonu, a żaden z was nie pełni Zakonu? Czemu chcecie mnie
zabić?” (J 7,19). Problemem Żydów jest to, że uważają się za
wierzących i praktykujących, a nie dostrzegają tego, że jest w
nich nienawiść, że są niewolnikami grzechu. Kolejny werset to
tylko potwierdza: „Odpowiedziała rzesza, i rzekła: Czarta masz;
któż cię chce zabić?” (J 7,20) – to właśnie ich oszczerstwo
pochodzi od złego ducha, a zamiar zamordowanie Jezusa jest już
wtedy powszechnie znany (por. J 7,1.25). Jezus powołuje się na
przypadek obrzezania w szabat – by pokazać, że i On ma prawo
czynić dobro w szabat: „Jeśli obrzezanie przyjmuje człowiek w
szabat, żeby nie naruszyć Mojżeszowego Zakonu, na mnie się
oburzacie, że całego człowieka uzdrowiłem w szabat? Nie sądźcie
według pozorów, ale sądźcie sądem sprawiedliwym” (J 7,23-24).
Ciekawym
argumentem przeciwko Jezusowi jest wiedza o Jego pochodzeniu: „Ale
o nim wiemy, skąd jest; lecz gdy Chrystus przyjdzie, nikt nie będzie
wiedział, skąd jest” (J 7,27). Możliwe, że taki pogląd
wypływał z dość trudnego do zrozumienia tekstu Iz 53,8: „Z
ucisku i z sądu został porwany – rodzaj jego kto wypowie?”.
Jezus jest rzeczywiście nieznany w swoim pochodzeniu
nadprzyrodzonym: „I mnie znacie, i skąd jestem wiecie, a sam od
siebie nie przyszedłem, ale jest prawdomówny2
ten, który mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja go znam, bo od
niego jestem, a on mię posłał” (J 7,28-29). Jezus jest Synem
Bożym, ale Żydzi tego nie rozumieją i chyba nie chcą rozumieć.
Reakcją na to objawienie Jezusa jest chęć aresztowania Go:
„Chcieli go więc pojmać, ale nikt nań nie podniósł ręki; bo
jeszcze nie nadeszła godzina jego” (J 7,30) – Ewangelista
zauważa, że Jezus pozostał wolny dzięki Opatrzności, która Go
osłania.
Warto zauważyć, że: „Wielu zaś z rzeszy uwierzyło weń, i
mówili: Czyż Chrystus gdy przyjdzie, więcej cudów czynić będzie,
aniżeli te, które ten czyni?” (J 7,31). Zwróćmy uwagę na fakt,
że uwierzyli w Jezusa, ale nie uwierzyli w to, że jest Chrystusem.
Ta prawda do nich nie dociera. Wierzą w Niego jako w cudotwórcę.
Cuda Jezusa są potwierdzeniem ze strony Ojca Jego posłannictwa
(por. J 5,36). Przypomina to słowa Jezusa, którymi odpowiada
uczniom Jana Chrzciciela: „Jan zaś, gdy usłyszał w więzieniu o
dziełach Chrystusa, posławszy dwóch uczniów swoich, rzekł mu:
Tyś jest, który ma przyjść, czyli innego czekamy? A odpowiadając
Jezus, rzekł im: Idźcie, donieście Janowi, coście słyszeli i
widzieli: Ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci bywają
oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim
ewangelię opowiadają. A błogosławiony jest, który się ze mnie
nie zgorszy” (Mt 11,2-6). Jezus czynami, które otrzymuje od Ojca
jako pieczęć potwierdzającą Jego posłannictwo, odpowiada na
ludzkie pytania.
„Usłyszeli
faryzeusze, jak to o nim rzesza szemrała; i posłali przedniejsi
kapłani i faryzeusze sługi, aby go pojmali” (J 7,32). Tak łatwo
decydują się na aresztowanie Jezusa! Zdumiewa ten strach przed
Jezusem i brak refleksji nad dowodami Bożej mocy. Podobną reakcję
widzimy po wskrzeszeniu Łazarza: „Zebrali tedy najwyżsi kapłani
i faryzeusze Radę, i mówili: Cóż poczniemy, bo ten człowiek
wiele cudów czyni? Jeśli go tak zostawimy, wszyscy weń uwierzą”
(J 11,47-48).
Wobec tych, którzy przychodzą Go aresztować, Jezus broni się
słowami. W sposób dość zakamuflowany mówi im, że już krótko
będzie na ziemi, bo odchodzi do Boga, który Go posłał, że po
zmartwychwstaniu będą Go szukać, ale Go nie znajdą, bo nie mogą
przyjść do nieba, w którym jest Jezus (por. J 7,33-34). Żydzi
podejrzewają Go o chęć ucieczki do Greków, do diaspory, to znaczy
do Żydów rozproszonych w ówczesnym świecie (por. J 7,35).
Zastanawiają się też nad tajemniczymi słowami Jezusa o przyszłej
niemożności odnalezienia Go (J 7,36).
Parę
dni później, w ostatnim dniu świąt Jezus zawołał: „Jeśli kto
pragnie, niech do mnie przyjdzie a pije. Kto wierzy we mnie, jak mówi
Pismo, z żywota jego rzeki wody żywej popłyną” (J 7,37-38).
Przypomina to rozmowę z Samarytanką, której to Jezus powiedział:
„Każdy, kto pije z tej wody, znów będzie pragnął; lecz kto by
pił z wody, którą ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki; ale
woda, którą ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody,
tryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4,13-14). Ewangelista tak to
komentuje: „A to mówił o Duchu, którego otrzymać mieli wierzący
weń; albowiem Duch jeszcze nie był dany, bo Jezus jeszcze nie był
uwielbiony” (J 7,39). Spragnieni Ducha Świętego mamy przychodzić
do Jezusa i przyjmować Go bez żadnej obawy. Jezus obiecuje nie
tylko to, że nas napoi Duchem, ale że na miarę naszej wiary
staniemy się, jak On źródłami Ducha dla innych – również
spragnionych Ducha. Ewangelista łączy Zesłanie Ducha Świętego z
chwałą (w języku greckim – doksa)
Jezusa – wskazując w ten sposób na czas po Wniebowstąpieniu
Jezusa, które było wyniesieniem Jezusa do chwały Ojca.
Niektórzy z tłumu uważają Go za Proroka (por. J 7,40), inni nawet
za Chrystusa (por. J 7,41), inni mówiąc o narodzeniu Chrystusa w
Betlejem przeciwstawiają się Jezusowi pochodzącemu, jak mniemali,
z Nazaretu (por. J 7,41-42). Powstał więc między nimi rozłam, a
niektórzy chcieli Go nawet aresztować (por. J 7,43-44).
Słudzy wysłani z zadaniem aresztowania Jezusa (por. J 7,32)
powracają bez Niego i tłumaczą swoje niepowodzenie tym, że „Nigdy
tak człowiek nie mówił, jako ten człowiek” (J 7,46). Dla
faryzeuszy argumentem przeciwko Jezusowi jest to, że większość z
nich nie uwierzyła w Jezusa. Jednocześnie stwierdzają z
nieukrywaną pogardą: „Ale to pospólstwo, które nie zna Zakonu,
przeklęte jest” (J 7,49). Straszna jest ta pyszna pogarda wobec
własnego narodu.
Nikodem
usiłuje ich powstrzymać przed pochopnym sądem: „Czyż Zakon nasz
sądzi człowieka, jeśli pierwej nie usłyszy od niego, i nie
zrozumie, co czyni?” (J 7,51), na co jako argument słyszy: „Badaj
Pisma, a zobaczysz, że z Galilei prorok nie powstaje” (J 7,52) –
co nie jest zresztą prawdą3.
Po czym rozeszli się do swoich domów (J 7,53).
Janusz Maria Andrzejewski OP
1
Por. The Cambridge Bible for Schools and Colleges, Published
in 1882-1921.
2
Greckie słowo alethinos
można by przetłumaczyć przez „wiarygodny”.
3
Prorok Jonasz pochodził z Gat-ha-Chefer – z pewnością z
Galilei, Nahum z Elkosz, prawdopodobnie również, Ozeasz pochodził
z północnego królestwa, ale czy z Galilei – nie wiadomo;
Abelmeholah, skąd pochodził Eliasz było w północnej części
doliny Jordanu, możliwe, że w Galilei. Por. The Cambridge Bible
for Schools and Colleges, Published in 1882-1921.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz