J 15
Dość
niespodziewanie po słowach Jezusa zachęcających do zakończenia
wieczerzy (por. J 14,31) słyszymy
kolejną
Jego przypowieść: „Jam jest prawdziwy szczep winny, a Ojciec mój
jest rolnikiem” (J 15,1). Słowo „prawdziwy” (w języku greckim
alethine)
ma prawdopodobnie przypomnieć słuchaczom opis złej winnicy – tj.
domu Izraela, opisanej przez proroka Izajasza (por. Iz 5,1-7), która
mimo doskonałej uprawy przyniosła gorzkie owoce. Jezus jest dobrą
winnicą, która przyniesie Bogu dobre owoce.
W tekście zastanawia pasywna rola Jezusa, który porównuje się do
rośliny i aktywna rola Boga-Ojca uprawiającego winnicę. Podobnie
jak w przypowieściach o Królestwie (por. Mt 13.25), ukazany jest
sąd: „Wszelką latorośl, nie przynoszącą we mnie owocu, odetnie
ją; a wszelką, która przynosi owoc, oczyści ją, aby więcej
owocu przynosiła” (J 15,2). Nie wystarcza więc jedność z
Chrystusem, konieczna jest owocność życia, a do niej wymagana jest
oczyszczająca praca Boga-Ojca. Ewangelia głoszona przez Jezusa ma
też taką moc oczyszczającą: „Już wy jesteście czyści z
powodu słów, które do was mówiłem” (J 15,3).
Konieczne jest trwanie w Jezusie: „Jam jest szczep winny, wyście
latorośle. Kto pozostaje we mnie, a ja w nim, ten wiele owocu
przynosi; bo beze mnie nic uczynić nie możecie” (J 15,5). Co
więcej: „Jeśliby kto we mnie nie trwał, precz wyrzucony będzie
jak latorośl, i uschnie; i zbiorą ją, i wrzucą do ognia, i palić
się będzie” (J 15,6). Ogień wieczny jest w pierwszej kolejności
przeznaczony dla ludzi, którzy odeszli od Jezusa. Trwanie w Jezusie
jest gwarancją wspaniałej owocności życia: „Jeśli we mnie
trwać będziecie, a słowa moje w was trwać będą, cokolwiek
zechcecie, prosić będziecie, i stanie się wam. W tym jest
uwielbiony Ojciec mój, żebyście bardzo wiele owocu przynosili, i
stali się uczniami moimi” (J 15,7-8). Jezus raduje się przyszłym
rozwojem Królestwa i łaskami, których udzieli Dobry Bóg Jego
uczniom.
Jezus
pragnie nam przekazać swoją radość i mówi: „Jak mnie umiłował
Ojciec, i ja umiłowałem was: trwajcież w miłości mojej. Jeśli
przykazania moje zachowacie, będziecie trwać w miłości mojej, jak
i ja zachowałem przykazania Ojca mego, i trwam w miłości jego”
(J 15,9-10). I dodaje: „To wam powiedziałem, aby radość moja
była w was, a radość wasza była pełna” (J 15,11). Podstawą
radości jest miłość. Im większa i czystsza jest nasza miłość,
tym większa i czystsza jest nasza duchowa radość. Jego miłość
do nas jest wzorowana na miłości Ojca do Niego. To Boska miara
niewyobrażalnej miłości. Trudno nie radować się, gdy jest się
tak kochanym! Konsekwencją tej Bożej miłości powinno być w nas
ukochanie ludzi: „To jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie
miłowali, jak ja was umiłowałem” (J 15,12). Zwróćmy
uwagę, że chodzi tu o miłość wolitywną, a nie uczuciową – po
pierwsze dlatego, że w niematerialnym Bogu nie ma uczuć
działających na poziomie cielesnym, a po drugie, uczuć nie można
od nikogo wymagać, bo nikt nie może nas do nich zmusić. Miłość
wolitywna – to gorące pragnienie szczęścia dla drugiej osoby i
jest ona możliwa również wobec osób trudnych z punktu widzenia
uczuć. Chodzi o miłość gotową nawet na poświęcenie swojego
życia dla osoby ukochanej: „Większej nad tę miłość nikt nie
ma, żeby kto życie swe oddał za przyjaciół swoich” (J 15,13).
Tak właśnie kocha Jezus.
Zaskakujące są słowa Jezusa: „Wy jesteście przyjaciółmi
moimi, jeśli czynić będziecie, co ja wam przykazuję” (J 15,14).
Chrześcijaństwa nie da się pogodzić z nieposłuszeństwem wobec
Jezusa. Można być nawet Jego przyjacielem – pod warunkiem pełnego
posłuszeństwa Jego woli. Mówi dalej Jezus: „Już was nie będę
zwał sługami, bo sługa nie wie, co czyni Pan jego. Lecz was
nazwałem przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mego,
oznajmiłem wam” (J 15,15). Zwróćmy uwagę na fakt, że cała
nauka Jezusa przez Niego przekazywana, jest określona przez Ojca.
Pełne objawienie woli Ojca jest znakiem zaufania Jezusa do swoich
przyjaciół. „Nie wyście mnie obrali, ale ja was wybrałem, i
ustanowiłem was, abyście szli, i owoc przynieśli, i żeby owoc
wasz trwał; żeby o cokolwiek prosić będziecie Ojca w imię moje,
dał wam” (J 15,16). Powołanie jest łaską – warto o tym
pamiętać.
W
tym miejscu mamy do czynienia z bardzo silnym kontrastem między
wezwaniem do miłości i zapowiedzią nienawiści ze strony świata,
to znaczy, ze strony ludzi zbuntowanych wobec Boga: „Jeśli was
świat nienawidzi, wiedzcie, że mnie pierwej, niż was,
nienawidził1”
(J 15,18). Nieco wcześniej Jezus wyjaśnił swoim braciom mechanizm
tej nienawiści: „Nie może świat mieć was w nienawiści, ale
mnie ma w nienawiści; bo ja świadectwo daję o nim, że złe są
uczynki jego” (J 7,7). Świat nie toleruje prawdy o swoim
postępowaniu:
„Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby, co jest jego; ale
że nie jesteście ze świata, lecz ja was wybrałem ze świata,
dlatego was świat nienawidzi” (J 15,19) – nie są solidarni ze
światem w nienawiści wobec Jezusa i dlatego są razem z Jezusem
znienawidzeni. Świat nienawidzi Jezusa i Jego nauki i dlatego
nienawidzi również świętych i wszystkich z Nim związanych:
„Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą. Jeśli
mowę moją zachowywali i waszą zachowywać będą” (J 15,20) –
możliwe, że drugą część tej wypowiedzi trzeba interpretować
pozytywnie, a więc o życzliwym zachowywaniu słów Jezusa i Jego
apostołów. Kolejne zdanie Jezusa zdaje się jednak sugerować
interpretację negatywną: „Ale to wszystko czynić wam będą dla
imienia mego; bo nie znają tego który mię posłał” (J 15,21),
to znaczy, słowa Jezusa i apostołów są zachowywane jak dowody
przestępstwa, jako motyw do oskarżenia przez nieznających
prawdziwego Boga.
Stwierdza Jezus: „Gdybym był nie przyszedł, a nie mówił im, nie
mieliby grzechu; lecz teraz nie mają wymówki z grzechu swojego”
(J 15,22) – Jego słowa objawiające Boga, są czymś wyjątkowym
(por. J 7,46). Lekceważenie ich, czy wręcz wykorzystywanie ich
przeciw Jezusowi jest zbrodnią. Straszne są słowa Jezusa: „Kto
mnie nienawidzi, i Ojca mego nienawidzi” (J 15,23). Wcześniej
ostrzegał: „Ojciec bowiem nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd
dał Synowi, aby wszyscy czcili Syna, jako czczą Ojca. Kto nie czci
Syna, nie czci Ojca, który go posłał” (J 5,22-23). Tak też
trzeba odczytywać słowa Jezusa: „Jam jest droga, i prawda, i
życie. Nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (J 14,6).
Odrzucający Jezusa, odrzuca Boga – Jego Ojca. Myślę, że te
słowa odnoszą się przede wszystkim do współczesnych Jezusowi.
Jezus
przedstawił wszelkie dowody, którymi Bóg-Ojciec uwierzytelniał
Jego misję i mimo wszystko został znienawidzony i wydany na
ukrzyżowanie: „Gdybym był między nimi nie dokonał czynów,
których nikt inny nie dokonał, grzechu by nie mieli; lecz teraz i
widzieli, i znienawidzili i mnie, i Ojca mego” (J 15,24). Jak
wielką łaską było żyć w czasach Jezusa, widzieć Go i słyszeć!
Sam Jezus: „Zwróciwszy się do uczniów swoich, rzekł:
Błogosławione oczy, które widzą, co wy widzicie. Mówię wam
bowiem, że wielu proroków i królów pragnęło widzieć, co wy
widzicie, a nie widzieli, i słyszeć, co słyszycie, a nie słyszeli”
(Łk 10,23-24). Odrzucenie Jezusa jest zresztą według
Niego samego zgodne z proroctwem Pisma Świętego: „Ale to się
stało, aby się wypełniło słowo napisane w ich Prawie:
Nienawidzili Mnie bez powodu” (J 15,25, por. Ps
7,4;
35,19; 69,4; 109,3).
Odpowiedzią na nienawiść świata jest wspólne świadectwo Ducha
Świętego i uczniów Jezusa o prawdzie odrzucanej przez świat: „A
gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego ja wam poślę od Ojca, Ducha
prawdy, który od Ojca pochodzi, on o mnie świadectwo dawać będzie.
I wy świadectwo dawać będziecie, bo ze mną od początku
jesteście” (J 15,26-27). Śmierć Jezusa nie kończy historii
zbawienia, konieczna jest dalsza walka o prawdę o Jezusie w każdym
człowieku. O Jezusie świadczy Duch Święty i ludzie przez Niego
natchnieni, którzy znają Jezusa w prawdzie.
Janusz Maria Andrzejewski OP
1
Tekst grecki ma memiseken, a
więc formę perfect
czasownika miseo,
którą trzeba by przetłumaczyć przez „znienawidził”.