9. Ostatnia
Wieczerza
„Nowotestamentalne
orędzie nie jest tylko ideą; dla niego istotne znaczenie ma to, co
dokonało się w rzeczywistej historii tego świata. Wiara
biblijna nie opowiada historii jako symboli prawd ponadhistorycznych,
lecz jest osadzona w historii, która wydarzyła się na
powierzchni tej ziemi (zob. Część I, s. 13n). Jeśli Jezus nie dał
swym uczniom chleba i wina jako swego Ciała i Krwi, wtedy
celebrowanie Eucharystii w Kościele jest pozbawione treści –
jest pobożną fikcją, nie zaś rzeczywistością, która buduje
wspólnotę z Bogiem i ludzi wzajemnie ze sobą.
W
tym kontekście znowu powraca rzecz jasna pytanie o możliwy
i adekwatny sposób znalezienia pewności historycznej. Musimy
sobie jasno zdać sprawę z tego, że badania historyczne mogą
zawsze doprowadzać jedynie do pewnego stopnia prawdopodobieństwa,
nigdy zaś do definitywnej, absolutnej pewności we wszystkich
szczegółach. Gdyby pewność wiary opierała się tylko na
historyczno-naukowym upewnianiu się, wtedy podlegałaby zawsze
rewizji”1.
Warto
zauważyć fundamentalne rozróżnienie – między prawdą
historyczną, dotyczącą historyczności danego wydarzenia i
opiniami historyków, daleko nie zawsze obiektywnych, często
sceptycznych wobec świata nadprzyrodzonego, a więc wobec cudów i
proroctw, wobec Boga i Jego ingerencji w historię osób i
społeczeństw.
Pisze
dalej Papież: „Niezachwianą pewność, na której opieramy całą
naszą egzystencję, daje nam wiara – pokorne wierzenie razem
z prowadzonym przez Ducha Świętego Kościołem wszystkich
wieków. Z tej perspektywy możemy zresztą spokojnie patrzeć
na hipotezy egzegetyczne, które ze swej strony zbyt często są
podawane ze swoistym patosem pewności, pozbawionym wiarygodności
już przez sam fakt, że w podobnej szacie naukowej pewności
wysuwane są ciągle twierdzenia przeciwne”2.
1. Data Ostatniej
Wieczerzy
„Marek,
za którym zasadniczo idą Mateusz i Łukasz, podaje w tym
miejscu dokładną datę: „W pierwszy dzień Przaśników, kiedy
ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: Gdzie chcesz,
żebyśmy przygotowali Ci spożywanie Paschy? (…) Z nastaniem
wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma” (Mk 14,12.17).
Wieczór pierwszego dnia Przaśników, w którym w świątyni
były zabijane baranki paschalne, jest wigilią święta Paschy.
Zgodnie z chronologią synoptyków był to czwartek.
Po
zachodzie słońca zaczynało się świętowanie Paschy i w tym
czasie – podobnie jak wszyscy pielgrzymi przybyli do Jerozolimy –
Jezus ze swymi uczniami spożył wieczerzę paschalną. W nocy
z czwartku na piątek – nadal zgodnie z terminologią
synoptyków – Jezus został pojmany i zaprowadzony przed
Trybunał, w piątkowy poranek został przez Piłata skazany na
śmierć, a następnie, „o trzeciej godzinie” (około
dziewiątej), ukrzyżowany. Przyjmuje się, że śmierć Jezusa
nastąpiła o godzinie dziewiątej (około piętnastej).
„Ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem,
przyszedł Józef z Arymatei (…) do Piłata i poprosił
o ciało Jezusa” (Mk 15,42n). Pogrzeb musiał być zakończony
przed zachodem słońca, bo potem zaczynał się szabat. Szabat jest
dniem spoczywania Jezusa w grobie. Zmartwychwstanie ma miejsce
rankiem, „w pierwszy dzień tygodnia”, w niedzielę”3.
W tej bardzo przybliżonej chronologii warto zauważyć, że choć
Marek twierdzi: „A była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali”
(Mk 15,25), to Jan umiejscawia sąd około godziny dwunastej: „Był
to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej” (J 19,14).
Pisze
dalej Papież: „Przejdźmy teraz do chronologii przyjętej przez
Jana. Jan bardzo wyraźnie dba o to, żeby nie przedstawić
Ostatniej Wieczerzy jako Paschy. Przeciwnie: żydowscy zwierzchnicy
prowadzący Jezusa przed trybunał Piłata powstrzymują się od
wejścia do pretorium, „aby się nie skalać i móc spożyć
Paschę” (18,28). Pascha rozpoczyna się więc dopiero z nastaniem
wieczoru, a proces toczył się jeszcze przed wieczerzą
paschalną; proces i wykonanie wyroku śmierci miały miejsce
nie w samo święto, lecz w przeddzień Paschy, w dniu
„Przygotowania”. Zatem Pascha trwała w tym roku od
piątkowego wieczoru do soboty wieczór, nie zaś od wieczoru
czwartkowego do piątku wieczór”4.
Wydaje
się, że relacja Janowa nie przeczy relacji synoptyków. Stwierdza
jedynie, że Żydzi oskarżający Jezusa przed Piłatem obchodzą
święto Paschy później niż Jezus i Jego uczniowie – mogło to
wynikać z różnic między Galilejczykami i Judejczykami. Bibliści,
tacy jak Billerbeck, F. Prat, G. Ricciotti uważają, że faryzeusze
i saduceusze świętowali Paschę w różne dni – Jezus świętował
zgodnie z kalendarzem faryzeuszy, a saduceusze następnego dnia (por.
J 18,28).
Pisze
dalej Papież o chronologii Janowej: „Według tej chronologii Jezus
umiera w tym samym czasie, kiedy w świątyni zabijano
baranki paschalne. Umiera jako prawdziwy Baranek, który w tamtych
barankach był tylko przeczuwany. Ta doniosła z teologicznego
punktu zbieżność czasowa, konanie Jezusa w czasie zabijania
baranków paschalnych, skłoniła wielu uczonych do odrzucenia wersji
Jana jako chronologii teologicznej. Jan zmienił według nich
chronologię, chcąc w ten sposób stworzyć to teologiczne
powiązanie, o którym zresztą Ewangelia jasno nie mówi.
Dzisiaj jednak widzi się coraz wyraźniej, że chronologia Jana jest
historycznie bardziej prawdopodobna niż synoptyczna, ponieważ –
jak powiedzieliśmy – proces i wykonanie wyroku śmierci
w dniu świątecznym wydają się niemal nie do pomyślenia”5.
Ciekawie na ten zarzut odpowiada Jan Złotousty: „Cóż innego to
oznacza jeśli nie to, że przenieśli spożywanie Paschy na inny
dzień i naruszyli Prawo, aby w śmierci Chrystusa wypełnić
pragnienie swego bardzo złego ducha. Chrystus zaś nie odkładał
czasu Paschy, który przypadł na czwartek, lecz w sam dzień spożył
Paschę”6.
Obawiam
się, że w ten sposób, Papież odrzuca paschalną tradycję
synoptyków, na rzecz niejasnej teologii Jana, który z nieznanych
dla nas względów przedstawia Ostatnią Wieczerzę bez związku z
Paschą i z ustanowieniem Eucharystii.
„Najdonioślejszą
– i w wielu szczegółach fascynującą – próbę wykazania
kompatybilności obydwu tradycji podjęła francuska badaczka Annie
Jaubert, która od 1953 r. przedstawiała swą tezę w całej
serii publikacji. Nie mamy tu potrzeby wchodzić w szczegóły
tej propozycji, toteż poprzestaniemy na omówieniu samego jej
istotnego wątku.
Pani
Jaubert opiera się przede wszystkim na dwu starożytnych tekstach,
które zdają się prowadzić do rozwiązania problemu. Przede
wszystkim zwraca uwagę na pewien stary kalendarz kapłański, który
został przekazany w Księdze
Jubileuszów,
napisanej po hebrajsku w drugiej połowie II wieku przed Chr.
Kalendarz ten nie uwzględnia obrotów księżyca i przyjmuje,
że każdy rok ma 364 dni i dzieli się na cztery trzymiesięczne
pory, w których dwa miesiące mają po 30 dni, a jeden 31.
Każdy kwartał, zawsze liczący 91 dni, ma 13 tygodni, a każdy
rok dokładnie 52 tygodnie. W konsekwencji święta liturgiczne
w każdym roku przypadają zawsze na ten sam dzień tygodnia.
W odniesieniu do Paschy znaczy to, że 15 Nisan zawsze wypada
w środę, a wieczerza paschalna jest spożywana po
zachodzie słońca we wtorkowy wieczór. Jaubert utrzymuje, że Jezus
obchodził Paschę zgodnie z tym kalendarzem, a więc we
wtorek wieczór, i został pojmany w nocy z wtorku na
środę.
Zdaniem tej uczonej
rozwiązane zostają w ten sposób dwa problemy: po pierwsze,
zgodnie z relacją synoptyków Jezus rzeczywiście celebrował
ucztę paschalną; po drugie, Jan ma rację, gdy mówi, że żydowscy
zwierzchnicy, trzymający się swego kalendarza, Paschę obchodzili
dopiero po procesie Jezusa, a więc Jezus został ukrzyżowany
nie w samo święto, lecz w jego wigilię. W ten
sposób, ze względu na różnice dzielące dwa odmienne kalendarze,
rację wydają się mieć obydwa przekazy, synoptyków i Jana.
Druga korzyść podkreślana przez Annie Jaubert zdradza jednocześnie
słaby punkt tej próby rozwiązania problemu. Francuska uczona
zwraca uwagę na to, że w przekazanych chronologiach (synoptycy
i Jan) w niewielu godzinach trzeba z konieczności
pomieścić całą serię wydarzeń: przesłuchanie przed
Sanhedrynem, zaprowadzenie do Piłata, sen żony Piłata, odesłanie
do Heroda, powrót do Piłata, biczowanie, skazanie na śmierć, via
crucis i ukrzyżowanie. Jaubert twierdzi, że wykonanie tego
wszystkiego w niewielu godzinach byłoby nie bardzo możliwe.
Jej rozwiązanie stwarza natomiast ramy czasowe od nocy z wtorku
na środę aż do piątkowego przedpołudnia.
Uczona
wykazuje przy tym, że u Marka jest dokładnie podany ciąg
wydarzeń od „Niedzieli Palmowej” do wtorku, po czym ewangelista
przechodzi bezpośrednio do opisu uczty paschalnej. Według
tradycyjnej datacji pozostawały więc dwa dni, o których nic
się nie mówi. Jaubert wskazuje wreszcie na to, że w ten
sposób plan żydowskich zwierzchników zabicia Jezusa jeszcze przed
nadejściem święta mógł zostać wykonany. Piłat, w następstwie
swego kunktatorstwa, odkładał jednak ukrzyżowanie aż do piątku”7.
Choć Papież uważa tę hipotezę za mało prawdopodobną, to warto
zauważyć, problem wielkiego nagromadzenia wydarzeń w nocy z
czwartku na piątek. Może to tłumaczyć pośpiech władz żydowskich
pragnących jak najszybciej pozbyć się Jezusa.
„Cóż
mamy więc powiedzieć? Najstaranniej przeprowadzoną analizę
wszystkich dotychczasowych rozwiązań znalazłem w książce
o Jezusie autorstwa Johna P. Meiera, który pod koniec swego
pierwszego tomu zamieszcza obszerne studium chronologii życia
Jezusa. Dochodzi on do przekonania, że trzeba dokonać wyboru
pomiędzy chronologią synoptyków i Jana, oraz udowadnia, że –
opierając się na całym materiale źródłowym – musimy się
opowiedzieć za Janem”8.
Nie
zgadzam się z tą hipotezą. Trudno uważać Ewangelię Janową za
lepiej oddającą chronologię Ostatniej Wieczerzy, w momencie, gdy
przedstawia ją bez związku z Paschą i nie relacjonuje w niej
ustanowienia Eucharystii – przedstawione przez synoptyków.
Papież
kontynuuje: „Czym więc w takim razie była Ostatnia Wieczerza
Jezusa? I jak to się stało, że z pewnością już bardzo
wcześnie pojawiło się przekonanie o jej charakterze
paschalnym? Odpowiedź Meiera jest zadziwiająco prosta i z
wielu powodów przekonująca. Jezus wiedział o swej bliskiej
śmierci. Wiedział, że już nie będzie mógł spożywać Paschy.
Mając pełną świadomość tego, zaprosił swoich na Ostatnią
Wieczerzę, która miała mieć bardzo szczególny charakter – na
Wieczerzę, która nie należała do żadnego określonego obrzędu
żydowskiego, lecz była Jego pożegnaniem się, w którym dał
coś nowego: dał siebie samego jako prawdziwego Baranka,
ustanawiając w ten sposób swoją własną Paschę”9.
Wobec
tego słowa z Ewangelii Mateuszowej: „W pierwszy dzień Przaśników
przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: Gdzie chcesz, żebyśmy
Ci przygotowali Paschę do spożycia? On odrzekł: Idźcie do miasta,
do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas
mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami.
Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę”
(Mt 26,17-19) byłyby pobożnym kłamstwem? Nie wolno negować prawdy
tekstów biblijnych w imię niesprawdzonych hipotez.
Papież
podsumowuje: „Najstarsze świadectwo tej wizji wiążącej Nowe ze
starym, które nową paschalną interpretację uczty Jezusa łączy
z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem, znajduje się
u Pawła w Pierwszym Liście do Koryntian 5,7: „Wyrzućcie
więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem, bo przecież
przaśni jesteście. Chrystus bowiem został złożony w ofierze
jako nasza Pascha” (zob. Meier, A Marginal
Jew,
I, s. 429n). Podobnie jak w Mk 14,1 następują tu po sobie
pierwszy dzień Przaśników i Pascha, jednak dawny sens
obrzędowy został zamieniony na znaczenie chrystologiczne
i egzystencjalne. Przaśnym chlebem muszą być teraz sami
chrześcijanie, uwolnieni od kwasu grzechu. Składanym w ofierze
Barankiem jest jednak Chrystus. W tym Paweł jest całkowicie
zgodny z Janową wersją wydarzeń. Dla niego śmierć
i zmartwychwstanie Chrystusa stały się w ten sposób
nieprzemijającym świętem Paschy”10.
Duchowa interpretacja paschy nie może odsuwać na dalszy plan prawdy
o paschalnym charakterze Ostatniej Wieczerzy.
2. Ustanowienie
Eucharystii
Papież
przedstawia źródła historyczne: „Można tu wyróżnić dwa
podstawowe modele. Z jednej strony mamy relację Marka, z którą
w dużej mierze zgodny jest tekst Mateusza; z drugiej
strony jest tekst Pawła, z którym pokrewieństwo wykazuje
Łukasz. Z literackiego punktu widzenia relacja Pawła jest
tekstem najstarszym; Pierwszy List do Koryntian został napisany
około roku 56. Redakcja Ewangelii Marka jest późniejsza, nie ma
jednak wątpliwości, że jego tekst stanowi przekaz bardzo starej
tradycji. Spory między egzegetami można sprowadzić do pytania,
który z dwóch modeli – Marek czy Paweł – jest starszy”11.
Warto zauważyć, że Papież idzie za starą hipotezą synoptyczną
o pierwszeństwie Marka. Według Tradycji Kościoła pierwszą i
najstarszą ewangelią jest Mateusz w swojej pierwotnej semickiej
wersji.
„Dowód historycznego
pierwszeństwa relacji Marka Pesch widzi w fakcie, że jest ona
jeszcze zwykłym opowiadaniem, 1 Kor 11 uważa natomiast za „kultową
etiologię”, i w konsekwencji za tekst już opracowany
liturgicznie i przeznaczony do liturgii (zob. Markusevangelium,
II, s. 363–377, zwł. s. 369). Jest w tym niewątpliwie trochę
prawdy. Wydaje mi się jednak, że między historyczną i teologiczną
jakością obydwu tekstów nie zachodzi zasadnicza różnica.
Prawdą jest, że Paweł chce mówić
w sposób normatywny, mając na oku sprawowanie liturgii
chrześcijańskiej; jeśli to właśnie
rozumie się przez „etiologię kultową”, mogę się z tym
zgodzić. Jednak zgodnie z przekonaniem Apostoła normatywny dla
liturgii chrześcijańskiej jest ten tekst dlatego właśnie, że
stanowi dokładny przekaz testamentu Pana. Dlatego przyporządkowanie
do kultu i istniejące już przeznaczone do kultu sformułowanie
nie są sprzeczne z dokładnym przekazem tego, co Pan powiedział
i czego chciał. Przeciwnie, sformułowanie jest normatywne
dlatego, że jest prawdziwe i pierwotne. Ta dokładność
przekazu nie wyklucza koncentracji i wyboru. Jednakże wybór
i sformułowanie nie powinny – takie jest przekonanie Pawła –
fałszować tego, co Pan owej nocy przekazał uczniom”12.
Prawdopodobne zastosowanie liturgiczne tekstu Pawłowego, zdaniem
Papieża nie osłabia waloru jego świadectwa.
„Główny zarzut przeciwko
historycznemu charakterowi słów i gestów Ostatniej Wieczerzy
można by ująć w następujący sposób: Istnieje nieusuwalna
sprzeczność między orędziem Jezusa o królestwie Bożym
i pojęciem Jego zastępczej śmierci ekspiacyjnej. Wewnętrzne
centrum słów Ostatniej Wieczerzy stanowią jednak sformułowania
„za was – za wielu” – zastępcza dobrowolna ofiara Jezusa,
zawierająca w sobie element ekspiacji. W obliczu grożącego
sądu Jan Chrzciciel wzywał do nawrócenia, Jezus natomiast, jako
posłaniec radości, zwiastuje bliskość królestwa Bożego i wolę
bezwarunkowego przebaczenia, panowanie Bożej dobroci i miłosierdzia.
„Ostatnim słowem, które Bóg wypowiada przez swego ostatniego
posłańca (posłańca radości – po Janie, ostatnim zwiastunie
sądu) – jest słowo zbawienia. Kerygmat Jezusa znamionuje
priorytetowe bez wątpienia ukierunkowanie na obietnicę zbawienia
oraz stawianie obecnego Boga dobroci nad nadchodzącym Bogiem Sędzią”
W tych słowach Pesch streszcza istotną treść argumentacji,
przemawiającej za sprzecznością tradycji Ostatniej Wieczerzy
z nowością i specyfiką kerygmatu Jezusa (Abendmahl,
s. 104).
Logikę tej wizji Peter Fiedler
przedstawia w dosadny sposób, tak pisząc: „Jezus głosił
Ojca, który bezwarunkowo
pragnie przebaczać”. Następnie pyta: „Może w rzeczywistości
nie był On tak wspaniałomyślny, czy wręcz suwerenny, skoro żądał
ekspiacji?” (dz. cyt., s. 569; zob. Pesch, Abendmahl,
s. 16 i 106)”13.
Myślę, że ta sprzeczność
występuje nie w rzeczywistości, ale między teologicznymi
interpretacjami tejże rzeczywistości. Jeśli z teologii Królestwa
usuniemy odniesienie do zła i realnego buntu wobec Boga i Jego
Ewangelii – to możemy być zaskoczeni śmiercią Jezusa.
Przedstawianie Jezusa, jako posłańca radości jest niezgodne z Jego
poczuciem realizmu i Jego reakcją na zło. Królestwo Niebios nie
jest piękną utopią – jest propozycją działania Ducha Świętego
w tych, którzy Go przyjmują. Nie ma mowy w Ewangelii o
bezwarunkowym przebaczeniu. Konieczne jest nawrócenie i wiara w
Jezusa. Jako minimum, trzeba przyjść do Niego, czy być
przyniesionym do Niego (por. Mk 2,3.5). Boża dobroć i miłosierdzie
napotykają od samego początku nienawistną opozycję. Szczególnie
w Ewangelii Janowej widzimy wybór, jakiego muszą dokonać ludzie:
wiara w Jezusa prowadząca do zbawienia, lub niewiara prowadząca do
sądu i do potępienia (por. J 5,16-30). Nie zgadzam się z opinią
P. Fiedlera: „Jezus głosił Ojca, który bezwarunkowo
pragnie przebaczać”. Ojciec jest dobry, ale wymaga
odpowiedzialnego życia w bojaźni Bożej. Ludzie wybierają życie
albo sąd. Ekspiacja jest konieczna ze względu na zło, które zdaje
się triumfować, ze względu na odrzucenie Ewangelii przez większość
ówczesnych i obecnych ludzi. Ważnym tekstem ukazującym rolę
krzyża w nauczaniu Jezusa są Jego słowa: „Jeśli kto chce pójść
za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój
i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci
je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem
za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na
swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją
duszę” (Mt 16,24-26). Nie ma tu mowy o cierpieniu ekspiacyjnym,
ale jest konieczność akceptacji krzyża w życiu uczniów.
„Tutaj w rzeczywistości
tkwi przyczyna, dla której wielu współczesnych teologów (nie
tylko egzegetów) przeczy pochodzeniu słów Ostatniej Wieczerzy od
Jezusa. Przyczyna tego nie leży w danych historycznych; jak
widzieliśmy, teksty eucharystyczne należą do najstarszej tradycji.
Z historycznego punktu widzenia nie ma nic bardziej pierwotnego
niż tradycja Wieczerzy. Jednakże idea ekspiacji jest po prostu
czymś niepojętym dla współczesnej mentalności. Jako głosiciel
królestwa Bożego, Jezus musi się znajdować na jej antypodach.
W grę wchodzi tutaj nasz obraz Boga i nasz obraz
człowieka. Dlatego cała ta dyskusja jest tylko z pozoru
historyczna”14.
Problem leży w teologach, a nie w rzeczywistości, czy
historyczności Ostatniej Wieczerzy.
„Wybitni egzegeci – Rudolf
Pesch, Gerhard Lohfink, Ulrich Wilckens – dostrzegają wprawdzie
między nimi głęboką różnicę, jednak nie nierozwiązywalną
sprzeczność. Twierdzą oni, że Jezus przedstawił na początku
propozycję orędzia o królestwie Bożym i bezwarunkowego
przebaczania, musiał jednak przyjąć do wiadomości porażkę tej
propozycji, i swoje posłannictwo utożsamił wtedy z misją
Sługi Jahwe. Zrozumiał, że po odrzuceniu tej Jego propozycji,
pozostawała jedynie droga zastępczej ekspiacji: że musi wziąć na
siebie wiszące nad Izraelem nieszczęścia, by w ten sposób
zapewnić zbawienie wielu”15.
Nie wiem, na jakiej podstawie,
wyżej wymienieni egzegeci mówią o „orędziu bezwarunkowego
przebaczania”. Nawet na początku swojej działalności, Jezus mówi
do uzdrowionego: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby
ci się coś gorszego nie przydarzyło” (J 5,14). Jezus jest
realistą i nie widzę momentu, w którym by zmieniał swoje
podejście do rzeczywistości. Śmierć ekspiacyjna Jezusa nie
przekreśla programu Królestwa Niebios, ale prowadzi do niego mocą
Ducha Świętego wylanego na wierzących w Jezusa.
„W roku 1929 Erik Peterson w swej
rozprawie o Kościele, którą dziś jeszcze można z wielkim
pożytkiem przeczytać, bronił tezy, zgodnie z którą
warunkiem powstania Kościoła był fakt, „że Żydzi, jako naród
wybrany przez Boga, nie uwierzyli w Pana”. Gdyby przyjęli
Jezusa, wtedy „Syn Człowieczy byłby powrócił i nastałoby
królestwo mesjańskie, w którym Żydzi zajmowaliby
najważniejsze miejsce” (Theologische
Traktate, s. 247).
Romano Guardini przyjął tę tezę w swych dziełach o Jezusie
i ją zmodyfikował. Jego zdaniem orędzie Jezusa zaczyna się
jednoznacznie propozycją królestwa. „Nie” Izraela doprowadziło
do nowej fazy historii zbawienia, do której należą śmierć
i zmartwychwstanie Pana oraz Kościół pogan”16.
Swego rodzaju „grzechem” tego rodzaju hipotez jest
nieuwzględnianie Boskiej wiedzy Zbawiciela. Patrzą oni na Jezusa,
jak na ograniczonego człowieka, żyjącego w jakiejś utopii. Jezus
nie ma ambicji politycznych, prowadzi zagubionych swojego narodu do
nawrócenia. Izrael odrzucając Jezusa pozbawił się szansy
uczestnictwa w ewangelizacji świata, do której był przeznaczony.
„O wiele większe jeszcze
znaczenie ma określenie Jego posłannictwa, zawarte w słowach
przypowieści – przypowieści, które ukazują ludziom Jego orędzie
o królestwie Bożym. Jezus utożsamia swe posłannictwo z tym,
które zostało dane Izajaszowi po spotkaniu z żywym Bogiem
w świątyni. Prorokowi powiedziano, że jego posłannictwo
przyczyni się najpierw tylko do przedłużenia okresu
zatwardziałości i dopiero przez nią miało przyjść później
zbawienie. Już w pierwszym okresie swego przepowiadania Jezus
mówi uczniom, że dokładnie taka będzie struktura Jego drogi (Mk
4,10 nn; por. Iz 6,9n).
Znaczy to jednak, że wszystkie
przypowieści i całe orędzie o królestwie Bożym są
postawione pod znakiem Krzyża. Wychodząc z przesłanki Krzyża
i Zmartwychwstania, moglibyśmy stwierdzić, że właśnie Krzyż
stanowi krańcowy, radykalny przejaw bezwarunkowej miłości Boga –
miłości, w której, pomimo z gruntu negatywnej postawy
ludzi, daje On siebie samego, bierze na siebie to „nie” ludzi,
włączając je tym sposobem we własne „tak” (zob. 2 Kor 1,19).
Tę interpretację przypowieści i ich orędzia o królestwie
Bożym – interpretacji w duchu teologii Krzyża – znaleźć
można również w paralelnych tekstach pozostałych synoptyków
(zob. Mt 13,10-17; Łk 8,9n)”17.
Ciekawa jest uwaga Papieża na temat powołania Izajasza, który
usłyszał: „Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez
zrozumienia, patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce
tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie
widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby
się nie nawrócił i nie był uzdrowiony” (Iz 6,9-10). Już w VII
wieku p.n.e. Bóg przepowiadał tragedię zatwardziałości woli
swojego narodu, który nie wykorzystał szansy zbawienia. Jezus
wykorzystuje ten tekst w komentowaniu swoich przypowieści:
„Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: Dlaczego w
przypowieściach mówisz do nich? On im odpowiedział: Wam dano
poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto
ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma,
temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w
przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami
nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich
przepowiednia Izajasza” (Mt 13,10-14). Tak Jezus wyjaśnia swoje
podejście do ludzi, swoje nauczanie w przypowieściach. Ewangelia
jest drogą wiodącą do zbawienia, a jej odrzucenie prowadzi do
śmierci wiecznej.
„Na samym początku drogi Jezusa
u Mateusza znajduje się Kazanie na Górze, z uroczystym
prologiem w postaci błogosławieństw. Są one w całości
przeniknięte perspektywą Krzyża, która w ostatnim
błogosławieństwie sformułowana jest ze szczególną
wyrazistością: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie
dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują
was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe
o was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza
nagroda w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy
byli przed wami” (Mt 5,10nn).
Trzeba jeszcze na koniec
przypomnieć, że Łukasz na początku opisu drogi Jezusa zamieszcza
epizod o Jego odrzuceniu w Nazarecie (zob. 4,16-29). Jezus
ogłasza, że zapowiedziana przez Izajasza obietnica roku łaski Pana
już się spełniła: „Posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą
nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym
przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi…” (4,18). Gdy
usłyszeli te roszczenia, Jego ziomkowie unieśli się jednak gniewem
i wyrzucili Go z miasta: „Wyprowadzili Go aż na urwisko
góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić”
(4,29). Razem z orędziem łaski, które niesie Jezus, pojawia
się właśnie perspektywa Krzyża. Łukasz, który bardzo starannie
ułożył swą Ewangelię, oraz scenę zamieścił zupełnie
świadomie, jako swoisty nagłówek dla całej działalności
Jezusa”18.
W błogosławieństwach jest również perspektywa prześladowań i
cierpienia, ale podstawową jest obietnica błogosławieństwa,
radości, szczęścia. Zło nie jest tematyką dominującą. Jezus
obiecuje Ducha Świętego, który w smutnej często rzeczywistości
pozwala żyć autentyczną radością. Łukaszowy opis próby
zamordowania Jezusa w Jego rodzinnym miasteczku jest swego rodzaju
odpowiedzią na uroczystą proklamację Jezusa: „Duch Pański
spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym
ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a
niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym
obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19). Proklamacja
Królestwa Bożego napotyka nienawistne odrzucenie.
„Nie ma sprzeczności między
radosnym orędziem Jezusa i przyjęciem przez Niego Krzyża,
jako śmierci za wielu; przeciwnie, to radosne orędzie łaski całą
swą głębię osiąga dopiero przez przyjęcie śmierci i jej
przemianę. Poza tym koncepcja powstania Eucharystii w „społeczności
kościelnej” jest absurdalna także z punktu widzenia
historii. Kto ośmieliłby się stworzyć taką ideę i taką
rzeczywistość? Jak byłoby to możliwe, żeby pierwsi chrześcijanie
– niewątpliwie już w latach trzydziestych – bez żadnego
sprzeciwu zaakceptowali taki wynalazek?
W związku z tym Pesch
słusznie pisze, „że dotychczas nikt nie zaproponował innej
przekonującej tradycji Wieczerzy” (Abendmahl,
s. 21). Nie ma takiej możliwości. Mogła się ona zrodzić jedynie
w specyficznej świadomości Jezusa. Tylko On mógł w sposób
tak suwerenny spleść w jedną całość nitki Prawa i Proroków
– w całkowitej wierności Pismu i w całkowitej nowości
swej tożsamości Syna. Tylko dlatego, że On sam to powiedział
i uczynił, Kościół w swych różnych nurtach mógł
„łamać chleb”, tak jak to uczynił Jezus w nocy zdrady”19.
3. Teologia słów ustanowienia
„Podczas gdy u Marka (14,22)
i Mateusza (26,26) w słowach wypowiedzianych nad chlebem
jest tylko oświadczenie: „To jest Ciało moje”, to u Pawła
czytamy: „To jest Ciało moje za was” (1 Kor 11,24), a Łukasz
uzupełnia jeszcze ten ich sens: To jest Ciało moje, które za was
będzie wydane” (22,19). U Łukasza i Pawła zaraz potem
jest polecenie powtarzania: „To czyńcie na moją pamiątkę”,
których nie ma u Mateusza i Marka. Słowa wypowiedziane
nad kielichem u Marka brzmią: „To jest moja Krew Przymierza,
która za wielu będzie wylana” (14,24); Mateusz dodaje tu jeszcze:
„…na odpuszczenie grzechów” (26,28). U Pawła zaś Jezus
powiedział: „Kielich ten jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej.
Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę” (1 Kor
11,25). U Łukasza jest podobne sformułowanie, z drobnymi
jednak różnicami: „Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej,
która za was będzie wylana” (22,20). Brak drugiego nakazu
powtarzania”20.
Gwoli ścisłości, powiedzmy, że
Łk 22,19 ma imiesłów czasu teraźniejszego didomenon,
który trzeba by przetłumaczyć przez „dawane” w czasie
teraźniejszym. Jezus mówi o ofierze dokonującej się w czasie
Wieczerzy. Jego Ciało jest teraz wydawane. Podobnie u Mk 14,24 i u
Łk 22,20 mamy imiesłów czasu teraźniejszego ekchynnomenon,
który trzeba by przetłumaczyć przez „wylewana” w czasie
teraźniejszym. Jego Krew jest teraz wylewana. Jezus mówi o ofierze
dokonującej się w czasie Wieczerzy.
„U Marka
i Mateusza podmiotem jest „Krew”: „To jest moja Krew”,
gdy tymczasem Paweł i Łukasz mówią: To jest „Nowe
Przymierze we Krwi mojej”. Zdaniem wielu ma to związek z żydowskim
wstrętem do spożywania krwi. Bezpośrednią treścią tego, co jest
dane do picia, jest nie „krew”, lecz „Nowe Przymierze”. Tym
samym dochodzimy do drugiej różnicy. Podczas gdy Marek i Mateusz
mówią po prostu o „Krwi Przymierza i w ten sposób
czynią aluzję do Wj 24,8, czyli do zawarcia Przymierza pod Synajem,
Paweł i Łukasz mówią o Nowym Przymierzu i w ten
sposób odnoszą się do Jr 31,31 – w obu wypadkach mamy do
czynienia z innym starotestamentalnym tłem. Oprócz tego Marek
i Mateusz mówią o przelewaniu Krwi „za wielu”,
odnosząc się tym samym do Iz 53,12, gdy tymczasem Paweł i Łukasz
mówią „za was” i w ten sposób każą myśleć
bezpośrednio o wspólnocie uczniów”21.
Sformułowanie „To jest kielich Nowego Przymierza we Krwi mojej”
(Łk 22,20) jest nie tyle związane ze starotestamentalnym zakazem
pożywania krwi (por. Kpł 17,10-14), ile z objawieniem przez Jezusa
rzeczywistości Nowego Przymierza zawieranego właśnie wtedy – w
czasie Ostatniej Wieczerzy. Jest to zresztą synteza słów o Krwi
Przymierza ze słowami o Nowym Przymierzu. Niewątpliwie Jezus
przelewa swoją Krew za wielu, nie tylko za uczniów obecnych z Nim
na Wieczerzy.
„We
wszystkich czterech tekstach opis ustanowienia zaczyna się od dwu
twierdzeń dotyczących czynności Jezusa, które nabrały istotnego
znaczenia dla recepcji całości w Kościele. Czytamy, że Jezus
wziął chleb, odmówił modlitwy błogosławieństwa
i dziękczynienia, a następnie, że połamał chleb. Na
początku znajduje się eucharistia
(Paweł/Łukasz) lub eulogia
(Marek/Mateusz); obydwa te terminy wskazują na berakha,
w tradycji żydowskiej wielką modlitwę dziękczynienia
i błogosławieństwa, stanowiącą część składową zarówno
obrzędu paschalnego, jak i innych uczt. Do jedzenia nie
przystępuje się bez podziękowania Bogu za dary, którymi nas
obsypuje: za chleb, który za Jego sprawą daje nam ziemia, jak też
za owoc krzewu winnego. Dwa różne słowa, którymi się posługują
z jednej strony Marek/Mateusz, z drugiej Paweł/Łukasz,
wskazują na podwójne ukierunkowanie tej modlitwy: Jest ona
dziękczynieniem i sławieniem Boga za Jego dary. Sławienie to
wraca jednak do daru, w postaci błogosławieństwa, jak czytamy
w 1 Tm 4,4n: „Wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre,
i niczego, co jest spożywane z dziękczynieniem
(eucharistia),
nie należy odrzucać. Staje się bowiem uświęcone przez słowo
Boże i przez modlitwę”. Podczas Ostatniej Wieczerzy (jak już
wcześniej przy rozmnożeniu chleba J 6,11), Jezus nawiązał do tej
tradycji. Słowa ustanowienia znajdują się w kontekście
modlitwy; dziękczynienie staje się w nich błogosławieństwem
i przemianą”22.
Warto
tylko zauważyć, że przemiana chleba w Ciało Jezusa i wina w Jego
krew – dokonuje się tylko za sprawą sakramentu tutaj
ustanowionego, a nie za sprawą błogosławieństwa, czy
dziękczynienia.
„Dalej
czytamy, że Jezus „połamał chleb”. Łamanie chleba dla
wszystkich było przede wszystkim funkcją ojca, który tym gestem
niejako reprezentował także Boga Ojca, za pośrednictwem żyznej
ziemi rozdzielającego wszystkim nam to, co konieczne do życia. Jest
to również gest gościnności, którym obcemu pozwala się
uczestniczyć we własnych rzeczach, przyjmując go do wspólnoty
stołu. Łamanie i rozdzielanie – wspólnotę tworzy właśnie
rozdzielanie. Ten pierwotny ludzki gest dawania, dzielenia się
i jednoczenia w Ostatniej Wieczerzy Jezusa zyskuje zupełnie
nową głębię: daje On siebie samego. Dobroć Boga, przejawiająca
się w rozdawaniu, nabywa wręcz wymiaru radykalizmu w momencie,
kiedy w chlebie Syn daje i rozdaje siebie samego”23.
Właściwym kontekstem dla eucharystii nie są żydowskie obrzędy,
nie określone w Ewangelii, ale słowa samego Jezusa,
przygotowującego wierzących do spożywania Jego Ciała i Jego Krwi:
„Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i
pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa,
nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli
kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja
dam, jest moje ciało za życie świata. Sprzeczali się więc między
sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać [swoje] ciało do
spożycia? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam:
Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie
będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto
spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go
wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem,
a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew
moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący
Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie
żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest
on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto
spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,48-58).
„Przejdźmy
teraz do wypowiedzianych nad chlebem słów. Według Marka i Mateusza
brzmią one po prostu: „To jest moje Ciało”. Paweł i Łukasz
dodają do nich: „które za was będzie wydane”. Słowa te
objaśniają to, co w zasadzie zawarte jest w geście
rozdzielania. Gdy Jezus mówi o swym ciele, należy, rzecz
jasna, rozumieć przez to nie ciało w odróżnieniu od duszy
lub ducha, lecz całą, obdarzoną ciałem osobę. W tym sensie
Rudolf Pesch tak to słusznie komentuje: Jezus „przy wyjaśnianiu
chleba zakłada szczególne znaczenie swej osoby. Uczniowie mogli
zrozumieć: To jestem Ja, Mesjasz” (Markusevangelium,
II, s. 357)”24.
Mamy
tu dwa uproszczenia. Po pierwsze, według oryginału greckiego Jezus
mówi: „To jest moje ciało, za was dawane” (Łk 22,19). Jezus
zdaje się mówić o teraźniejszości Wieczerzy, a nie o
przyszłości, o teraźniejszości każdej mszy świętej, w czasie
której daje On nam swoje Ciało. Drugie uproszczenie, to
sprowadzanie Ciała do Osoby Chrystusa. Jezus daje Ciało i Krew.
Nawet, jeśli pod każdą z postaci eucharystycznych mamy Osobę
Jezusa, to obrazem antropologicznym było ciało i krew – tak na
przykład Jezus mówi do Piotra: „Błogosławiony jesteś,
Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew,
lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16,17).
Odchodząc
od słów konsekracji, Papież łączy Eucharystię z Krzyżem i
Zmartwychwstaniem Jezusa: „Jak jednak może się to realizować?
Jezus znajduje się przecież pośrodku swych uczniów – i co
tutaj czyni? Dokonuje tego, co powiedział w mowie o pasterzu:
„Nikt mi go [życia] nie odbiera, lecz Ja sam z siebie je
oddaję” (J 10,18). Życie zostanie Mu odebrane na krzyżu, już
teraz jednak On sam je oddaje. Swą gwałtem zadaną śmierć
przemienia w akt samooddania za innych i dla innych.
On
wie także: „Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać”
(tamże). Oddaje życie i wie, że właśnie w ten sposób
na nowo je bierze. W akcie oddania swego życia zawarte jest
zmartwychwstanie. Dlatego już teraz, przez antycypację, może
rozdawać siebie samego, bo już teraz składa w ofierze swe
życie – siebie samego – i przez to już teraz ponownie je
otrzymuje. W ten sposób może teraz ustanowić Sakrament,
w którym staje się obumierającym ziarnem pszenicznym i w
którym przez wieki rozdaje siebie ludziom w rzeczywistym
rozmnażaniu chleba”25.
Ciekawe jest nawiązanie do starotestamentalnych tekstów: „Słowa
wypowiedziane nad kielichem, którymi się teraz zajmiemy, są
niesłychanie bogate w treści teologiczne. Jak zauważono już
wcześniej, w tych niewielu słowach splatają się ze sobą
trzy teksty starotestamentowe, tak że cała poprzednia historia
zbawienia zostaje w nich podsumowana i na powrót staje się
teraźniejszością.
Przede
wszystkim jest tu Wj 24,8 – zawarcie Przymierza synajskiego; dalej,
jest Jr 31,31 – obietnica Nowego Przymierza dana w samym
centrum kryzysu dziejów Przymierza, kryzysu, którego
najwyraźniejszymi przejawami było zburzenie świątyni i niewola
babilońska; jest tu wreszcie Iz 53,12 – tajemnicza obietnica Sługi
Jahwe, który niesie grzechy wielu i w ten sposób dokonuje dla
nich zbawienia”26.
„Zgodnie
z opisem podanym w Księdze Wyjścia 24 Przymierze
synajskie było oparte na dwóch elementach. Po pierwsze, na „krwi
Przymierza” – na krwi złożonych w ofierze zwierząt, którą
został skropiony ołtarz, jako symbol Boga, i lud. Drugim
elementem było słowo Boga i przyrzeczenie posłuszeństwa
przez Izrael. „Oto krew przymierza, które Pan zawarł z wami
na podstawie wszystkich tych słów” – oświadczył uroczyście
Mojżesz po obrzędzie pokropienia. Bezpośrednio przed tym, po
przeczytaniu słów Przymierza, lud odpowiedział: „Wszystko, co
powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni” (Wj 24,7n).
Bezpośrednio
potem, kiedy Mojżesz był na górze, to przyrzeczenie posłuszeństwa,
stanowiące konstytutywny element Przymierza, zostało złamane przez
oddawanie pokłonów złotemu cielcowi. Jak poświadczają zarówno
historyczne księgi Starego Testamentu, jak i księgi proroków,
cała dalsza historia, to dzieje powtarzających się aktów łamania
przyrzeczenia posłuszeństwa. Zerwanie wydaje się definitywne
w momencie, kiedy Bóg skazuje swój lud na wygnanie,
a świątynię na zburzenie”27.
Człowiek jest skłonny do nieposłuszeństwa, do buntu i Bóg to
rozumie.
Pisze dalej Papież: „W tej godzinie budzi się nadzieja na „nowe
przymierze”, które nie będzie już oparte na zawsze niepewnej
wierności ludzkiej woli, lecz zostanie nieusuwalnie wypisane
w samych sercach (zob. Jr 31,33). Innymi słowy, to Nowe
Przymierze musi zostać oparte na posłuszeństwie, które jest
nieodwołalne i nienaruszalne. Posłuszeństwo to, osadzone
teraz na najgłębszych korzeniach człowieczeństwa, jest
posłuszeństwem Syna, który uczynił siebie Sługą i całe
ludzkie nieposłuszeństwo przyjął w swym posuniętym aż do
śmierci posłuszeństwie, przecierpiał i pokonał.
Nieposłuszeństwa ludzi i całego zła historii Bóg nie może
po prostu puścić w niepamięć, ani też traktować jako coś
błahego, pozbawionego znaczenia. Taki rodzaj „miłosierdzia”
i „bezwarunkowego przebaczenia” byłby ową „tanią
łaską”, przeciwko której – w obliczu bezdennej otchłani
zła – słusznie występował w swoim czasie Dietrich
Bonhoeffer. Niesprawiedliwości, zła jako rzeczywistości, nie można
po prostu ignorować i zwyczajnie tolerować. Musi zostać
przeobrażone i pokonane. Tylko to jest autentycznym
miłosierdziem. A ponieważ ludzie nie są do tego zdolni, czyni
to teraz sam Bóg, i to właśnie jest owa „bezwarunkowa”
dobroć Boga, dobroć, która nigdy nie może być sprzeczna z prawdą
i z odpowiadającą jej sprawiedliwością. „Jeśli my
odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć
samego siebie”, pisze Paweł do Tymoteusza (2 Tm 2,13).
Ta
Jego wierność polega na tym, że teraz działa już nie tylko jako
Bóg wobec człowieka, lecz także jako człowiek wobec Boga, i w
ten sposób czyni przymierze mocnym i nieodwołalnym. Dlatego
postać Sługi Bożego, który niesie grzechy wielu (Iz 53,12), idzie
w parze z obietnicą Nowego Przymierza, ustanowionego jako
nierozerwalne. To nierozerwalne odtąd wszczepienie przymierza
w serce człowieka, samej ludzkości, dokonuje się w zastępczym
cierpieniu Syna, który stał się Sługą. Od tego momentu całej
brudnej fali zła przeciwstawia się posłuszeństwo Syna, w którym
cierpiał sam Bóg i którego posłuszeństwo jest z tego
tytułu nieskończenie większe niż narastająca ciągle masa zła
(zob. Rz 5,16-20)”28.
Szkoda,
że Papież zdaje się nie dostrzegać roli Ducha Świętego w
procesie usprawiedliwiania człowieka. To On, zstępując do ludzkich
serc czyni je zdolnymi do miłości i posłuszeństwa Bogu.
„Krew
zwierząt nie mogła ani „dokonać ekspiacji”, ani pojednać Boga
i ludzi. Mogła być tylko znakiem nadziei i czekania na
rzeczywiście zbawiające, większe posłuszeństwo. W słowach
Jezusa wypowiedzianych nad kielichem wszystko to zostało zebrane
razem i stało się rzeczywistością. On daje „Nowe
Przymierze w swojej Krwi”. „Jego krew” – czyli całkowity
dar ze siebie samego, w którym przemieni przez cierpienie całe
zło ludzkości i przeobrazi wszelkie łamanie wierności,
włączając je w swoją bezwarunkową wierność. To jest ów
nowy kult, który ustanawia podczas Wieczerzy: włączenie ludzkości
we własne zastępcze posłuszeństwo. Udział w Ciele i Krwi
Chrystusa znaczy, że On odpowiada „za wielu”, za nas, i w
Sakramencie przyjmuje nas do liczby tych „wielu”29.
Papież zdaje się zapominać o kluczowym momencie wolności ludzkiej
woli, która może ofiarę Jezusa przyjąć, lub odrzucić. To
właśnie Duch Święty umożliwia człowiekowi wiarę i
posłuszeństwo Jezusowi.
„Co
znaczy jednak „wylana za wielu”? W swym podstawowym dziele
Die
Abendmahlsworte Jesu
(1935) Joachim Jeremias usiłował wykazać, że słowo „wielu”
jest w opisach ustanowienia semityzmem i dlatego musi być
odczytywane nie przez odniesienie do greckiego znaczenia tego słowa,
lecz w świetle odpowiednich tekstów Starego Testamentu. Stara
się on dowieść, że słowo „wielu” w Starym Testamencie
oznacza „całość”, a więc w rzeczywistości należy
je przekładać na „wszyscy”. Teza ta szybko spotkała się
z powszechną aprobatą i stała się wspólnym dobrem
teologicznym. Na tej podstawie w słowach konsekracji „wielu”
przekładano w różnych językach na „wszyscy”. „Za was
i za wszystkich przelana” – tak dzisiaj wierni w wielu
krajach słyszą słowa Jezusa w celebracji eucharystycznej”30.
Chcielibyśmy
zbawienia wszystkich ludzi, a święty Paweł pisze: „Jest to
bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który
pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania
prawdy. Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między
Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie
samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie”
(1 Tm 2,3-6). Wielu tej łaski zdaje się nie przyjmować.
„W
1921 r. protestancki teolog Ferdinand Kattenbusch próbował wykazać,
że wypowiedziane podczas Ostatniej Wieczerzy słowa Jezusa stanowią
właściwy akt założenia Kościoła. W tych słowach Jezus dał
swym uczniom coś Nowego, co ich zjednoczyło i utworzyło
z nich wspólnotę. Kattenbusch miał rację. Wraz
z ustanowieniem Eucharystii został założony sam Kościół.
Staje się on jednością, staje się sobą samym, przez Ciało
Chrystusa; jednocześnie – przez Jego śmierć – zostaje otwarty
na cały szeroki świat i całą historię.
Eucharystia
stanowi widzialny proces gromadzenia się, proces, który – w tym
miejscu i poprzez miejsca – jest procesem wchodzenia we
wspólnotę z żywym Bogiem, który od wewnątrz zbliża ludzi
wzajemnie do siebie. Kościół rodzi się z Eucharystii. Z niej
czerpie jedność i posłannictwo. Kościół bierze początek
z Ostatniej Wieczerzy, ale właśnie dlatego swój początek ma
w śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, które antycypował
On w darze Ciała i Krwi”31.
4. Od Wieczerzy do Eucharystii niedzielnego poranka
„Josef
Andreas Jungmann, wybitny znawca historii celebracji eucharystycznej
i jeden z architektów reformy liturgii, ujmuje wszystkie
te treści w następujących słowach: „Element podstawowy
stanowią słowa modlitwy dziękczynnej odmawianej nad chlebem
i winem. Początków liturgii mszy należy szukać nie w samym
posiłku, lecz w modlitwie dziękczynnej odmówionej po posiłku
ostatniego wieczoru. Posiłek był uważany za tak mało istotny
i łatwy do pominięcia, że znikł już w Kościele
pierwotnym. Liturgia natomiast, wszystkie liturgie w ogóle,
rozbudowywały modlitwę dziękczynną odmawianą nad chlebem
i winem. (…) Tym, co Kościół celebruje we mszy jest nie
Ostatnia Wieczerza, lecz to, co Pan ustanowił podczas Ostatniej
Wieczerzy i co przekazał Kościołowi: pamiątka ofiary Jego
śmierci” (Messe
im Gottesvolk,
s. 24). Potwierdza to świadectwo historii, zgodnie z którym „w
całej tradycji chrześcijańskiej po odłączeniu Eucharystii od
zwykłego posiłku (gdzie pojawiają się określenia «dzielenie
chleba» i «Wieczerza Pańska») aż do szesnastowiecznej
reformacji, na oznaczenie celebrowania Eucharystii nigdy nie jest
używana nazwa oznaczająca «posiłek»”32.
Autor zdaje się pomijać to, co tak mocno zostało zaakcentowane w
Ewangelii Janowej (por. J 13-17) – to znaczy liturgię słowa,
która również według świadectwa św. Justyna była w II wieku
bardzo rozbudowana.
O
ustaleniu dnia celebrowania eucharystii na niedzielę Papież pisze:
„Pod koniec I wieku tradycja była ustalona, toteż Nauka
Dwunastu Apostołów
(Didache,
ok. 100 r.) jako coś samo przez się zrozumiałego, mówi: „W
dzień zaś Pański gromadźcie się, łamcie chleb i dzięki
czyńcie, wyznawszy wpierw grzechy swoje” (14,1). Dla Ignacego
z Antiochii († ok. 110) życie „zgodnie z dniem
Pańskim” stanowi już znak odróżniający chrześcijan od tych,
którzy świętują w sobotę (Ad
Magn.
9,1)”33.
Nieco
dalej Papież pisze na temat liturgii słowa wiążąc ją jednak z
liturgią synagogalną, a nie z J 13-17: „Logiczne było dołączenie
do celebracji eucharystycznej – w początkach sprawowanej
jeszcze w synagodze – liturgii słowa: czytania Pisma,
wyjaśniania go i modlitwy. Gdy na początku II wieku stało się
to aktem, kształtowanie się chrześcijańskiego kultu w jego
istotnych elementach dobiegło końca. Ten proces rozwoju stanowi
część samego ustanowienia. Jak powiedzieliśmy, ustanowienie
zakłada Zmartwychwstanie, a wraz z nim żywą wspólnotę,
która pod kierownictwem Ducha Pańskiego darowi Pana nadaje jego
kształt w życiu wierzących”34.
Dziwnie brzmią słowa Papieża o celebrowaniu eucharystii w
synagodze. Ewangelia mówi wręcz o akcie ekskomuniki, o wyrzucaniu z
synagogi wierzących w Jezusa: „Niemniej jednak i spośród
przywódców wielu w Niego uwierzyło, ale z obawy przed faryzeuszami
nie przyznawali się, aby ich nie wyłączono z synagogi. Bardziej
bowiem umiłowali chwałę ludzką aniżeli chwałę Bożą” (J
12,42-43). Podobnie J 9,22: „Żydzi bowiem już postanowili, że
gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi”.
Sam Jezus przepowiadał: „To wam powiedziałem, abyście się nie
załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi
godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że
oddaje cześć Bogu” (J 16,1-2). Trudno więc sobie wyobrażać,
żeby eucharystia mogła być celebrowana w jakiejkolwiek synagodze.
Janusz Maria Andrzejewski OP
1
J. RATZINGER, BENEDYKT XVI,
Jezus z Nazaretu. Część 2. Od wjazdu do Jerozolimy do
Zmartwychwstania (Jedność,
Kielce 2011) 174,0-175,3
2
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 178.0.
3
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 179,3-180,7.
4
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 182,0.
5
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 182,0-183,3.
6
TOMASZ Z AKWINU, Sprostowanie błędów greckich,
część 2, artykuł 39 (W Drodze, Poznań 1984).
7
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 183,3-186,0.
8
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 188,7.
9
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 191,3.
10
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 192,7-194,0.
11
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 195,3.
12
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 196,7.
13
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 198,0-199,3.
14
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 200,7.
15
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 202,0-203,3.
16
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 204,7.
17
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 206,0-207,3.
18
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 207,3-208,7
19
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 208,7-210,0.
20
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 211,3.
21
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 211,3-212,7.
22
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 214,0-215,3.
23
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 216,7.
24
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 218,0.
25
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 219,3.
26
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 219,3-220,7.
27
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 220,7-222,0.
28
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 222,0-223,3.
29
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 223,3-224,7.
30
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 226,0.
31
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 231,3.
32
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 236,7-238,0.
33
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 239,3-240,7.
34
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 240,7.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz