wtorek, 28 maja 2019

10. Getsemani


10. Getsemani
1. W drodze na Górę Oliwną
Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej” (Mt 26,30; Mk 14,26) – tymi słowami ewangeliści Mateusz i Marek kończą opis Ostatniej Wieczerzy. Ostatnia uczta – paschalna lub nie paschalna – jest przede wszystkim akcją kultową. W jej centrum znajduje się modlitwa dziękczynna i błogosławieństwo, a zakończenie jest również modlitwą. Modląc się, Jezus razem ze swymi uczniami wychodzi w noc, przypominającą tę noc, w której zostali zabici pierworodni Egiptu, a Izrael ocalił się dzięki krwi baranka (zob. Wj 12) – noc, w której będzie musiał wziąć na siebie los baranka”1. Wydaje się, że zgodnie ze świadectwem synoptyków, Jezus celebrował Wieczerzę Paschalną, a teraz wszystko odnosi się do pierwszej Paschy – w Egipcie.
Jezus razem z uczniami modli się psalmami Izraela. Jest to fakt podstawowy – z jednej strony dla zrozumienia postaci Jezusa, z drugiej jednak również dla zrozumienia samych psalmów, które zyskują w Nim w pewnym sensie nowy podmiot, nowy rodzaj teraźniejszości, a jednocześnie poszerzenie – od samego Izraela po wymiar uniwersalizmu.
Zobaczymy, że pojawia się tutaj także nowa wizja postaci Dawida. W psałterzu kanonicznym Dawid jest uważany za głównego autora psalmów. Tym samym ukazuje się on jako kierujący modlitwą Izraela, który streszcza w sobie wszystkie cierpienia i nadzieje Izraela, nosi w sobie i przemienia je w modlitwę. Izrael może więc ciągle z nim się modlić, wyrażać siebie samego w psalmach, z których także we wszelkich ciemnościach czerpie zawsze nową nadzieję. W powstającym Kościele Jezus szybko zostanie uznany za nowego, rzeczywistego Dawida, dlatego – bez zerwania z tradycją, jednak na nowy sposób – psalmy można było odmawiać jako modlitwę w jedności z Jezusem Chrystusem. Ten chrześcijański sposób modlenia się psalmami – sposób, który przyjął się bardzo szybko – wspaniale zinterpretował Augustyn, twierdząc, że w psalmach zawsze przemawia Chrystus – raz jako Głowa, raz jako Ciało (zob. np. En. in Ps. 60,1n; 61,4; 85,1.5). Przez Niego, Jezusa Chrystusa, teraz jesteśmy jednak jednym tylko podmiotem i w ten sposób możemy rzeczywiście razem z Nim rozmawiać z Bogiem.
Jak uczy nas tego Jezus, ów proces przyjęcia i transpozycji zaczynający się od Jego modlitwy psalmami, jest znamienny dla jedności obydwu Testamentów. On sam modli się w jedności z Izraelem, jest jednak Izraelem na nowy sposób: dawna Pascha ukazuje się teraz jako wielka antycypacja. Nową Paschą jest jednak On sam i rzeczywiste „wyzwolenie” dokonuje się teraz – przez ogarniającą całą ludzkość Jego miłość”2. Z pewnością, psalmy, podobnie jak cała reszta Pisma Świętego mogą nas łączyć z Jezusem.
Po wspólnej modlitwie psalmów, jeszcze w drodze do miejsca nocnego spoczynku, Jezus wypowiada trzy proroctwa.
Odnosi do siebie proroctwo Zachariasza, który powiedział, że „pasterz” zostanie uderzony – to znaczy zabity – i że w następstwie tego rozproszą się owce (zob. Za 13,73; Mt 26,31). W swej tajemniczej wizji Zachariasz uczynił aluzję do Mesjasza, który dozna śmierci, oraz do nowego, następującego po niej rozproszenia Izraela. Ocalenia oczekiwał od Boga dopiero po tych krańcowych udrękach. Temu ciągle do tego czasu niejasnemu widzeniu, dotyczącemu nieznanej przyszłości, Jezus nadał konkretną postać. Tak, pasterz zostaje uderzony. Sam Jezus jest Pasterzem Izraela, Pasterzem ludzkości. Bierze na siebie niesprawiedliwość, niszczycielskie brzemię winy. Przyjmuje uderzenia. Staje po stronie uderzanych w historii. Teraz, o tej godzinie, znaczy to także, że rozproszy się społeczność uczniów, że ta dopiero powstała nowa rodzina Boża rozpadnie się, zanim jeszcze naprawdę zaistniała. „Pasterz daje życie swoje za owce” (J 10,11). W świetle proroctwa Zachariasza te słowa Jezusa otrzymują nowe znaczenie: nadeszła godzina ich realizacji”4.
Przed tymi proroctwami Jezus mówi: „Wszyscy wy zgorszycie się ze mnie tej nocy; albowiem jest napisane: Uderzę pasterza, i rozproszą się owce trzody”5. Jezus przepowiada zgorszenie – myślę, że chodzi o grzeszny kryzys wiary Jego uczniów – można to odczytywać w kontekście słów Jezusa: „Oto szatan pożądał, aby was przesiał jako pszenicę. Ale ja prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja; a ty kiedyś, nawróciwszy się, utwierdzaj braci twoich”6. Zgorszeniem jest zawinione załamanie wiary uczniów – zawinione – bo Jezus prosił: „Módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie”7 – a oni nie bronili się przed pokusą i spali.
Po proroctwie nieszczęść zaraz jednak następuje obietnica zbawienia: „Gdy powstanę, udam się przed wami do Galilei” (Mk 14,28). „Iść przed”, to typowe słowo w języku pasterzy. Gdy przejdzie przez śmierć, Jezus rozpocznie nowe życie. Jako zmartwychwstały jest w pełni Pasterzem, który przez śmierć wprowadza na drogę życia. Dobry Pasterz ma obydwie cechy: oddawanie życia i uprzedzanie. Więcej nawet: oddawanie życia jest uprzedzaniem. On nas prowadzi właśnie przez oddanie życia. Przez nie otwiera drogę ku rozległej rzeczywistości. Przez to rozproszenie dokonuje się definitywne zgromadzenie owiec. Tak więc na progu nocy na Górze Oliwnej pojawiają się tajemnicze słowa o uderzeniu i rozproszeniu, ale także obietnica, że właśnie w ten sposób Jezus okaże się autentycznym pasterzem, zgromadzi na powrót rozproszonych i poprowadzi ich do Boga, dając im nowe życie”8. Również po swoim zmartwychwstaniu, Jezus nawołuje do pójścia na oficjalne spotkanie do Galilei: „A oto Jezus spotkał się z nimi, mówiąc: Witajcie! One zaś przystąpiły, i ujęły nogi jego, i pokłon mu oddały. Wtedy im rzekł Jezus: Nie bójcie się, idźcie, oznajmijcie braciom moim, aby poszli do Galilei, tam mię ujrzą”9. To właśnie tam Jezus powiedział: „Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi. Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem. A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”10.
Trzecie proroctwo to jeszcze jedna wersja dysputy z Piotrem, na wzór tych, które miały miejsce podczas Ostatniej Wieczerzy. Do świadomości Piotra nie dochodzi zapowiedź Zmartwychwstania. Słyszy tylko zapowiedź śmierci oraz rozproszenia i dla niego jest to okazja do zapewnienia o jego nieustraszonej odwadze i bezwzględnej wierności Jezusowi. Ponieważ nie chce słyszeć o Krzyżu, nie może też zauważyć słów o Zmartwychwstaniu i – podobnie jak to już było koło Cezarei Filipowej – chciałby sukcesu, lecz bez Krzyża. Liczy na swe własne siły.
Któż mógłby zaprzeczyć, że jego zachowanie odzwierciedla stałą pokusę chrześcijan, a nawet Kościoła: osiągnąć sukces bez Krzyża? Trzeba więc obwieścić Piotrowi jego słabość i zapowiedzieć potrójne zaparcie się. Nikt nie jest na tyle mocny, żeby mógł o własnych siłach przejść drogę zbawienia do samego końca. Wszyscy zgrzeszyli, wszyscy też potrzebują zmiłowania Pana i miłości Ukrzyżowanego (zob. Rz 3,23n)”11.
Mateusz informuje: „Rzekł mu Piotr: Choćby mi też przyszło z tobą umrzeć, nie zaprę się ciebie. Tak samo i wszyscy uczniowie mówili”12. To nie tylko Piotr zgrzeszył nadmierną pewnością siebie – był to grzech wszystkich uczniów Jezusa.

2. Modlitwa Jezusa
Po wspólnej obrzędowej modlitwie psalmów Jezus modli się sam – podobnie jak czynił to wcześniej przez wiele nocy. Pozostawia jednak przy sobie grupę trzech, znaną nam z innych kontekstów, a zwłaszcza z opisu Przemienienia: Piotra, Jakuba i Jana, którzy – mimo iż co chwila pogrążają się w śnie – stają się w ten sposób świadkami Jego nocnych zmagań. Marek mówi nam, że Jezus „począł drżeć13 oraz odczuwać trwogę”. Pan mówi do swych uczniów: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci14, zostańcie tu i czuwajcie” (14,33n)”15. Mt 26,38 dodaje: „ze Mną”.
„Wezwanie do czujności stanowiło już jeden z głównych tematów głoszenia słowa w Jerozolimie, a teraz powraca w postaci niecierpiącego zwłoki, natarczywego wezwania. Mimo iż dotyczy ono tej właśnie godziny, to jednak przez antycypację wskazuje na przyszłą historię chrześcijaństwa. Ospałość uczniów pozostaje przez całe wieki szansą dla mocy zła. Ospałość ta jest znieczuleniem duszy, której spokoju nie mąci moc zła panującego w świecie, ani ogrom wyniszczającej ziemię niesprawiedliwości i cierpienia. Jest to otępienie człowieka, który – by móc nadal trwać w samozadowoleniu własnej sytej egzystencji – wolałby nie zauważać tego wszystkiego i uspokaja się myślą, że w gruncie rzeczy nie jest tak źle. Jednakże to otępienie dusz, ten brak czujności zarówno na bliskość Boga, jak i na potęgę grożącego zła, zapewnia Złemu władzę nad światem. Ospałym i pragnącym przede wszystkim spokoju uczniom Jezus mówi o sobie samym: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci”16. Wspaniałe są te słowa Papieża!
„Po tym wezwaniu do czujności Jezus oddalił się nieco. Zaczyna się właściwa modlitwa na Górze Oliwnej. Mateusz i Marek mówią nam, że Jezus padł na ziemię – to modlitewna postawa bezwzględnego poddania się woli Boga i radykalnego oddania się Jemu, która w zachodniej liturgii jest jeszcze praktykowana w Wielki Piątek, przy profesji zakonnej, jak również w święceniach diakonatu, prezbiteratu i biskupich.
Łukasz natomiast mówi, że Jezus modli się na kolanach. W ten sposób, przez odniesienie do tej pozycji modlitewnej, nocne zmagania Jezusa włącza w kontekst dziejów modlitwy chrześcijańskiej. Kamienowany Szczepan, osuwa się na kolana i modli się (zob. Dz 7,60); Piotr klęczy przed wskrzeszeniem Tabity (zob. Dz 9,40). Paweł pada na kolana, żegnając się z efeskimi prezbiterami (zob. Dz 20,36) i jeszcze raz, kiedy uczniowie odradzają mu podróż do Jerozolimy (zob. Dz 21,5). W związku z tym A. Stöger mówi: „W obliczu mocy śmierci, wszyscy oni modlą się na kolanach; w męczeństwie można zostać zwycięzcą nie inaczej jak tylko przez modlitwę. Jezus jest wzorem męczenników” (Das Evangelium nach Lukas, s. 247)”17. Obie te pozycje służą pokornej modlitwie.
„Ujmując ją całościowo, Marek mówi najpierw, że Jezus „modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina” (Mk 14,35). Potem w następujący sposób przekazuje najważniejsze zdanie modlitwy Jezusa: „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie. Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]” (14,36)”18. Jezus daje nam przykład szczerości na modlitwie – prosi Ojca o pomoc. Nie boi się zgorszyć nas tą modlitwą – i my musimy modlić się szczerze – zgodnie z naszymi potrzebami. Ważne jest też zaufanie do Ojca, że On wie co robi, wie, jak nas prowadzić.
„W tej modlitwie Jezusa możemy wyróżnić trzy elementy. Najpierw – pierwotne doświadczenie trwogi, wstrząs w obliczu mocy śmierci, przerażenie na widok otchłani nicości, pod wpływem którego Jezus drży, a według Łukasza ocieka kroplami krwi (zob. 22,44). U Jana (zob. 12,27), tak samo jak u synoptyków, wstrząs ten jest wyrażony przez nawiązanie do Ps 43,5, jednak z pomocą słowa, które szczególnie wyraziście podkreśla bezdenność trwogi Jezusa: tetaraktai; jest to ten sam termin tarassein, którym posłużył się Jan, chcąc ukazać wstrząs Jezusa nad grobem Łazarza (zob. 11,33), jak też Jego wewnętrzne poruszenie w sali Ostatniej Wieczerzy, gdy zapowiadał zdradę Judasza (zob. 13,21)”19. Mówi Łukasz: „Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22,43-44). Prawda o człowieczeństwie Syna Bożego – to także Jego słabość, to konieczność umacniania Go przez anioła. Intensywność Jego modlitwy wyraża się upływem krwi, którą się poci. J 12,27 został przez Papieża wyrwany z kontekstu: J 12,27-32 mówi: „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny.20 Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię! Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię. Tłum stojący [to] usłyszał i mówił: Zagrzmiało! Inni mówili: Anioł przemówił do Niego. Na to rzekł Jezus: Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”. To nie jest Ogród Oliwny. Jezus uświadamia sobie niebezpieczeństwa na Niego czyhające i mówi o sądzie nad światem, o momencie prawdy dla każdego ze słuchających Go. Zapowiada wyrzucenie władcy tego świata, który rządzi przede wszystkim za pomocą kłamstwa i manipulacji. Przemawia do Niego w sposób słyszalny Ojciec – podobnie jak podczas Przemienienia, o którego chwałę Jezus zabiega w swoim posłuszeństwie.
„W ten sposób Jan wyraża niewątpliwie pierwotny lęk stworzeń wobec zbliżającej się śmierci. Jest tu jednak coś więcej jeszcze: szczególny wstrząs Tego, który jest samym życiem, wstrząs wywołany przez otchłań całej potęgi destrukcji, zła, tego co sprzeciwia się Bogu, i co teraz przytłacza Go bezpośrednio, co za chwilę ma wziąć na siebie – więcej nawet: przyjąć do swego wnętrza, w następstwie czego On sam „stanie się grzechem” (zob. 2 Kor 5,21). Ponieważ jest Synem, dlatego właśnie z przeraźliwą jasnością widzi cały brudny potok zła, całą potęgę kłamstwa i pychy, całe wyrafinowanie i potworność zła, które zakłada maskę życia, a zawsze służy niszczeniu bytu oraz hańbieniu i unicestwianiu życia. Dlatego właśnie że jest Synem, szczególnie głęboko odczuwa trwogę, brud i podłość – całą potęgę grzechu i śmierci, które musi wypić w przeznaczonym dla Niego „kielichu”. Wszystko to musi przyjąć do swego wnętrza, ażeby to w sobie pozbawić mocy i pokonać”21. Tak brzmi tekst 2 Kor 5,20-21: „Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem! On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” – można go różnie tłumaczyć. Hebrajskie słowo chat'ah ma dwa znaczenia: grzech i ofiara za grzech. Jezus nie jest grzechem, ale jest ofiarą za grzech. Stajemy się sprawiedliwością – to znaczy, Bóg nas usprawiedliwia, przemienia, czyni nas sprawiedliwymi w mocy Ducha Świętego.
Jezus widzi grozę piekła i widzi tych, których nie jest w stanie uratować. Mówił o tym w swoim nauczaniu: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7,13-14). Jezus oferuje nam Ducha Świętego, dzięki któremu możemy wbrew naszemu lenistwu wybrać drogę trudną, prowadzącą do nieba. Droga lekka, łatwa i przyjemna prowadzi do piekła – i to jest wielka pokusa, której wielu ulega.
Podobne treści odnajdujemy w Ewangelii Łukaszowej: „Raz ktoś Go zapytał: Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? On rzekł do nich: Usiłujcie22 wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam!; lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych” (Łk 13,23-28). Jezus zachęca do walki o zbawienie i grozi wiecznym odrzuceniem.
„Dwie części modlitwy Jezusa jawią się jak przeciwstawienie dwu woli. Jest tu „wola natury” Jezusa Człowieka, która wzdryga się na widok potworności i destrukcyjnego charakteru wydarzenia i chciałaby uprosić, żeby Go ominął ten kielich. I jest także „wola Syna”, która zdaje się całkowicie na wolę Ojca. Jeśli chcemy zrozumieć, na ile jest to możliwe, tę tajemnicę „dwu woli”, dobrze będzie spojrzeć jeszcze na tę modlitwę w ujęciu Jana. Także u Jana znajdują się dwie prośby Jezusa: „Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny”; „Ojcze, wsław imię Twoje” (12,27n)”23. Już Synod Laterański z 649 roku przeciwko herezji monoteletyzmu sformułował dogmat: „Jeśli ktoś nie wierzy właściwie i prawdziwie według nauki świętych Ojców, że dwie wole – Boska i ludzka – tego samego Chrystusa Boga naszego były tak zjednoczone, iż przez posiadanie obu dobrowolnie stał się prawdziwym sprawcą naszego zbawienia – n.b.w.”24. Wola ludzka Jezusa pragnie naszego zbawienia, a Jego wola Boska akceptuje wolę Ojca, która jest decydująca.

3. Wola Jezusa i wola Ojca
Dla zrozumienia tego, jak Kościół starożytny pojmował relacje między Boską i ludzką wolą Jezusa Chrystusa, konieczne jest może w tym miejscu choćby pobieżne spojrzenie na chrystologię starożytnego Kościoła. Sobór Nicejski (325) wyjaśnił chrześcijańskie pojęcie Boga. Trzy osoby – Ojciec, Syn i Duch Święty – stanowią jedno, w jednej „istocie” Bożej. Ponad sto lat później Sobór Chalcedoński (451) podjął próbę pojęciowego ujęcia zachodzących w Jezusie Chrystusie relacji między człowieczeństwem i boskością w formule, zgodnie z którą jedna osoba Syna Bożego obejmuje i podtrzymuje w Nim – „niezmieszane i nieoddzielone od siebie” – obydwie natury: ludzką i boską.
W ten sposób zachowana zostaje nieskończenie wielka różnica zachodząca między Bogiem a człowiekiem, Stwórcą i stworzeniem; człowieczeństwo pozostaje człowieczeństwem, boskość boskością. W Jezusie boskość ani nie wchłonęła w siebie człowieczeństwa, ani go nie umniejszyła. Pozostaje ono w Nim w całości tym, czym jest, jednak podtrzymującym je podmiotem jest Boska osoba Logosu. Jednocześnie, wraz z zachowaniem tej różnicy natur, w sformułowaniu „jedna osoba” wyrażona została radykalna jedność, którą w Chrystusie Bóg utworzył z człowiekiem. Tę formułę dwie natury, jedna osoba papież Leon Wielki utworzył wiedziony intuicją wykraczającą daleko poza moment historyczny i dlatego od razu spotkała się ona z entuzjastyczną aprobatą ojców soborowych”25. Jezus ma do dyspozycji te dwie natury – boską i ludzką i działa – mocą natury ludzkiej – bo jest prawdziwym człowiekiem i mocą natury Boskiej – bo jest prawdziwym Bogiem. Obydwa te działania ujawniają jedną Boską osobę Syna Bożego.
W ciężkich zmaganiach, które po Chalcedonie miały miejsce przede wszystkim na terenie bizantyjskim, chodziło w istocie o następujące pytanie: Jeśli w Jezusie jest tylko jedna osoba Boża, stanowiąca podmiot obydwu natur, co się wtedy dzieje z ludzką naturą? Podtrzymywana przez osobę Bożą, czy może w ogóle istnieć jako taka w swej własnej tożsamości i ze swymi właściwościami? Czy nie musi zostać wchłonięta przez Boskość, przynajmniej w swej najwyższej części, w woli? Toteż ostatnia wielka herezja chrystologiczna ma na imię właśnie „monoteletyzm”. Przy zachowaniu jedności osoby, mogłaby istnieć – według niej – tylko jedna wola. Jedna osoba mająca dwie wole byłaby czymś schizofrenicznym; osoba przejawia się koniec końców w woli, a ponieważ jest tu tylko jedna osoba, mogłaby tu istnieć w gruncie rzeczy tylko jedna wola. Przeciwko temu rodzi się jednak pytanie: Cóż byłby to za człowiek, który nie posiadałby rzeczywistej ludzkiej woli? Czy człowiek pozbawiony woli jest naprawdę człowiekiem? A jeśli ten Człowiek nie miał woli, to czy w Jezusie Bóg naprawdę stał się człowiekiem?”26. Istotą problemu jest niezrozumienie pojęcia osoby Syna Bożego. Co oznacza w tym wypadku pojęcie „osoby”?
Wielki teolog bizantyjski Maksym Wyznawca († 662) odpowiedź na to pytanie wypracował w kontekście zmagań, których celem było zrozumienie modlitwy Jezusa na Górze Oliwnej. Maksym jest przede wszystkim i nade wszystko zdecydowanym przeciwnikiem monoteletyzmu. Wchodząc w jedność z Logosem, ludzka natura Jezusa nie została amputowana i zachowuje swą integralność, wola zaś jest częścią składową ludzkiej natury. To nieodzowne zdwojenie w postaci chcenia ludzkiego i chcenia Boskiego w Jezusie nie może jednak prowadzić do przyjmowania podwójnej osobowości. Dlatego naturę i osobę trzeba widzieć we właściwym każdej z nich sposobie bytowania. Znaczy to: w Jezusie istnieje „wola natury”– natury ludzkiej, jest w Nim jednak tylko jedna „wola osobowa”, która obejmuje w sobie tę „wolę natury”. Jest to możliwe bez zniszczenia istotnego elementu ludzkiego, ponieważ na mocy samego stworzenia wola ludzka jest ukierunkowana na wolę Bożą; przez przylgnięcie do woli Bożej nie ulega zniszczeniu, lecz osiąga własną doskonałość. W związku z tym Maksym mówi, że zgodnie z aktem stwórczym wola ludzka zmierza do synergii (współdziałania) z wolą Bożą, lecz w następstwie grzechu synergia stała się przeciwstawieniem. Człowiek, którego wola osiąga doskonałość przez przylgnięcie do woli Bożej, czuje teraz, że wola Boża stanowi zagrożenie dla jego wolności. W swym „tak” na wolę Bożą widzi niemożność bycia w pełni sobą, lecz zagrożenie swej wolności, przed którym się broni.
Dramat Góry Oliwnej polega na tym, że wolę natury człowieka Jezus od stanu przeciwstawiania się doprowadza na powrót do stanu synergii i tym samym przywraca człowiekowi jego wielkość. Można by powiedzieć, że w ludzkiej woli natury Jezusa jest w Nim samym obecny cały opór ludzkiej natury stawiany Bogu. Jest tu sprzeciw nas wszystkich, każde przeciwstawienie się Bogu, a Jezus w ciężkich zmaganiach podnosi oporną naturę do jej rzeczywistej istoty”27. Współdziałanie woli ludzkiej i Boskiej w Jezusie jest konieczne na mocy jedności Osoby posługującej się tymi wolami. Nie mówiłbym o woli natury i woli osoby, bo natura nie ma woli – to człowiek ma wolę, to Bóg ma wolę, a nie natura ludzka, czy Boska. Osoba Jezusa ma dwie wole – ludzką i Boską. Oczywiście, jest możliwe uzgadnianie woli ludzkiej z wolą Boską – w Jezusie i w każdym z nas.
Dochodzimy tym samym do ostatniego punktu modlitwy w Ogrójcu, do jej rzeczywistego klucza interpretacyjnego, którym jest wezwanie „Abba, Ojcze” (Mk 14,36). Na temat słów tej modlitwy Joachim Jeremias napisał w 1966 r. ważną książkę, z której chciałbym tu przytoczyć jego dwie znaczące opinie. Podczas gdy w żydowskim piśmiennictwie poświęconym modlitwie nie ma ani jednej wzmianki o zwracaniu się do Boga słowem Abba, Jezus zawsze (z wyjątkiem zawołania na krzyżu, zob. Mk 15,34 i par.) w ten właśnie sposób zwracał się do Boga. Mamy więc tutaj do czynienia z całkowicie jednoznaczną cechą ipsissima vox Jesu” (Abba, s. 59). Jeremias wykazuje nadto, że słowo „Abba” zaczerpnięte jest z języka dziecięcego – w rodzinie w ten właśnie sposób dziecko zwraca się do ojca. „W odczuciu Żydów zwracanie się do Boga takim poufałym słowem byłoby przejawem braku szacunku i dlatego czymś niewyobrażalnym. Fakt, że Jezus odważył się uczynić ten krok, było czymś nowym i niesłychanym. Z Bogiem mówił tak, jak dziecko ze swym ojcem. (…) To Abba w zwracaniu się Jezusa do Boga odsłania samo serce Jego stosunku do Boga” (s. 63). Zupełnie niedorzeczna jest zatem opinia niektórych teologów twierdzących, że na Górze Oliwnej Człowiek Jezus zwracał się do Boga trynitarnego. Nie, właśnie tutaj mówi Syn, który przyjął całą ludzką wolę i przemienił ją w wolę Syna”28. Obydwie wole Jezusa – Jego wola ludzka i Boska – należą do Niego i są wolami Syna. Nie ma sensu mówienie o przemienianiu ludzkiej woli w wolę Syna – to prowadziłoby do herezji monoteletyzmu.

4. Modlitwa Jezusa na Górze Oliwnej w Liście do Hebrajczyków
Na koniec musimy się jeszcze zająć tekstem Listu do Hebrajczyków dotyczącym Góry Oliwnej. Czytamy w nim: „Z głośnym wołaniem i płaczem za swych dni doczesnych zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (5,7). W tekście tym można rozpoznać niezależną tradycję związaną z wydarzeniem w Getsemani, ponieważ w Ewangeliach nigdzie nie ma mowy o głośnym wołaniu i płaczu”29. Po pierwsze, Ogród Oliwny jest pod Górą Oliwną, a nie na Górze – to nieporozumienie przewija się przez cały tekst książki Papieża. Po drugie List do Hebrajczyków nigdzie nie sugeruje, że wyżej cytowane słowa odnoszą się do Getsemani. Jakie jest ich znaczenie? Ukazują one intensywność modlitwy Jezusowej. Jezus pokazał w ten sposób uczniom, że modlitwa może być żywa, natchniona, może wyrażać się w krzyku i w płaczu. Prosił o wybawienie od śmierci i otrzymał łaskę Zmartwychwstania.
Patrząc na całą Mękę Jezusa jak na modlitewne zmaganie się z Bogiem Ojcem i jednocześnie z naturą ludzką, List do Hebrajczyków ukazuje w nowy sposób teologiczną głębię modlitwy na Górze Oliwnej. To wołanie i prośby są dla tego Listu aktualizacją najwyższego kapłaństwa Jezusa. Całą nędzę ludzkiej egzystencji zanosi do Boga. Stawia człowieka przed Bogiem.
Ten wymiar modlitwy Jezusa autor Listu do Hebrajczyków ukazał w dwóch słowach. Wyraz „zanosić” (prosphérein: zanosić do Boga, wynosić na wysokości – zob. Hbr 5,1) należy do terminologii związanej z kultem ofiarniczym. Jezus czyni tutaj to, co najgłębiej realizuje się w ofierze. „Ofiarował siebie samego, by spełnić wolę Ojca”, komentuje Albert Vanhoye (Accogliamo Cristo, s. 71). Drugie słowo, o które tu chodzi, mówi, że Jezus nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał, i w ten sposób „osiągnął doskonałość” (Hbr 5,8n). Vanhoye zwraca uwagę na to, że zwrot „osiągnąć doskonałość” (teleioun) w Pentateuchu – w pięciu księgach Mojżesza – jest używany wyłącznie w znaczeniu „wyświęcić na kapłana”30 (s. 75). List do Hebrajczyków przyswaja sobie tę terminologię (zob. 7,11.19.28). Tak więc tekst ten mówi, że posłuszeństwo Jezusa, radykalne „tak”, które powiedział Ojcu po ciężkiej walce na Górze Oliwnej, niejako „konsekrowało Go na kapłana”, że przez to właśnie, przez dar ze siebie samego, przez wyniesienie człowieczeństwa przed Boga, stał się prawdziwie kapłanem „według porządku Melchizedeka” (Hbr 5,9n; zob. Vanhoye, s. 74n)”31.
Ciekawym miejscem ukazującym podobną „konsekrację” jest Wj 32,25-29: „I ujrzał Mojżesz, że lud stał się nieokiełznany, gdyż Aaron wodze mu popuścił na pośmiewisko wobec nieprzyjaciół. Zatrzymał się Mojżesz w bramie obozu i zawołał: Kto jest za Panem, do mnie! A wówczas przyłączyli się do niego wszyscy synowie Lewiego. I rzekł do nich: Tak mówi Pan, Bóg Izraela: Każdy z was niech przypasze miecz do boku. Przejdźcie tam i z powrotem od jednej bramy w obozie do drugiej i zabijajcie: kto swego brata, kto swego przyjaciela, kto swego krewnego. Synowie Lewiego uczynili według rozkazu Mojżesza, i zabito w tym dniu około trzech tysięcy mężów32. Mojżesz powiedział wówczas do nich: Poświęciliście ręce dla Pana, ponieważ każdy z was był przeciw swojemu synowi, przeciw swemu bratu. Oby Pan użyczył wam dzisiaj błogosławieństwa!”. Zwrot „Poświęciliście ręce dla Pana” jest tłumaczeniem hebrajskich słów: mil'u jedkem hajjom lajhwh, co można przetłumaczyć przez „dzisiaj wypełniliście wasze ręce dla Pana”. Przekład grecki jest dosłowny: eplerosate tas cheiras hymon semeron kyrio. Jest to swego rodzaju konsekracja we krwi czcicieli złotego cielca.
Papież kontynuuje: „Teraz musimy jednak zająć się jeszcze kluczową wypowiedzią Listu do Hebrajczyków, dotyczącą modlitwy cierpiącego Pana. W tekście czytamy, że Jezus zanosił błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i że „został wysłuchany dzięki swej uległości” (5,7). Czy jednak rzeczywiście został wysłuchany? Przecież umarł na krzyżu! Tak na przykład Harnack powiedział, że tutaj musi paść słowo „nie”, a za nim idzie też Bultmann”33. Tekst nie precyzuje tego „o co” tak intensywnie prosił Jezus. Możliwe, że prosił o nasze zbawienie i został wysłuchany.
Papież odpowiada na to pytanie w sposób bardzo interesujący: „Można wymienić różne wymiary owego wysłuchania. Jeden z możliwych przekładów przytoczonego fragmentu brzmi: „Został On wysłuchany i uwolniony od swej trwogi”. Harmonizowałoby to z przekazem Łukasza, według którego przyszedł anioł i Go pokrzepiał (zob. 22,43). W naszym tekście byłaby zatem mowa o wewnętrznej mocy, którą Jezus otrzymał na modlitwie, i w następstwie tego potrafił w odpowiedni sposób stawić czoło pojmaniu i Męce. Niemniej jest bez wątpienia coś więcej. Ojciec wydobył Go z nocy śmierci; w Zmartwychwstaniu definitywnie i raz na zawsze wyzwolił Go od śmierci: Jezus więcej nie umiera (zob. Vanhoye, s. 71n). W tekście tym chodzi jednak o coś jeszcze więcej. Zmartwychwstanie to nie osobiste tylko uwolnienie Jezusa od śmierci, gdyż w śmierci tej nie chodziło o Niego samego tylko; było to umieranie „za innych”; miało to być pokonanie śmierci jako takiej.
Wysłuchanie to można więc z pewnością rozumieć także w świetle tekstu paralelnego u Jana 12,27n, w którym na prośbę Jezusa: „Ojcze, wsław imię Twoje!”, głos z nieba odpowiada: „Już wsławiłem i jeszcze wsławię”. Sam Krzyż stał się wysławianiem Boga, ukazaniem się chwały Bożej w miłości Syna. Chwała ta nie ogranicza się do jednego momentu, lecz obejmuje cały obszar historii. Chwała ta jest życiem. Już na samym Krzyżu ukazuje się – w sposób ukryty, ale jakże wymowny – chwała Boża, przemiana śmierci w życie.
Z Krzyża płynie do ludzi nowe życie. Na Krzyżu Jezus staje się źródłem życia dla siebie i dla wszystkich. Na Krzyżu została pokonana śmierć. Wysłuchanie Jezusa dotyczy całej ludzkości: Jego posłuszeństwo staje się życiem dla wszystkich. Logicznie więc ten urywek Listu do Hebrajczyków kończy się słowami: „Stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają, nazwany przez Boga arcykapłanem na wzór Melchizedeka (5,9n; por. Ps 110,4)”34. Warto zauważyć, że tekst Hbr 5,7-10 nie mówi o Krzyżu, ale o cierpieniach Jezusa z całego Jego życia, nie mówi o chwale Krzyża, ale o zbawieniu na mocy posłuszeństwa Jezusowi.

Janusz Maria Andrzejewski OP
1 J. RATZINGER, BENEDYKT XVI, Jezus z Nazaretu. Część 2. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania (Jedność, Kielce 2011) 243,0.
2 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 244,4-245,7.
3 Za 13,7: „Mieczu, ocknij się na pasterza mego i na męża złączonego ze mną, mówi Pan zastępów. Uderz pasterza, a rozproszą się owce, i obrócą rękę moją na malutkich”. Tłumaczenie ks. Wujka.
4 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 249,8-251,2.
5 Mt 26,31 w tłumaczeniu Wujka.
6 Łk 22,31-32 w tłumaczeniu Wujka.
7 Łk 22,40 w tłumaczeniu Wujka.
8 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 251,2-252,5.
9 Mt 28,9-10 w tłumaczeniu Wujka.
10 Mt 28,18-20 w tłumaczeniu Wujka.
11 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 252,5.
12 Mt 26,35 w tłumaczeniu Wujka.
13 Grecki czasownik ekthambeomai ma znaczenia: „popadać w zdumienie, w lęk”.
14 Może tekstem paralelnym jest Ps 42,12: „Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, i czemu jęczysz we mnie? Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać: Zbawienie mego oblicza i mojego Boga”.
15 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 253,9.
16 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 253,9-255,2.
17 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 256,6.
18 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 256,6-258,0.
19 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 258,0.
20 Krytyczny teks grecki wydania NA sugeruje znak zapytania. To nie jest stwierdzenie Jezusa, ale Jego pytanie retoryczne.
21 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 258,0-259,3.
22 W tekście greckim mamy czasownik agonizomai, który ma znaczenia „walczyć, zmagać się”.
23 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 260,7.
24 Breviarium Fidei, (Księgarnia świętego Wojciecha, Poznań, 21988) VI, 35.
25 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 262,0-263,4.
26 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 266,1-267,5.
27 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 267,5-268,8.
28 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 270,2.
29 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 271,6.
30 Wj 29,9 (w tłumaczeniu Wujka) mówi: „i włożysz na nich zawoje, i będą mi kapłanami na służbę wieczną. Potem poświęcisz ręce ich”. W oryginale hebrajskim mamy czasownik male' z podstawowym znaczeniem „wypełniać”, a w greckim przekładzie mamy czasownik teleioo z podstawowym znaczeniem „udoskonalać”.
31 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 272,9-274,3.
32 Wulgata mówi o dwudziestu trzech tysiącach zabitych: „I uczynili synowie Lewiego według słowa Mojżesza, i poległo w ów dzień około dwudziestu trzech tysięcy ludzi”.
33 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 274,3.
34 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 274,3-277,0.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz