11. Proces Jezusa
„Zgodnie z relacją
wszystkich czterech Ewangelii nocną modlitwę Jezusa zakończyło
nadejście przyprowadzonego przez Judasza i podlegającego
władzom świątynnym uzbrojonego oddziału, który pojmał
Nauczyciela, a uczniów pozostawił w spokoju”1.
Jan zdaje się uzupełniać relację synoptyków ukazując kluczową
w tym momencie obecność oddziału żołnierzy rzymskich, o których
Papież nie wspomina. J 18,3 używa greckiego terminu speira,
który jest tłumaczony przez polskie słowo „kohorta” i oznacza
prawdopodobnie około 200 rzymskich żołnierzy2.
J 18,12 używa rzeczownika chiliarchos
co oznacza dosłownie „tysięcznik”
– które jest oddane słowem „trybun”3.
Jan wskazuje na współdziałanie Rzymian i Żydów w aresztowaniu i
w zgładzeniu Jezusa.
Jezus broni swoich uczniów: „Skoro więc rzekł do nich: Ja
jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał:
Kogo szukacie? Oni zaś powiedzieli: Jezusa z Nazaretu. Jezus
odrzekł: Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie
szukacie, pozwólcie tym odejść! Stało się tak, aby się
wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z
tych, których Mi dałeś” (J 18,6-9). W ten sposób Jezus
zabezpiecza wolność uczniom.
1. Wstępne obrady Sanhedrynu
„Publiczne wystąpienie Jezusa
oraz tworzący się wokół Niego ruch z początku, jak się
wydaje, nie budziły większego zainteresowania władz świątynnych;
wszystko to robiło wrażenie jedynie sprawy regionalnej – jednego
z ruchów pojawiających się od czasu do czasu w Galilei
i niezasługujących na szczególną uwagę. Sytuacja zaczęła
się zmieniać, poczynając od „Niedzieli Palmowej”. Mesjański
hołd złożony Jezusowi przy wjeździe do Jerozolimy, oczyszczenie
świątyni i towarzyszące temu słowa wyjaśniające, które
zdawały się zapowiadać jej definitywny koniec i gruntowną
zmianę kultu, sprzeczną z ustawami pochodzącymi od Mojżesza;
mowy Jezusa w świątyni, w których wyczuwalne były
roszczenia do najwyższego autorytetu, dającego, jak się zdawało,
nową postać mesjańskiej nadziei Izraela, zagrażającą jego
monoteizmowi; publicznie dokonywane przez Jezusa cuda i coraz
większy napływ przychodzącego do Niego ludu – wszystko to były
fakty, których nie można już było ignorować.
W dniach bliskich święta Paschy,
kiedy miasto zalewały tłumy pielgrzymów i mesjańskie
nadzieje mogły z łatwością przybrać wymiar politycznego
dynamitu, władze świątynne musiały zdać sobie sprawę z własnej
odpowiedzialności i najpierw wyjaśnić sobie, co o tym
wszystkim należało myśleć, a następnie, jak na to
zareagować. Posiedzenie Sanhedrynu, mające na celu wyrobienie sobie
opinii w sprawie kazusu Jezusa i podjęcie odpowiednich
decyzji, dokładniej opisuje tylko Jan (zob. 11,47-53)”4.
Jan relacjonuje: „Wielu więc spośród Żydów przybyłych do
Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.
Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus
uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę
i rzekli: Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele
znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i
przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród.
Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym
kapłanem, rzekł do nich: Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego
pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za
lud, niż miałby zginąć cały naród. Tego jednak nie powiedział
sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział
proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród,
ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego
więc dnia postanowili Go zabić” (J 11,45-53).
Na początku Jan ukazuje wpływ wskrzeszenia Łazarza na ówczesnych
Żydów. Część z nich uwierzyła w Jezusa, a nawet poinformował
faryzeuszy o tym wspaniałym cudzie. Niestety przywódcy religijni
ówczesnego Izraela nie dostrzegają Bożego cudu, Bożej „pieczęci”
udzielonej Jezusowi przez Ojca, są tak zaślepieni, że widzą w tym
tylko zagrożenie swoich interesów. Nie interesuje ich dobro i
prawda Jezusa jako proroka i cudotwórcy. Wiarę w Jezusa
spostrzegają jako zagrożenie dla narodu i Jerozolimy. Straszą
Rzymianami by usprawiedliwić swoją zbrodnię. Kajfasz proponuje
zbrodnię, morderstwo dla rzekomego ratowania narodu. Jan doszukuje
się w tym proroctwa, ale trudno słowa Kajfasza: „Wy nic nie
rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was,
gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród”
przypisywać Bożemu natchnieniu. Jeżeli Kajfasz jest prorokiem –
to fałszywym. Jeśli jest natchniony – to przez ducha kłamstwa
(por. J 8,44). Jest to zręczna ludzka, polityczna manipulacja
prowadząca do zamordowania niewinnego człowieka, co gorsze
Mesjasza, co gorsze Boga. Trudno się zgodzić z Papieżem, że
religijni przywódcy Izraela przez lata działalności Jezusa
lekceważyli to. Ewangelie ukazują całe publiczne życie Jezusa
jako konflikt z tymi władzami. Oczyszczenie świątyni według Jana
ma miejsce na początku Jego około trzechletniej działalności.
Jezus nie mówi o zmianie kultu, ani nie przeciwstawia się prawu
Mojżeszowemu. Jego nauczanie nie zagraża monoteizmowi, jest
realizacją mesjańskich oczekiwań Izraela. Jest oparte na tekstach
Starego Testamentu. Wjazd do Jerozolimy nie ma charakteru
politycznego i nie wywołuje żadnych zamieszek. Posiedzenie
Sanhedrynu jest zwołane z powodu Jezusa, który czyni cuda, które
potwierdzają Jego Boży autorytet.
„Według Jana w zebraniu tym
wzięli udział arcykapłani i faryzeusze – w czasach
Jezusa dwa dominujące ugrupowania judaizmu, które w wielu
sprawach zajmowały odmienne stanowisko. Łączyła ich jednak
wspólna obawa: „Przyjdą Rzymianie i zniszczą nasze «miejsce
święte» (czyli świątynię, święte miejsce oddawania czci Bogu)
i nasz naród” (11,48). Chciałoby się powiedzieć, że
motywem wystąpienia przeciwko Jezusowi było zaniepokojenie natury
politycznej, które – mimo odmiennych przesłanek wyjściowych –
połączyło arystokrację kapłańską z faryzeuszami. Jednakże
takie patrzenie na postać Jezusa i na Jego działalność
w kategoriach politycznych równało się zapoznaniu tego
właśnie, co było w Nim najbardziej istotne i nowe.
W rzeczywistości Jezus przez swój kerygmat oddzielił wymiar
religijny od politycznego, a oddzielenie to przeobraziło świat
i stanowi rzeczywiście istotny element Jego nowej drogi”5.
Groźba zniszczenia świątyni, czy eksterminacji narodu były w
danym momencie historycznym zupełnie nierealne. To, czego naprawdę
obawiały się te stronnictwa religijne, to nawrócenie narodu: „Cóż
my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli
Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego”. Nie mogli
zabronić Jezusowi uzdrawiać, wskrzeszać i uwalniać do demonów –
mogli Go tylko zabić – i to decydują się razem z Kajfaszem
zrobić w imię swojej zawiści i nienawiści do Jezusa.
2. Jezus przed Sanhedrynem
„Podjęta na posiedzeniu
Sanhedrynu i mająca podstawowy charakter decyzja wszczęcia
postępowania przeciw Jezusowi została wcielona w czyn w nocy
z czwartku na piątek przez pojmanie Jezusa na Górze Oliwnej.
Jeszcze w nocnych godzinach zaprowadzono Jezusa do pałacu
arcykapłana, gdzie Najwyższa Rada (Sanhedryn/Synedrium) z jej
trzema frakcjami – kapłani, starsi i uczeni w Piśmie –
zebrała się przypuszczalnie już wcześniej.
Obydwa „procesy” Jezusa, przed
Sanhedrynem i przed rzymskim namiestnikiem Piłatem, historycy
i egzegeci przedyskutowali wnikliwie w najdrobniejszych
szczegółach. Nie mamy tutaj potrzeby zajmować się tymi subtelnymi
zagadnieniami historycznymi, tym bardziej że – jak stanowczo
twierdzi Martin Hengel – szczegóły saducejskiego prawa
kryminalnego nie są nam znane, niedopuszczalne byłoby też
wyciąganie retrospektywnych wniosków z późniejszego w czasie
traktatu Miszny Sanhedryn
i odnoszenie ich do prawodawstwa z czasów Jezusa (zob.
Hengel/Schwemer, s. 592). Za prawdopodobne można dzisiaj uważać,
że po doprowadzeniu Jezusa przed Sanhedryn nie przeprowadzono
procesu w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz poprzestano na
dokładniejszym Jego przesłuchaniu, które zakończyło się decyzją
przekazania Jezusa rzymskiemu namiestnikowi, w oczekiwaniu jego
skazującego wyroku”6.
Zdają się temu przeczyć słowa z Ewangelii Mateuszowej: „A
arcykapłan rzekł mu: Poprzysięgam cię przez Boga żywego, abyś
nam powiedział, czyś ty jest Chrystus, Syn Boży? Rzekł mu Jezus:
Tyś powiedział. Wszakże powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna
Człowieczego, siedzącego po prawicy mocy Bożej, i przychodzącego
w obłokach niebieskich. Wtedy arcykapłan rozdarł szaty swoje,
mówiąc: Zbluźnił! Cóż jeszcze potrzebujemy świadków? Otoście
teraz słyszeli bluźnierstwo. Co się wam zdaje? A oni odpowiadając,
rzekli: Winien jest śmierci” (Mt 26,63-66). To nie jest tylko
„dokładniejsze przesłuchanie” – to jest proces zakończony
wyrokiem śmierci dla Jezusa.
Następnie Papież zastanawia się
nad decydującym o wyroku śmierci dla Jezusa pytaniem Kajfasza:
„Według Marka pytanie arcykapłana brzmi następująco: „Czy ty
jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?” Jezus odpowiada: „Ja
jestem7.
A ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy
Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi”
(14,62). Unikanie imienia Bożego i słowa „Bóg” oraz
zastępowanie ich słowami „Błogosławiony” i „Wszechmocny”
jest oznaką pierwotnego charakteru tekstu. Arcykapłan pyta Jezusa
o Jego mesjańską godność i zgodnie z Ps 2,7 (por.
Ps 110,3) określa ją słowami „Syn Najwyższego” – Syn Boga.
Rozpatrywane z perspektywy pytania, określenie to należy do
tradycji mesjańskiej, przy czym otwarty pozostaje problem natury
tego synostwa. Można przyjąć, że w sformułowaniu pytania
Kajfasz opierał się nie tylko na tradycji teologicznej, lecz także
na znanych mu wypowiedziach samego Jezusa”8.
Historycznie bardziej wiarygodne jest według mnie opis Ewangelii
Mateuszowej.
„W wersji Łukasza wreszcie
pojawiają się dwa odrębne, różniące się od siebie pytania
(22,67-70). Na naleganie Sanhedrynu: „Jeśli Ty jesteś Mesjaszem,
powiedz nam!” Pan odpowiada w sposób enigmatyczny, nie
potwierdzając wyraźnie, jednak jednoznacznie też nie negując.
Następuje potem Jego osobiste oświadczenie, zestawione ze słów
z Ps 110 i z Dn 7, a na dalsze nalegania Sanhedrynu:
„Więc Ty jesteś Synem Bożym?” odpowiada: „Wy mówicie. Ja
Nim jestem”9.
Łukasz relacjonuje poranny sąd nad Jezusem: „I gdy dzień nastał,
zeszli się starsi z ludu i przedniejsi kapłani i doktorowie, i
przyprowadzili go do Rady swojej, mówiąc: Jeśli ty jesteś
Chrystusem, powiedz nam. I rzekł im : Jeśli Wam powiem, nie
uwierzycie mi; a jeśli i spytam, nie odpowiecie mi, ani nie
wypuścicie. Lecz odtąd będzie Syn Człowieczy siedział po prawicy
Bożej. I rzekli wszyscy : Toś ty jest Syn Boży? On zaś rzekł: Wy
powiadacie, żem ja jest” (Łk 22,66-70). Podobnie jak w nocnym
procesie, Jezus nie odpowiada twierdząco na prowokacje swoich
sędziów. Widzi ich złą wolę i ostrzega przed sprawiedliwym sądem
Bożym.
„W każdym razie, po odpowiedzi
Jezusa, dla arcykapłana i uczestników posiedzenia fakt
bluźnierstwa był już oczywisty, toteż Kajfasz „rozdarł swoje
szaty i rzekł: «Zbluźnił»” (Mt 26,65). „Do rozerwania
szat przez arcykapłana nie doszło z powodu zdenerwowania; było
ono przewidziane przez prawo, jako znak oburzenia sprawującego swój
urząd sędziego po usłyszeniu bluźnierstwa” (Gnilka,
Matthäusevangelium,
II, s. 429). Na Jezusa, który zapowiedział swe przyjście w chwale,
spada teraz lawina brutalnych szyderstw ze strony tych, którzy czują
się silniejsi i dają Mu odczuć swą władzę i całą
swoją wzgardę. Ten, przed którym jeszcze w poprzednich dniach
odczuwali lęk, jest teraz w ich rękach. Tchórzliwy konformizm
słabych dusz czuje się silny w atakowaniu Tego, który zdaje
się odtąd być tylko bezsilnością”10.
Dodaje A. Leske: „Odpowiedź
Jezusa dała Kajfaszowi nowy powód do skazania Go: „Zbluźnił”,
co pociągało za sobą karę śmierci (przez ukamienowanie: Kpł
24,10-23). Aby wyrazić i potwierdzić całą ohydę tej zbrodni,
Kajfasz rozdziera szaty, jakkolwiek nie wolno było tego czynić
najwyższemu kapłanowi (por. Kpł 21,1011;
10,6)”12.
Warto zauważyć, że w słowach Jezusa: „Tyś powiedział. Wszakże
powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po
prawicy mocy Bożej, i przychodzącego w obłokach niebieskich” (Mt
26,64) – nie ma żadnego bluźnierstwa.
„W tym samym czasie Piotr po raz
trzeci zapewnia, że z Jezusem nic go nie łączy. „I zaraz
powtórnie zapiał kogut. Piotr wspomniał na słowa…” (Mk
14,72). Pianie koguta uważano za znak ustępującej już nocy;
zwiastowało ono nadejście dnia. Po zapianiu koguta także dla
Piotra kończy się noc duszy, w której był pogrążony. Nagle
ponownie stają przed nim słowa Jezusa o jego zaparciu się
jeszcze przed pianiem koguta – teraz w ich straszliwej
prawdzie. Łukasz dodaje tu jeszcze informację, że w tym
momencie przeprowadzano związanego i skazanego Jezusa, żeby Go
stawić przed sądem Piłata. Jezus i Piotr spotykają się.
Spojrzenie Jezusa na wskroś przenika oczy i duszę niewiernego
ucznia. Wtedy Piotr, „wyszedłszy na zewnątrz gorzko zapłakał”
(Łk 22,62)”13.
Nadmierna pewność siebie jest grzechem wielu z nas.
3. Jezus przed Piłatem
„Najpierw zapytajmy jednak: Kim
właściwie byli oskarżyciele? Kto nalegał na wydanie na Jezusa
wyroku śmierci? W odpowiedziach Ewangelii zachodzą tu różnice,
nad którymi musimy się zastanowić. Według Jana są to po prostu
„Żydzi”. Jednak to określenie absolutnie nie oznacza u Jana
– jak dzisiejszy czytelnik byłby może skłonny myśleć –
narodu izraelskiego jako takiego, tym bardziej nie ma ono też
charakteru „rasistowskiego”. W końcu Jan sam był
narodowości żydowskiej, tak samo jak Jezus i wszyscy jego
uczniowie. Pierwotna społeczność kościelna w całości
składała się z Żydów. U Jana termin ten ma precyzyjne,
ściśle określone znaczenie: jest on odnoszony do arystokracji
świątynnej. W ten sposób został dokładnie wyrażony i w
jasny sposób ograniczony krąg oskarżycieli domagających się
śmierci Jezusa. Jest to właśnie ta arystokracja świątynna –
a nawet, jak dowodzi tego wskazanie na Nikodema (zob. 7,50nn),
nie wszyscy do niej należący”14.
Piłat wyraźnie sugeruje odpowiedzialność narodu: „Wtedy
powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł
do Niego: Czy Ty jesteś Królem Żydowskim? Jezus odpowiedział: Czy
to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? Piłat
odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi
Ciebie. Coś uczynił?” (J 18,33-35).
Żydzi u Jana – to termin
wieloznaczny. Jest to przekład z greckiego słowa: Iudaioi
–
pierwotnie oznaczającego mieszkańców Judei – w odróżnieniu od
Samarytan, czy Galilejczyków; może oznaczać cały naród żydowski,
jako tych, którzy w przeciwieństwie do Samarytan, wiedzą Kogo
czczą (por. J 4,22). Podobnie odnosi się do narodu żydowskiego w
określeniach „oczyszczenie Żydów” (por. J 2,6), czy „Pascha
Żydów” (por. J 2,13). Najczęściej oznacza potężnych wrogów
Jezusa, którzy Go prześladują i usiłują Go zabić (por. J
5,16-18), wśród których najbardziej wpływowi to faryzeusze,
których boi się reszta narodu (por. J 7,13) i sami apostołowie
(por. J 20,19). W wypadku J 18,28 ten termin nie występuje; możemy
się jedynie domyślać, że chodzi o wrogów Jezusa, którzy już
dwukrotnie – w nocy (wg Mt i Mk) i rano (wg Łk) skazali Jezusa na
śmierć, ale nie mają prawa do wykonania tego wyroku (por. J
18,31). Termin ten raczej nie oznacza arystokracji świątynnej –
Nikodem jest prezentowany jako przywódca Judejczyków (por. J 3,1)
choć nie jest on arcykapłanem i z pewnością nie jest ich
przywódcą.
„U
Marka, w kontekście amnestii paschalnej (Barabasz czy Jezus),
krąg oskarżycieli został poszerzony. Do głosu dochodzi ochlos
i domaga się uwolnienia Barabasza. Ochlos
oznacza najpierw po prostu gromadę ludzi, „tłum”. Termin ten ma
nierzadko wydźwięk pejoratywny i przybiera sens „motłochu”.
W każdym razie nie oznacza on „ludu” żydowskiego jako
takiego”15.
Oczywiście, ten tłum nie oznacza całości narodu żydowskiego –
jest tylko jego reprezentantem.
„Fatalne
w skutkach poszerzenie wzmiankowanego przez Marka ochlos,
znajduje się u Mateusza (zob. 27,25); zamiast o ochlos
mówi on o „całym ludzie” i jemu przypisuje domaganie
się ukrzyżowania Jezusa. Mateusz nie podaje tu z pewnością
faktu historycznego. Jak w tym momencie mógłby tam być obecny
cały lud i domagać się śmierci Jezusa? W sposób
poprawny rzeczywistość historyczna jest ukazana u Jana
i Marka. Rzeczywistą grupę oskarżycieli stanowią ówczesne
kręgi związane ze świątynią, a w kontekście amnestii
paschalnej dołącza się do niej „tłum” stronników
Barabasza”16.
Trudno dopatrywać się w tekście stronników Barabasza: „Piłat
zaś widząc, że nic nie osiąga, lecz zamieszanie większe
powstaje, wziąwszy wodę, umył ręce przed pospólstwem, mówiąc:
Nie winienem ja krwi tego sprawiedliwego; wy się patrzcie! A
odpowiadając wszystek lud, rzekł: Krew jego na nas i na syny nasze”
(Mt 27,24-25), ukazuje ludzi pragnących śmierci Jezusa i biorących
na siebie za nią odpowiedzialność. Po zmartwychwstaniu Jezusa
władze żydowskie boją się już odpowiedzialności za śmierć
Jezusa: „Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię,
a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć
na nas krew tego Człowieka?” (Dz 5,28).
Pisze
dalej Papież: „Trzeba może przyznać rację Joachimowi Gnilce,
twierdzącemu, że Mateusz – wychodząc poza fakty historyczne –
chciał sformułować teologiczną etiologię, z pomocą której
wyjaśnia sobie straszny los Izraela w wojnie
żydowsko-rzymskiej, kiedy ludowi zabrano kraj, miasto i świątynię
(zob. Matthäusevangelium,
II, s. 459). Mateusz myśli tu może o słowach Jezusa,
w których zapowiada On kres świątyni: „Jeruzalem,
Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do
ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak
ptak swoje pisklęta gromadzi pod skrzydła, a nie chcieliście.
Oto wasz dom zostanie wam pusty…” (23,37n; zob. u Gnilki
cały rozdział zatytułowany „Gerichtsworte”, s. 295–308)”17.
Ciekawe, na jakiej podstawie J. Gnilka podważa historyczność opisu
Ewangelii. Oczywiste jest, że Mateusz mówi o ludziach zgromadzonych
przed Piłatem i zmanipulowanych przez władze żydowskie: „Tymczasem
arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a
domagały się śmierci Jezusa” (Mt 27,20) – nie chodzi więc o
żadnych stronników Barabasza.
„Jeśli
według Mateusza „cały lud” wołał: „Krew Jego na nas i na
dzieci nasze” (27,25), to chrześcijanin powinien pamiętać, że
krew Jezusa mówi innym językiem niż krew Abla (zob. Hbr 12,24).
Nie woła o pomstę i karę, ale jest pojednaniem. Nie jest
wylewana przeciw komuś, lecz jest to krew wylana za wielu, za
wszystkich. „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały
Bożej (…). Jego to (Jezusa) ustanowił Bóg
narzędziem przebłagania dzięki wierze mocą Jego krwi”, mówi
Paweł (Rz 3,23.25). Podobnie jak wiara zmusza nas teraz do zupełnie
nowej lektury wypowiedzi Kajfasza o konieczności śmierci
Jezusa, tak też jest ze słowami Mateusza o krwi. Odczytanie
ich w świetle wiary znaczy, że my wszyscy potrzebujemy
oczyszczającej mocy miłości, którą jest Jego krew. Jest ona nie
przekleństwem, lecz odkupieniem i zbawieniem. Słowa Mateusza
o krwi nabierają właściwego sensu tylko w świetle
obecnej w całym Nowym Testamencie teologii Ostatniej Wieczerzy
i Krzyża”18.
Krew Jezusa jest wylana za grzechy, ale odpuszczenie otrzymują ci,
którzy o to proszą Jezusa w duchu pokuty przez nawrócenie.
„Od
oskarżycieli przejdźmy do sędziego, rzymskiego namiestnika
Poncjusza Piłata. Józef Flawiusz, a zwłaszcza Filon
Aleksandryjski przedstawiają go w całkowicie negatywnym
świetle, w innych natomiast świadectwach ukazuje się on jako
człowiek rezolutny, pragmatyczny i realistyczny. Często mówi
się, że ulegając politycznie motywowanej tendencji filoromańskiej,
Ewangelie ukazywały go coraz bardziej pozytywnie,
i odpowiedzialnością za śmierć Jezusa obciążały coraz
wyraźniej Żydów. W historycznej sytuacji ewangelistów
tendencja taka nie miała jednak żadnych podstaw. W okresie,
kiedy tworzyły się Ewangelie prześladowanie wywołane przez Nerona
odsłoniło już ponure strony państwa rzymskiego i całą
samowolę cesarskiej potęgi. Jeśli Apokalipsę można datować
mniej więcej na ten sam czas, w którym powstała Ewangelia
Jana, widać wtedy, że czwarta Ewangelia nie powstała w kontekście,
który by skłaniał do prezentacji filoromańskiej.
Obraz
Piłata naszkicowany w Ewangelii, ukazuje nam w sposób
realistyczny rzymskiego namiestnika jako człowieka, który potrafił
interweniować w sposób brutalny wtedy, gdy wydawało mu się
to wskazane ze względu na ład publiczny. Przy czym wiedział on
również, że swe panowanie nad światem Rzym zawdzięczał
w niemałym stopniu tolerowaniu obcych bóstw i budującej
pokój sile rzymskiego prawa. Taki też ukazuje się on nam
w procesie Jezusa”19.
Ewangelie ukazują Piłata jako człowieka słabego, pragnącego
uwolnić Jezusa, ale ulegającego w końcu żydowskiemu szantażowi:
„Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: Ukrzyżuj!
Ukrzyżuj! Rzekł do nich Piłat: Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja
bowiem nie znajduję w Nim winy. Odpowiedzieli mu Żydzi: My mamy
Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił
Synem Bożym. Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze
bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: Skąd Ty
jesteś? Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do
Niego: Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę
uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować? Jezus
odpowiedział: Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej
nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał
tobie. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali:
Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się
czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi” (J 19,6-12).
„W
trakcie przesłuchania pojawia się jednak nieoczekiwanie moment
budzący sensację: deklaracja Jezusa. Na pytanie Piłata: „A więc
jesteś królem?” odpowiada: „Tak, jestem królem. Ja się na to
narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo
prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J
18,37). Wcześniej już Jezus powiedział: „Królestwo moje nie
jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego
świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom.
Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd” (18,36).
To
„przyznanie się” Jezusa stawia Piłata w dziwnej sytuacji.
Oskarżony rości sobie prawa do królowania i królestwa
(basileia),
podkreśla jednak całkowicie odmienny charakter tego królowania,
z dodaniem przy tym konkretnej uwagi, która dla rzymskiego
sędziego musiała być decydująca: Nikt nie walczy o to
królestwo. Jeśli dla królowania i królestwa istotna jest
siła, i właśnie siła wojskowa, to niczego z tych rzeczy
nie ma u Jezusa. W konsekwencji nie ma też żadnego
zagrożenia ładu rzymskiego. Królestwo to jest bezsilne. Nie
dysponuje żadnymi dywizjami”20.
Warto
zauważyć, że w Ewangelii nie mamy słów: „Tak, jestem królem”.
J 18,37 ma słowa sy
legeis hoti basileus eimi,
tzn. „Ty mówisz, że jestem królem”. Nie jest to żadne
„przyznanie się”, o którym pisze Papież. Jest to tylko
zwrócenie uwagi Piłatowi na to, co „on sam” twierdzi. Istotne
są słowa Jezusa: „Ja się na to narodziłem i na to
przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto
jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37). Jezus nie
mówi o Królestwie, ale o prawdzie. Wobec kłamstwa i zakłamania
tego świata istotne jest Jego świadectwo o prawdzie – o
prawdziwym Bogu i o prawdziwym zbawieniu. Ludzie natchnieni przez
Ducha Prawdy idą za Jezusem i realizują Jego Ewangelię.
„Oprócz
wyraźnego wytyczenia granic tego pojęcia królestwa (nikt nie
walczy, ziemska bezsilność), Jezus wprowadził pewien termin
pozytywny, który określa istotę tego królowania i specyficzną
naturę jego siły – prawdę. W dalszej części przesłuchania
Piłat dołączył inne jeszcze pojęcie, pochodzące z jego
świata i normalnie związane z „królestwem”: władzę,
autorytet (exousia).
Do panowania konieczna jest władza, wchodzi ona wręcz w jego
definicję. Jezus natomiast za istotę swego królowania uważa
dawanie świadectwa prawdzie. Czy prawda jest kategorią polityczną?
A może „królestwo” Jezusa nie ma nic wspólnego
z polityką? Do jakiego więc należy porządku? Jeśli Jezus
swe pojęcie królowania i królestwa opiera na prawdzie, jako
podstawowej kategorii, to Piłat pragmatyk stawia całkiem rozsądne
pytanie: „Cóż to jest prawda?” (18,38).
Jest to pytanie, stawiane również w nowożytnej doktrynie
państwa. Czy polityka może uznać prawdę za element swej
struktury? Czy też musi prawdę, jako coś niedostępnego,
pozostawić sferze podmiotowej, a zamiast niej szukać sposobów
zaprowadzania pokoju i sprawiedliwości w posługiwaniu się
instrumentami dostępnymi władzy? Jeśli weźmiemy pod uwagę
niemożność znalezienia konsensu w prawdzie, to czy opierająca
się na niej polityka nie stanie się narzędziem pewnych tradycji,
które w rzeczywistości są tylko sposobami dochodzenia do
władzy?
Z drugiej strony jednak, co dzieje się wtedy, gdy prawda się nie
liczy? Jaka sprawiedliwość jest wtedy możliwa? Czy nie są tu
konieczne wspólne kryteria, które rzeczywiście dają wszystkim
gwarancję sprawiedliwości – kryteria, które nie są zależne od
dowolności zmieniających się poglądów i koncentracji
władzy? Czy nie jest prawdą, że wielkie dyktatury utrzymywały się
przy życiu dzięki potędze kłamstwa, i że wyzwalać mogła
tylko prawda?
Cóż
to jest prawda? To sceptycznie brzmiące pytanie pragmatyka jest
pytaniem bardzo poważnym, pytaniem, w którym w rzeczywistości
chodzi o los ludzkości. Czym więc jest prawda? Czy możemy ją
poznać? Czy może ona wejść w nasze myślenie i chcenie
jako ich kryterium – zarówno jednostki, jak i w życiu
społeczności?”21.
Poznawanie prawdy jest możliwe – chyba, że ktoś dobrowolnie z
niej zrezygnuje. Jezus mówi: „Jeżeli będziecie trwać w nauce
mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a
prawda was wyzwoli” (J 8,31-32). Straszliwa jest filozofia
postmodernizmu negująca istnienie obiektywnej prawdy, odcinająca
ludzkość od wyzwalającej prawdy.
„Klasyczna
definicja prawdy, sformułowana przez filozofię scholastyczną,
określa ją jako „adaequatio
intellectus et rei
– zgodność umysłu z rzeczywistością” (Tomasz z Akwinu,
S. theol. I q 21 a 2 c). Kiedy rozum człowieka
odzwierciedla daną rzecz tak, jak jest ona sama w sobie, wtedy
człowiek znalazł prawdę. Jednak tylko pewien wycinek tego, co
rzeczywiście istnieje – nie zaś prawdę w jej wielkości
i całości.
Bardziej
już przybliżają nas do intencji Jezusa inne słowa świętego
Tomasza: „W umyśle Bożym prawda znajduje się w sensie
właściwym i jako pierwszym swym miejscu (proprie
et primo),
a w ludzkim umyśle – w sensie właściwym, lecz
pochodnym (proprie
quidem et secundario)”
(De verit. q 1 a 4 c). I w ten sposób dochodzimy wreszcie
do następującej lapidarnej formuły: Bóg jest „ipsa
summa et prima veritas
– samą Prawdą, najwyższą i pierwszą” (S. theol. q 16
a 5 c).
Ta
formuła bardzo przybliża nas do tego, co chce powiedzieć Jezus,
gdy mówi o prawdzie, dla dawania świadectwa której, przyszedł
na świat. W świecie prawda i błąd, prawda i kłamstwo
są ciągle niemal nierozłącznie ze sobą mieszane. W całej
swej wielkości i czystości prawda (die
Wahrheit)
nie występuje. Świat jest „prawdziwy”, na ile odzwierciedla
Boga, stwórczy zamysł i Rozum odwieczny – swoje Źródło.
I staje się tym bardziej prawdziwy, im bardziej się przybliża
do Boga. Człowiek wtedy staje się prawdziwy, staje się sobą, gdy
upodabnia się do Boga. Wtedy dochodzi do swej rzeczywistej istoty.
Bóg jest tą rzeczywistością, która daje byt i sens”22.
Możliwe, że Jezus myślał właśnie w taki sposób. Wydaje mi się
jednak, że próbował objawiać różne prawdy – o Trójcy
Świętej, o Królestwie Niebios, o życiu wiecznym, o sądzie. Dawał
Ducha Prawdy, który umożliwiał wniknięcie w ten nowy, wspaniały
Boży świat. Prawda o rzeczywistości musi nadążać za
rzeczywistością, która jest zmienna. Nie można poznać prawdy
statycznej, można jedynie przyjąć natchnienie Ducha Prawdy, który
pozwala żyć w prawdzie.
„Dawanie
świadectwa prawdzie” równa się przyczynianiu się do panowania
Boga i Jego woli, na przekór interesom świata i jego
władzom. Bóg jest miarą bytu. W tym znaczeniu prawda jest
rzeczywistym „królem”, który wszystkim rzeczom nadaje ich blask
i wielkość. Możemy też powiedzieć, że dawać świadectwo
prawdzie znaczy: wychodząc od Boga będącego stwórczym Rozumem,
czynić stworzenie czytelnym, a jego prawdę tak dostępną,
żeby mogła stanowić miarę i wskazujące kierunek kryterium
w świecie człowieka; żeby wielcy i możni tego świata
byli pokonywani siłą prawdy, prawem powszechnym, prawem prawdy.
Powiedzmy
po prostu: nieodkupienie świata polega właśnie na nieczytelności
stworzonego świata i na nieuznawaniu prawdy, a nieuniknionym
następstwem tego jest panowanie pragmatyzmu; w konsekwencji
władza silnych staje się wtedy bogiem tego świata”23.
„Przedmiotem
rozmowy Jezusa z Piłatem jest królowanie Jezusa i tym
samym królowanie, „królestwo” Boga. Właśnie w tej
rozmowie widoczne się staje, że nie dokonał się żaden przełom
pomiędzy galilejskim kerygmatem Jezusa – głoszeniem królestwa
Bożego – i Jego mowami jerozolimskimi. Aż do samego Krzyża
– do napisu na nim umieszczonego – centrum orędzia stanowi
królestwo Boże, nowe królowanie, za którym opowiada się Jezus.
Jego centrum stanowi jednak prawda. Królowanie to, głoszone
najpierw w przypowieściach, a pod koniec już zupełnie
otwarcie, przed świeckim sędzią, jest właśnie królowaniem
prawdy. Celem jest tu ustanowienie tego królowania, jako
rzeczywistego wyzwolenia człowieka.
Widoczne
staje się jednocześnie, że nie zachodzi sprzeczność między
przedpaschalnym ukierunkowaniem na królestwo Boże i popaschalnym
ukierunkowaniem na wiarę w Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego.
W Chrystusie wkroczył w świat Bóg – prawda.
Chrystologia jest konkretną postacią głoszenia królestwa
Bożego”24.
Ważne jest to stwierdzenie, że Królestwo Niebios – to Królestwo
Prawdy.
„Piłat
przedstawia Jezusa jako kandydata do paschalnej amnestii i próbuje
Go w ten sposób uwolnić. Czyniąc to, stawia jednak siebie
samego w fatalnym położeniu. Ten, kogo się proponuje jako
kandydata do amnestii, jest w zasadzie już po wyroku. Amnestia
tylko wówczas ma sens. Jeśli tłumowi przysługuje prawo aklamacji,
wtedy po jego deklaracji za skazanego musi się uważać tego,
którego tłum nie
wybrał. W tym sensie w propozycji uwolnienia na drodze
amnestii jest już milcząco zawarty wyrok skazujący”25.
To ważne spostrzeżenie Papieża.
„Drugi
akt Jan zawiera w lakonicznym zdaniu: „Wówczas Piłat zabrał
Jezusa i kazał Go ubiczować” (19,1). Biczowanie było karą,
którą skazanym na śmierć wymierzano jako dodatkową karę
(Hengel/Schwemer, s. 609). U Jana natomiast jest ono aktem
w trakcie przesłuchania – środkiem, którym Piłat miał
prawo się posłużyć na mocy swych uprawnień policyjnych. Była to
kara wyjątkowo barbarzyńska. Skazańca „kilku oprawców chłostało
tak długo, aż się zmęczyli, a ciało skazańca zwisało
krwawiącymi płatami” (Blinzler, s. 321). W związku z tym
Rudolf Pesch czyni następującą uwagę: „Fakt, że Szymon
z Cyreny musi nieść belkę krzyża Jezusowego, oraz że Jezus
tak szybko umiera, słusznie być może jest wiązany z torturą
biczowania; niektórzy skazańcy umierali już w czasie jej
zadawania” (Markusevangelium,
II, s. 467)”26.
Ważne, żeby tak właśnie patrzeć na biczowanie Jezusa.
„Akt
trzeci, to cierniem ukoronowanie. Żołnierze w okrutny sposób
zabawiają się Jezusem. Wiedzą, że rości sobie prawo do bycia
królem. Teraz jednak znajduje się w ich rękach i nie
mogą sobie odmówić przyjemności upokorzenia Go, pokazania Mu
własnej siły, a może nawet wyładowania na Nim, zastępczo,
swej złości na wielkich tego świata. Nakładają na Niego – na
całym ciele zbitego i poranionego – karykaturalne oznaki
cesarskiego majestatu: purpurowy płaszcz, splecioną z cierni
koronę i berło z trzciny. Składają Mu hołd: „Witaj,
Królu żydowski!” Ich hołd polega na policzkowaniu Go, przez co
ponownie okazują Mu całą swą pogardę (Mt 27,28nn; Mk 15,17nn; J
19,2n).
Historii
religii znana jest postać karykatury króla – odmiany postaci
„kozła ofiarnego”. Wkłada się na niego wszystko, co ludzi
uwiera i w ten sposób chce się to usunąć z tego świata.
Nie zdając sobie z tego sprawy, żołnierze dokonują tego, co
w owych obrzędach nie mogło nastąpić: „Spadła nań
chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze
uzdrowienie” (Iz 53,5). Tak ośmieszonego odprowadzają Jezusa do
Piłata – ten zaś ukazuje go tłumowi – ludzkości: „Ecce
homo
– Oto Człowiek” (J 19,5). Rzymski sędzia jest może
wstrząśnięty widokiem zbitej i wyszydzonej postaci tego
tajemniczego oskarżonego. Liczy na współczucie tych, którzy Go
zobaczą”27.
Wydaje
się, że zbyt szybko Papież pisze o Jezusie, że: „rości sobie
prawo do bycia królem”. Nie widać w życiu Jezusa takich roszczeń
– to Żydzi wymyślają tę intrygę, by zmusić Piłata przez
rzekomy powód polityczny do ukrzyżowania Jezusa. Na użytek
wewnętrzny, dla swojego narodu wymyślają, że jest On bluźniercą.
Istotne dla nich, by mogli usprawiedliwić to potworne morderstwo.
Janusz Maria Andrzejewski OP
1
J. RATZINGER, BENEDYKT XVI,
Jezus z Nazaretu. Część 2. Od wjazdu do Jerozolimy do
Zmartwychwstania (Jedność,
Kielce 2011) 278,0.
2
„Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i
uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy
kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył
tam z latarniami, pochodniami i bronią” (J 18,2-3)
3
„Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi
pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza”
(J 18,12-13).
4
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 278,0-279,4.
5
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 280,7.
6
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 291,6-292,9.
7
Mateusz zachowuje prawdopodobnie pierwotną, semicką odpowiedź
Jezusa: „Ty powiedziałeś” (Mt 26,64). Nie jest to proste
potwierdzenie, jak w tekście Markowym. A.
LESKE, „Ewangelia według św. Mateusza”, Międzynarodowy
komentarz do Pisma Świętego (Verbinum,
Warszawa 22001)
1204, tak to komentuje: „To milczenie skłania
Kajfasza do wymuszenia odpowiedzi przez odwołanie się do
przysięgi. „Poprzysięgam Cię na Boga żywego” (1 Krl 22,16),
jako przysięga, zmusza Jezusa do odpowiedzi na pytanie: „Powiedz
nam: czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży”. Oba te określenia w
potocznym rozumieniu dotyczyły oczekiwanego Mesjasza, który miał
zniszczyć wrogów Izraela i ustanowić królestwo. Kajfasz chciał
wydobyć od Jezusa odpowiedź potwierdzającą, aby móc donieść
Piłatowi, że Jezus planował powstanie; jednak słowa Jezusa: „Tyś
powiedział” przenoszą odpowiedzialność za odpowiedź z Jezusa
na oskarżyciela. Chociaż Jezus jest Mesjaszem, Synem Boga, jak
zostało objawione w 16,16 (por. wyżej), nie jest nim w sensie
politycznym, zakładanym przez najwyższego kapłana. Jest
Sługą/Synem Człowieczym, który powróci jako sędzia. Mówiąc:
„Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego (...)”, Jezus nawiązuje
więc do swego usprawiedliwienia i intronizacji w zmartwychwstaniu i
jednocześnie ostrzega przed sądem ostatecznym, o którym mówił w
odniesieniu do świątyni (24,30; 25,31; por. 16,27-28). Słowa:
„Siedzącego po prawicy Wszechmocnego” nawiązują do Ps 110,1 i
HenEt 62,5 i dają do zrozumienia, że zasiadającym po prawicy Pana
jest raczej Syn Człowieczy niż Syn Dawida (por. 22,41-46).
Zasiadanie takie jest znakiem piastowania udzielonej władzy; to
wywyższenie zaczyna się wraz z triumfem zmartwychwstania (por.
28,18). „Moc” (BT: „Wszechmocny”) to religijny odpowiednik
„Boga” (por. HenEt 62,7). Słowa: „Nadchodzącego na obłokach
niebieskich” nawiązują do Dn 7,13”.
8
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 298,4.
9
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 299,7-301,1.
10
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 302,4.
11
„Kapłan, który jest wyższy godnością ponad braci, na którego
głowę była wylana oliwa namaszczenia, który był wprowadzony w
czynności kapłańskie, wkładając szaty nie będzie rozpuszczał
włosów i nie będzie rozdzierał swych szat”.
12
A. LESKE,
„Ewangelia według św. Mateusza”, Międzynarodowy
komentarz do Pisma Świętego (Verbinum,
Warszawa 22001)
1204.
13
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 303,8.
14
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 307,9.
15
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 307,9-309,2.
16
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 309,2-310,6.
17
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 310,6.
18
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 311,9.
19
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 313,3.
20
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 316,0.
21
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 317,4-318,7.
22
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 318,7-321,4.
23
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 321,4.
24
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 324,1.
25
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 326,9.
26
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 329,6.
27
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 329,6-330,9.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz