Rz 7
„Czyż
nie jest wam wiadomo, bracia - mówię przecież do tych, co Prawo
znają1
- że Prawo ma moc2
nad człowiekiem, dopóki on żyje? Podobnie też i kobieta zamężna,
na mocy Prawa, związana jest ze swoim mężem, jak długo on żyje.
Gdy jednak mąż umrze, traci nad nią moc prawo męża. Dlatego to
uchodzić będzie za cudzołożną, jeśli za życia swego męża
współżyje z innym mężczyzną. Jeśli jednak umrze jej mąż,
wolna jest od tego prawa, tak iż nie jest cudzołożną, współżyjąc
z innym mężczyzną” (Rz 7,1-3). Paweł mówi o śmierci dla
Prawa, dzięki złączeniu ze śmiercią Jezusa przez sakrament
chrztu świętego.
„Tak
i wy, bracia moi, dzięki ciału Chrystusa umarliście dla Prawa, by
złączyć się z innym - z Tym, który powstał z martwych, byśmy
zaczęli przynosić owoc Bogu. Jak długo bowiem wiedliśmy życie
cielesne, grzeszne namiętności [pobudzane] przez Prawo działały w
naszych członkach, by owoc przynosić śmierci. Teraz zaś straciło
moc nad nami Prawo, gdy umarliśmy temu, co trzymało nas w jarzmie,
tak, że możemy pełnić służbę w nowym duchu, a nie według
przestarzałej litery” (Rz 7,4-6).
Czym jest Prawo, o którym pisze Paweł? Możliwe, że ma na myśli
system judaizmu, który uniemożliwia wielu Żydom uwierzenie w
Jezusa i przyjęcie Jego wiary, Jego zbawienia. Wydaje mi się, że
trzeba by rozszerzyć tą interpretację na wszelkie systemy
uniemożliwiające przyjęcie Jezusa i życie w Nim. Biada
człowiekowi, jeśli uwierzy w swój system, bo system oferuje mu
poczucie złudnego kolektywnego bezpieczeństwa, a nie da mu Ducha
Świętego, Jedynego, który może zabezpieczyć przed grzechami i
dać prawdziwe duchowe życie. Złączeni z ciałem Jezusa przez
chrzest umarliśmy dla prawa, a żyjemy w Zmartwychwstałym by
owocnie służyć Bogu. Takie pełne, autentyczne życie jest możliwe
tylko w Jezusie i dzięki Jezusowi. Według Pawła, prawo nie
pomagało w przezwyciężaniu pokus. Możliwe, że chodzi tu o
mechanizm pychy człowieka, który wierzy w swoje prawo,
usprawiedliwia swoje słabości i tym łatwiej poddaje się grzesznym
namiętnościom im dalej jest od Jezusa, który mógłby go uratować.
Dlatego Paweł przeciwstawia stare prawo pisane nowemu prawu Ducha,
które umożliwia autentyczne życie w Bogu.
„Cóż
więc powiemy? Czy Prawo jest grzechem? Żadną miarą! Ale jedynie
przez Prawo zdobyłem znajomość grzechu. Nie wiedziałbym bowiem,
co to jest pożądanie, gdyby Prawo nie mówiło: Nie pożądaj! Z
przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie
wszelakie pożądanie. Bo gdy nie ma Prawa, grzech jest w stanie
śmierci” (Rz 7,7-8). Prawo jest dobre, bo dane jest od Boga.
Zakazy działają czasami negatywnie – budzą w człowieku bunt,
który prowadzi do przekroczenia prawa. Co gorsze, bez Jezusa,
człowiek jest pozbawiony skutecznej obrony przed własnymi
słabościami.
„Kiedyś
i ja prowadziłem życie bez Prawa. Gdy jednak zjawiło się
przykazanie - grzech ożył, ja zaś umarłem. I przekonałem się,
że przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie
ku śmierci. Albowiem grzech, czerpiąc podnietę z przykazania,
uwiódł mnie i przez nie zadał mi śmierć” (Rz 7,9-11). Możliwe,
że Paweł mówi o swoim dzieciństwie, w którym nie był
zobowiązany do zachowywania Prawa. Kiedy stał się gorliwym
wykonawcą Prawa nie wyzbył się swoich słabości – dowiedział
się jedynie jak te słabości nazwać, jak można opisać grzechy,
które popełnia.
„Prawo
samo jest bezsprzecznie święte; święte, sprawiedliwe i dobre jest
też przykazanie. A więc to, co dobre, stało się dla mnie
przyczyną śmierci? Żadną miarą! Ale to właśnie grzech, by
okazać się grzechem, przez to, co dobre, sprowadził na mnie
śmierć, aby przez związek z przykazaniem grzech ujawnił nadmierną
swą grzeszność” (Rz 7,12-13). Pojawia się więc pytanie: jak to
możliwe, że z dobrego Prawa i dobrych przykazań wynika zło? Zło
tkwi w człowieku, a nie w przepisach. Jeśli człowiek nie ma Bożej
obrony – to grzeszy, a przepisy ukazują mu tylko wyraźnie jego
grzech.
„Wiemy
przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w
niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię
tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię.
Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję
Prawu, że jest dobre. A zatem już nie ja to czynię, ale
mieszkający we mnie grzech” (Rz 7,14-17). Na początku, Paweł
ukazuje kontrast, swego rodzaju niedostosowanie prawa duchowego, a
więc skierowanego do ludzi duchowych, żyjących w Duchu – do
ludzi cielesnych żyjących poza łaską, poza sferą życia
duchowego. Człowiekiem cielesnym, sam Paweł, nazywa ludzi
zniewolonych przez grzech: „Ciągle przecież jeszcze jesteście
cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to
czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku?”
(1 Kor 3,3). Możliwe, że mówi o ludziach zaprzedanych, bo jeszcze
nie odkupionych, o których wcześniej pisał: „Wszyscy bowiem
zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują
usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest
w Chrystusie Jezusie” (Rz 3,23-24). Jest to spójne z nauczaniem
Jezusa, który mówi: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy,
kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” (J 8,34).
„Jestem
bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka
dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać -
nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło,
którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już
nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem
stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi
się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie
zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo
inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w
niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach” (Rz
7,18-23). To co dalej Paweł pisze – odnosi się do takiego,
cielesnego, pogrążonego w grzechach, nieochrzczonego człowieka.
Jest on silnie zniewolony przez grzech i dlatego nie czyni on tego,
co chciałby czynić, ale wręcz czyni to, czego nienawidzi. Paweł
wysnuwa z tego wniosek, że Prawo jest dobre – prawdopodobnie myśli
o diagnostycznej sile Prawa, które określa zło i je potępia.
Wnioskuje o rozdarciu takiego człowieka, który jest we władaniu
własnego grzechu. Taki człowiek z przerażeniem konstatuje, że w
nim, to jest w jego ciele nie ma dobra – to dobro jest ograniczone
do jego umysłu i jego woli. Może chcieć dobra, ale nie jest w
stanie go wykonać. Czyni natomiast zło, którego nie chce czynić.
Paweł wyciąga z tego wniosek, że w tym rozdartym przez grzech
człowieku to nie on sam jest odpowiedzialny za swoje czyny, ale
grzech, który nim manipuluje. W swoim intelekcie znajduje upodobanie
w Prawie Bożym, ale widzi również w sobie inne prawo, które
walczy z prawem jego umysłu i poddaje go w niewolę prawa grzechu.
Kończy to rozważanie dość rozpaczliwym pytaniem: „Nieszczęsny
ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej
śmierci?” (Rz 7,24). Odpowiedź brzmi: „Dzięki niech będą
Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem służę
Prawu Bożemu, ciałem zaś - prawu grzechu” (Rz 7,24-25).
Janusz
Maria Andrzejewski OP
1
Raczej: „poznają” ze względu na grecki czasownik ginosko.
2
Dosłownie - „panuje” - kyrieuei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz