Konferencja IX - Oczyszczenie woli
Konsekwencją grzechu pierworodnego jest również vulnus malitiae, tzn. skłonność woli do zła. Pisze A. Royo Marin: „Straciwszy ukierunkowanie na Boga, który ją poddawał całkowicie pod kontrolę rozumu, straciła ona z kolei władzę nad władzami zmysłowymi. Stąd konieczność przede wszystkim poddać wolę całkowicie Bogu przez pełne jej uzgodnienie z Wolą Bożą”. Służą temu dwa środki:
A) odłączenie od wszelkiego stworzenia
Święty Jan mówi: „Nie kochajcie świata ani tego co w świecie. Jeśliby ktoś kochał świat, nie ma miłości Ojca w nim. Ponieważ wszystko co w świecie, pożądanie ciała, pożądanie oczu i samochwalstwo życia, nie jest od Ojca ale ze świata” (1 J 2,15-16), a święty Jan od Krzyża przypominając porównanie z ptakiem, który nie może latać, chociaż uwiązany cieniutką nitką, nie toleruje żadnego dobrowolnego przywiązania do żadnego przedmiotu ziemskiego. Jego wierna uczennica, błogosławiona Elżbieta od Trójcy świętej pisze wręcz, że wystarczy jakiekolwiek pragnienie, aby przeszkodzić doskonałemu połączeniu z Bogiem. Myślę, że te trudne słowa świętego Jana od Krzyża można owocnie zestawić ze słowami Jezusa: „Jeśli ktoś przychodzi do mnie i nie nienawidzi swojego ojca i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, i jeszcze duszy swojej - nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). Podobnie mówi Mojżesz: „Będziesz kochał Pana Boga twego całym sercem twoim i całą duszą twoją, i całą mocą twoją” (Pwt 6,5). Boży radykalizm mieści się w słowie „cały”, podczas gdy my bylibyśmy skłonni powiedzieć „troszeczkę”. Może właśnie dlatego Jezus używa strasznego słowa „nienawidzić”. Nasza miłość do siebie i do innych jest często na tyle nieczysta, na tyle „nie Boża”, że staje się przeszkodą na naszej drodze do Jezusa.
B) doskonałe wyrzeczenie się siebie
Święty Tomasz twierdzi, że egoizm, albo nieuporządkowana miłość do siebie samych jest przyczyną wszystkich grzechów. Święty Augustyn zaś: „Dwie miłości zbudowały dwa miasta: miłość własna doprowadzona aż do pogardy Boga, miasto świata; miłość do Boga doprowadzona aż do pogardy siebie samego, miasto Boga. Jedna chlubi się sobą, druga Bogiem”. Musimy stale wybierać, kogo tak naprawdę kochamy bardziej, siebie - czy Boga? Bóg mówi do każdego z nas: „I ukochasz drugiego jak siebie samego, Ja Pan” (Kpł 19,18). Bóg jest Miłością i Prawdą i dlatego wszelka prawdziwa miłość od Niego pochodzi. Ale jednocześnie On jest miarą mojej miłości, czy ona jest prawdziwa? Czy jest Boża? Czy nie jest zakłamana? Miłość definiujemy jako pragnienie dobra. Czy to dobro jest prawdziwe? Czy jest czyste? Może ktoś powie - po co te pytania? Myślę, że są one potrzebne, bo zbyt lekko, łatwo i przyjemnie, przynajmniej na początku żyć w kłamstwie. Kochać siebie prawdziwie to szukać swojego miejsca w Bogu, to próbować patrzeć na siebie w Prawdzie, a więc w pokorze, a więc Jego oczyma. Podstawą pokory jest wdzięczność wobec Boga i bliźniego. Tak zadziwiająco wiele dobra jest moim udziałem. W każdym z nas jest dużo słabości, dużo wad i z tym muszę przychodzić do mojego Boskiego lekarza, by mnie uzdrawiał, by mnie umacniał. Ale oprócz tego jest w nas bardzo dużo autentycznego dobra, za które trzeba by Mu nieustannie dziękować. On naprawdę żyje w nas i myślę, że ukochanie siebie samego to przede wszystkim ukochanie Jego i Jego wielkich dzieł we mnie samym. To spojrzenie na siebie Jego oczami pełnymi ogromnej miłości i radości. Ukochanie bliźniego to tak naprawdę to samo. To, to samo Boże spojrzenie na ludzką słabość z gotowością, by służyć Bogu tam ukrytemu. Miłość własna to pełne nieufności spojrzenie na Boga i na bliźniego, jako na rywali chcących mnie wykorzystać. To walka o swoje interesy - bo wszystko inne to idealizm i utopia. To miłość własna deformuje świat, by człowiek był człowiekowi wilkiem.
Podstawowym lekarstwem dla mojej osłabionej, czy wręcz chorej woli jest miłość. Święty Paweł mówi: „Miłość Boga została wylana w naszych sercach przez Ducha Świętego danego nam” (Rz 5,5). Miłość ofiarna i cierpliwa. Jezus mówi: „Przyjdźcie do mnie wszyscy utrudzeni i przeciążeni i pokrzepię was. Weźcie moje jarzmo na siebie” (Mt 11,28-29). Tym jarzmem jest miłość. Wychodzenie naprzeciw każdemu z otwartym, nie opancerzonym sercem może być wysiłkiem, może być cierpieniem - ale to właśnie w taki sposób wychodzimy na spotkanie Jezusowi i otrzymujemy dar Jego pokrzepienia. Rośniemy w Nim i z Nim. W Kościele.
Kościół
Kim jest Kościół? Jest oblubienicą Chrystusa. Jest tym wspaniałym organizmem, w którym każdy ma swoje miejsce, w którym jest niezbędny, tak jak niezbędna jest każda komórka. Miłość jest krwią tego ciała. Dzięki niej ono żyje. Dzięki niej my wszyscy żyjemy. Ojciec Rajmund Spiazzi OP mówi pięknie, że Maryja jest sercem Kościoła, które dba o to by miłość docierała do każdego z nas.
Janusz Maria Andrzejewski OP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz