środa, 3 sierpnia 2016

Komentarz do J 7



J 7

Rozdział siódmy wprowadza nas w trudną problematykę: „Potem zaś chodził Jezus po Galilei, gdyż nie chciał po Judei chodzić, bo żydzi starali się go zabić” (J 7,1). Nieco później Jezus mówi: „Lecz teraz staracie się zabić mnie, człowieka, który wam mówiłem prawdę, jaką słyszałem od Boga” (J 8,40). To straszny rzeczywistość życia Jezusa, być okrążonym przez ludzi pragnących Jego śmierci, nienawidzących Go, szukających sposobu by Go zabić.

Słowo „Żydzi” ma w Ewangelii co najmniej trzy znaczenia: pierwsze – to określenie narodu, narodowości i piszemy je wielką literą, drugie – to określenie członka religii judaizmu i piszemy je małą literą, trzecie – to jak w tym przypadku, określenie mieszkańców geograficznej krainy Judei, to znaczy Judejczyków w odróżnieniu od Galilejczyków – mieszkańców Galilei. Jezus boi się Judei i jej mieszkańców, którzy czyhają na Jego życie. Dowiadujemy się również, że krewni Jezusa w Niego nie wierzyli (por. J 7,5) – prowokują tylko Jezusa do „objawienia się” w Judei (por. J 7,3-4). Jezus odpowiada im: „Nie może świat mieć was w nienawiści, ale mnie ma w nienawiści; bo ja świadectwo daję o nim, że złe są uczynki jego” (J 7,7). Świat – w tym wypadku – to ludzie czyniący zło i nienawidzący Jezusa, to ludzie żyjący zgodnie z duchem tego świata (por. 1 Kor 2,12). Sam Jezus twierdzi: „Każdy bowiem, który źle czyni, nienawidzi światłości, i nie przychodzi do światłości, żeby nie były zganione uczynki jego” (J 3,20).

Ewangelia informuje nas: „A gdy poszli bracia jego, wtedy i on poszedł na dzień święty, nie jawnie, ale jakby potajemnie” (J 7,10), to znaczy nie w karawanie razem z innymi pielgrzymami i prawdopodobnie przez Samarię – w odróżnieniu od pielgrzymek idących drogą na wschód od Jordanu1. Możliwe, że poszedł sam, bez grona swoich uczniów, wśród których był łatwiej rozpoznawany. „Szukali go więc żydzi w dzień święty pytając: Gdzież on jest? I był o nim wielki pomruk między rzeszą. Jedni bowiem powiadali: Że jest dobry. Drudzy zaś mówili: Nie, ale zwodzi rzesze. Nikt o nim jednak jawnie nie mówił z bojaźni przed żydami” (J 7,11-13). Ludzie dzielą się na zwolenników i na przeciwników Jezusa. Jezus boi się Judejczyków bo chcą Go zabić (por. J 7,1), a tłumy boją się nawet mówić o Jezusie.

W połowie świąt, które trwały osiem dni, Jezus zaczął nauczać w świątyni. Judejczycy dziwią się, skąd Jezus zna Pismo, nie będąc uczniem żadnej ze znanych im szkół. Jezus wskazuje im na swojego Ojca, jako na źródło swojej wiedzy. Zachęca do pełnienie woli Bożej – bo to jest źródło rozeznania. Jezus szuka chwały swojego Ojca, a nie swojej własnej i dlatego jest wiarygodny (w oryginale mamy greckie słowo alethes, którego podstawowe znaczenie to „prawdziwy, prawdomówny”) (por. J 7,14-18).

Po tej obronie Jezus przechodzi do ataku: „Czyż Mojżesz nie dał wam Zakonu, a żaden z was nie pełni Zakonu? Czemu chcecie mnie zabić?” (J 7,19). Problemem Żydów jest to, że uważają się za wierzących i praktykujących, a nie dostrzegają tego, że jest w nich nienawiść, że są niewolnikami grzechu. Kolejny werset to tylko potwierdza: „Odpowiedziała rzesza, i rzekła: Czarta masz; któż cię chce zabić?” (J 7,20) – to właśnie ich oszczerstwo pochodzi od złego ducha, a zamiar zamordowanie Jezusa jest już wtedy powszechnie znany (por. J 7,1.25). Jezus powołuje się na przypadek obrzezania w szabat – by pokazać, że i On ma prawo czynić dobro w szabat: „Jeśli obrzezanie przyjmuje człowiek w szabat, żeby nie naruszyć Mojżeszowego Zakonu, na mnie się oburzacie, że całego człowieka uzdrowiłem w szabat? Nie sądźcie według pozorów, ale sądźcie sądem sprawiedliwym” (J 7,23-24).

Ciekawym argumentem przeciwko Jezusowi jest wiedza o Jego pochodzeniu: „Ale o nim wiemy, skąd jest; lecz gdy Chrystus przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest” (J 7,27). Możliwe, że taki pogląd wypływał z dość trudnego do zrozumienia tekstu Iz 53,8: „Z ucisku i z sądu został porwany – rodzaj jego kto wypowie?”. Jezus jest rzeczywiście nieznany w swoim pochodzeniu nadprzyrodzonym: „I mnie znacie, i skąd jestem wiecie, a sam od siebie nie przyszedłem, ale jest prawdomówny2 ten, który mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja go znam, bo od niego jestem, a on mię posłał” (J 7,28-29). Jezus jest Synem Bożym, ale Żydzi tego nie rozumieją i chyba nie chcą rozumieć. Reakcją na to objawienie Jezusa jest chęć aresztowania Go: „Chcieli go więc pojmać, ale nikt nań nie podniósł ręki; bo jeszcze nie nadeszła godzina jego” (J 7,30) – Ewangelista zauważa, że Jezus pozostał wolny dzięki Opatrzności, która Go osłania.

Warto zauważyć, że: „Wielu zaś z rzeszy uwierzyło weń, i mówili: Czyż Chrystus gdy przyjdzie, więcej cudów czynić będzie, aniżeli te, które ten czyni?” (J 7,31). Zwróćmy uwagę na fakt, że uwierzyli w Jezusa, ale nie uwierzyli w to, że jest Chrystusem. Ta prawda do nich nie dociera. Wierzą w Niego jako w cudotwórcę. Cuda Jezusa są potwierdzeniem ze strony Ojca Jego posłannictwa (por. J 5,36). Przypomina to słowa Jezusa, którymi odpowiada uczniom Jana Chrzciciela: „Jan zaś, gdy usłyszał w więzieniu o dziełach Chrystusa, posławszy dwóch uczniów swoich, rzekł mu: Tyś jest, który ma przyjść, czyli innego czekamy? A odpowiadając Jezus, rzekł im: Idźcie, donieście Janowi, coście słyszeli i widzieli: Ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim ewangelię opowiadają. A błogosławiony jest, który się ze mnie nie zgorszy” (Mt 11,2-6). Jezus czynami, które otrzymuje od Ojca jako pieczęć potwierdzającą Jego posłannictwo, odpowiada na ludzkie pytania.

Usłyszeli faryzeusze, jak to o nim rzesza szemrała; i posłali przedniejsi kapłani i faryzeusze sługi, aby go pojmali” (J 7,32). Tak łatwo decydują się na aresztowanie Jezusa! Zdumiewa ten strach przed Jezusem i brak refleksji nad dowodami Bożej mocy. Podobną reakcję widzimy po wskrzeszeniu Łazarza: „Zebrali tedy najwyżsi kapłani i faryzeusze Radę, i mówili: Cóż poczniemy, bo ten człowiek wiele cudów czyni? Jeśli go tak zostawimy, wszyscy weń uwierzą” (J 11,47-48).

Wobec tych, którzy przychodzą Go aresztować, Jezus broni się słowami. W sposób dość zakamuflowany mówi im, że już krótko będzie na ziemi, bo odchodzi do Boga, który Go posłał, że po zmartwychwstaniu będą Go szukać, ale Go nie znajdą, bo nie mogą przyjść do nieba, w którym jest Jezus (por. J 7,33-34). Żydzi podejrzewają Go o chęć ucieczki do Greków, do diaspory, to znaczy do Żydów rozproszonych w ówczesnym świecie (por. J 7,35). Zastanawiają się też nad tajemniczymi słowami Jezusa o przyszłej niemożności odnalezienia Go (J 7,36).

Parę dni później, w ostatnim dniu świąt Jezus zawołał: „Jeśli kto pragnie, niech do mnie przyjdzie a pije. Kto wierzy we mnie, jak mówi Pismo, z żywota jego rzeki wody żywej popłyną” (J 7,37-38). Przypomina to rozmowę z Samarytanką, której to Jezus powiedział: „Każdy, kto pije z tej wody, znów będzie pragnął; lecz kto by pił z wody, którą ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki; ale woda, którą ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody, tryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4,13-14). Ewangelista tak to komentuje: „A to mówił o Duchu, którego otrzymać mieli wierzący weń; albowiem Duch jeszcze nie był dany, bo Jezus jeszcze nie był uwielbiony” (J 7,39). Spragnieni Ducha Świętego mamy przychodzić do Jezusa i przyjmować Go bez żadnej obawy. Jezus obiecuje nie tylko to, że nas napoi Duchem, ale że na miarę naszej wiary staniemy się, jak On źródłami Ducha dla innych – również spragnionych Ducha. Ewangelista łączy Zesłanie Ducha Świętego z chwałą (w języku greckim – doksa) Jezusa – wskazując w ten sposób na czas po Wniebowstąpieniu Jezusa, które było wyniesieniem Jezusa do chwały Ojca.

Niektórzy z tłumu uważają Go za Proroka (por. J 7,40), inni nawet za Chrystusa (por. J 7,41), inni mówiąc o narodzeniu Chrystusa w Betlejem przeciwstawiają się Jezusowi pochodzącemu, jak mniemali, z Nazaretu (por. J 7,41-42). Powstał więc między nimi rozłam, a niektórzy chcieli Go nawet aresztować (por. J 7,43-44).

Słudzy wysłani z zadaniem aresztowania Jezusa (por. J 7,32) powracają bez Niego i tłumaczą swoje niepowodzenie tym, że „Nigdy tak człowiek nie mówił, jako ten człowiek” (J 7,46). Dla faryzeuszy argumentem przeciwko Jezusowi jest to, że większość z nich nie uwierzyła w Jezusa. Jednocześnie stwierdzają z nieukrywaną pogardą: „Ale to pospólstwo, które nie zna Zakonu, przeklęte jest” (J 7,49). Straszna jest ta pyszna pogarda wobec własnego narodu.

Nikodem usiłuje ich powstrzymać przed pochopnym sądem: „Czyż Zakon nasz sądzi człowieka, jeśli pierwej nie usłyszy od niego, i nie zrozumie, co czyni?” (J 7,51), na co jako argument słyszy: „Badaj Pisma, a zobaczysz, że z Galilei prorok nie powstaje” (J 7,52) – co nie jest zresztą prawdą3. Po czym rozeszli się do swoich domów (J 7,53).

Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Por. The Cambridge Bible for Schools and Colleges, Published in 1882-1921.

2 Greckie słowo alethinos można by przetłumaczyć przez „wiarygodny”.

3 Prorok Jonasz pochodził z Gat-ha-Chefer – z pewnością z Galilei, Nahum z Elkosz, prawdopodobnie również, Ozeasz pochodził z północnego królestwa, ale czy z Galilei – nie wiadomo; Abelmeholah, skąd pochodził Eliasz było w północnej części doliny Jordanu, możliwe, że w Galilei. Por. The Cambridge Bible for Schools and Colleges, Published in 1882-1921.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz