czwartek, 29 sierpnia 2019

Epilog. Dwunastoletni Jezus w świątyni


Epilog. Dwunastoletni Jezus w świątyni
„Oprócz historii narodzenia Jezusa święty Łukasz zachował dla nas jeszcze jeden cenny mały szczegół tradycji dotyczącej dzieciństwa — szczegół, w którym w osobliwy sposób ukazuje się nam Jego tajemnica. Opowiada, że rodzice Jezusa każdego roku pielgrzymowali do Jerozolimy na święto Paschy. Rodzina Jezusa była pobożna, zachowywała Prawo. W przedstawianiu postaci Jezusa podkreślany bywa niekiedy niemal wyłącznie aspekt wywrotowy, zachowanie Jezusa przeciwstawiające się fałszywej pobożności. W rezultacie Jezus okazuje się liberałem albo rewolucjonistą. W swej misji synowskiej Jezus rzeczywiście zapoczątkował nową fazę relacji do Boga, w której zainaugurował nowy wymiar stosunków człowieka z Bogiem. Nie był to jednak atak na pobożność Izraela. Wolność Jezusa nie jest wolnością liberała. Jest to wolność Syna i tym samym wolność człowieka autentycznie pobożnego. Jako Syn Jezus przynosi nową wolność, nie jest to jednak niczym nieskrępowana swoboda, lecz wolność Tego, który jest całkowicie zjednoczony z wolą Ojca i który pomaga ludziom żyć w wolności opartej na wewnętrznej jedności z Bogiem. Jezus nie przyszedł po to, żeby znosić, lecz żeby wypełnić (zob. Mt 5, 17). To wynikające z synostwa połączenie radykalnej nowości z równie radykalną wiernością ukazuje się właśnie także w tej małej historii dwunastoletniego Jezusa; owszem, powiedziałbym nawet, że jest w niej zawarta istotna teologiczna treść”1. Pobożność rodziny Jezusa w niczym nie zmienia faktu, że już na początku swojej działalności został On wyrzucony z synagogi w Nazaret i poprowadzony na stracenie (por. Łk 4,28-30). Jezus przeciwstawia się nauczaniu judaizmu, w którym było jednocześnie lekceważenie Prawa Bożego i gloryfikacja tradycji faryzejskiej (por. Mt 15,1-14), która uniemożliwiła narodowi przyjęcie nauki Jezusa. On sam mówi: „A biada wam, doktorowie i faryzeusze obłudnicy, że zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi! Sami bowiem nie wchodzicie, ani wchodzącym wejść nie pozwalacie” (Mt 23,13). Jezus wypełnia nauczanie Starego Testamentu, ale odsuwa nauczanie faryzeuszy przeszkadzające ludziom przyjść do Boga.
„W powrotnej podróży wydarza się coś nieoczekiwanego. Jezus nie wraca razem z wszystkimi, lecz pozostaje w Jerozolimie. Jego rodzice zauważają to dopiero pod koniec pierwszego dnia drogi. Dla nich było rzeczą zupełnie normalną przypuszczać, że Jezus jest gdzieś w grupie pielgrzymów. Łukasz użył tu słowa synodia - „wspólnota wędrująca” - termin techniczny na określenie podróżującej karawany. Dla nas, mających może zbyt małostkowy obraz Świętej Rodziny, fakt ten wydaje się dziwny. Bardzo ładnie pokazuje on jednak, że w Świętej Rodzinie wolność i posłuszeństwo szły zgodnie w parze ze sobą. Dwunastoletniemu Jezusowi pozostawiono swobodę dołączenia się do rówieśników i przyjaciół oraz pozostania w ich towarzystwie w drodze. Wieczorem jednak rodzice czekali na Niego. Fakt Jego nieobecności nie ma już nic wspólnego z wolnością młodych, lecz jak miało się okazać, wskazuje na inny poziom: na szczególną misję Syna. Dla rodziców zaczęły się wraz z tym dni trwogi i zatroskania. Ewangelista opowiada nam, że odnaleźli Jezusa dopiero po trzech dniach w Świątyni, gdzie siedział pośród uczonych, przysłuchiwał się im i zadawał pytania (zob. Łk 2, 46)”2. Jest to mały epizod studiów teologicznych Jezusa, Jego szkoły biblijnej. Słucha i zadaje pytania i w ten sposób prowadzi uczonych do stawiania nowych pytań i do odpowiadania na nie. Jest z nimi w poszukiwaniu Boga – jest to zapowiedź Jego późniejszego nauczania w świątyni.
„Boska misja Jezusa rozsadza wszelkie ludzkie miary i dla człowieka staje się ciągle mroczną tajemnicą. W tym momencie dla Maryi odczuwalne się staje coś z miecza boleści, o którym mówił Symeon (zob. Łk 2, 35). Im bliżej Jezusa znajdzie się człowiek, tym głębiej zostaje włączony w tajemnicę Jego Męki. Odpowiedź Jezusa na pytanie Matki jest mocna. Jakże to? Szukaliście Mnie? Nie wiedzieliście, gdzie musi być Dziecko? Że musi być w domu Ojca, „w tym, co należy do mego Ojca”? (Łk 2, 49). Jezus mówi rodzicom: jestem dokładnie tam, gdzie jest moje miejsce - u Ojca, w Jego domu. W odpowiedzi tej na szczególną uwagę zasługują przede wszystkim dwie rzeczy. Maryja powiedziała: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Jezus poprawia Ją: Ja jestem u Ojca. Nie Józef jest moim ojcem, lecz Ktoś inny - sam Bóg. Do Niego należę, u Niego jestem. Czy można jaśniej jeszcze wyrazić Boże synostwo Jezusa? Wiąże się z tym bezpośrednio druga rzecz. Jezus mówi o konieczności („musi”), do której się stosuje. Syn, dziecko musi być u ojca. Greckie słowo dei, którego użył tutaj Łukasz, w Ewangeliach powraca zawsze tam, gdzie jest ukazane rozporządzenie woli Bożej, której Jezus jest poddany. Jezus „musi” wiele cierpieć, zostać odrzucony, zabity i zmartwychwstać - jak mówi uczniom po wyznaniu Piotra (zob. Mk 8, 31). To „musi” jest aktualne także już w tym początkowym momencie. On musi być u Ojca i w ten sposób jasne się staje, że to, co wydaje się nieposłuszeństwem albo nieodpowiednią swobodą wobec rodziców, w rzeczywistości jest właśnie wyrazem Jego synowskiego posłuszeństwa. W Świątyni znajduje się nie jako buntownik wobec rodziców, lecz jako Ten, kto jest posłuszny, tym samym posłuszeństwem, które doprowadzi do krzyża i zmartwychwstania”3.
Ważna jest uwaga metodologiczna Papieża: „Słowa Jezusa są za każdym razem większe od naszego rozumu. Za każdym razem przewyższają naszą inteligencję. Zrozumiała jest pokusa ich pomniejszania i naginania do naszej miary. Jednym z elementów poprawnej egzegezy jest właśnie pokorne uszanowanie tej, często nas przewyższającej, wielkości i nieumniejszanie słów Jezusa przez pytanie, na ile możemy im „dowierzać”. On uważa nas za zdolnych do wielkich rzeczy. Wierzyć znaczy poddać się tej wielkości i powoli do niej dorastać”4.
„Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu i był im poddany [...] Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 51 n). Gdy minęła chwila, kiedy ukazało się to większe posłuszeństwo, w jakim trwał, Jezus wraca do normalnej sytuacji swej rodziny - do pokory zwyczajnego życia i do posłuszeństwa swym ziemskim rodzicom. Do twierdzenia o tym, że Jezus wzrastał w mądrości i w latach, Łukasz dołącza formułę z Pierwszej Księgi Samuela, która tam odnosi się do młodego Samuela (zob. 2, 26): „wzrastał w łasce [życzliwości, upodobaniu] u Boga i u ludzi”. Ewangelista ponownie wraca do powiązania historii Samuela z historią dzieciństwa Jezusa, które pojawiło się najpierw w Magnificat, hymnie wysławiającym Boga przy spotkaniu z Elżbietą. Ten hymn radości i wysławiania Boga, który kocha małych, jest nową wersją modlitwy dziękczynnej za dar dziecka, którym Pan położył kres jej cierpieniu. W historii Jezusa — tak mówi nam ewangelista w swym cytacie - historia Samuela powtarza się na wyższym poziomie i ma charakter definitywny. Istotne znaczenie ma również to, co Łukasz mówi o wzrastaniu Jezusa nie tylko w latach, lecz także w mądrości. Z jednej strony w odpowiedzi dwunastoletniego Jezusa oczywiste stało się, że ma wewnętrzne poznanie Ojca - Boga. On jeden zna Boga nie tylko przez pośrednictwo świadczących o Nim ludzi, lecz poznaje Go w sobie samym. Jako Syn jest z Ojcem na ty. Żyje w Jego obecności. Widzi Go. Jan mówi, że jest On jedynym, który „jest w łonie Ojca”, i dlatego może o Nim pouczać (zob. J 1, 18). W odpowiedzi dwunastoletniego Jezusa to właśnie jest oczywiste: jest u Ojca, w Jego świetle widzi rzeczy i ludzi. Mimo to jednak prawdą jest, że Jego mądrość wzrasta. Jako człowiek nie żyje w abstrakcyjnej wszechwiedzy, lecz jest zakorzeniony w konkretnej historii, w miejscu i czasie, w fazach ludzkiego życia, i stąd otrzymuje konkretny kształt swej wiedzy. Widać tu więc bardzo jasno, że myślał i uczył się na ludzki sposób. Staje się rzeczywiście widoczne, że jest On prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem - tak jak określa to wiara Kościoła. Tego wzajemnego powiązania nie potrafimy w końcu zdefiniować. Pozostaje to tajemnicą, a mimo to ukazuje się zupełnie konkretnie w krótkiej opowieści o Dwunastoletnim, otwierającej jednocześnie w ten sposób drzwi na całość Jego postaci, o której później opowiadają nam Ewangelie”5.

Janusz Maria Andrzejewski OP
1 J. RATZINGER, BENEDYKT XVI, Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo (Znak, Kraków 2012) 161-162.
2 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 163-164.
3 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 165-166.
4 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 167.
5 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 167-169.

4. Mędrcy ze wschodu i ucieczka do Egiptu


4. Mędrcy ze wschodu i ucieczka do Egiptu
Historyczny i geograficzny kontekst opowiadania
Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę naä Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon” (Mt 2, 1 n). Pierwszą rzeczą, którą tu znajdujemy, jest wyraźne określenie historycznych ram przez wskazanie na króla Heroda i na miejsce narodzenia, Betlejem. Wymienione zostały historyczna osoba i dające się geograficznie określić miejsce. Jednak w obydwu tych faktach podane są już jednocześnie elementy interpretacji. Rudolf Pesch w swej książce Die matthäischen Weihnachtsgeschichten mocno podkreślił teologiczne znaczenie postaci Heroda: „Jak w Ewangelii narodzenia (Łk 2,1—21) na początku jest wymieniony cesarz rzymski August, tak analogicznie opowiadanie Mateusza 2 zaczyna się od wzmianki o królu żydowskim Herodzie. Jak tam cesarz ze swymi roszczeniami do zaprowadzenia pokoju na całym świecie znajdował się na antypodach nowo narodzonego Dziecka, tak tutaj jest król, panujący z łaski cesarza, jednak z quasi-mesjańskimi roszczeniami do pełnienia funkcji odkupiciela, przynajmniej dla królestwa judzkiego” (Pesch 2009: 23 n)”1.
Dokładniejsze określenie geograficznego położenia Betlejem przez dodanie „w Judei” może mieć także intencję teologiczną. W swym błogosławieństwie patriarcha Jakub mówi proroczo do swego syna Judy: „Nie zostanie odjęte berło od Judy ani laska pasterska spośród jego kolan, aż przyjdzie ten, do którego ono należy, i zdobędzie posłuch u narodów!” (Rdz 49, 10). W opowiadaniu o przyjściu Dawida czasów ostatecznych, nowo narodzonego króla Żydów, który zbawi wszystkie narody, proroctwo to daje się słyszeć jakby w tle”2.
Razem z błogosławieństwem Jakuba trzeba przeczytać również słowa przypisywane w Biblii pogańskiemu prorokowi Balaamowi. Balaam jest postacią historyczną, potwierdzoną świadectwem pozabiblijnym. W roku 1967 we wschodniej Jordanii została odkryta inskrypcja, w której Bileam, syn Beora, pojawia się jako „widzący” autochtonicznych bóstw i jemu są przypisywane zapowiedzi pomyślności i niepomyślności (zob. Hans-Peter Müller w: LThK3 II 457). Biblia mówi o nim jako o wróżbicie w służbie króla Moabu, który prosi go o rzucenie klątwy na Izraela. Balaam zamierza to uczynić, jednak sam Bóg nie dopuszcza do tego, tak że zamiast klątwy prorok obwieszcza błogosławieństwo dla Izraela. Mimo to jednak w tradycji biblijnej jest on oceniany negatywnie jako propagator idolatrii i za karę ponosi śmierć (zob. Lb 31, 8; Joz 13, 22). Tym większe ma więc znaczenie obietnica zbawienia, przypisywana jemu, nie-Żydowi i słudze innych bogów, obietnica znana, jak widać, także poza Izraelem: „Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło...” (Lb 24, 17). Mateusz, który wydarzenia z życia i działania Jezusa chętne przedstawia jako spełnienie słów starotestamentowych, nie przytacza, rzecz dziwna, tego tekstu, który odgrywa dużą rolę w historii interpretacji opowiadania o mędrcach ze Wschodu. Niewątpliwie Gwiazda, o której mówi Balaam, z całą pewnością nie jest ciałem niebieskim; tą Gwiazdą świecącą nad światem i decydującą o jego losach jest sam przychodzący król. Niemniej jednak powiązanie Gwiazdy z królestwem mogłoby nasunąć myśl o gwieździe, która byłaby gwiazdą tego Króla i na Niego wskazywała. Można więc bez obawy przyjąć, że to nieżydowskie, „pogańskie”, proroctwo krążyło w różnych wersjach poza Izraelem i dawało do myślenia osobom szukającym. Do pytania, jak osoby spoza Izraela w „królu żydowskim” mogły zobaczyć przeznaczonego dla nich zbawiciela, będziemy musieli jeszcze wrócić”3. Gwiazda Betlejemska nie jest ciałem niebieskim, ale nie jest nią również sam Jezus. Jest to realne zjawisko, obserwowalne, o czym świadczy chociażby Mt 2,2: „Gdzie jest, który się narodził, król żydowski? Albowiem ujrzeliśmy jego gwiazdę na wschodzie i przybyliśmy pokłonić się jemu”. Podobnie Mt 2,9-10: „A oto gwiazda, którą byli widzieli na wschodzie, szła przed nimi, aż przyszedłszy, stanęła nad miejscem, gdzie było dziecię. Ujrzawszy zaś gwiazdę, uradowali się radością bardzo wielką”. Ta „gwiazda” prowadzi magów i zatrzymuje się nad domem zamieszkanym przez Świętą Rodzinę – nie jest to więc zjawisko astronomiczne – jest to Boże prowadzenie ludzi szukających Boga.

Kim byli „astrologowie”?
Teraz trzeba jednak przede wszystkim zapytać: co to byli za ludzie, których Mateusz nazywa „magami” ze „Wschodu”? W interesujących nas tu źródłach termin „magowie” (mágoi) ma całą gamę znaczeń, które od pozytywnych sięgają do całkowicie negatywnych. W pierwszym z czterech głównych znaczeń przez magów rozumie się członków perskiej kasty kapłańskiej. W kulturze hellenistycznej uważano ich za „przedstawicieli autentycznej religii”, jednocześnie jednak w ich religijnych ideach widziano „silny wpływ myśli filozoficznej”, do tego stopnia, że filozofów greckich często uważano za ich uczniów (zob. Delling 1942: 360). W opinii tej jest może jakaś trudna do określenia cząstka prawdy; w końcu również Arystoteles mówił o filozoficznej pracy magów (zob. tamże). A oto inne wymieniane przez Gerharda Dellinga znaczenia tego terminu: teoretycy i praktycy nadprzyrodzonej wiedzy i mocy, a także czarownicy, a wreszcie: oszuści i uwodziciele. W Dziejach Apostolskich znajduje się to ostatnie znaczenie: maga noszącego imię Bar-Jezus Paweł nazywa „synem diabelskim, pełnym wszelkiej zdrady [...] i wrogiem wszelkiej sprawiedliwości” (Dz 13, 10)”4.
Istniejąca tu niejednoznaczność terminu „mag” wskazuje na niejednoznaczność wymiaru religijnego jako takiego. Religijność może się stać drogą do autentycznego poznania, drogą do Jezusa Chrystusa. Kiedy jednak nie otwiera się na Jego obecność i przeciwstawia się jedynemu Bogu i Zbawicielowi, staje się wtedy demoniczna i niszczycielska. W Nowym Testamencie występują więc obydwa znaczenia „maga”. W opowiadaniu świętego Mateusza o magach religijna i filozoficzna mądrość stanowi siłę skłaniającą ludzi do udania się w drogę, jest mądrością prowadzącą na koniec do Chrystusa. W Dziejach Apostolskich natomiast znajdujemy inny typ maga: swoją własną moc wykorzystuje on przeciwko posłańcowi Jezusa Chrystusa i w ten sposób przechodzi na stronę demonów, których Chrystus już jednak pokonał”5. G. Ricciotti wskazuje na magów jako na wyznawców Zaratustry6. Wskazuje również na elementy religii Zaratustry mogące prowadzić magów do Betlejem7.

Gwiazda
Teraz musimy jednak wrócić jeszcze do gwiazdy, która zgodnie z relacją Mateusza skłoniła magów do wyruszenia w drogę. Jaka to była gwiazda? I czy w ogóle jakaś była? Znani egzegeci, jak na przykład Rudolf Pesch, są zdania, że pytanie to jest pozbawione sensu. Twierdzą, że mamy tu do czynienia z opowiadaniem teologicznym, którego nie należy mieszać z astronomią. W Kościele starożytnym podobny pogląd głosił święty Jan Chryzostom: „Że nie była to zwyczajna gwiazda, a nawet, jak mi się wydaje, nie była to w ogóle gwiazda, lecz niewidzialna moc, która przyjęła taką postać — wynika to, jak przypuszczam, z drogi, którą obrała. Nie ma rzeczywiście ani jednej gwiazdy, która się porusza w tym kierunku” (In Matth. hom., VI 2: PG 57, 64). W znacznej części tradycji Kościoła podkreśla się cudowny aspekt gwiazdy — tak jest już u Ignacego z Antiochii (ok. 100 r. po Chr.), który widzi, jak słońce i księżyc zataczają koło wokół gwiazdy; podobnie też w znajdującym się w rzymskim brewiarzu starożytnym hymnie na Objawienie, według którego gwiazda była piękniejsza i jaśniejsza od słońca”8. Tekst Ewangelii wyraźnie pokazuje, że jest to zjawisko świetlne nazywane gwiazdą, poruszające się i zatrzymujące się, pojawiające się i zanikające: „A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię” (Mt 2,9).
Ojcowie podkreślali jeszcze inny aspekt. Grzegorz z Nazjanzu mówi, że w chwili kiedy magowie oddawali pokłon Jezusowi, nastąpił kres astrologii, ponieważ od tego momentu gwiazdy krążyły po orbicie określonej przez Chrystusa (zob. Poem. dogm. V 55-64; PG 37, 428-429). W świecie starożytnym ciała niebieskie uważano za Boskie moce, które decydują o losach ludzi. Planety noszą imiona bóstw. Jak wtedy sądzono, rządzą one w jakiś sposób światem i człowiek musiał z nimi zawierać układy. Poświadczona przez Biblię wiara w jedynego Boga szybko już dokonała tu demityzacji, gdy Słońce i Księżyc - wielkie bóstwa pogańskiego świata - opis stworzenia z cudownym umiarem nazywa lampami9, które Bóg razem z całym zastępem gwiazd zawiesza na sklepieniu niebieskim (zob. Rdz 1, 16 n). Wchodząc w świat pogański, wiara chrześcijańska musiała na nowo rozprawić się z kwestią bóstw astralnych. Dlatego w więziennych listach do Efezjan i Kolosan Paweł położył silny akcent na to, że zmartwychwstały Chrystus pokonał wszelkie Księstwa i Moce powietrzne oraz włada całym wszechświatem. Tej linii trzyma się również opowiadanie o gwieździe magów: losem Dziecięcia nie będzie rządziła gwiazda - to Dziecię kieruje gwiazdą10! Jeśli ktoś chce, można tu mówić o swoistym przewrocie antropologicznym: człowiek przyjęty przez Boga - tak okazuje się to tutaj w Jego jednorodzonym Synu - jest większy niż wszystkie moce świata materialnego i ma większą wartość niż cały wszechświat”11.

Pobyt w Jerozolimie
Magowie przybyli do domniemanego miejsca obietnicy, do pałacu królewskiego w Jerozolimie. Pytają o nowo narodzonego „króla żydowskiego”. Jest to zwrot typowo niehebrajski. W środowisku żydowskim mówiono by o królu Izraela. Ten „pogański” termin „król żydowski” powraca tylko w procesie Jezusa i w inskrypcji na krzyżu - w obydwu wypadkach użyty przez poganina Piłata (zob. Mk 15, 9; J 19,19-22). Można więc powiedzieć, że tutaj - w chwili gdy pierwsi poganie pytają o Jezusa – pobrzmiewa już w pewien sposób tajemnica Krzyża, który jest nierozerwalnie związany z królowaniem Jezusa. Widać to dość wyraźnie w reakcji na pytanie magów o nowo narodzonego króla: „Herod przeraził się, a z nim cała Jerozolima” (Mt 2, 3). Egzegeci wskazują na to, że przerażenie Heroda było zupełnie zrozumiałe na wieść o narodzeniu się tajemniczego pretendenta do tronu. Trudniej natomiast zrozumieć, dlaczego w tym momencie mogła się przerazić cała Jerozolima. Może jest to aluzja do mającego kiedyś nastąpić triumfalnego wjazdu Jezusa do Świętego Miasta w wigilię Męki, w związku z którym Mateusz mówi, że poruszyło się całe miasto (zob. Mt 21, 10). W każdym razie w ten sposób obydwie sceny, w których w jakiś sposób ukazuje się królestwo Jezusa, są powiązane ze sobą, a jednocześnie z tematyką Męki”12. Przerażenie Heroda jest irracjonalne, bo nie ma powodu bać się dopiero co narodzonego dziecka, ale może być związane z jego zabobonnym strachem przed zapowiadanym przez proroctwa Chrystusem – dlatego pyta: „I zebrawszy wszystkich przedniejszych kapłanów i doktorów ludu, dowiadywał się od nich, gdzie się miał Chrystus narodzić” (Mt 2,4). Podobnie zabobonnym jest lęk mieszkańców Jerozolimy – boją się oni, że Bóg może wejść w ich historię i zburzyć ich „święty spokój”.
Przytaczając te słowa, Mateusz wprowadził dwa niuanse. Podczas gdy większa część tradycji tego tekstu, zwłaszcza grecki przekład Septuaginty, mówi: „Jesteś najmniejsze spośród miast Judy”, on pisze: „nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy”. Obydwie wersje tekstu - każda na swój sposób – wskazują na paradoks działania Bożego przenikający cały Stary Testament: to, co jest wielkie, rodzi się z tego, co w ocenie świata wydaje się małe i pozbawione znaczenia, podczas gdy to, co w oczach świata jest wielkie, rozpada się i ginie. Tak było na przykład w historii powołania Dawida. Najmłodszy z synów Jessego, który w tym czasie pasie owce, musi być przywołany i namaszczony na króla; liczy się nie wygląd i zewnętrzna postawa, lecz serce (zob. 1 Sm 16, 7). Słowa Maryi w Magnificat streszczają ten stały paradoks działania Boga: „Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (Łk 1, 52). Starotestamentowa wersja tekstu, w której Betlejem jest nazwane małym pośród miast Judy, wyraźnie wskazuje na ten sposób działania Boga. Pisząc natomiast: „nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy”, Mateusz pozornie tylko usunął ów paradoks. Małe miasto, uważane samo w sobie za pozbawione znaczenia, teraz daje się poznać w swej rzeczywistej wielkości. Z niego wychodzi rzeczywisty Pasterz Izraela. W tej wersji tekstu ukazują się jednocześnie ludzka opinia i Boża odpowiedź. Paradoks ten potwierdza się raz jeszcze w narodzeniu Jezusa w grocie za miastem”13. Warto zauważyć, że według Ewangelii to przywódcy religijni Izraela wprowadzili do tekstu natchnionego te zmiany: „A oni mu rzekli: W Betlejem Judzkim; bo tak jest napisane przez Proroka: I ty Betlejem ziemio judzka, żadną miarą nie jesteś najmniejsze między książętami judzkimi; albowiem z ciebie wyjdzie wódz, który by rządził ludem moim izraelskim” (Mt 2,5-6).
W odpowiedzi najwyższych kapłanów i uczonych w Piśmie na pytanie mędrców zawiera się z pewnością praktyczna treść geograficzna, stanowiąca pomoc dla magów. Jest ona jednak nie tylko wskazówką geograficzną, lecz także teologiczną interpretacją miejsca i wydarzenia. Zrozumiałe jest, że Herod wyprowadzi z niej swoje wnioski. Zdumiewać może natomiast, że znawcy Pisma Świętego nie poczuwają się do podjęcia konkretnych decyzji. Czy trzeba w tym widzieć obraz teologii, która kończy się na akademickiej dyskusji?”14.

Pokłon złożony Jezusowi przez mędrców
Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; padli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2, 11). W zdaniu tym uderza fakt nieobecności Józefa, z perspektywy którego Mateusz napisał swą opowieść o dzieciństwie. Podczas adoracji przy Jezusie spotykamy tylko „Maryję, Jego Matkę”. Do tego czasu nie znalazłem w pełni przekonującego wyjaśnienia tego. Jest jeden czy drugi starotestamentowy fragment, w którym matce króla przypisuje się szczególne znaczenie (np. Jr 13, 18). To jednak z pewnością nie wystarczy. Gnilka ma przypuszczalnie rację, gdy mówi, że Mateusz przypomina w ten sposób o narodzeniu z Dziewicy i Jezusa nazywa Synem Bożym (Gnilka 1986: 40). Przed królewskim Dzieckiem magowie padają na twarz (proskynesis). Jest to hołd oddawany Królowi-Bogu. W tym znajdujemy również wyjaśnienie darów składanych przez magów w ofierze. Nie są to dary praktyczne, które w tym momencie byłyby może pożyteczne dla Świętej Rodziny. Dary te wyrażają to samo co proskineza. Są uznaniem królewskiej godności Tego, komu są ofiarowane. Złoto i kadzidło są wzmiankowane również przez Izajasza 60, 6, jako dary będące wyrazem hołdu, składane w ofierze Bogu Izraela przez narody. W tych trzech darach tradycja Kościoła dojrzała - w różnych wariantach - symbol trzech aspektów tajemnicy Chrystusa: złoto wskazuje na królewską godność Jezusa, kadzidło na Jego synostwo Boże, mirra na tajemnicę Jego Męki”15. O nieobecności świętego Józefa pisze G. Ricciotti nawiązując do religii Zaratustry: mógł to być znak dla magów, którzy poszukiwali „urodzonego z dziewicy, chociaż żaden z mężczyzn do niej się nie zbliży”16.

Ucieczka do Egiptu i powrót do ziemi Izraela
Po zakończeniu opowiadania o mędrcach jako protagonista wydarzeń na pierwszym planie pojawia się z powrotem święty Józef, który jednak przystępuje do dzieła nie z własnej inicjatywy, lecz stosując się do poleceń, jakie ponownie otrzymuje we śnie od anioła Bożego. Nakazano mu szybko wstać, wziąć Dziecko i Jego Matkę, ujść do Egiptu i tam pozostać aż do otrzymania nowego polecenia, „bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić” (Mt 2, 13)”. W 7 roku przed Chrystusem Herod kazał zgładzić swych dwóch synów Aleksandra i Arystobula, ponieważ przeczuwał, że zagrażają jego własnej władzy. W 4 roku przed Chrystusem z tego samego powodu pozbawił życia także syna Antypatra (zob. Stuhlmacher 2006: 85). Jedyną kategorią kierującą jego myśleniem była władza. Wiadomość o pretendencie do tronu, którą otrzymał od mędrców, musiała go zaalarmować. Przy jego charakterze jasne było, że nie cofnie się przed niczym. „Wtedy Herod, widząc, że go mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał [oprawców] do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od mędrców” (Mt 2, 16)17 – według G. Ricciottiego, w Betlejem liczącym wówczas z najbliższą okolicą około 1000 mieszkańców mogło to być od 20 do 25 chłopców18.
Z zupełnie innej perspektywy także Mateusz nawiązał do historii Mojżesza, ażeby na jej podstawie znaleźć interpretację całego tego wydarzenia. Klucz do zrozumienia widzi w słowach proroka: „Syna swego wezwałem z Egiptu” (Oz 11, 1). Ozeasz opowiada historię Izraela jako historię miłości Boga i Jego ludu. Relacja Boga do Izraela jest tu ukazywana nie za pomocą obrazu miłości oblubieńczej, lecz obrazu miłości rodzicielskiej: „Dlatego Izrael otrzymuje też tytuł Syna [...] w znaczeniu synostwa przybranego. Podstawowym aktem ojcowskiej miłości jest wyzwolenie syna z Egiptu” (Deissler 1981: 50). Według Mateusza prorok mówi tutaj o Chrystusie: On jest prawdziwym Synem. Jego kocha Ojciec i Jego wzywa z Egiptu. Zdaniem tego ewangelisty od powrotu Jezusa z Egiptu do Ziemi Świętej historia Izraela rozpoczyna się ponownie i na nowy sposób. Pierwsze wezwanie do powrotu z kraju niewoli okazało się pod wieloma względami porażką. U Ozeasza odpowiedzią na wezwanie Ojca jest oddalanie się wezwanych: „Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie” (Oz 11, 2). To oddalanie się od wyzwalającego wezwania prowadzi do nowej niewoli: „Wróci do ziemi egipskiej, Aszszur będzie mu królem, bo się nie chciał nawrócić” (Oz 11, 5). Dlatego Izrael jest jakby zawsze i ciągle na nowo w Egipcie. Przez ucieczkę do Egiptu i przez swój powrót do Ziemi Obiecanej Jezus dokonuje definitywnego exodusu. On jest prawdziwie Synem. On nie oddali się od Ojca. On wraca do domu i do domu prowadzi. Jest zawsze w drodze do Boga i przez to z obczyzny prowadzi do „ojczyzny”, do tego, co właściwe i własne. Jezus, Syn prawdziwy, w sensie bardzo głębokim sam udał się na „wygnanie”, ażeby wszystkich nas sprowadzić z obczyzny do domu”19. Jezus jest w swojej ojczyźnie zagrożony śmiercią, jest uratowany w Egipcie i stamtąd wzywa Go Ojciec.
Podaną po opisie ucieczki do Egiptu krótką relację o rzezi dzieci w Betlejem Mateusz ponownie wieńczy słowami proroka, tym razem wziętymi z Księgi Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma” (Jr 31, 15; Mt 2, 18). U Jeremiasza słowa te znajdują się w kontekście proroctwa pełnego nadziei i radości, w którym prorok w słowach pełnych ufności zapowiada powrót Izraela: „Ten, co rozproszył Izraela, zgromadzi go i będzie czuwał nad nim jak pasterz nad swą trzodą. Pan bowiem uwolni Jakuba, wybawi go z ręki silniejszego od niego” (Jr 31, 10 n). Cały ten rozdział pochodzi przypuszczalnie z wczesnego okresu dzieła Jeremiasza, kiedy z jednej strony upadek królestwa asyryjskiego, a z drugiej – przeprowadzona przez króla Jozjasza reforma kultu ożywiły nadzieję odbudowania królestwa północnego, Izraela, na którym silne piętno odcisnęły plemiona Józefa i Beniamina - synów Racheli. Dlatego u Jeremiasza bezpośrednio po skardze pramatki pojawiają się słowa pociechy: „Powstrzymaj głos twój od lamentu, a oczy twoje od łez, bo jest nagroda za twoje trudy - wyrocznia Pana – powrócą oni z kraju nieprzyjaciela...” (Jr 31, 16)”20.
Także ostatni fragment opowiadania Mateusza o dzieciństwie znowu kończy się cytatem o spełnieniu, które ma ukazać sens całego wydarzenia. Postać świętego Józefa ukazuje się tu ponownie w całej swej wielkości. Dwa razy otrzymuje polecenie we śnie i za każdym razem widzimy go znowu jako słuchającego i umiejącego rozróżniać, jako posłusznego, a jednocześnie stanowczego i działającego rozważnie. Najpierw powiedziano mu, że Herod już umarł i tym samym dla niego i jego najbliższych wybiła godzina powrotu. Powrót ten jest przedstawiony w tonie bardziej uroczystym: „Wrócił do ziemi Izraela” (Mt 2, 2l). Od razu jednak staje wobec tragicznej sytuacji Izraela w tamtym momencie historii; dowiaduje się, że w Judei panuje Archelaus, najokrutniejszy z synów Heroda. Tam więc, czyli w Betlejem, nie może zamieszkać rodzina Jezusa. Teraz Józef otrzymuje we śnie polecenie udania się do Galilei. To, że po zorientowaniu się w problemach Judei Józef nie kontynuował po prostu z własnej inicjatywy podróży do Galilei, będącej pod panowaniem mniej okrutnego Antypasa, lecz został tam posłany przez anioła, ma na celu ukazanie, że pochodzenie Jezusa z Galilei harmonizuje z kierowaniem historią przez Boga. W czasie publicznej działalności Jezusa aluzje do Jego pochodzenia z Galilei były zawsze uważane za dowód tego, że nie mógł być obiecanym Mesjaszem. W sposób niemal niezauważalny Mateusz już tutaj przeciwstawia się tej argumentacji. Temat podejmuje następnie na początku publicznej działalności Jezusa i w nawiązaniu do Izajasza 8, 23-9, 2 wykazuje, że wielkie światło miało wzejść tam właśnie, gdzie jest „kraina ciemności”, w dawnym królestwie północnym, w „ziemi Zabulona i Neftalego” (zob. Mt 4, 14-16)”21.
Mateusz ma jednak do czynienia z jeszcze bardziej konkretnym zarzutem: do miejscowości Nazaret nie odnosiła się żadna obietnica, stamtąd z pewnością nie mógł przyjść żaden zbawiciel (zob. J 1, 46). Na to ewangelista odpowiada: „Przybył do miasta zwanego Nazaret i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: Nazwany będzie Nazarejczykiem” (Mt 2, 23). Chce przez to powiedzieć: w czasie pisania Ewangelii historyczne już nazywanie Jezusa Nazarejczykiem, uzasadnione Jego pochodzeniem, dowodzi, że jest On spadkobiercą obietnicy. W przeciwieństwie do poprzednich cytatów proroctw, tutaj Mateusz nie powołuje się na konkretne miejsce Pisma, lecz na proroków w ogólności. Ich nadzieja streściła się w tym określeniu Jezusa”22.
Druga linia interpretacyjna wychodzi z tego, że w imieniu Nazoraios można się dosłyszeć słowa neser, które ma istotne znaczenie u Izajasza 11, 1: „I wyrośnie różdżka [neser] z pnia Jessego”. Te słowa proroka należy czytać w powiązaniu z mesjańską trylogią Iz 7 („Panna porodzi”), Iz 9 (światło w ciemnościach, „Dziecię nam się narodziło”) i Iz 11 (różdżka z pnia, na której spocznie Duch Pański). Ponieważ Mateusz wyraźnie powołuje się na Iz 7 i 9, logicznie można u niego zakładać również odniesienie do Iz 11. Na szczególną uwagę w tej obietnicy zasługuje to, że pomijając Dawida, odnosi się do protoplasty rodu. Bóg sprawia, że z pozornie martwego już pnia wyrasta nowa odrośl; wprowadza nowy początek, który jest głęboko osadzony w ciągłości poprzedniej historii obietnic. Jakże w tym kontekście nie pomyśleć o zakończeniu genealogii według Mateusza, która z jednej strony w całości poświadcza ciągłość zbawczego działania Bożego, a z drugiej - przy końcu zmienia logikę i mówi o zupełnie nowym początku, kiedy wkracza sam Bóg, dając narodziny, które nie dokonują się przez ludzkie „rodzenie”. Tak, zupełnie słusznie możemy przyjąć, że Mateusz w nazwie Nazaret dosłyszał echo proroczych słów o różdżce” (neser) i w nazywaniu Jezusa Nazarejczykiem wyczuł aluzję do spełnienia się obietnicy, zgodnie z którą z obumarłego pnia Jessego Bóg miał dać nową odrośl, na której miał spocząć Duch Boży. Jeśli dodamy jeszcze do tego, że w inskrypcji na krzyżu Jezus został nazwany Nazarejczykiem (ho Nazoraios) (zob. J 19, 19), tytuł ten nabiera pełnej wymowy: to, co miało najpierw oznaczać tylko pochodzenie, jednocześnie jest aluzją do Jego istoty: jest On „odroślą”; jest Tym, który jest całkowicie poświęcony Bogu, od łona matki aż do śmierci”23.
W związku z tą sytuacją godne uwagi jest starannie wyważone stanowisko Klausa Bergera w jego komentarzu do całego Nowego Testamentu: „Nawet w wypadku istnienia tylko jednego świadectwa […] trzeba - aż do wykazania słuszności tezy przeciwnej - przyjmować, że ewangeliści nie zamierzają wprowadzać w błąd swych czytelników, lecz podają fakty historyczne [...]. Kwestionowanie historyczności tego opisu jedynie z powodu podejrzliwości przekracza wszelkie wyobrażalne kompetencje historyków” (Berger 2011: 20). Z tym mogę się tylko zgodzić. Obydwa rozdziały historii dzieciństwa u Mateusza nie są ubraną w szaty historii medytacją, lecz jest odwrotnie: Mateusz opowiada nam rzeczywistą historię, przemyślaną i zinterpretowaną teologicznie, i w ten sposób pomaga nam głębiej zrozumieć tajemnicę Jezusa”24. Jest to ważna uwaga metodologiczna Papieża. Zakładamy, że Ewangelie mają charakter historyczny i nie wolno na zasadzie hipotez negować, ani podważać tej historyczności
Janusz Maria Andrzejewski OP
1 J. RATZINGER, BENEDYKT XVI, Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo (Znak, Kraków 2012) 121-122.
2 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 122-123.
3 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 124.
4 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 125-126.
5 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 126.
6 G. RICCIOTTI, Życie Jezusa Chrystusa (Warszawa, PAX, 1954) 267, n. 1, pisze: „Już w Gatha występuje słowo: magawan a w nowszej Aweście wyraz mogu (w staroperskim magu). Są to przymiotniki od rzeczownika maga, tj. „dar”. Mają więc również znaczenie: „uczestnik daru”. A ponieważ w Gatha nauka Zaratustry nazwana jest „darem”, stąd wniosek, że uczestnicy „daru”, tj. „magowie”, są po prostu wyznawcami Zaratustry, czyli jego uczniami”.
7 RICCIOTTI, Życie, 269-270, n. 1, pisze: „System teologiczny magów, który wynika z całokształtu nauk Awesty, oparty jest na dualiźmie i na wiecznej walce między Dobrem a Złem, tj. między Ahura-Mazdah, „Mądrym Panem”, a Andra-Mainyu, duchem zła. W tej walce interesującym dla nas momentem jest ten fragment nauki, w którym znajduje się charakterystyczne pojęcie saushyanta, tj. „pomocnika-zbawcy”. (…) W początkach naszej ery magowie perscy wiedzieli bardzo dobrze o oczekiwaniu Żydów na Króla-Mesjasza; oczekiwanie to zostało zidentyfikowane z oczekiwaniem Persów na saushyanta – „pomocnika-zbawcę”.
8 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 130-131.
9 Hebrajski rzeczownik ma'or oznacza dosłownie „światło”. Rdz 1,16-17 nie banalizuje roli słońca i księżyca, bo mówi: „I uczynił Bóg dwa światła wielkie: światło większe, aby rządziło dniem i światło mniejsze, aby rządziło nocą, i gwiazdy. I umieścił je na sklepieniu nieba, aby świeciły nad ziemią, żeby rządziły dniem i nocą, i dzieliły światłość od ciemności”
10 Ewangelia nie mówi nic o kierowaniu „gwiazdą” przez dzieciątko Jezus.
11 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 136.
12 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 136-137.
13 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 138-140.
14 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 140.
15 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 141-142.
16 Por. RICCIOTTI, Życie, 269, n.1.
17 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 143-144.
18 Por. RICCIOTTI, Życie, 274.
19 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 147-148.
20 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 148-149.
21 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 150-151.
22 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 152.
23 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 154-155.
24 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 156-157.

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

3. Narodzenie Jezusa w Betlejem


3. Narodzenie Jezusa w Betlejem
Historyczny i teologiczny kontekst opowiadania o narodzeniu w Ewangelii Łukasza
W owym czasie wyszło rozporządzenie cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym świecie” (Łk 2, 1). Od tych słów Łukasz rozpoczyna swe opowiadanie o narodzeniu Jezusa i wyjaśnia, dlaczego miało miejsce w Betlejem. Spis ludności mający na celu ustalenie podatków i ich pobieranie jest powodem, dla którego Józef z zaślubioną z nim i oczekującą dziecka Maryją udają się z Nazaretu do Betlejem. Narodzenie Jezusa w mieście Dawida wpisuje się w kontekst wielkiej historii powszechnej, mimo iż cezar nic nie wie o tym, że ci zwyczajni ludzie z tego powodu są w podróży w trudnym dla nich czasie i w ten sposób, przypadkowo z pozoru, Dziecię Jezus narodzi się w miejscu obietnicy. Dla Łukasza ten kontekst historii powszechnej ma duże znaczenie. Po raz pierwszy zostanie przeprowadzony spis „całego świata”, całej „ekumeny”. Po raz pierwszy istnieje rząd i królestwo obejmujące całą ziemię. Po raz pierwszy istnieje wielki obszar, na którym panuje pokój i dobra wszystkich mogą zostać spisane i oddane w służbę całości. Powszechny pośrednik zbawienia może przyjść na świat dopiero w momencie, gdy na szerokim obszarze istnieje społeczność praw i dóbr, a jeden powszechnie znany język umożliwia kulturalnej społeczności porozumiewanie się w myśleniu i działaniu; rzeczywiście nastała „pełnia czasu”1. Jezus zastrzega jednak, że został posłany tylko do zagubionych owiec Izraela (por. Mt 15,24).
Jednak powiązanie Jezusa z Augustem sięga głębiej jeszcze. August nie chciał być tylko jednym spośród wielu władców, którzy panowali przed nim i nastąpią po nim. Pochodząca z 9 roku przed Chrystusem inskrypcja z Priene mówi nam, jak on chciał być postrzegany i rozumiany. Można się z niej dowiedzieć, że dzień narodzin cesarza „całemu światu dał nowe oblicze. Popadłby w ruinę, gdyby w nim, z boga narodzonym, nie ukazała się perspektywa powszechnego szczęścia... Opatrzność, która kieruje życiem nas wszystkich, męża tego dla naszego zbawienia napełniła takimi darami, że posłała go do nas i do wszystkich przyszłych pokoleń jako zbawiciela (sōtēr) [...] Dzień narodzin tego boga był dla świata początkiem odnoszących się do niego ewangelii. Od jego narodzin musi się zacząć nowa rachuba czasu” (zob. Stöger 1963: 74). Na podstawie tego tekstu jasne jest, że w Auguście widziano nie tylko polityka, ale postać teologiczną; trzeba zresztą brać pod uwagę, iż w świecie starożytnym nie odłączano polityki od religii i teologii. Senat rzymski już w 27 roku przed Chrystusem, trzy lata po objęciu przez niego urzędu, nadał mu tytuł Augustus (po grecku: Sebastos) — „Godny uwielbienia”. W inskrypcji z Priene jest nazwany Zbawicielem (sōtēr). Tytuł ten, w literaturze przyznawany Zeusowi, ale również Epikurowi i Eskulapowi, w greckim przekładzie Starego Testamentu jest zastrzeżony samemu Bogu. Również w odniesieniu do Augusta ma on boski wydźwięk: cesarz ten dokonał przełomu w świecie i zapoczątkował nowe czasy”2.
Przedmiotem wielkich kontrowersji stały się dwie inne daty. Według Józefa Flawiusza, któremu przede wszystkim zawdzięczamy znajomość historii żydowskiej w czasach Jezusa, spis ludności dokonał się w 6 roku po Chrystusie, w czasie rządów Kwiryniusza i — ponieważ w grę wchodziły tu przede wszystkim pieniądze - doprowadził do wywołania powstania przez Judasza Galilejczyka (zob. Dz 5, 37). Poza tym Kwiryniusz miał prowadzić działalność na obszarze syryjsko-żydowskim dopiero w tym czasie, nie wcześniej. Te wydarzenia są jednak ze swej strony znowu niepewne; istnieją pewne poszlaki wskazujące na to, że Kwiryniusz z polecenia cesarza działał w Syrii również już około 9 roku przed Chrystusem. Tak więc całkowicie przekonujące wydają się supozycje różnych uczonych, Aloisa Stögera na przykład, według których „spis ludności” w tamtych okolicznościach przeciągał się i trwał kilka lat. Poza tym odbył się on w dwóch etapach: najpierw spisane zostały wszystkie posiadłości ziemskie i zabudowania, a potem - w drugim rzucie - ustalono nałożone podatki. Zgodnie z tym pierwszy etap miał miejsce w czasie narodzenia Jezusa, drugi, dla ludności o wiele bardziej dotkliwy, doprowadził do wybuchu powstania (zob. Stöger 1963: 372 n). Zarzucano wreszcie, że aby dokonać takiego poboru, podróż każdego obywatela do jego własnego miasta nie była konieczna (zob. Łk 2, 3). Tymczasem dowiedzieliśmy się jednak z różnych źródeł, że zainteresowani musieli się pokazać tam, gdzie mieli posiadłości ziemskie. Zgodnie z tym można by przyjąć, że Józef, pochodzący z domu Dawida, miał taką posiadłość w Betlejem i w związku z pobieraniem podatku musiał się tam udać”3.
Wybitni przedstawiciele współczesnej egzegezy uważają, że podana przez Mateusza i Łukasza informacja o narodzeniu się Jezusa w Betlejem nie jest wypowiedzią historyczną, lecz teologiczną, a Jezus narodził się w rzeczywistości w Nazarecie. Opowiadania o narodzeniu Jezusa w Betlejem byłyby tylko teologicznym opracowaniem historii na kanwie obietnic, mającym na celu – przez podanie miejsca narodzenia - ukazanie Jezusa jako oczekiwanego Pasterza Izraela (zob. Mi 5,1—2; Mt 2, 6). Nie widzę, w jaki sposób teorię tę można by rzeczywiście uzasadnić przez powołanie się na materiały źródłowe. O narodzeniu Jezusa nie mówią przecież żadne inne źródła poza historiami dzieciństwa u Mateusza i Łukasza. Obydwie zależą bez wątpienia od przedstawicieli zupełnie odmiennych tradycji. Powstały też pod wpływem innych wizji teologicznych i różnią się częściowo podanymi informacjami historycznymi. Mateusz prawdopodobnie nie wiedział, że zarówno Józef, jak i Maryja mieszkali początkowo w Nazarecie. Dlatego wracając z Egiptu, Józef chce najpierw udać się do Betlejem i dopiero wiadomość, że w Judei panuje syn Heroda, skłania go do zmiany planu i udania się do Galilei. Dla Łukasza natomiast od początku jasne jest, że Święta Rodzina po wydarzeniach związanych z narodzeniem wraca do Nazaretu. Dwie odmienne linie tradycji są zgodne z informacją, że miejscem narodzenia Jezusa jest Betlejem. Jeśli trzymamy się źródeł i nie powołujemy się na własne pomysły, jasne pozostaje, iż Jezus narodził się w Betlejem, a dorastał w Nazarecie”4. Ewangelie podają Betlejem, jako miejsce narodzenia Jezusa i nie mamy żadnych podstaw do kwestionowania tego.

Narodzenie Jezusa
Kiedy tam [w Betlejem] przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2, 6 n). Zacznijmy nasze rozważania od ostatnich słów tego cytatu: nie było dla nich miejsca w gospodzie. Oparte na wierze rozważanie tego fragmentu doprowadziło do znalezienia w nim wewnętrznego paralelizmu do głębokich słów prologu Jana: „Przyszło do swojej własności, a swoi go nie przyjęli” (J 1, 11). Dla Zbawcy świata, dla którego wszystko zostało stworzone, nie ma tu miejsca (zob. Kol 1, 16). „Lisy mają nory, a ptaki podniebne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć” (Mt 8, 20). Ten, który poza miastem został ukrzyżowany (zob. Hbr 13, 12), poza miastem też przyszedł na świat. Może to nam dać dużo do myślenia, wskazać na przewartościowanie dokonane w postaci Jezusa Chrystusa i w Jego orędziu. Od samego narodzenia jest On poza obszarem tego, co dla świata ma znaczenie i moc. Jednak właśnie Ten pozbawiony znaczenia i niemocny okazuje się Kimś naprawdę mocnym, Tym, od którego w końcu wszystko zależy. Dlatego cząstką stawania się chrześcijaninem jest wyjście z tego, o czym wszyscy myślą i czego chcą, odrzucenie dominujących kryteriów, umożliwiające znalezienie światła prawdy naszego bytu, i wejście w tym świetle na dobrą drogę”5. Jeśli założymy z Łukaszem, że Józef idzie do Betlejem, jako do swojego miasta (por. Łk 2,4), zdumiewające jest, że nie znajduje tam żadnej pomocy.
Już u Justyna Męczennika (zm. 165) i u Orygenesa (zm. ok. 254) znajdujemy tradycję, zgodnie z którą miejscem narodzenia Jezusa była grota pokazywana w Palestynie przez chrześcijan. Po wypędzeniu Żydów z Ziemi Świętej w II wieku Rzym zamienił grotę na miejsce kultu Tammuza-Adonisa6, chcąc oczywiście w ten sposób zatrzeć pamięć o kulcie chrześcijańskim; fakt ten potwierdza starożytny charakter tego miejsca, dowodząc też, że Rzymianie przywiązywali do niego dużą wagę. Miejscowe tradycje często są źródłem pewniejszym niż pisemne informacje. Dlatego miejscową betlejemską tradycję, do której nawiązuje również Bazylika Narodzenia, można uważać za zupełnie wiarygodną”7.
Opierając się na teologii ojców, tradycja ikon interpretowała żłób i pieluszki także teologicznie. W Dziecku ściśle owiniętym w pieluszki widzi się znak wskazujący na godzinę Jego śmierci: jak zobaczymy to jeszcze dokładniej przy rozważaniu słowa „Jednorodzony”, jest Ono od samego początku Darem ofiarnym. Dlatego żłób przybierał kształt ołtarza. Augustyn objaśniał znaczenie żłobu, posługując się myślą, która w pierwszej chwili wydaje się niemal niestosowną, ale gdy się jej bliżej przyjrzeć, zawiera głęboką prawdę. Żłób jest miejscem, gdzie zwierzęta znajdują pokarm. Teraz zaś w żłobie leży Ten, który nazywa siebie samego chlebem danym z nieba - prawdziwym pokarmem, którego człowiek potrzebuje do podtrzymania swego człowieczeństwa. Jest to pokarm zapewniający człowiekowi właściwe, wieczne życie. Dlatego żłób wskazuje na stół Pański, do którego człowiek jest zaproszony, aby otrzymać chleb od Boga. W ubóstwie narodzenia Jezusa zarysowuje się coś wielkiego, w czym w sposób tajemny dokonuje się zbawienie ludzi”8.
Jak powiedziano, żłób ze znajdującą się w nim paszą wskazuje na zwierzęta. Jest dla nich miejscem pobierania pokarmu. W Ewangelii nie ma tu mowy o zwierzętach, jednak kierujące się wiarą rozważania, łącząc ze sobą lekturę Starego i Nowego Testamentu, bardzo szybko wypełniły tę lukę przez wskazanie na Izajasza 1, 3: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela; Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie”. Peter Stuhlmacher wskazuje na to, że pewien wpływ wywarła tu przypuszczalnie również grecka wersja Habakuka 3, 2: „Pośród dwóch istot żyjących9 [...] zostaniesz poznany, ukażesz się, kiedy czas nadejdzie” (zob. Stuhlmacher 2006: 52). Przez dwie istoty żyjące należy oczywiście rozumieć dwóch cherubów, którzy zgodnie z Wj 25, 18-20 na przebłagalni Arki Przymierza ukazują i jednocześnie ukrywają tajemniczą obecność Boga. Dlatego żłób staje się jakby Arką Przymierza, w której tajemnie strzeżony Bóg jest między ludźmi i przed którą dla „wołu i osła”, dla ludzkości złożonej z Żydów i pogan, nadeszła godzina poznania Boga”10.
W tym osobliwym połączeniu Iz 1, 3; Ha 3, 2; Wj 25, 18-20 ze żłobem ukazują się teraz te dwa zwierzęta jako wyobrażenie niepoznającej własnymi siłami ludzkości - ona to, stając wobec Dziecięcia, wobec pokornego ukazania się Boga w stajni, zaczyna poznawać i w ubóstwie tych narodzin otrzymuje epifanię, która teraz wszystkich uczy sposobu widzenia. Chrześcijańska ikonografia już bardzo wcześnie nawiązała do tego motywu. W żadnym obrazie żłobu nie będzie brakowało wołu i osła11. Po tym krótkim ekskursie wróćmy do tekstu Ewangelii. Czytamy w niej: Maryja „powiła swego pierworodnego Syna” (Łk 2, 7). Co to znaczy? Pierworodny to niekoniecznie pierwszy w danym szeregu. Słowo „pierworodny” nie wskazuje na postępującą dalej numerację, lecz wskazuje na przymiot teologiczny, wyrażany w najstarszych zbiorach praw Izraela. Wśród przepisów odnoszących się do Paschy znajdują się następujące zdania: „Pan tak powiedział do Mojżesza: Poświęćcie Mi wszystko pierworodne. U synów Izraela do Mnie należeć będą pierwociny łona matczynego - zarówno człowiek, jak i zwierzę” (Wj 13, 2). „Pierworodnych ludzi z synów twych wykupisz” (Wj 13, 13). W ten sposób słowa mówiące o pierworodnych wskazują już na podane dalej opowiadanie o przedstawieniu Jezusa w Świątyni. Słowa te sugerują w każdym razie szczególną przynależność Jezusa do Boga. Tę ideę Jezusa jako Pierworodnego teologia Pawła rozwinęła później w dwóch etapach. W Liście do Rzymian Paweł nazywa Jezusa „pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8, 29). Jako zmartwychwstały jest On na nowy sposób „pierworodnym”, a jednocześnie początkiem mnóstwa braci. W nowym narodzeniu przez zmartwychwstanie Jezus jest pierwszym nie tylko ze względu na swą godność, lecz przez zapoczątkowanie nowej ludzkości. Po obaleniu żelaznej bramy śmierci teraz jest wielu, którzy mogą przejść przez nią razem z Nim — ci, którzy we chrzcie razem z Nim umarli i zmartwychwstali. W Liście do Kolosan myśl ta zostaje jeszcze rozwinięta. Chrystus zostaje nazwany „Pierworodnym wobec każdego stworzenia” (Kol 1, 15) i „Pierworodnym spośród umarłych” (Kol 1,18). „W Nim zostało wszystko stworzone” (Kol 1, 16). „Sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim” (Kol 1, 18). Pojęcie pierworództwa nabiera wymiaru kosmicznego. Chrystus, Syn wcielony, jest, można by powiedzieć, pierwszą ideą Boga i uprzedza wszystkie stworzenia, które zaistnieją ze względu na Niego i przez Niego. Dlatego jest początkiem i celem nowego stworzenia zapoczątkowanego wraz ze zmartwychwstaniem”12.
W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Wtem stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła” (Łk 2, 8 n). Pierwszymi świadkami tego wielkiego wydarzenia są czuwający pasterze. Wiele zastanawiano się nad tym, co oznacza to, że jako pierwsi orędzie otrzymali właśnie pasterze. Wydaje mi się, że nie ma potrzeby zbytnio wnikać w tę kwestię. Jezus narodził się poza miastem, w terenie, gdzie wokół były pastwiska, znajdowali się na nich pasterze ze swymi trzodami. Zrozumiałe więc było, że jako żyjący najbliżej tego wydarzenia pierwsi też zostali zawołani do żłobu. Można oczywiście za tą myślą od razu pójść dalej: może nie tylko zewnętrznie, ale również wewnętrznie żyli bliżej tego wydarzenia niż spokojnie śpiący mieszczanie. Także wewnętrznie nie było im daleko do Boga, który stał się dzieckiem. Harmonizuje z tym to, że należeli do ubogich, prostych dusz, które sławił Jezus, ponieważ im przede wszystkim dany jest dostęp do tajemnicy Boga (zob. Łk 10, 21 n). Są przedstawicielami ubogich Izraela, ubogich w ogólności - uprzywilejowanych adresatów miłości Boga. Na inne jeszcze znaczenie tego faktu zwrócono uwagę przede wszystkim w tradycji monastycznej. Pasterze czuwali, mnisi zaś chcieli być na tym świecie czuwającymi — najpierw przez swe nocne modlitwy, przede wszystkim jednak w czuwaniu wewnętrznym, w swym otwarciu na wezwanie Boże przez znaki Jego obecności”13. Warto przypomnieć, że tak Józef, jak i Maryja nie byli przyjęci przez mieszkańców Betlejem (por. Łk 2,7).
Mówi Łukasz: „A byli w tejże krainie pasterze, czuwający i odbywający straże nocne przy trzodzie swojej. I oto Anioł Pański stanął przy nich, a jasność Boża zewsząd ich oświeciła, i zlękli się bojaźnią wielką. I rzekł im Anioł: Nie bójcie się; bo oto opowiadam wam wesele wielkie, które będzie wszystkiemu ludowi, bo się wam dziś narodził Zbawiciel, który jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym” (Łk 2,8-11). Anioł Pański pojawia się prawdopodobnie w postaci ludzkiej – stąd czasownik epeste – tłumaczony przez „stanął przy” – podobnie jak opisach dotyczących Zmartwychwstania (por. Mt 28,2-3). Termin „jasność Boża” tłumaczy greckie słowa doksa kyriu, oznaczające dosłownie „chwałę Pana” - podobnie jak w ST, Bóg, który jest światłością (por. 1 J 1,5) oświetla ludzi w niezwykły sposób swoją chwałą, tzn. zewnętrzną manifestacją swojej w danym miejscu obecności. Anioł przedstawia pasterzom Jezusa, którego nazywa najpierw Zbawicielem, tym, który niesie zbawienie od wszelkiego zła – przeszłego, obecnego, czy przyszłego; zła gnębiącego ducha, duszę, czy ciało człowieka doń przychodzącego. Anioł nazywa Jezusa Chrystusem, tzn. namaszczonym przez Ducha Świętego od momentu Jego poczęcia w łonie Maryi. Otrzymał więc On pełnię darów charyzmatycznych od początku swojego ludzkiego życia, a nie dopiero od momentu chrztu w Jordanie, jak można by przypuszczać na mocy Dz 10,37-38: „Wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła”. Anioł nazywa Jezusa Panem – co wskazuje na pełnię Jego Boskiej władzy. Jezus wymaga wiary w swoje Bóstwo i odwołuje się w tym do proroczego Psalmu 110: „Gdy się zaś faryzeusze zebrali, spytał ich Jezus, mówiąc: Co wy sądzicie o Chrystusie? Czyim jest synem? Rzekli mu: Dawidowym. Rzekł im: Jakże więc Dawid w duchu nazywa go Panem, mówiąc: Rzekł Pan Panu memu: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół twoich podnóżkiem nóg twoich? Jeśli więc Dawid nazywa go Panem, jakże jest synem jego? I żaden nie mógł mu odpowiedzieć słowa, ani nikt nie śmiał go od owego dnia więcej pytać” (Mt 22,41-46).
Można wreszcie pomyśleć o historii wybrania Dawida na króla. Saul został jako król odrzucony przez Boga. Samuel został posłany do Jessego w Betlejem, ażeby namaścić na króla jednego z jego synów, wskazanego mu przez Pana. Nie był nim żaden z tych, którzy zostali mu przedstawieni. Brakowało wśród nich najmłodszego, ten jednak właśnie pilnuje trzód – wyjaśnił prorokowi Jesse. Samuel poleca sprowadzić go z pastwiska i idąc za wskazaniem Bożym, namaszcza młodego Dawida „pośrodku jego braci” (1 Sm 16, 1-13). Dawid przychodzi od pilnowanych przez siebie owiec i zostaje ustanowiony pasterzem Izraela (zob. 2 Sm 5, 2). Prorok Micheasz widzi daleką przyszłość i zapowiada, że z Betlejem wyjdzie ten, który kiedyś będzie pasł lud Izraela (zob. Mi 5, 1-3; Mt 2, 6). — Jezus rodzi się między pasterzami. On jest wielkim Pasterzem ludzi (zob. 1 P 2, 25; Hbr 13, 20)”14.
Zupełnie zrozumiałe jest, że prosty lud wierzących usłyszał potem także śpiewających pasterzy i po dziś dzień, łącząc się z nimi w tę świętą noc, wyśpiewuje wielką radość, jaka wszystkim jest dawana od tamtego momentu aż do końca czasów. Co wszakże - zgodnie z relacją świętego Łukasza - śpiewali aniołowie. Chwałę Bogu „na wysokościach” łączą z pokojem ludzi „na ziemi”. Kościół nawiązał do tych słów i ułożył z nich cały hymn. W szczegółach przekład słów aniołów jest jednak kontrowersyjny. W znanym nam tekście łacińskim do niedawna jeszcze brzmiał on następująco: „Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”. Przekład ten współcześni egzegeci - nie bez słusznych powodów — odrzucili jako jednostronnie moralizujący”15. Grecki rzeczownik eudokia ma znaczenia – dobra wola, upodobanie. Daleko nie wszyscy ludzie byli ludźmi dobrej woli i obietnica pokoju odnosi się właśnie do obdarzonych dobrą wolą. Takie tłumaczenie, chyba najlepiej, oddaje sens Bożego Narodzenia – Bóg chce obdarzać ludzi dobrą wolą.
Chwała Boża” nie jest czymś, co mogą tworzyć ludzie („Niech będzie chwała Bogu”). „Chwała” Boża jest czymś, co jest, Bóg jest chwalebny, i to jest naprawdę powód do radości. Istnieje prawda, istnieje dobro, istnieje piękno. Te rzeczy istnieją - w Bogu - i są niezniszczalne”16. Ap 5,13 informuje: „A wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu, i wszystko, co w nich przebywa, usłyszałem, jak mówiło: Zasiadającemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków!”. Chwała jest więc również wyrazem podziwu wobec Boga ze strony Jego stworzenia. Jest wyrazem miłości i wdzięczności wobec Boga.
Większe znaczenie ma różnica w przekładach drugiej części słów anioła. To, co do niedawna przekładano na „ludziom dobrej woli”, teraz - w przekładzie Konferencji Episkopatu Niemiec — brzmi: „ludziom Jego łaski” („Menschen seiner Gnade”). W przekładzie Konferencji Episkopatu Włoch jest to „uomini che egli ama – ludziom, których On kocha”. Tutaj można jednak zapytać: Których ludzi Bóg kocha? Czy są tacy, których nie kocha? Czy nie kocha wszystkich jako swych stworzeń? Co więc znaczy ten dodatek: „których Bóg kocha”? To samo pytanie można skierować również pod adresem niemieckiego przekładu. Którzy są ludźmi (Jego) łaski? Czy są tacy, którym nie okazuje swej łaski? A jeśli tak, to dlaczego?”17. Zarówno niemiecki, jak i włoski przekład są dość odległe od oryginału. Z pewnością, nie wszyscy ludzie żyją w stanie łaski, wielu żyje, a nawet umiera w nienawiści do Boga i do ludzi. Miłość Boża też nie jest jednakowa wobec wszystkich. Jezus mówi: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie” (J 14,21). Miłość Boga zależy od naszej do Niego miłości, która oczywiście jest owocem Jego łaski. W Księdze Malachiasza Bóg twierdzi: „Umiłowałem was, mówi Pan. I rzekliście: W czymże nam miłość okazałeś? Czy Ezaw nie był bratem Jakuba? mówi Pan, a umiłowałem Jakuba, Ezawa zaś miałem w nienawiści i uczyniłem góry jego spustoszeniem, a dziedzictwo jego dla smoków pustyni. A jeśli powie Idumea: jesteśmy zniszczeni, ale znowu zbudujemy, co jest zniszczone, to mówi Pan zastępów: Oni budować będą, a ja rozwalę, i nazwą ich krajem bezbożności i ludem, na który rozgniewał się Pan aż na wieki” (Ml 1,2-4). Bóg jest wolny w swojej miłości i obdarza nią stosownie do swojej woli.
Dosłowny przekład oryginalnego tekstu greckiego brzmi: pokój ludziom (Jego) upodobania. Także tu jednak pozostaje oczywiście pytanie: W których ludziach Bóg sobie upodobał? I dlaczego? Otóż potrzebną do zrozumienia tej kwestii pomoc znajdujemy w Nowym Testamencie. W opisie chrztu Jezusa Łukasz opowiada, że gdy Jezus się modlił, otworzyło się niebo i odezwał się głos z nieba: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 22). Człowiekiem upodobania jest Jezus. Jest nim, ponieważ żyje w całkowitym oddaniu się Ojcu, wpatrzony w Niego i we wspólnocie jednej z Nim woli. Ludźmi upodobania są więc ludzie, którzy mają postawę Syna, ludzie upodobnieni do Chrystusa. Za różnicą w przekładach kryje się w ostatecznym rozrachunku pytanie o relację między łaską Bożą i ludzką wolnością. Możliwe są tu dwie skrajne pozycje. Najpierw przekonanie o absolutnej wyłączności działania Boga, w którym wszystko zależy od Jego predestynacji. Po drugiej stronie znajduje się przekonanie moralizujące, zgodnie z którym o wszystkim decyduje w końcu dobra wola człowieka. Starszy przekład ludziom „dobrej woli” można by błędnie rozumieć w tym właśnie sensie. Nowy przekład można fałszywie interpretować tak, jakby wszystko zależało wyłącznie od Bożej predestynacji. Żadna z tych dwu skrajnych pozycji nie jest słuszna i całe świadectwo Pisma Świętego nie pozostawia tu wątpliwości. Łaska i wola przenikają się ze sobą i ich współistnienia nie da się wyrazić w jasnych formułach. Prawdą jest, że nie moglibyśmy miłować, gdybyśmy najpierw nie zostali umiłowani przez Boga. Łaska Boża zawsze nas uprzedza, obejmuje nas i podtrzymuje. Prawdą jest jednak również, że człowiek jest powołany do miłości, że nie jest bezwolnym narzędziem Bożej wszechmocy i może albo miłością odpowiedzieć na miłość, albo odrzucić miłość Bożą. Wydaje mi się, że dosłowny przekład - „upodobania” (lub „Jego upodobania”) - najlepiej szanuje tę tajemnicę, bez opowiadania się za jedną ze stron. Co się tyczy „Chwała na wysokościach” decydujące znaczenie ma, rzecz jasna, słowo „jest”. Bóg jest chwalebny, jest niezaprzeczalną Prawdą, odwiecznym Pięknem. Jest to podstawowa, pocieszająca pewność naszej wiary. Jednakże - zgodnie z trzema pierwszymi przykazaniami Dekalogu - również tutaj istnieje idące za tym zadanie dla nas: przyczyniać się do tego, żeby wielka chwała Boża na świecie nie była plamiona i zniekształcana, żeby Jego wielkość i Jego święta wola były otaczane czcią”18.
Musimy się jednak teraz zastanowić nad jeszcze jednym aspektem anielskiego orędzia. Powracają w nim podstawowe kategorie, określające samoświadomość i obraz świata cezara Augusta: sōtēr (Zbawca), pokój, ekumena19 - tutaj odnoszone dalej niż tylko na świat śródziemnomorski i obejmujące niebo i ziemię - a wreszcie słowo „dobra nowina” (euangélion). Paralelizmy te z pewnością nie są przypadkowe. Łukasz chce nam powiedzieć: to, co cezar uzurpował sobie samemu, zrealizowało się na wyższy sposób w tym Dziecku, które - bezbronne i niemocne – narodziło się w grocie betlejemskiej i którego gośćmi byli ubodzy pasterze. Reiser słusznie podkreśla, że w centrum obydwu orędzi znajduje się pokój, a oprócz tego pax Christi nie musi się przeciwstawiać pax Augusti. Jednak pokój Chrystusa góruje nad pokojem Augusta tak, jak niebo góruje nad ziemią (zob. Reiser 2003: 460). Zestawienie obydwu tych pokojów nie musi więc mieć charakteru jednostronnie polemicznego. August rzeczywiście „na 250 lat [zapewnił] pokój, bezpieczne prawo i dobrobyt, o jakich wiele krajów byłego Cesarstwa Rzymskiego dzisiaj może jeszcze tylko marzyć” (Reiser 2003: 458). Polityka ma absolutnie swój własny obszar i swoją odpowiedzialność. Gdzie jednak cesarz czyni siebie bogiem i domaga się dla siebie Boskich przymiotów, tam polityka przekracza swoje granice i czyni obietnice, których nie może dotrzymać. Bezpieczne prawo, pokój i dobrobyt także w złotym wieku rzymskiego cesarstwa nigdy nie były wolne od zagrożeń, nigdy też nie były zrealizowane w całej pełni. Spojrzenie na Ziemię Świętą wystarczy, żeby poznać granice pax Romana. Królestwo głoszone przez Jezusa, królestwo Boże, jest innego rodzaju. Jego granic nie stanowią ani basen Morza Śródziemnego, ani konkretna epoka. Znajduje się ono w głębi jestestwa człowieka i otwiera go na prawdziwego Boga. Pokój Jezusa jest pokojem, którego nie może dać świat (zob. J 14, 27). W ostatecznym rozrachunku mamy tu do czynienia z odpowiedzią na pytanie, czym jest odkupienie, ocalenie i zbawienie. Jedno jest oczywiste: August należy do przeszłości, Jezus Chrystus natomiast jest teraźniejszością i przyszłością - „wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13, 8)”20.

Przedstawienie Jezusa w Świątyni
Opowiadanie o narodzeniu Jezusa Łukasz kończy relacją o tym, co zgodnie z Prawem Izraela uczyniono z Jezusem w dniu ósmym i czterdziestym. Dzień ósmy to dzień obrzezania. W ten sposób Jezus zostaje oficjalnie przyjęty do wspólnoty obietnic pochodzącej od Abrahama; teraz także z prawnego punktu widzenia należy do ludu Izraela. Paweł czyni aluzję do tego wydarzenia, gdy pisze w Liście do Galarów: „Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, byśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4, 4 n). Łukasz (2, 21) wyraźnie mówi o obrzezaniu, ale również o nadaniu zapowiedzianego wcześniej imienia Jezus („Bóg zbawia”), i w ten sposób wraz z obrzezaniem otwarta zostaje perspektywa spełnienia oczekiwań należących do istoty Przymierza”21. Tak realizuje się przymierze Boga z Abrahamem: „Ty zaś, a po tobie twoje potomstwo przez wszystkie pokolenia, zachowujcie przymierze ze Mną. Przymierze, które będziecie zachowywali między Mną a wami, czyli twoim przyszłym potomstwem, polega na tym: wszyscy wasi mężczyźni mają być obrzezani” (Rdz 17,9-10).
W Księdze Kapłańskiej jest przepis, zgodnie z którym kobieta po urodzeniu chłopca pozostaje przez siedem dni nieczysta (to znaczy wyłączona od czynności liturgicznych); ósmego dnia dziecko powinno zostać obrzezane, a kobieta musi jeszcze przez trzydzieści trzy dni pozostawać w domu dla oczyszczenia krwi (zob. Kpł 12, 1-4). Potem ma złożyć ofiarę oczyszczenia: baranka na ofiarę całopalną i młodego gołębia albo synogarlicę na ofiarę przebłagalną. Ubodzy powinni przynieść tylko dwie synogarlice lub dwa młode gołębie. Maryja złożyła ofiarę ubogich (zob. Łk 2, 24). Łukasz, którego cała Ewangelia jest przeniknięta teologią ubogich i ubóstwa, tutaj jeszcze raz daje nam jednoznacznie do zrozumienia, że rodzina Jezusa zaliczała się do ubogich Izraela, że właśnie wśród nich mogło dojrzewać wypełnienie obietnicy. Również tutaj ponownie dowiadujemy się, co znaczy: „którzy podlegali Prawu”, i co znaczą słowa Jezusa skierowane do Chrzciciela, któremu mówi, że godzi się wypełnić wszystko, co sprawiedliwe (zob. Mt 3, 15). Maryja nie potrzebuje oczyszczenia po urodzeniu Jezusa: narodzenie to przynosi oczyszczenie świata. Jest jednak posłuszna Prawu i właśnie w ten sposób służy spełnieniu się obietnic”22. Tekst grecki Łk 2,22 mówi: „Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu” – słowo „ich” odnosi się prawdopodobnie do oczyszczenia przepisanego przez „ich” prawo, a nie do konkretnych osób.
Drugie wydarzenie, o którym tu mowa, to wykup pierworodnego, będącego absolutną własnością Boga. Cena wykupu wynosiła pięć syklów i można ją było uiścić w całym kraju, dając je jakiemukolwiek kapłanowi. Łukasz najpierw przytacza wyraźnie prawo dotyczące pierworodnego: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu [= należy do Pana]” (Łk 2, 23; por. Wj 13, 2; 13, 12 n, 15). Na szczególną uwagę w jego opisie zasługuje fakt, że dalej nic nie mówi o wykupie Jezusa, ale przechodzi od razu do trzeciego wydarzenia, do „przedstawienia” (powierzenia) Jezusa. Chce widocznie powiedzieć: to Dziecko nie zostaje wykupione i nie zostaje zwrócone rodzicom, ale zupełnie przeciwnie: zostaje osobiście oddane Bogu w Świątyni, na Jego całkowitą własność. Słowo paristanai23, tutaj przełożone na „przedstawić”, znaczy także „ofiarować” - czyli dokonać tego samego, co czyni się z ofiarami składanymi w Świątyni. Pobrzmiewa tu motyw ofiary i kapłaństwa”24. Najbliżej Łk 2,23 jest może Wj 13,15: „Gdy faraon wzbraniał się nas uwolnić, Pan wybił wszystko, co pierworodne w ziemi egipskiej, zarówno pierworodne z ludzi, jak i z bydła, dlatego ofiaruję dla Pana męskie pierwociny łona matki i wykupuję pierworodnego mego syna”. Pierworodne zwierzęta były zabijane, a synów pierworodnych trzeba było wykupić.
O przepisanym w Prawie akcie wykupu Łukasz nic nie mówi. Zamiast tego pojawia się coś odwrotnego: przekazanie Dziecka Bogu, do którego ma całkowicie należeć. Przy żadnym z wymienionych aktów przepisanych przez Prawo nie było konieczne stawienie się w Świątyni. Dla Łukasza natomiast to pierwsze przyniesienie Jezusa do Świątyni jako miejsca tego wydarzenia ma istotne znaczenie. Tutaj, w miejscu spotykania się Boga z Jego ludem - zamiast aktu odzyskania pierworodnego - dokonuje się publiczne ofiarowanie Jezusa Bogu, Jego Ojcu”25. Tekst grecki mówi o wypełnieniu wszystkich wymaganych ceremonii, a więc i o wykupieniu Jezusa: „A gdy wnosili dzieciątko Jezus rodzice jego, aby z nim postąpić według zwyczaju Zakonu” (Łk 2,27); podobnie trzeba interpretować słowa: „Skoro wykonali wszystko według Zakonu Pańskiego, wrócili się do Galilei, do Nazaret, miasta swego” (Łk 2,39).
Po tym, w najgłębszym tego słowa znaczeniu kultowym, akcie u Łukasza ma miejsce scena prorocza. Sędziwy prorok Symeon i prorokini Anna – przyprowadzeni tu przez Ducha Bożego - ukazują się w Świątyni i jako przedstawiciele wierzącego Izraela pozdrawiają „Mesjasza Pańskiego” (Łk 2, 26). Na opis Symeona składają się trzy przymioty: jest sprawiedliwy, pobożny i wyczekuje pociechy Izraela. Przy rozważaniu postaci świętego Józefa widzieliśmy, kim jest sprawiedliwy: to człowiek, który żyje w słowie i słowem Bożym, żyje według woli Bożej, tak jak jest ukazana w Torze. Symeon jest „pobożny” - żyje w postawie osobistego otwarcia na Boga. Jest wewnętrznie blisko Świątyni, żyje w spotkaniu z Bogiem i wyczekuje „pociechy Izraela”. Jest ukierunkowany na rzeczywistość odkupienia, na Tego, który ma przyjść”26. Łukasz relacjonuje: „I oto był w Jeruzalem człowiek, któremu imię było Symeon, a człowiek ten sprawiedliwy i bogobojny, wyczekujący pociechy Izraela, a Duch Święty był w nim. I otrzymał był zapowiedź od Ducha Świętego, że nie miał oglądać śmierci, dopókiby wpierw nie ujrzał Chrystusa Pańskiego. I przyszedł w duchu do świątyni. A gdy wnosili dzieciątko Jezus rodzice jego, aby z nim postąpić według zwyczaju Zakonu27, on też wziął je na ręce swoje, i błogosławił Boga28” (Łk 2,25-28). Łukasz nazywa go sprawiedliwym – co może wskazywać na zachowywanie dwóch podstawowych przykazań Bożych – umiłowanie Boga i bliźniego jak siebie samego. Jest pobożny, bogobojny – może to wskazywać na poszukiwanie Boga i Jego woli, które może dokonywać się w świątyni, tak jak to się dokonywało w Namiocie Spotkania: „Mojżesz też wziął przybytek i rozbił za obozem daleko, i dał mu imię Przybytek Przymierza. A wszystek lud, który miał o co pytać, wychodził do przybytku przymierza przed obóz” (Wj 33,7). Symeon jest natchniony i prowadzony przez Ducha Świętego – ta charyzmatyczna rzeczywistość jest podkreślona przez trzykrotne ukazanie Ducha w tym krótkim tekście. Symeon wie, że zobaczy przed swoją śmiercią Chrystusa i rzeczywiście bierze Go na swoje ręce i błogosławi Boga.
W słowie „pociecha”: (paráklēsis) pobrzmiewają słowa Jana o Duchu Świętym - On jest Parakletem, Bogiem pocieszającym. Symeon jest jednym z tych, którzy mają nadzieję i oczekują, i właśnie w ten sposób jest już nad nim „Duch Święty”. Moglibyśmy powiedzieć: jest człowiekiem duchowym i dlatego jest wrażliwy na wezwania Boga, na Jego obecność. Dlatego też mówi teraz jak prorok. Najpierw bierze w ramiona Dziecię Jezus i sławi Boga słowami: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju...” (Łk 2, 29)”29. Słowo parakletos można rzeczywiście tłumaczyć przez „Pocieszyciel”, chociaż lepszym tłumaczeniem jest łacińskie Advocatus, czyli „Obrońca”. Duch Święty prowadzi Symeona i jest pierwszym autorem wypowiadanych przez niego słów. Symeon oczekuje pocieszenia Izraela – może więc samego Mesjasza – który był wówczas przez wielu oczekiwany. Kolejne słowa z Ewangelii zdają się potwierdzać taką interpretację: „I otrzymał był zapowiedź od Ducha Świętego, że nie miał oglądać śmierci, dopókiby wpierw nie ujrzał Chrystusa Pańskiego” (Łk 2,26). Oczekiwano Go tak, jak Gedeona, czy Dawida, którzy dzięki namaszczeniu przez Ducha wybawiali swój naród.
W skierowanym do Boga wezwaniu Dziecię Jezus jest nazwane „Twoje zbawienie”. Pobrzmiewa tu słowo sōtēr (Zbawiciel), które napotkaliśmy w anielskim orędziu Świętej Nocy. W pieśni tej znajdują się dwie wypowiedzi chrystologiczne. Jezus jest „światłem na oświecenie pogan” i na „chwałę ludu Twego Izraela” (Łk 2, 32). Obydwie zostały zaczerpnięte z proroka Izajasza: słowa o świetle na oświecenie pogan pochodzą z pierwszej i drugiej Pieśni Sługi Pańskiego (zob. Iz 42, 6; 49, 6). Jezus zostaje więc utożsamiony ze Sługą Pańskim, który u proroka pojawia się jako tajemnicza postać wskazująca na przyszłość. Do istoty jego posłannictwa należy uniwersalizm, objawienie poganom, którym Sługa zanosi światło Boże. Odniesienie do chwały Izraela znajduje się w słowach pocieszenia skierowanych przez proroka do zatrwożonego Izraela, któremu zapowiada pomoc zbawczej mocy Bożej (zob. Iz 46, 13)”30. Symeon mówi: „Teraz puszczasz, Panie, sługę twego w pokoju, według słowa twego, gdyż oczy moje oglądały zbawienie twoje, które zgotowałeś przed obliczem wszystkich narodów. Światłość na objawienie pogan i chwałę ludu twego izraelskiego” (Łk 2,29-32). Pan uwalnia sługę swojego – Symeona zgodnie z obietnicą (por. Łk 2,26) – bo ujrzał on Chrystusa Pańskiego. Widzi w Jezusie dzięki światłu Ducha Świętego długo oczekiwanego Zbawiciela, a dokładniej: „zbawienie” – soterion – dla siebie, dla swojego narodu. Iz 42,6 mówi o świetle dla narodów – le'or gojim, podobnie mówi greckie tłumaczenie: eis fos ethnon, ale Łk 2,32 mówi: fos eis apokalypsin ethnon, czyli „Światłość na objawienie pogan” – co podkreśla charakter Jezusa jako Objawienia i Objawiającego dla wszystkich narodów. Jezus jest chwałą swojego narodu – odrzuconą niestety przez większość Żydów.
Po oddaniu chwały Bogu Symeon, trzymając w ramionach Dziecię, kieruje prorocze słowa do Maryi, której - po słowach radości odnoszących się do Dziecka - proroczo zwiastuje krzyż (zob. Łk 2, 34 n). Jezus „przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu”; na znak, któremu sprzeciwiać się będą. Na koniec Matka otrzymuje zupełnie osobistą przepowiednię: „Twoją duszę miecz przeniknie”. Z teologią chwały złączona jest nierozłącznie teologia Krzyża. Sługa Pański otrzymał ważne polecenie niesienia światła całemu światu. Posłannictwo to realizowane jest właśnie w ciemności Krzyża”31. Łukasz pisze: „A ojciec jego i matka dziwili się temu, co o nim mówiono. I błogosławił im Symeon, i rzekł do Maryi, matki jego : Oto ten położony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą, a duszę twą własną przeniknie miecz, aby myśli z wielu serc były objawione” (Łk 2,33-35). Słowa Symeona są zadziwiające; błogosławi on i prorokuje o Jezusie i o Jego Matce. Wielu dzięki Jezusowi podniesie się z grzechu i osiągnie zbawienie, wielu się zgorszy i zginie. On sam mówi o sobie: „Nie mniemajcie, że przyszedłem pokój zsyłać na ziemię. Nie przyszedłem zsyłać pokoju, ale miecz. Przyszedłem bowiem oddzielić człowieka od ojca swego i córkę od matki swojej i synową od świekry swojej. I będą nieprzyjaciółmi człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę więcej niż mnie, nie jest mnie godzien, a kto miłuje syna albo córkę nade mnie, nie jest mnie godzien. A kto nie bierze krzyża swego i nie naśladuje mnie, nie jest mnie godzien” (Mt 10,34-38). Maryja ma bardzo cierpieć dla ujawnienia się myśli wielu ludzi, tak, jakby Jej cierpienie pomagało w ujawnieniu się prawdy o ludziach.
Bóg jest miłością. Miłość może być jednak również znienawidzona tam, gdzie domaga się wyjścia z siebie samego, po to by się wznieść ponad siebie. Miłość nie jest romantycznym uczuciem błogości. Zbawienie nie jest wellness, zanurzeniem się w samozadowoleniu, lecz jest wyzwoleniem z zasklepienia we własnym „ja”. Ceną za to wyzwolenie jest cierpienie Krzyża. Prorocza zapowiedź światła i słowa o Krzyżu idą w parze ze sobą”32.
Obok proroka Symeona pojawia się prorokini Anna, kobieta mająca 84 lata, która po siedmioletnim okresie małżeństwa przez wiele dziesięcioleci żyła jako wdowa. „Nie rozstawała się ze Świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (Łk 2, 37). Jest wzorem osoby autentycznie pobożnej. W Świątyni czuje się po prostu jak w swoim domu. Ciałem i duszą żyje u Boga i dla Boga. W ten sposób jest prawdziwie kobietą pełną Ducha, prorokinią. Ponieważ żyje w Świątyni - na adoracji - jest tam obecna w chwili, kiedy przychodzi Jezus. „Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem” (Łk 2, 38). Jej proroctwem jest jej orędzie - przekazywanie nadziei, którą żyje ona sama”33. To Duch Święty czyni ją autentycznie pobożną, to On obdarza ją charyzmatem proroctwa by mądrze mówić o Bogu wyzwalającym, o Bogu Odkupienia – i to właśnie wtedy, gdy Jezus jest przyniesiony do świątyni.
Swą relację o narodzeniu Jezusa, której część stanowiło także wypełnianie wszystkiego zgodnie z Prawem (zob. Łk 2, 39), Łukasz kończy informacją o powrocie Świętej Rodziny do Nazaretu. „Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (Łk 2, 40)”34. Wypełnianie wszystkiego sugeruje również wykup Jezusa w świątyni. Ciekawe jest podkreślenie napełnianie Jezusa mądrością – nawiązujące do pism ST poświęconych Mądrości.

Janusz Maria Andrzejewski OP
1 J. RATZINGER, BENEDYKT XVI, Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo (Znak, Kraków 2012) 83-84.
2 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 84-85.
3 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 87-89.
4 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 91-92.
5 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 92-93.
6Dumuzi, Tammuz, Tamuz – w mitologii mezopotamskiej bóg-pasterz, małżonek bogini Isztar (Inanny), skazany przez nią na pobyt w świecie podziemnym. Czczony też jako bóg wegetacji. Dumuzi jako bóstwo przyrody, wegetacji i plonów czczono pierwotnie w Babilonie a następnie w innych krajach starożytnej Mezopotamii. Przedstawiany był również z kłosami w rękach lub na ramionach. Co roku pod koniec żniw schodził do podziemi, by móc ponownie powrócić wraz z budzącą się do życia przyrodą. Pod koniec żniw, z ostatnich kłosów, pleciono wachlarze albo koszyki. Miało to być symboliczne schronienie dla boga przed następnymi zbiorami. Pochodne tej tradycji przetrwały do dziś wszędzie tam gdzie uprawia się zboża. Stary Testament wspomina o kulcie tego boga w czasach odstąpienia Izraela od kultu Jahwe (Księga Ezechiela 8,13.14). Tammuz utożsamiany jest z egipskim Ozyrysem oraz grecko-rzymskimi Attisem, Adonisem, Bachusem i/lub persko(irańsko)-indyjsko-rzymskim Mitrą. Jego siostrą była Belet-seri, a za żonę przypisuje się mu boginię Isztar (Inannę)”. W https://pl.wikipedia.org/wiki/Dumuzi_(bóg)
7 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 94.
8 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 95.
9 Dosłownie zoon, czyli „zwierząt”.
10 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 96.
11 Zwróćmy uwagę na fakt, że zgodnie z wymową Iz 1,3, te zwierzęta zwracają naszą uwagę na naród Izraela, który nie poznał Boga: „Poznał wół pana swego i osioł żłób pana swego, a Izrael mnie nie poznał, a lud mój nie zrozumiał”.
12 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 96-99.
13 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 99-100.
14 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 100-101.
15 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 102.
16 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 102.
17 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 103.
18 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 103-105.
19 Prawdopodobnie jest to spolszczenie greckiego terminu oikumene – oznaczającego zamieszkałą ziemię.
20 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 105-107.
21 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 109.
22 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 110-111.
23 W greckim tekście NA mamy parastesai, tzn. formę aorystu aktywnego strony czynnej czasownika paristemi.
24 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 111-112.
25 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 112.
26 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 112-113.
27 Eithismenon jest imiesłowem biernym czasu perfect czasownika ethizo - „przyzwyczajać”.
28 Uwielbia on Boga w Duchu Świętym.
29 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 113.
30 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 114.
31 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 115.
32 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 116.
33 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 117-118.
34 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 118.