środa, 24 lutego 2016

Komentarz do Mt 15


Mt 15

Ten rozdział Ewangelii ukazując spór Jezusa z faryzeuszami i pisarzami przybyłymi z Jerozolimy wprowadza nas w zagadnienie podstawowych różnic między nauką Jezusa i ówczesnym judaizmem. Obmywanie rąk, o którym jest mowa w Mt 15,2 nie jest bynajmniej przepisem higienicznym – ale „tradycją starszych” (por. Mt 15,2)1. G. Ricciotti w swojej książce pisze: „Nie należy sądzić, że ten zbiór przepisów został podyktowany jedynie względami higieny lub że stanowił rzecz małej wagi; przeciwnie, wypływały one z ducha czysto religijnego i ten, kto ich nie zachowywał, winien był przekroczenia świętych nakazów. Spotykamy na przykład takie zdania rabinów: „Kto je chleb bez umycia rąk, podobny jest do tego, który uczęszcza do ulicznicy... kto zaniedbuje umywanie rąk, będzie wykluczony ze świata” (Sotah 4b). W innym miejscu jest pytanie, kto należy do „ludu ziemi”, a więc do rzędu tych ludzi, którzy według zdania wielkiego Hillela nie bali się grzechu i byli bezbożni; następuje odpowiedź, że ten, „który je swój nieczysty posiłek w stanie nieczystym”, czyli nie umywszy rąk (Berakhoth 47b), gdzie indziej znów przytacza formułę wyklęcia tych, którzy zaniedbywali obmywania rąk przed posiłkiem (Berakhoth 19a; Edujjoth V,6)”2. Jak pisze G. Ricciotti: „Reszta narodu żydowskiego, która nie należała do „Związku Koleżeńskiego”3 faryzeuszów, była przez tych ostatnich nazywana „ludem ziemi” ('am ha'ares). Była to nazwa pogardliwa, ale jeszcze bardziej pogardliwe było ustosunkowanie się faryzeuszów do współrodaków. W tej sprawie także zarówno dokumenty chrześcijańskie, jak i żydowskie w zupełności się zgadzają. W Ewangelii Jana (7,49) faryzeusze krzyczą: „A ten motłoch, który nie zna Zakonu, przeklęty jest” (eparatoi); „motłoch” oznacza tu nie-faryzeuszów, tj. „lud ziemi”, który nie zna Prawa, a cały składa się z ludzi „przeklętych”. Dokumenty żydowskie potwierdzają to wyklęcie. Nie kto inny, tylko właśnie wielki Hillel powiedział, że „żaden cham (bur) nie boi się grzechu, a „lud ziemi” nie jest pobożny” (Pirqe Aboth II,5); „cham” jest synonimem człowieka z klasy „ludu ziemi”. Dlatego też szanujący się faryzeusz winien był nie mieć żadnej styczności z „ludem ziemi”, a przeciwnie okazać się „faryzeuszem”, czyli „oddzielonym” od niego4.

Jezus jest tego świadom i zwraca się szczególnie do tego pogardzanego przez faryzeuszy „ludu ziemi”. Mówi: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 15,24), a w innym miejscu: „Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13) – gdzie ironicznie nazywa faryzeuszy – sprawiedliwymi. On sam, podobnie jak Jego uczniowie, nie stosuje się do faryzejskich przepisów: „Zaprosił Go pewien faryzeusz do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem” (Łk 11,37-38).

Jezus nie broniąc swoich uczniów przed zarzutami, oskarża faryzeuszy o łamanie Prawa Bożego: „Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji?” (Mt 15,3). Jak pisze G. Ricciotti, faryzeusze: „odwoływali się do ogólnej zasady, że Bóg dał Mojżeszowi na górze Synaj Torę pisaną, która zawierała tylko 613 przepisów, ale oprócz niej „Prawo ustne” o wiele obszerniejsze, a również obowiązujące. A nawet bardziej obowiązujące. Dowiadujemy się bowiem, że z biegiem czasu, gdy uczeni w Piśmie i pisarze opracowali zwolna systematyczne dzieło na podstawie bogatego materiału tradycji, dzieło to w praktyce, jeśli nie w teorii, stanęło na pierwszym miejscu przed Torą pisaną. W Talmudzie, który zasadniczo jest tradycją skodyfikowaną, spotykamy takie zdanie: „Większą moc posiadają słowa pisarzy niźli słowa Tory” albo też: „Gorszą rzeczą jest postępować wbrew słowom pisarzy niźli wbrew słowom Tory” (Sanhedrin XI,3)”5. Jezus mówi: „I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże” (Mt 15,6). Uzupełnia swój sąd cytatem z proroka Izajasza: „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi” (Mt 15,8-9, por. Iz 29,13). Nie jest to, tak naprawdę cytat – bo nie jest on w pełni zgodny ani z tekstem hebrajskim TM, ani z przekładem LXX – wskazuje na dużą wolność z jaką Jezus i autorzy Nowego Testamentu używali Starego Testamentu do ilustrowania swoich myśli. Sens tej modyfikacji jest w miarę prosty – kult zewnętrzny – czy to w słowach, czy w ofiarach ma niewielkie znaczenie, jeśli serce jest odległe od Boga, jeśli, co gorsze, Boże prawo odsuwa się na bok, na rzecz ludzkich wymysłów – jak to było zbyt często w nauce faryzejskiej.

Następnie Jezus zwraca się z kolejną nauką przeciw starym przepisom dotyczącym czystości potraw: „Słuchajcie i chciejcie zrozumieć. Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym” (Mt 15,10-11). To nie potrawy zanieczyszczają człowieka – ale jego słowa i myśli, które przekazuje innym. Ta wypowiedź Jezusa budzi zgorszenie faryzeuszy, na które to Jezus reaguje słowami: „Każda roślina, której nie sadził mój Ojciec niebieski, będzie wyrwana. Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną” (Mt 15,13-14). Z jednej strony to surowa diagnoza – ci ludzie nie są posłani przez Boga i ich nauczanie też od Boga nie pochodzi. Z drugiej – ostrzeżenie – tak oni, jak i ludzie poddający się ich kierownictwu idą ku zagładzie.

Na prośbę Piotra, Jezus wyjaśnia: „Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz” (Mt 15,17) – tu nie chodzi o moralność, ale o proste czynności fizjologiczne. To, co może być bardzo niebezpieczne, to słowa rodzące się w nieczystych sercach: „Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym” (Mt 15,18-20). Wydaje się, że Jezus równocześnie uważa za niebezpieczne dla człowieka złe myśli i słowa, które wchodzą do serca i je zanieczyszczają.

W okolicach Tyru i Sydonu jedna z tamtejszych kobiet prosi Jezusa: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha” (Mt 15,22). Zwróćmy uwagę na wiedzę i na wiarę owej kobiety. Ona wie – od Boga? Od ludzi? Że Jezus jest Panem, że jest Synem Dawida, że może uwolnić jej córkę od szatana. Ona w to wierzy! Jezus stwierdza jednak: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 15,24) i uzupełnia słowami: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom” (Mt 15,26). Daje nam w ten sposób poznać, że Jego misja była skierowana pierwotnie przede wszystkim, czy wręcz wyłącznie do zagubionych Żydów – a nie do tych, którzy się uważali za sprawiedliwych (por. Mt 10,5-6). Dopiero po swoim zmartwychwstaniu, Jezus posyła uczniów na cały świat: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,19).

Kobieta ujmuje Go jednak swoją pokorą: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów” (Mt 15,27) – przyjmuje ona upokarzającą terminologię Jezusa, ale w ramach okruszyn przeznaczonych dla szczeniąt otrzymuje łaskę uwolnienia dla swojej córki.

Później powraca Jezus nad Jezioro Galilejskie „I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela” (Mt 15,30-31). W ten sposób Jezus wprowadza Boże rządy wśród ludzi dotkniętych nieszczęściem – tak rodzi się Królestwo Niebios.

Jezus nie tylko uzdrawia, ale jest przepełniony współczuciem do swoich słuchaczy: „Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze” (Mt 15,32). Rozmnaża więc chleb i ryby za pośrednictwem dziękczynienia – greckie słowo eucharisteo wskazuje na ten kluczowy element wdzięczności Jezusa wobec Ojca, który karmi rzesze za pośrednictwem Jezusa i Jego uczniów.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Ciekawe, że Nowy Testament używa wobec tych rytualnych obmyć terminologii chrztu. Tak na przykład Mk 7,4 mówi: „I [gdy wrócą] z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją [Tekst grecki używa słowa baptizo, które przeważnie oznacza „chrzcić”, np. Mk 1,8]. Jest jeszcze wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie [Tekst grecki używa słowa baptismos, które przeważnie oznacza „chrzest”, np. Hbr 6,2] kubków, dzbanków, naczyń miedzianych”.

2 G. RICCIOTTI, Życie Jezusa Chrystusa (Warszawa, PAX, 1954) 87.

3 Faryzeusze „Między sobą nazywali się haberim, tzn. dosłownie „kolegami”, a ich organizacja nosiła miano haberuth, czyli „Związku koleżeńskiego”. RICCIOTTI, Życie, 62.

4 RICCIOTTI, Życie, 62-63.

5 RICCIOTTI, Życie, 56.

wtorek, 16 lutego 2016

Komentarz do Mt 14


Mt 14

Ten rozdział to trudne spotkanie z Herodem. Ma on specyficzne spojrzenie na Jezusa: „To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze w nim działają” (Mt 14,2). Podobnie jak i wielu mu współczesnych wierzy on w bliskie zmartwychwstanie zmieniające jakościowo człowieka (por. Łk 9,19). Trudno im uwierzyć w Boga tak potężnie działającego w świecie i dlatego gotowi są przyjąć, że to ktoś z umarłych, który dzięki wskrzeszeniu może czynić tak wielkie cuda. Tak Herod, jak i jego kochanka – Herodiada, nie są w stanie spokojnie odnieść się do słów świętego Jana: „Nie wolno ci jej trzymać” (Mt 14,4). Zabijają go przy pomocy ładnie tańczącej córki Herodiady, która w dość teatralny sposób żąda jako zapłaty – głowy świętego Jana na misie (por. Mt 14,8).

Kolejny epizod, to cudowne rozmnożenie chleba. Jezus mówi do swoich uczniów: „Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!” (Mt 14,16). Samo rozmnożenie Mateusz przedstawia słowami: „Spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom” (Mt 14,19). Spojrzenie w niebo jest chyba początkiem dziękczynnej modlitwy Jezusa – wskazuje na to J 11,41. Błogosławieństwo jest chyba słownym zaproszeniem Boga do działania – podobnie jak w Mt 26,26. Zaraz po nakarmieniu rzeszy Jezus odprawia swoich uczniów, a chwilę później również wdzięcznych wobec Niego ludzi, a sam oddaje się długiej, samotnej modlitwie (por. Mt 14,23).

Kolejną manifestacją Bóstwa Jezusa jest Jego chodzenie po wodzie. Nad ranem przychodzi On do uczniów zmęczonych płynięciem pod wiatr, którzy z przerażenia krzyczą, myśląc, że to zjawa (por. Mt 14,24-26). Jezus uspokaja ich słowami: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!” (Mt 14,27). Ciekawa jest pełna wiary reakcja świętego Piotra: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!” (Mt 14,28). Sprawdzian jest częściowo udany, bo Piotr pozwala sobie na zwątpienie, a Jezus musi go ratować. Wiara Piotra okazała się niewystarczającą (por. Mt 14,31). Ważne jest wyznanie wiary uczniów Jezusa: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym” (Mt 14,33). Ten tytuł najpełniej odpowiada pragnieniom Jezusa. Chodzi Mu o objawienie swojego synowskiego związku z Bogiem Ojcem – bo to jest podstawą Jego posłannictwa na tym świecie.

Ciekawe jest zakończenie rozdziału: „Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali [posłańców] po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni” (Mt 14,35-36).



Janusz Maria Andrzejewski OP

Komentarz do Mt 13


Mt 13

Kolejny rozdział opisuje nauczanie Jezusa: „Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu” (Mt 13,1-2). Siewca przedstawiony przez Jezusa nie oszczędza ziarna – sieje również na takie miejsca, na których trudno spodziewać się dobrych plonów – na drogę, na kamienie, między ciernie. Oczywiście sieje również na dobrą glebę – ale i ta jest bardzo zróżnicowana. Jezus mówi do wszystkich, którzy do Niego przychodzą, którzy chcą Go słuchać. Kto i jak zechce pójść za Jego nauką? Uczniowie Jezusa dziwią się: „Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?” (Mt 13,10). Odpowiedź Jezusa jest zdumiewająca: „Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją” (Mt 13,11-13). Po pierwsze, poznanie tajemnic Królestwa jest łaską – otrzymują ją ci, którzy o nią zabiegają – tak jak uczniowie Jezusa, a pozostali tej łaski nie otrzymują. Te tajemnice, to przede wszystkim działalność Ducha Świętego przemieniającego człowieka i społeczeństwo. Uczniowie Jezusa będą się stale wzbogacać – dzięki Jego hojności. Pozostali stracą z czasem i inne dary – jeszcze bardziej zubożeją.

Myślę, że jednym z powodów, dla którego Jezus mówi w przypowieściach jest jego mądrościowa pedagogia, taka, jaką odnajdujemy również w dydaktycznych księgach Starego Testamentu. Nie chodzi w niej o przekazanie jakiejś wiedzy. Raczej chodzi o skłonienie do myślenia, o zaintrygowanie, które ma prowadzić do cnoty mądrości. Najważniejszym powodem, dla którego Jezus mówi im w przypowieściach jest ich mniej, czy bardziej dobrowolne odcięcie się od Jezusa – nie widzą cudów Jezusa, nie słyszą Jego nauk, a serca i umysły nie reagują i nie pojmują. Bóg już przez Izajasza proroka ostrzegał przed takim dobrowolnym odcięciem się od Boga: „Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia, patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony” (Iz 6,9-10). Bez stałego dążenia do Boga, człowiek traci duchowy wzrok, słuch i intelekt. Jezus dodaje: „Lecz szczęśliwe1 oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli”2 (Mt 13,16-17). Istotna jest stale powtarzana prośba skierowana do Jezusa o „otwieranie” naszych oczu, uszu i serc.

Jezus tak wyjaśnia swoją przypowieść, „Tego, który posiał”3 swoim uczniom: „posiane przy drodze” – oznacza słuchacza nierozumiejącego „słowa Królestwa” – ciekawe, że Jezus w tym kontekście mówi o szatanie, który przychodzi by wyrwać z serca słowo tam umieszczone przez Jezusa (por. Mt 13,19). „Posiane na gruncie skalistym” oznacza człowieka niestałego, który wobec trudności łatwo się zniechęca i gorszy4 (por. Mt 13,20-21). „Posiane między ciernie” – oznaczają słuchacza, dla którego problemy życia i perspektywa bogacenia się są ważniejsze niż słowo Boga (por. Mt 13,22). „Posiane na dobrej ziemi” – oznacza człowieka słuchającego słowa i rozumiejącego go. Przypowieść mocno akcentuje konieczność rozumienia słowa Bożego.

Przypowieść o kąkolu zdaje się wskazywać, że w rozumieniu Jezusa, Królestwo jest podobne do Niego samego, który jest siewcą (por. Mt 13,24). Rozprzestrzenianie się zła w świecie, wiąże z działalnością szatana (por. Mt 13,25.39) i brakiem czujności ze strony swych sług (por. Mt 13,25). Jezus decyduje o konieczności współistnienie zła i dobra w świecie bo są ze sobą zbyt silnie związane (Mt 13,28-29). Zgodnie ze swoją metodą Jezus wyjaśnia przypowieść tylko swoim uczniom (por. Mt 13,11-15). On sieje dobre ziarno, którym są synowie Królestwa – ludzie związani z Jezusem, ewangelizujący słowem i przykładem (por. Mt 13,38). Diabeł sieje chwast, którym są jego współpracownicy, zwani też synami złego (por. Mt 13,38). Żniwa symbolizują koniec świata (por. Mt 13,39). Los złych i zgorszeń5 – to ogień wieczny – gdzie będzie „płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,42). Zgorszenia – to to, co gorszy, co prowadzi do zła, do upadku, myślę, że chodzi tu o złe duchy i gorszące elementy ludzkiej kultury. Dobro zaś, uzyska swoje wynagrodzenie: A „sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego” (Mt 13,43).

Przypowieść o ziarnku gorczycy (por. Mt 13,31-32), ukazuje dynamizm działania Królestwa – Duch Święty, którego otrzymujemy wraz ze słowem Jezusa jest źródłem wewnętrznej przemiany i gwarantem udanego duchowego wzrostu. Choć niewidzialny, wszechmocą swoją spokojnie prowadzi organiczny wzrost dobra w człowieku i w społeczeństwie. Podobny jest sens kolejnej przypowieści – o zaczynie (por. Mt 13,33), w której to, co małe, przeobraża całość.

Ewangelista wyjaśnia fakt mówienia w przypowieściach powołując się na tekst Ps 78,2: „Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata” – co ciekawe wskazuje na autora psalmu, jako na proroka (por. Mt 13,35) – myślę, że jest to związane ze zrozumieniem proroka, jako człowieka natchnionego przez Ducha Świętego, a oczywiście autor Pisma Świętego jest takim właśnie człowiekiem. Mateusz nie cytuje go z greckiego przekładu LXX, ale tłumaczy z hebrajskiego.

Przypowieści o skarbie ukrytym w roli (Mt 13,44) i o drogocennej perle (por. Mt 13,45-46) zdumiewają swoim radykalizmem – ukazują człowieka, który sprzedaje wszystko co ma, byle tylko nabyć to, na czym mu zależy. Chciałoby się powiedzieć – to wielkie ryzyko. W przypowieści Jezusa chodzi jednak o Królestwo Niebios, dla którego warto stracić absolutnie wszystko.

Przypowieść o sieci (Mt 13,47-50) jest podobna do nauki o kąkolu – wszystkie ryby żyją w jednym środowisku, ale przyjdzie moment selekcji, w którym aniołowie wyłączą złych spośród dobrych (Mt 13,49-50).

Ciekawie Jezus podsumowuje swoje przypowieści: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare” (Mt 13,52). Oznacza to, że niektórzy spośród tak zwanych pisarzy – ludzi czytających Pismo zainteresowali się Jezusem i przyjęli Jego nauczanie. Wskazują na to późniejsze słowa Jezusa: „Oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych6. Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta” (Mt 23,34). Słowa Jezusa: „nowe i stare” mogą się też odnosić do Nowego i Starego Testamentu.

W Nazaret ludzie przyjmują Go słowami: „Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?” (Mt 13,54-56). Gorszą się, bo nie są w stanie przyjąć Boga w Jego działaniu, chcą mierzyć rzeczywistość swoją miarą, nie są w stanie przyjąć łaski Bożej, nie chcą uwierzyć. Jezus reaguje na to słowami: „Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony” (Mt 13,57). Straszna jest samotność Jezusa – podobnie jak i każdego prawdziwego proroka (por. Jr 10,18-23; 16,1-4). W tym kontekście można też rozumieć słowa Jezusa: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mt 12,48-50). Kończy się rozdział smutnym podsumowaniem: „I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa” (Mt 13,58). Zwróćmy uwagę, że Mateusz nie mówi tu ogólnie o wierze mieszkańców Nazaret, ale o ich niewierze w Jezusa i w Jego moc, bo ta niewiara uniemożliwia zwrócenie się do Jezusa z prośbą o pomoc, o uzdrowienie, o cud.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 W NT nie ma greckiego słowa eudaimon, to znaczy: „szczęśliwy”, jest tylko makarios, to znaczy: „błogosławiony”. Greckie pojęcie eudaimon etymologicznie jest związane z „dobrym demonem” i odnosiło się wyłącznie do ludzi. Pojęcie makarios odnoszono do szczęścia bogów. Dlatego to pojęcie używane często w NT łączymy z Bogiem, jako źródłem szczęścia i z człowiekiem, który dzięki łasce Bożej staje się uczestnikiem Boskiej natury (por. 2 P 1,4).

2 Bardzo ciekawie brzmi w tym kontekście mesjańskie proroctwo z apokryficznej księgi Psalmów Salomona: „Szczęśliwi ci, którzy narodzą się w owych dniach, aby ujrzeć dobra Pana, które przygotował dla przyszłego pokolenia. Pod karcącą laską Pomazańca Pańskiego, w bojaźni Boga swojego, w mądrości ducha, sprawiedliwości i mocy” (Ps Sal 18,6-7). Według: J. PARTYKA, „Psalmy Salomona: przekład z języka greckiego” Studia Theologica Varsaviensia 22/2 (1984), 159-180.

3 Tak to wygląda w tekście greckim.

4 BT tłumaczy „załamuje się”, ale greckie słowo skandalizomai ma raczej znaczenie „gorszyć się, upadać”.

5 Słowo „zgorszenie” – w języku greckim skandalon, ma w Ewangelii znaczenie bardzo konkretne. Jezus mówi do Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą [w tekście greckim skandalon], bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16,23), a w Mt 18,7 Jezus mówi: „Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie”.

6 Mamy tu to samo greckie słowo grammateus oznaczające „pisarza”.

piątek, 5 lutego 2016

Komentarz do Mt 12


Mt 12

Faryzeusze oskarżają uczniów o zrywanie kłosów w szabat. W obronie Jezus mówi: „Albo nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają1 w świątyni spoczynek szabatu, a są bez winy” (Mt 12,5). Mówi też coś zaskakującego: „Tu jest coś większego niż świątynia” (Mt 12,6). Dla Jezusa, świątynia to dom modlitwy łączącej nas z Bogiem, a On sam najlepiej łączy nas z Bogiem-Ojcem (por. J 14,6). Świątynia – to dom Jego Ojca (por. J 2,16), a kto widzi Jego, widzi Ojca (por. J 14,9). Z pewną goryczą stwierdza: „Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych” (Mt 12,7). Jest to nie tylko zarzut braku miłosierdzia, ale i niezrozumienia Pisma Świętego, które miało być dla niech autorytetem. Ważne jest też stwierdzenie Jezusa: „Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu” (Mt 12,8), to znaczy On ma realną władzę właściwego rozumienia woli Bożej i tak, jak w wypadku innych przykazań – to On daje nowe znaczenie tego przykazania, nie według martwej litery, ale według ożywiającego Ducha (por. 2 Kor 3,6). Jasne, że faryzeusze nie byli w stanie tego przyjąć.

Faryzeusze w synagodze: „Zapytali Go, by móc Go oskarżyć: Czy wolno uzdrawiać w szabat?” (Mt 12,10) – zwróćmy uwagę, że nie chodzi im o problem teologiczny, bo oni odrzucają autorytet Jezusa – chodzi tylko o podstępny kazus – by oskarżyć Jezusa. Dla nich jest oczywiste – że nie wolno. Jezus wiedział o tym, ale musiał świadczyć o prawdzie (por. J 18,37) i nie chciał pozwolić faryzeuszom na to, by skrępowali Jego działalność swoimi przepisami. Dlatego im odpowiada: „Tak więc wolno jest w szabat dobrze czynić” (Mt 12,12). Uzdrawia człowieka, ale „Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić” (Mt 12,14). Zamiast dziękować Bogu za wspaniały cud uzdrowienia człowieka, radzą jak zgładzić Jezusa.

W kontekście tych dwóch poważnych potyczek z faryzeuszami Mateusz przypomina proroctwo Izajasza: „Oto mój Sługa; którego wybrałem, Umiłowany mój, w którym moje serce2 ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo3 narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach4 Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą” (Mt 12,18-21; por. Iz 42,1-4). Tekst Ewangelii odbiega dość znacznie zarówno od TM, jak i od LXX. Idąc głównie za tekstem hebrajskim ukazuje Jezusa jako Sługę Pańskiego, ubogaconego Duchem Świętym. Podkreślona jest Jego łagodność, o której On sam mówił w Mt 11,29. Dwukrotnie w tekście greckim występuje słowo krisis, tzn. „sąd” – myślę, że chodzi tu dążenie Jezusa do zaprowadzenia na świecie sprawiedliwości, koniecznej dla Królestwa Niebios.

Ewangelista przedstawia kolejny wielki cud Jezusa – uwolnienie od złego ducha, połączone z przywróceniem wzroku i mowy (por. Mt 12,22). Reakcje na ten cud są skrajnie różne, jedni mówią z podziwem: „Czyż nie jest to Syn Dawida?” (Mt 12,23), co było tak naprawdę pytaniem o to, czy Jezus nie jest Chrystusem? Drudzy, to jest faryzeusze, twierdzą „On tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy” (Mt 12,24). A. Leske wyjaśnia, że dla faryzeuszy: „Ten bowiem, kto narusza przepisy szabatowe, może dokonywać swych czynów jedynie mocą Belzebuba (por. 10,25) czy szatana, władcy sił zła. Zarówno naruszanie szabatu, jak czary, rabini zaliczali do przestępstw zasługujących na karę śmierci przez ukamienowanie (mSanh 7,4)”5.

Jezus usiłuje ukazać im nielogiczność tego oskarżenia: „Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi. Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam ze sobą jest skłócony, jakże się więc ostoi jego królestwo?” (Mt 12,25-26). Szatan nie niszczy dobrowolnie swojego królestwa, ale faryzeusze, rozbijają Królestwo Boże: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza” (Mt 12,30). Ważnym jest stwierdzenie Jezusa: „Lecz jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło do was królestwo Boże” (Mt 12,28). Jezus mówi tu o Duchu w Nim i przez Niego działającym by przeciwstawić się oszczerstwu faryzeuszy oskarżających Jezusa o działanie w mocy Belzebuba. Mówi o szatanie – bo to jest zasadniczy powód Jego przyjścia na ziemię: „Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła” (1 J 3,8), by zniszczyć grzech: „On się objawił po to, aby zgładzić grzechy, w Nim zaś nie ma grzechu” (1 J 3,5). Ta efektywna walka Jezusa z szatanem jest znakiem przyjścia Królestwa Boga. Jak mówi święty Łukasz: „Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17,21) – to Królestwo objawia się w mocy działania Ducha Świętego. Jest to jednocześnie atak na szatana i na jego posiadłości: „Albo jak może ktoś wejść do domu mocarza, i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże? I dopiero wtedy dom Jego ograbi” (Mt 12,29) – gdzie do posiadłości szatana należą między innymi ludzie mu poddani.

Trudnym zagadnieniem jest tak zwane bluźnierstwo przeciwko Duchowi: „Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,31-32). W tym konkretnym wypadku, ludzie widzieli dobro uwolnienia i uzdrowienia człowieka, ale przypisywali to dzieło szatanowi, a zasadą jest, jak mówi Jezus: „Albo uznajcie, że drzewo jest dobre, wtedy i jego owoc jest dobry, albo uznajcie, że drzewo jest złe, wtedy i owoc jego jest zły; bo z owocu poznaje się drzewo” (Mt 12,33) – mamy prawo i obowiązek dziękować Duchowi Świętemu za wszelkie dobro. Nie wolno dobra przypisywać szatanowi! To bluźnierstwo jest tak straszne, bo uniemożliwia Bogu wszelkie działanie. Jezus mówi: „Jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym?. Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu” (J 10,36-38). To dzieła, których dokonuje Jezus są pieczęcią Ojca potwierdzającą Bóstwo Jezusa (por. J 6,27). Jeśli Żydzi przypisują te dzieła szatanowi, to Bóg nie dysponuje już wobec nich żadnymi argumentami. Ich nawrócenie jest niemożliwe.

Jezus mówi bardzo zdecydowanie, osądzając faryzeuszy: „Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca usta mówią” (Mt 12,34). Jest to niejako ilustracja działania poprzedniego kryterium – od dobra pochodzi dobro, a od zła – zło. Bardzo poważne jest też ostrzeżenie Jezusa: „Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony” (Mt 12,36-37) – oczywiście najpierw, Jezus potępił mówienie szkodliwe, oszczercze wypływające ze złych serc, a teraz ostrzega przed mówieniem nieużytecznym, pustym. Słowo jeśli nie wyraża prawdy tworzy szum, który sprzyja pustosłowiu i próżności, a w konsekwencji – głupocie.

„Rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie” (Mt 12,38). Jest to pokusa wynikająca z próżnej ciekawości sensacji, nie chodzi o dobro konkretnego uwolnionego od szatana człowieka, czy o uzdrowienie, ale o coś nadzwyczajnego, sensacyjnego. Kontynuując swój bardzo negatywny osąd wobec swoich rozmówców, Jezus mówi: „Plemię przewrotne i wiarołomne6 żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie7 ziemi” (Mt 12,29-40). W ten sposób Jezus odsyła ich do znaków, które otrzymał prorok Jonasz. Najpierw otrzymał znak burzy, przez którą pokazał jemu i żeglarzom, że nie wolno lekceważyć głosu Wszechmocnego Boga. Drugim znakiem była ryba, która była jego grobem, wewnątrz której nauczył się ufnej modlitwy (por. Jon 2), i z której został zrodzony8 do nowego życia (por. Jon 2,11) – to znak Bożego miłosierdzia silniejszego od śmierci. Wielkim i nieoczekiwanym dla Jonasza znakiem była surowa pokuta i nawrócenie niniwitów – wielki cud dokonany przez Boga. Ostatnim znakiem był krzew ocieniający Jonasza, przez który Bóg mówi do niego: „Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?” (Jon 4,10-11). Jezus wykorzystuje znak drugi i trzeci. Porównuje swoją śmierć i zmartwychwstanie do Jonasza połkniętego, a po trzech dniach i po trzech nocach wydalonego przez rybę (Jon 2,1.11). Mówi też o nawróceniu niniwitów, jako o silnym znaku ostrzegawczym dla Żydów: „Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz” (Mt 12,41). Jezus porównuje się do Salomona – starożytnego symbolu mądrości: „Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon” (Mt 12,42).

Jezus porównuje stan Izraela do człowieka uwolnionego od szatana, który niestety nic nie zrobił aby się przed nim na przyszłość zabezpieczyć i dlatego zostaje powtórnie opętany. Tak mówi o szatanie: „Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni. Tak będzie i z tym przewrotnym9 plemieniem” (Mt 12,45).

Niezmiernie radykalna jest również wypowiedź Jezusa na temat Jego rodziny: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mt 12,49-50). Nie oznacza to odrzucenia rodziny, ale określa nową rodzinę Jezusa – Jego Kościół – to ci, którzy pełnią wolę Boga-Ojca. Jeśli ktoś tej woli pełnić nie chce – sam wyklucza się z rodziny Jezusa.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Greckie słowo bebeloo tu użyte ma znaczenie „profanować, kalać, bezcześcić”.

2 W tekście greckim he psyche mu, tzn. „moja dusza”.

3 W tekście greckim krisis, tzn. „sąd”.

4 W tekście greckim plateia, tzn. „szeroka droga”.

5 A. LESKE, „Ewangelia według św. Mateusza”, Międzynarodowy komentarz do Pisma Świętego (Verbinum, Warszawa 22001) 1177.

6 W tekście greckim: ponera kai moichalis, to znaczy: „złe i cudzołożne”.

7 W tekście greckim: en te kardia tes ges, to znaczy: „w sercu ziemi”.

8 W tekście hebrajskim mówi się o rybie, że: wajjaqe', to znaczy: „zwymiotowała” Jonasza.

9 W tekście greckim: ponere, to znaczy: „zła”.