wtorek, 14 maja 2019

9. Ostatnia Wieczerza


9. Ostatnia Wieczerza
Nowotestamentalne orędzie nie jest tylko ideą; dla niego istotne znaczenie ma to, co dokonało się w rzeczywistej historii tego świata. Wiara biblijna nie opowiada historii jako symboli prawd ponadhistorycznych, lecz jest osadzona w historii, która wydarzyła się na powierzchni tej ziemi (zob. Część I, s. 13n). Jeśli Jezus nie dał swym uczniom chleba i wina jako swego Ciała i Krwi, wtedy celebrowanie Eucharystii w Kościele jest pozbawione treści – jest pobożną fikcją, nie zaś rzeczywistością, która buduje wspólnotę z Bogiem i ludzi wzajemnie ze sobą.
W tym kontekście znowu powraca rzecz jasna pytanie o możliwy i adekwatny sposób znalezienia pewności historycznej. Musimy sobie jasno zdać sprawę z tego, że badania historyczne mogą zawsze doprowadzać jedynie do pewnego stopnia prawdopodobieństwa, nigdy zaś do definitywnej, absolutnej pewności we wszystkich szczegółach. Gdyby pewność wiary opierała się tylko na historyczno-naukowym upewnianiu się, wtedy podlegałaby zawsze rewizji”1.
Warto zauważyć fundamentalne rozróżnienie – między prawdą historyczną, dotyczącą historyczności danego wydarzenia i opiniami historyków, daleko nie zawsze obiektywnych, często sceptycznych wobec świata nadprzyrodzonego, a więc wobec cudów i proroctw, wobec Boga i Jego ingerencji w historię osób i społeczeństw.
Pisze dalej Papież: „Niezachwianą pewność, na której opieramy całą naszą egzystencję, daje nam wiara – pokorne wierzenie razem z prowadzonym przez Ducha Świętego Kościołem wszystkich wieków. Z tej perspektywy możemy zresztą spokojnie patrzeć na hipotezy egzegetyczne, które ze swej strony zbyt często są podawane ze swoistym patosem pewności, pozbawionym wiarygodności już przez sam fakt, że w podobnej szacie naukowej pewności wysuwane są ciągle twierdzenia przeciwne”2.

1. Data Ostatniej Wieczerzy
Marek, za którym zasadniczo idą Mateusz i Łukasz, podaje w tym miejscu dokładną datę: „W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: Gdzie chcesz, żebyśmy przygotowali Ci spożywanie Paschy? (…) Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma” (Mk 14,12.17). Wieczór pierwszego dnia Przaśników, w którym w świątyni były zabijane baranki paschalne, jest wigilią święta Paschy. Zgodnie z chronologią synoptyków był to czwartek.
Po zachodzie słońca zaczynało się świętowanie Paschy i w tym czasie – podobnie jak wszyscy pielgrzymi przybyli do Jerozolimy – Jezus ze swymi uczniami spożył wieczerzę paschalną. W nocy z czwartku na piątek – nadal zgodnie z terminologią synoptyków – Jezus został pojmany i zaprowadzony przed Trybunał, w piątkowy poranek został przez Piłata skazany na śmierć, a następnie, „o trzeciej godzinie” (około dziewiątej), ukrzyżowany. Przyjmuje się, że śmierć Jezusa nastąpiła o godzinie dziewiątej (około piętnastej). „Ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei (…) do Piłata i poprosił o ciało Jezusa” (Mk 15,42n). Pogrzeb musiał być zakończony przed zachodem słońca, bo potem zaczynał się szabat. Szabat jest dniem spoczywania Jezusa w grobie. Zmartwychwstanie ma miejsce rankiem, „w pierwszy dzień tygodnia”, w niedzielę”3. W tej bardzo przybliżonej chronologii warto zauważyć, że choć Marek twierdzi: „A była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali” (Mk 15,25), to Jan umiejscawia sąd około godziny dwunastej: „Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej” (J 19,14).
Pisze dalej Papież: „Przejdźmy teraz do chronologii przyjętej przez Jana. Jan bardzo wyraźnie dba o to, żeby nie przedstawić Ostatniej Wieczerzy jako Paschy. Przeciwnie: żydowscy zwierzchnicy prowadzący Jezusa przed trybunał Piłata powstrzymują się od wejścia do pretorium, „aby się nie skalać i móc spożyć Paschę” (18,28). Pascha rozpoczyna się więc dopiero z nastaniem wieczoru, a proces toczył się jeszcze przed wieczerzą paschalną; proces i wykonanie wyroku śmierci miały miejsce nie w samo święto, lecz w przeddzień Paschy, w dniu „Przygotowania”. Zatem Pascha trwała w tym roku od piątkowego wieczoru do soboty wieczór, nie zaś od wieczoru czwartkowego do piątku wieczór”4.
Wydaje się, że relacja Janowa nie przeczy relacji synoptyków. Stwierdza jedynie, że Żydzi oskarżający Jezusa przed Piłatem obchodzą święto Paschy później niż Jezus i Jego uczniowie – mogło to wynikać z różnic między Galilejczykami i Judejczykami. Bibliści, tacy jak Billerbeck, F. Prat, G. Ricciotti uważają, że faryzeusze i saduceusze świętowali Paschę w różne dni – Jezus świętował zgodnie z kalendarzem faryzeuszy, a saduceusze następnego dnia (por. J 18,28).
Pisze dalej Papież o chronologii Janowej: „Według tej chronologii Jezus umiera w tym samym czasie, kiedy w świątyni zabijano baranki paschalne. Umiera jako prawdziwy Baranek, który w tamtych barankach był tylko przeczuwany. Ta doniosła z teologicznego punktu zbieżność czasowa, konanie Jezusa w czasie zabijania baranków paschalnych, skłoniła wielu uczonych do odrzucenia wersji Jana jako chronologii teologicznej. Jan zmienił według nich chronologię, chcąc w ten sposób stworzyć to teologiczne powiązanie, o którym zresztą Ewangelia jasno nie mówi. Dzisiaj jednak widzi się coraz wyraźniej, że chronologia Jana jest historycznie bardziej prawdopodobna niż synoptyczna, ponieważ – jak powiedzieliśmy – proces i wykonanie wyroku śmierci w dniu świątecznym wydają się niemal nie do pomyślenia”5. Ciekawie na ten zarzut odpowiada Jan Złotousty: „Cóż innego to oznacza jeśli nie to, że przenieśli spożywanie Paschy na inny dzień i naruszyli Prawo, aby w śmierci Chrystusa wypełnić pragnienie swego bardzo złego ducha. Chrystus zaś nie odkładał czasu Paschy, który przypadł na czwartek, lecz w sam dzień spożył Paschę”6.
Obawiam się, że w ten sposób, Papież odrzuca paschalną tradycję synoptyków, na rzecz niejasnej teologii Jana, który z nieznanych dla nas względów przedstawia Ostatnią Wieczerzę bez związku z Paschą i z ustanowieniem Eucharystii.
Najdonioślejszą – i w wielu szczegółach fascynującą – próbę wykazania kompatybilności obydwu tradycji podjęła francuska badaczka Annie Jaubert, która od 1953 r. przedstawiała swą tezę w całej serii publikacji. Nie mamy tu potrzeby wchodzić w szczegóły tej propozycji, toteż poprzestaniemy na omówieniu samego jej istotnego wątku.
Pani Jaubert opiera się przede wszystkim na dwu starożytnych tekstach, które zdają się prowadzić do rozwiązania problemu. Przede wszystkim zwraca uwagę na pewien stary kalendarz kapłański, który został przekazany w Księdze Jubileuszów, napisanej po hebrajsku w drugiej połowie II wieku przed Chr. Kalendarz ten nie uwzględnia obrotów księżyca i przyjmuje, że każdy rok ma 364 dni i dzieli się na cztery trzymiesięczne pory, w których dwa miesiące mają po 30 dni, a jeden 31. Każdy kwartał, zawsze liczący 91 dni, ma 13 tygodni, a każdy rok dokładnie 52 tygodnie. W konsekwencji święta liturgiczne w każdym roku przypadają zawsze na ten sam dzień tygodnia. W odniesieniu do Paschy znaczy to, że 15 Nisan zawsze wypada w środę, a wieczerza paschalna jest spożywana po zachodzie słońca we wtorkowy wieczór. Jaubert utrzymuje, że Jezus obchodził Paschę zgodnie z tym kalendarzem, a więc we wtorek wieczór, i został pojmany w nocy z wtorku na środę.
Zdaniem tej uczonej rozwiązane zostają w ten sposób dwa problemy: po pierwsze, zgodnie z relacją synoptyków Jezus rzeczywiście celebrował ucztę paschalną; po drugie, Jan ma rację, gdy mówi, że żydowscy zwierzchnicy, trzymający się swego kalendarza, Paschę obchodzili dopiero po procesie Jezusa, a więc Jezus został ukrzyżowany nie w samo święto, lecz w jego wigilię. W ten sposób, ze względu na różnice dzielące dwa odmienne kalendarze, rację wydają się mieć obydwa przekazy, synoptyków i Jana. Druga korzyść podkreślana przez Annie Jaubert zdradza jednocześnie słaby punkt tej próby rozwiązania problemu. Francuska uczona zwraca uwagę na to, że w przekazanych chronologiach (synoptycy i Jan) w niewielu godzinach trzeba z konieczności pomieścić całą serię wydarzeń: przesłuchanie przed Sanhedrynem, zaprowadzenie do Piłata, sen żony Piłata, odesłanie do Heroda, powrót do Piłata, biczowanie, skazanie na śmierć, via crucis i ukrzyżowanie. Jaubert twierdzi, że wykonanie tego wszystkiego w niewielu godzinach byłoby nie bardzo możliwe. Jej rozwiązanie stwarza natomiast ramy czasowe od nocy z wtorku na środę aż do piątkowego przedpołudnia.
Uczona wykazuje przy tym, że u Marka jest dokładnie podany ciąg wydarzeń od „Niedzieli Palmowej” do wtorku, po czym ewangelista przechodzi bezpośrednio do opisu uczty paschalnej. Według tradycyjnej datacji pozostawały więc dwa dni, o których nic się nie mówi. Jaubert wskazuje wreszcie na to, że w ten sposób plan żydowskich zwierzchników zabicia Jezusa jeszcze przed nadejściem święta mógł zostać wykonany. Piłat, w następstwie swego kunktatorstwa, odkładał jednak ukrzyżowanie aż do piątku”7. Choć Papież uważa tę hipotezę za mało prawdopodobną, to warto zauważyć, problem wielkiego nagromadzenia wydarzeń w nocy z czwartku na piątek. Może to tłumaczyć pośpiech władz żydowskich pragnących jak najszybciej pozbyć się Jezusa.
Cóż mamy więc powiedzieć? Najstaranniej przeprowadzoną analizę wszystkich dotychczasowych rozwiązań znalazłem w książce o Jezusie autorstwa Johna P. Meiera, który pod koniec swego pierwszego tomu zamieszcza obszerne studium chronologii życia Jezusa. Dochodzi on do przekonania, że trzeba dokonać wyboru pomiędzy chronologią synoptyków i Jana, oraz udowadnia, że – opierając się na całym materiale źródłowym – musimy się opowiedzieć za Janem”8.
Nie zgadzam się z tą hipotezą. Trudno uważać Ewangelię Janową za lepiej oddającą chronologię Ostatniej Wieczerzy, w momencie, gdy przedstawia ją bez związku z Paschą i nie relacjonuje w niej ustanowienia Eucharystii – przedstawione przez synoptyków.
Papież kontynuuje: „Czym więc w takim razie była Ostatnia Wieczerza Jezusa? I jak to się stało, że z pewnością już bardzo wcześnie pojawiło się przekonanie o jej charakterze paschalnym? Odpowiedź Meiera jest zadziwiająco prosta i z wielu powodów przekonująca. Jezus wiedział o swej bliskiej śmierci. Wiedział, że już nie będzie mógł spożywać Paschy. Mając pełną świadomość tego, zaprosił swoich na Ostatnią Wieczerzę, która miała mieć bardzo szczególny charakter – na Wieczerzę, która nie należała do żadnego określonego obrzędu żydowskiego, lecz była Jego pożegnaniem się, w którym dał coś nowego: dał siebie samego jako prawdziwego Baranka, ustanawiając w ten sposób swoją własną Paschę”9.
Wobec tego słowa z Ewangelii Mateuszowej: „W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia? On odrzekł: Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę” (Mt 26,17-19) byłyby pobożnym kłamstwem? Nie wolno negować prawdy tekstów biblijnych w imię niesprawdzonych hipotez.
Papież podsumowuje: „Najstarsze świadectwo tej wizji wiążącej Nowe ze starym, które nową paschalną interpretację uczty Jezusa łączy z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem, znajduje się u Pawła w Pierwszym Liście do Koryntian 5,7: „Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem, bo przecież przaśni jesteście. Chrystus bowiem został złożony w ofierze jako nasza Pascha” (zob. Meier, A Marginal Jew, I, s. 429n). Podobnie jak w Mk 14,1 następują tu po sobie pierwszy dzień Przaśników i Pascha, jednak dawny sens obrzędowy został zamieniony na znaczenie chrystologiczne i egzystencjalne. Przaśnym chlebem muszą być teraz sami chrześcijanie, uwolnieni od kwasu grzechu. Składanym w ofierze Barankiem jest jednak Chrystus. W tym Paweł jest całkowicie zgodny z Janową wersją wydarzeń. Dla niego śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa stały się w ten sposób nieprzemijającym świętem Paschy”10. Duchowa interpretacja paschy nie może odsuwać na dalszy plan prawdy o paschalnym charakterze Ostatniej Wieczerzy.

2. Ustanowienie Eucharystii
Papież przedstawia źródła historyczne: „Można tu wyróżnić dwa podstawowe modele. Z jednej strony mamy relację Marka, z którą w dużej mierze zgodny jest tekst Mateusza; z drugiej strony jest tekst Pawła, z którym pokrewieństwo wykazuje Łukasz. Z literackiego punktu widzenia relacja Pawła jest tekstem najstarszym; Pierwszy List do Koryntian został napisany około roku 56. Redakcja Ewangelii Marka jest późniejsza, nie ma jednak wątpliwości, że jego tekst stanowi przekaz bardzo starej tradycji. Spory między egzegetami można sprowadzić do pytania, który z dwóch modeli – Marek czy Paweł – jest starszy”11. Warto zauważyć, że Papież idzie za starą hipotezą synoptyczną o pierwszeństwie Marka. Według Tradycji Kościoła pierwszą i najstarszą ewangelią jest Mateusz w swojej pierwotnej semickiej wersji.
Dowód historycznego pierwszeństwa relacji Marka Pesch widzi w fakcie, że jest ona jeszcze zwykłym opowiadaniem, 1 Kor 11 uważa natomiast za „kultową etiologię”, i w konsekwencji za tekst już opracowany liturgicznie i przeznaczony do liturgii (zob. Markusevangelium, II, s. 363–377, zwł. s. 369). Jest w tym niewątpliwie trochę prawdy. Wydaje mi się jednak, że między historyczną i teologiczną jakością obydwu tekstów nie zachodzi zasadnicza różnica.
Prawdą jest, że Paweł chce mówić w sposób normatywny, mając na oku sprawowanie liturgii chrześcijańskiej; jeśli to właśnie rozumie się przez „etiologię kultową”, mogę się z tym zgodzić. Jednak zgodnie z przekonaniem Apostoła normatywny dla liturgii chrześcijańskiej jest ten tekst dlatego właśnie, że stanowi dokładny przekaz testamentu Pana. Dlatego przyporządkowanie do kultu i istniejące już przeznaczone do kultu sformułowanie nie są sprzeczne z dokładnym przekazem tego, co Pan powiedział i czego chciał. Przeciwnie, sformułowanie jest normatywne dlatego, że jest prawdziwe i pierwotne. Ta dokładność przekazu nie wyklucza koncentracji i wyboru. Jednakże wybór i sformułowanie nie powinny – takie jest przekonanie Pawła – fałszować tego, co Pan owej nocy przekazał uczniom”12. Prawdopodobne zastosowanie liturgiczne tekstu Pawłowego, zdaniem Papieża nie osłabia waloru jego świadectwa.
Główny zarzut przeciwko historycznemu charakterowi słów i gestów Ostatniej Wieczerzy można by ująć w następujący sposób: Istnieje nieusuwalna sprzeczność między orędziem Jezusa o królestwie Bożym i pojęciem Jego zastępczej śmierci ekspiacyjnej. Wewnętrzne centrum słów Ostatniej Wieczerzy stanowią jednak sformułowania „za was – za wielu” – zastępcza dobrowolna ofiara Jezusa, zawierająca w sobie element ekspiacji. W obliczu grożącego sądu Jan Chrzciciel wzywał do nawrócenia, Jezus natomiast, jako posłaniec radości, zwiastuje bliskość królestwa Bożego i wolę bezwarunkowego przebaczenia, panowanie Bożej dobroci i miłosierdzia. „Ostatnim słowem, które Bóg wypowiada przez swego ostatniego posłańca (posłańca radości – po Janie, ostatnim zwiastunie sądu) – jest słowo zbawienia. Kerygmat Jezusa znamionuje priorytetowe bez wątpienia ukierunkowanie na obietnicę zbawienia oraz stawianie obecnego Boga dobroci nad nadchodzącym Bogiem Sędzią” W tych słowach Pesch streszcza istotną treść argumentacji, przemawiającej za sprzecznością tradycji Ostatniej Wieczerzy z nowością i specyfiką kerygmatu Jezusa (Abendmahl, s. 104).
Logikę tej wizji Peter Fiedler przedstawia w dosadny sposób, tak pisząc: „Jezus głosił Ojca, który bezwarunkowo pragnie przebaczać”. Następnie pyta: „Może w rzeczywistości nie był On tak wspaniałomyślny, czy wręcz suwerenny, skoro żądał ekspiacji?” (dz. cyt., s. 569; zob. Pesch, Abendmahl, s. 16 i 106)”13.
Myślę, że ta sprzeczność występuje nie w rzeczywistości, ale między teologicznymi interpretacjami tejże rzeczywistości. Jeśli z teologii Królestwa usuniemy odniesienie do zła i realnego buntu wobec Boga i Jego Ewangelii – to możemy być zaskoczeni śmiercią Jezusa. Przedstawianie Jezusa, jako posłańca radości jest niezgodne z Jego poczuciem realizmu i Jego reakcją na zło. Królestwo Niebios nie jest piękną utopią – jest propozycją działania Ducha Świętego w tych, którzy Go przyjmują. Nie ma mowy w Ewangelii o bezwarunkowym przebaczeniu. Konieczne jest nawrócenie i wiara w Jezusa. Jako minimum, trzeba przyjść do Niego, czy być przyniesionym do Niego (por. Mk 2,3.5). Boża dobroć i miłosierdzie napotykają od samego początku nienawistną opozycję. Szczególnie w Ewangelii Janowej widzimy wybór, jakiego muszą dokonać ludzie: wiara w Jezusa prowadząca do zbawienia, lub niewiara prowadząca do sądu i do potępienia (por. J 5,16-30). Nie zgadzam się z opinią P. Fiedlera: „Jezus głosił Ojca, który bezwarunkowo pragnie przebaczać”. Ojciec jest dobry, ale wymaga odpowiedzialnego życia w bojaźni Bożej. Ludzie wybierają życie albo sąd. Ekspiacja jest konieczna ze względu na zło, które zdaje się triumfować, ze względu na odrzucenie Ewangelii przez większość ówczesnych i obecnych ludzi. Ważnym tekstem ukazującym rolę krzyża w nauczaniu Jezusa są Jego słowa: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę” (Mt 16,24-26). Nie ma tu mowy o cierpieniu ekspiacyjnym, ale jest konieczność akceptacji krzyża w życiu uczniów.
Tutaj w rzeczywistości tkwi przyczyna, dla której wielu współczesnych teologów (nie tylko egzegetów) przeczy pochodzeniu słów Ostatniej Wieczerzy od Jezusa. Przyczyna tego nie leży w danych historycznych; jak widzieliśmy, teksty eucharystyczne należą do najstarszej tradycji. Z historycznego punktu widzenia nie ma nic bardziej pierwotnego niż tradycja Wieczerzy. Jednakże idea ekspiacji jest po prostu czymś niepojętym dla współczesnej mentalności. Jako głosiciel królestwa Bożego, Jezus musi się znajdować na jej antypodach. W grę wchodzi tutaj nasz obraz Boga i nasz obraz człowieka. Dlatego cała ta dyskusja jest tylko z pozoru historyczna”14. Problem leży w teologach, a nie w rzeczywistości, czy historyczności Ostatniej Wieczerzy.
Wybitni egzegeci – Rudolf Pesch, Gerhard Lohfink, Ulrich Wilckens – dostrzegają wprawdzie między nimi głęboką różnicę, jednak nie nierozwiązywalną sprzeczność. Twierdzą oni, że Jezus przedstawił na początku propozycję orędzia o królestwie Bożym i bezwarunkowego przebaczania, musiał jednak przyjąć do wiadomości porażkę tej propozycji, i swoje posłannictwo utożsamił wtedy z misją Sługi Jahwe. Zrozumiał, że po odrzuceniu tej Jego propozycji, pozostawała jedynie droga zastępczej ekspiacji: że musi wziąć na siebie wiszące nad Izraelem nieszczęścia, by w ten sposób zapewnić zbawienie wielu”15.
Nie wiem, na jakiej podstawie, wyżej wymienieni egzegeci mówią o „orędziu bezwarunkowego przebaczania”. Nawet na początku swojej działalności, Jezus mówi do uzdrowionego: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” (J 5,14). Jezus jest realistą i nie widzę momentu, w którym by zmieniał swoje podejście do rzeczywistości. Śmierć ekspiacyjna Jezusa nie przekreśla programu Królestwa Niebios, ale prowadzi do niego mocą Ducha Świętego wylanego na wierzących w Jezusa.
W roku 1929 Erik Peterson w swej rozprawie o Kościele, którą dziś jeszcze można z wielkim pożytkiem przeczytać, bronił tezy, zgodnie z którą warunkiem powstania Kościoła był fakt, „że Żydzi, jako naród wybrany przez Boga, nie uwierzyli w Pana”. Gdyby przyjęli Jezusa, wtedy „Syn Człowieczy byłby powrócił i nastałoby królestwo mesjańskie, w którym Żydzi zajmowaliby najważniejsze miejsce” (Theologische Traktate, s. 247). Romano Guardini przyjął tę tezę w swych dziełach o Jezusie i ją zmodyfikował. Jego zdaniem orędzie Jezusa zaczyna się jednoznacznie propozycją królestwa. „Nie” Izraela doprowadziło do nowej fazy historii zbawienia, do której należą śmierć i zmartwychwstanie Pana oraz Kościół pogan”16.
Swego rodzaju „grzechem” tego rodzaju hipotez jest nieuwzględnianie Boskiej wiedzy Zbawiciela. Patrzą oni na Jezusa, jak na ograniczonego człowieka, żyjącego w jakiejś utopii. Jezus nie ma ambicji politycznych, prowadzi zagubionych swojego narodu do nawrócenia. Izrael odrzucając Jezusa pozbawił się szansy uczestnictwa w ewangelizacji świata, do której był przeznaczony.
O wiele większe jeszcze znaczenie ma określenie Jego posłannictwa, zawarte w słowach przypowieści – przypowieści, które ukazują ludziom Jego orędzie o królestwie Bożym. Jezus utożsamia swe posłannictwo z tym, które zostało dane Izajaszowi po spotkaniu z żywym Bogiem w świątyni. Prorokowi powiedziano, że jego posłannictwo przyczyni się najpierw tylko do przedłużenia okresu zatwardziałości i dopiero przez nią miało przyjść później zbawienie. Już w pierwszym okresie swego przepowiadania Jezus mówi uczniom, że dokładnie taka będzie struktura Jego drogi (Mk 4,10 nn; por. Iz 6,9n).
Znaczy to jednak, że wszystkie przypowieści i całe orędzie o królestwie Bożym są postawione pod znakiem Krzyża. Wychodząc z przesłanki Krzyża i Zmartwychwstania, moglibyśmy stwierdzić, że właśnie Krzyż stanowi krańcowy, radykalny przejaw bezwarunkowej miłości Boga – miłości, w której, pomimo z gruntu negatywnej postawy ludzi, daje On siebie samego, bierze na siebie to „nie” ludzi, włączając je tym sposobem we własne „tak” (zob. 2 Kor 1,19). Tę interpretację przypowieści i ich orędzia o królestwie Bożym – interpretacji w duchu teologii Krzyża – znaleźć można również w paralelnych tekstach pozostałych synoptyków (zob. Mt 13,10-17; Łk 8,9n)”17.
Ciekawa jest uwaga Papieża na temat powołania Izajasza, który usłyszał: „Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia, patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony” (Iz 6,9-10). Już w VII wieku p.n.e. Bóg przepowiadał tragedię zatwardziałości woli swojego narodu, który nie wykorzystał szansy zbawienia. Jezus wykorzystuje ten tekst w komentowaniu swoich przypowieści: „Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich? On im odpowiedział: Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza” (Mt 13,10-14). Tak Jezus wyjaśnia swoje podejście do ludzi, swoje nauczanie w przypowieściach. Ewangelia jest drogą wiodącą do zbawienia, a jej odrzucenie prowadzi do śmierci wiecznej.
Na samym początku drogi Jezusa u Mateusza znajduje się Kazanie na Górze, z uroczystym prologiem w postaci błogosławieństw. Są one w całości przeniknięte perspektywą Krzyża, która w ostatnim błogosławieństwie sformułowana jest ze szczególną wyrazistością: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe o was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami” (Mt 5,10nn).
Trzeba jeszcze na koniec przypomnieć, że Łukasz na początku opisu drogi Jezusa zamieszcza epizod o Jego odrzuceniu w Nazarecie (zob. 4,16-29). Jezus ogłasza, że zapowiedziana przez Izajasza obietnica roku łaski Pana już się spełniła: „Posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi…” (4,18). Gdy usłyszeli te roszczenia, Jego ziomkowie unieśli się jednak gniewem i wyrzucili Go z miasta: „Wyprowadzili Go aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić” (4,29). Razem z orędziem łaski, które niesie Jezus, pojawia się właśnie perspektywa Krzyża. Łukasz, który bardzo starannie ułożył swą Ewangelię, oraz scenę zamieścił zupełnie świadomie, jako swoisty nagłówek dla całej działalności Jezusa”18.
W błogosławieństwach jest również perspektywa prześladowań i cierpienia, ale podstawową jest obietnica błogosławieństwa, radości, szczęścia. Zło nie jest tematyką dominującą. Jezus obiecuje Ducha Świętego, który w smutnej często rzeczywistości pozwala żyć autentyczną radością. Łukaszowy opis próby zamordowania Jezusa w Jego rodzinnym miasteczku jest swego rodzaju odpowiedzią na uroczystą proklamację Jezusa: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19). Proklamacja Królestwa Bożego napotyka nienawistne odrzucenie.
Nie ma sprzeczności między radosnym orędziem Jezusa i przyjęciem przez Niego Krzyża, jako śmierci za wielu; przeciwnie, to radosne orędzie łaski całą swą głębię osiąga dopiero przez przyjęcie śmierci i jej przemianę. Poza tym koncepcja powstania Eucharystii w „społeczności kościelnej” jest absurdalna także z punktu widzenia historii. Kto ośmieliłby się stworzyć taką ideę i taką rzeczywistość? Jak byłoby to możliwe, żeby pierwsi chrześcijanie – niewątpliwie już w latach trzydziestych – bez żadnego sprzeciwu zaakceptowali taki wynalazek?
W związku z tym Pesch słusznie pisze, „że dotychczas nikt nie zaproponował innej przekonującej tradycji Wieczerzy” (Abendmahl, s. 21). Nie ma takiej możliwości. Mogła się ona zrodzić jedynie w specyficznej świadomości Jezusa. Tylko On mógł w sposób tak suwerenny spleść w jedną całość nitki Prawa i Proroków – w całkowitej wierności Pismu i w całkowitej nowości swej tożsamości Syna. Tylko dlatego, że On sam to powiedział i uczynił, Kościół w swych różnych nurtach mógł „łamać chleb”, tak jak to uczynił Jezus w nocy zdrady”19.

3. Teologia słów ustanowienia
Podczas gdy u Marka (14,22) i Mateusza (26,26) w słowach wypowiedzianych nad chlebem jest tylko oświadczenie: „To jest Ciało moje”, to u Pawła czytamy: „To jest Ciało moje za was” (1 Kor 11,24), a Łukasz uzupełnia jeszcze ten ich sens: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane” (22,19). U Łukasza i Pawła zaraz potem jest polecenie powtarzania: „To czyńcie na moją pamiątkę”, których nie ma u Mateusza i Marka. Słowa wypowiedziane nad kielichem u Marka brzmią: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana” (14,24); Mateusz dodaje tu jeszcze: „…na odpuszczenie grzechów” (26,28). U Pawła zaś Jezus powiedział: „Kielich ten jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę” (1 Kor 11,25). U Łukasza jest podobne sformułowanie, z drobnymi jednak różnicami: „Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (22,20). Brak drugiego nakazu powtarzania”20.
Gwoli ścisłości, powiedzmy, że Łk 22,19 ma imiesłów czasu teraźniejszego didomenon, który trzeba by przetłumaczyć przez „dawane” w czasie teraźniejszym. Jezus mówi o ofierze dokonującej się w czasie Wieczerzy. Jego Ciało jest teraz wydawane. Podobnie u Mk 14,24 i u Łk 22,20 mamy imiesłów czasu teraźniejszego ekchynnomenon, który trzeba by przetłumaczyć przez „wylewana” w czasie teraźniejszym. Jego Krew jest teraz wylewana. Jezus mówi o ofierze dokonującej się w czasie Wieczerzy.
U Marka i Mateusza podmiotem jest „Krew”: „To jest moja Krew”, gdy tymczasem Paweł i Łukasz mówią: To jest „Nowe Przymierze we Krwi mojej”. Zdaniem wielu ma to związek z żydowskim wstrętem do spożywania krwi. Bezpośrednią treścią tego, co jest dane do picia, jest nie „krew”, lecz „Nowe Przymierze”. Tym samym dochodzimy do drugiej różnicy. Podczas gdy Marek i Mateusz mówią po prostu o „Krwi Przymierza i w ten sposób czynią aluzję do Wj 24,8, czyli do zawarcia Przymierza pod Synajem, Paweł i Łukasz mówią o Nowym Przymierzu i w ten sposób odnoszą się do Jr 31,31 – w obu wypadkach mamy do czynienia z innym starotestamentalnym tłem. Oprócz tego Marek i Mateusz mówią o przelewaniu Krwi „za wielu”, odnosząc się tym samym do Iz 53,12, gdy tymczasem Paweł i Łukasz mówią „za was” i w ten sposób każą myśleć bezpośrednio o wspólnocie uczniów”21.
Sformułowanie „To jest kielich Nowego Przymierza we Krwi mojej” (Łk 22,20) jest nie tyle związane ze starotestamentalnym zakazem pożywania krwi (por. Kpł 17,10-14), ile z objawieniem przez Jezusa rzeczywistości Nowego Przymierza zawieranego właśnie wtedy – w czasie Ostatniej Wieczerzy. Jest to zresztą synteza słów o Krwi Przymierza ze słowami o Nowym Przymierzu. Niewątpliwie Jezus przelewa swoją Krew za wielu, nie tylko za uczniów obecnych z Nim na Wieczerzy.
We wszystkich czterech tekstach opis ustanowienia zaczyna się od dwu twierdzeń dotyczących czynności Jezusa, które nabrały istotnego znaczenia dla recepcji całości w Kościele. Czytamy, że Jezus wziął chleb, odmówił modlitwy błogosławieństwa i dziękczynienia, a następnie, że połamał chleb. Na początku znajduje się eucharistia (Paweł/Łukasz) lub eulogia (Marek/Mateusz); obydwa te terminy wskazują na berakha, w tradycji żydowskiej wielką modlitwę dziękczynienia i błogosławieństwa, stanowiącą część składową zarówno obrzędu paschalnego, jak i innych uczt. Do jedzenia nie przystępuje się bez podziękowania Bogu za dary, którymi nas obsypuje: za chleb, który za Jego sprawą daje nam ziemia, jak też za owoc krzewu winnego. Dwa różne słowa, którymi się posługują z jednej strony Marek/Mateusz, z drugiej Paweł/Łukasz, wskazują na podwójne ukierunkowanie tej modlitwy: Jest ona dziękczynieniem i sławieniem Boga za Jego dary. Sławienie to wraca jednak do daru, w postaci błogosławieństwa, jak czytamy w 1 Tm 4,4n: „Wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre, i niczego, co jest spożywane z dziękczynieniem (eucharistia), nie należy odrzucać. Staje się bowiem uświęcone przez słowo Boże i przez modlitwę”. Podczas Ostatniej Wieczerzy (jak już wcześniej przy rozmnożeniu chleba J 6,11), Jezus nawiązał do tej tradycji. Słowa ustanowienia znajdują się w kontekście modlitwy; dziękczynienie staje się w nich błogosławieństwem i przemianą”22.
Warto tylko zauważyć, że przemiana chleba w Ciało Jezusa i wina w Jego krew – dokonuje się tylko za sprawą sakramentu tutaj ustanowionego, a nie za sprawą błogosławieństwa, czy dziękczynienia.
Dalej czytamy, że Jezus „połamał chleb”. Łamanie chleba dla wszystkich było przede wszystkim funkcją ojca, który tym gestem niejako reprezentował także Boga Ojca, za pośrednictwem żyznej ziemi rozdzielającego wszystkim nam to, co konieczne do życia. Jest to również gest gościnności, którym obcemu pozwala się uczestniczyć we własnych rzeczach, przyjmując go do wspólnoty stołu. Łamanie i rozdzielanie – wspólnotę tworzy właśnie rozdzielanie. Ten pierwotny ludzki gest dawania, dzielenia się i jednoczenia w Ostatniej Wieczerzy Jezusa zyskuje zupełnie nową głębię: daje On siebie samego. Dobroć Boga, przejawiająca się w rozdawaniu, nabywa wręcz wymiaru radykalizmu w momencie, kiedy w chlebie Syn daje i rozdaje siebie samego”23. Właściwym kontekstem dla eucharystii nie są żydowskie obrzędy, nie określone w Ewangelii, ale słowa samego Jezusa, przygotowującego wierzących do spożywania Jego Ciała i Jego Krwi: „Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,48-58).
Przejdźmy teraz do wypowiedzianych nad chlebem słów. Według Marka i Mateusza brzmią one po prostu: „To jest moje Ciało”. Paweł i Łukasz dodają do nich: „które za was będzie wydane”. Słowa te objaśniają to, co w zasadzie zawarte jest w geście rozdzielania. Gdy Jezus mówi o swym ciele, należy, rzecz jasna, rozumieć przez to nie ciało w odróżnieniu od duszy lub ducha, lecz całą, obdarzoną ciałem osobę. W tym sensie Rudolf Pesch tak to słusznie komentuje: Jezus „przy wyjaśnianiu chleba zakłada szczególne znaczenie swej osoby. Uczniowie mogli zrozumieć: To jestem Ja, Mesjasz” (Markusevangelium, II, s. 357)”24.
Mamy tu dwa uproszczenia. Po pierwsze, według oryginału greckiego Jezus mówi: „To jest moje ciało, za was dawane” (Łk 22,19). Jezus zdaje się mówić o teraźniejszości Wieczerzy, a nie o przyszłości, o teraźniejszości każdej mszy świętej, w czasie której daje On nam swoje Ciało. Drugie uproszczenie, to sprowadzanie Ciała do Osoby Chrystusa. Jezus daje Ciało i Krew. Nawet, jeśli pod każdą z postaci eucharystycznych mamy Osobę Jezusa, to obrazem antropologicznym było ciało i krew – tak na przykład Jezus mówi do Piotra: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16,17).
Odchodząc od słów konsekracji, Papież łączy Eucharystię z Krzyżem i Zmartwychwstaniem Jezusa: „Jak jednak może się to realizować? Jezus znajduje się przecież pośrodku swych uczniów – i co tutaj czyni? Dokonuje tego, co powiedział w mowie o pasterzu: „Nikt mi go [życia] nie odbiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję” (J 10,18). Życie zostanie Mu odebrane na krzyżu, już teraz jednak On sam je oddaje. Swą gwałtem zadaną śmierć przemienia w akt samooddania za innych i dla innych.
On wie także: „Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać” (tamże). Oddaje życie i wie, że właśnie w ten sposób na nowo je bierze. W akcie oddania swego życia zawarte jest zmartwychwstanie. Dlatego już teraz, przez antycypację, może rozdawać siebie samego, bo już teraz składa w ofierze swe życie – siebie samego – i przez to już teraz ponownie je otrzymuje. W ten sposób może teraz ustanowić Sakrament, w którym staje się obumierającym ziarnem pszenicznym i w którym przez wieki rozdaje siebie ludziom w rzeczywistym rozmnażaniu chleba”25.
Ciekawe jest nawiązanie do starotestamentalnych tekstów: „Słowa wypowiedziane nad kielichem, którymi się teraz zajmiemy, są niesłychanie bogate w treści teologiczne. Jak zauważono już wcześniej, w tych niewielu słowach splatają się ze sobą trzy teksty starotestamentowe, tak że cała poprzednia historia zbawienia zostaje w nich podsumowana i na powrót staje się teraźniejszością.
Przede wszystkim jest tu Wj 24,8 – zawarcie Przymierza synajskiego; dalej, jest Jr 31,31 – obietnica Nowego Przymierza dana w samym centrum kryzysu dziejów Przymierza, kryzysu, którego najwyraźniejszymi przejawami było zburzenie świątyni i niewola babilońska; jest tu wreszcie Iz 53,12 – tajemnicza obietnica Sługi Jahwe, który niesie grzechy wielu i w ten sposób dokonuje dla nich zbawienia”26.
Zgodnie z opisem podanym w Księdze Wyjścia 24 Przymierze synajskie było oparte na dwóch elementach. Po pierwsze, na „krwi Przymierza” – na krwi złożonych w ofierze zwierząt, którą został skropiony ołtarz, jako symbol Boga, i lud. Drugim elementem było słowo Boga i przyrzeczenie posłuszeństwa przez Izrael. „Oto krew przymierza, które Pan zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów” – oświadczył uroczyście Mojżesz po obrzędzie pokropienia. Bezpośrednio przed tym, po przeczytaniu słów Przymierza, lud odpowiedział: „Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni” (Wj 24,7n).
Bezpośrednio potem, kiedy Mojżesz był na górze, to przyrzeczenie posłuszeństwa, stanowiące konstytutywny element Przymierza, zostało złamane przez oddawanie pokłonów złotemu cielcowi. Jak poświadczają zarówno historyczne księgi Starego Testamentu, jak i księgi proroków, cała dalsza historia, to dzieje powtarzających się aktów łamania przyrzeczenia posłuszeństwa. Zerwanie wydaje się definitywne w momencie, kiedy Bóg skazuje swój lud na wygnanie, a świątynię na zburzenie”27. Człowiek jest skłonny do nieposłuszeństwa, do buntu i Bóg to rozumie.
Pisze dalej Papież: „W tej godzinie budzi się nadzieja na „nowe przymierze”, które nie będzie już oparte na zawsze niepewnej wierności ludzkiej woli, lecz zostanie nieusuwalnie wypisane w samych sercach (zob. Jr 31,33). Innymi słowy, to Nowe Przymierze musi zostać oparte na posłuszeństwie, które jest nieodwołalne i nienaruszalne. Posłuszeństwo to, osadzone teraz na najgłębszych korzeniach człowieczeństwa, jest posłuszeństwem Syna, który uczynił siebie Sługą i całe ludzkie nieposłuszeństwo przyjął w swym posuniętym aż do śmierci posłuszeństwie, przecierpiał i pokonał.
Nieposłuszeństwa ludzi i całego zła historii Bóg nie może po prostu puścić w niepamięć, ani też traktować jako coś błahego, pozbawionego znaczenia. Taki rodzaj „miłosierdzia” i „bezwarunkowego przebaczenia” byłby ową „tanią łaską”, przeciwko której – w obliczu bezdennej otchłani zła – słusznie występował w swoim czasie Dietrich Bonhoeffer. Niesprawiedliwości, zła jako rzeczywistości, nie można po prostu ignorować i zwyczajnie tolerować. Musi zostać przeobrażone i pokonane. Tylko to jest autentycznym miłosierdziem. A ponieważ ludzie nie są do tego zdolni, czyni to teraz sam Bóg, i to właśnie jest owa „bezwarunkowa” dobroć Boga, dobroć, która nigdy nie może być sprzeczna z prawdą i z odpowiadającą jej sprawiedliwością. „Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć samego siebie”, pisze Paweł do Tymoteusza (2 Tm 2,13).
Ta Jego wierność polega na tym, że teraz działa już nie tylko jako Bóg wobec człowieka, lecz także jako człowiek wobec Boga, i w ten sposób czyni przymierze mocnym i nieodwołalnym. Dlatego postać Sługi Bożego, który niesie grzechy wielu (Iz 53,12), idzie w parze z obietnicą Nowego Przymierza, ustanowionego jako nierozerwalne. To nierozerwalne odtąd wszczepienie przymierza w serce człowieka, samej ludzkości, dokonuje się w zastępczym cierpieniu Syna, który stał się Sługą. Od tego momentu całej brudnej fali zła przeciwstawia się posłuszeństwo Syna, w którym cierpiał sam Bóg i którego posłuszeństwo jest z tego tytułu nieskończenie większe niż narastająca ciągle masa zła (zob. Rz 5,16-20)”28.
Szkoda, że Papież zdaje się nie dostrzegać roli Ducha Świętego w procesie usprawiedliwiania człowieka. To On, zstępując do ludzkich serc czyni je zdolnymi do miłości i posłuszeństwa Bogu.
Krew zwierząt nie mogła ani „dokonać ekspiacji”, ani pojednać Boga i ludzi. Mogła być tylko znakiem nadziei i czekania na rzeczywiście zbawiające, większe posłuszeństwo. W słowach Jezusa wypowiedzianych nad kielichem wszystko to zostało zebrane razem i stało się rzeczywistością. On daje „Nowe Przymierze w swojej Krwi”. „Jego krew” – czyli całkowity dar ze siebie samego, w którym przemieni przez cierpienie całe zło ludzkości i przeobrazi wszelkie łamanie wierności, włączając je w swoją bezwarunkową wierność. To jest ów nowy kult, który ustanawia podczas Wieczerzy: włączenie ludzkości we własne zastępcze posłuszeństwo. Udział w Ciele i Krwi Chrystusa znaczy, że On odpowiada „za wielu”, za nas, i w Sakramencie przyjmuje nas do liczby tych „wielu”29. Papież zdaje się zapominać o kluczowym momencie wolności ludzkiej woli, która może ofiarę Jezusa przyjąć, lub odrzucić. To właśnie Duch Święty umożliwia człowiekowi wiarę i posłuszeństwo Jezusowi.
Co znaczy jednak „wylana za wielu”? W swym podstawowym dziele Die Abendmahlsworte Jesu (1935) Joachim Jeremias usiłował wykazać, że słowo „wielu” jest w opisach ustanowienia semityzmem i dlatego musi być odczytywane nie przez odniesienie do greckiego znaczenia tego słowa, lecz w świetle odpowiednich tekstów Starego Testamentu. Stara się on dowieść, że słowo „wielu” w Starym Testamencie oznacza „całość”, a więc w rzeczywistości należy je przekładać na „wszyscy”. Teza ta szybko spotkała się z powszechną aprobatą i stała się wspólnym dobrem teologicznym. Na tej podstawie w słowach konsekracji „wielu” przekładano w różnych językach na „wszyscy”. „Za was i za wszystkich przelana” – tak dzisiaj wierni w wielu krajach słyszą słowa Jezusa w celebracji eucharystycznej”30.
Chcielibyśmy zbawienia wszystkich ludzi, a święty Paweł pisze: „Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie” (1 Tm 2,3-6). Wielu tej łaski zdaje się nie przyjmować.
W 1921 r. protestancki teolog Ferdinand Kattenbusch próbował wykazać, że wypowiedziane podczas Ostatniej Wieczerzy słowa Jezusa stanowią właściwy akt założenia Kościoła. W tych słowach Jezus dał swym uczniom coś Nowego, co ich zjednoczyło i utworzyło z nich wspólnotę. Kattenbusch miał rację. Wraz z ustanowieniem Eucharystii został założony sam Kościół. Staje się on jednością, staje się sobą samym, przez Ciało Chrystusa; jednocześnie – przez Jego śmierć – zostaje otwarty na cały szeroki świat i całą historię.
Eucharystia stanowi widzialny proces gromadzenia się, proces, który – w tym miejscu i poprzez miejsca – jest procesem wchodzenia we wspólnotę z żywym Bogiem, który od wewnątrz zbliża ludzi wzajemnie do siebie. Kościół rodzi się z Eucharystii. Z niej czerpie jedność i posłannictwo. Kościół bierze początek z Ostatniej Wieczerzy, ale właśnie dlatego swój początek ma w śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, które antycypował On w darze Ciała i Krwi”31.

4. Od Wieczerzy do Eucharystii niedzielnego poranka
Josef Andreas Jungmann, wybitny znawca historii celebracji eucharystycznej i jeden z architektów reformy liturgii, ujmuje wszystkie te treści w następujących słowach: „Element podstawowy stanowią słowa modlitwy dziękczynnej odmawianej nad chlebem i winem. Początków liturgii mszy należy szukać nie w samym posiłku, lecz w modlitwie dziękczynnej odmówionej po posiłku ostatniego wieczoru. Posiłek był uważany za tak mało istotny i łatwy do pominięcia, że znikł już w Kościele pierwotnym. Liturgia natomiast, wszystkie liturgie w ogóle, rozbudowywały modlitwę dziękczynną odmawianą nad chlebem i winem. (…) Tym, co Kościół celebruje we mszy jest nie Ostatnia Wieczerza, lecz to, co Pan ustanowił podczas Ostatniej Wieczerzy i co przekazał Kościołowi: pamiątka ofiary Jego śmierci” (Messe im Gottesvolk, s. 24). Potwierdza to świadectwo historii, zgodnie z którym „w całej tradycji chrześcijańskiej po odłączeniu Eucharystii od zwykłego posiłku (gdzie pojawiają się określenia «dzielenie chleba» i «Wieczerza Pańska») aż do szesnastowiecznej reformacji, na oznaczenie celebrowania Eucharystii nigdy nie jest używana nazwa oznaczająca «posiłek»”32. Autor zdaje się pomijać to, co tak mocno zostało zaakcentowane w Ewangelii Janowej (por. J 13-17) – to znaczy liturgię słowa, która również według świadectwa św. Justyna była w II wieku bardzo rozbudowana.
O ustaleniu dnia celebrowania eucharystii na niedzielę Papież pisze: „Pod koniec I wieku tradycja była ustalona, toteż Nauka Dwunastu Apostołów (Didache, ok. 100 r.) jako coś samo przez się zrozumiałego, mówi: „W dzień zaś Pański gromadźcie się, łamcie chleb i dzięki czyńcie, wyznawszy wpierw grzechy swoje” (14,1). Dla Ignacego z Antiochii († ok. 110) życie „zgodnie z dniem Pańskim” stanowi już znak odróżniający chrześcijan od tych, którzy świętują w sobotę (Ad Magn. 9,1)”33.
Nieco dalej Papież pisze na temat liturgii słowa wiążąc ją jednak z liturgią synagogalną, a nie z J 13-17: „Logiczne było dołączenie do celebracji eucharystycznej – w początkach sprawowanej jeszcze w synagodze – liturgii słowa: czytania Pisma, wyjaśniania go i modlitwy. Gdy na początku II wieku stało się to aktem, kształtowanie się chrześcijańskiego kultu w jego istotnych elementach dobiegło końca. Ten proces rozwoju stanowi część samego ustanowienia. Jak powiedzieliśmy, ustanowienie zakłada Zmartwychwstanie, a wraz z nim żywą wspólnotę, która pod kierownictwem Ducha Pańskiego darowi Pana nadaje jego kształt w życiu wierzących”34. Dziwnie brzmią słowa Papieża o celebrowaniu eucharystii w synagodze. Ewangelia mówi wręcz o akcie ekskomuniki, o wyrzucaniu z synagogi wierzących w Jezusa: „Niemniej jednak i spośród przywódców wielu w Niego uwierzyło, ale z obawy przed faryzeuszami nie przyznawali się, aby ich nie wyłączono z synagogi. Bardziej bowiem umiłowali chwałę ludzką aniżeli chwałę Bożą” (J 12,42-43). Podobnie J 9,22: „Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi”. Sam Jezus przepowiadał: „To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu” (J 16,1-2). Trudno więc sobie wyobrażać, żeby eucharystia mogła być celebrowana w jakiejkolwiek synagodze.
Janusz Maria Andrzejewski OP
1 J. RATZINGER, BENEDYKT XVI, Jezus z Nazaretu. Część 2. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania (Jedność, Kielce 2011) 174,0-175,3
2 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 178.0.
3 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 179,3-180,7.
4 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 182,0.
5 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 182,0-183,3.
6 TOMASZ Z AKWINU, Sprostowanie błędów greckich, część 2, artykuł 39 (W Drodze, Poznań 1984).
7 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 183,3-186,0.
8 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 188,7.
9 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 191,3.
10 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 192,7-194,0.
11 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 195,3.
12 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 196,7.
13 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 198,0-199,3.
14 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 200,7.
15 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 202,0-203,3.
16 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 204,7.
17 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 206,0-207,3.
18 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 207,3-208,7
19 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 208,7-210,0.
20 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 211,3.
21 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 211,3-212,7.
22 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 214,0-215,3.
23 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 216,7.
24 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 218,0.
25 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 219,3.
26 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 219,3-220,7.
27 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 220,7-222,0.
28 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 222,0-223,3.
29 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 223,3-224,7.
30 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 226,0.
31 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 231,3.
32 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 236,7-238,0.
33 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 239,3-240,7.
34 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 240,7.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz