środa, 23 sierpnia 2017

Komentarz do Łk 14


Łk 14

Rozdział czternasty Ewangelii ukazuje kolejny przypadek faryzejskiej prowokacji: „Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę” (Łk 14,1-2). Jezus wiedząc, że to podstęp pyta się ich: „Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?” (Łk 14,3). Ciekawe, że Żydzi boją się odpowiedzieć na to pytanie. Jezus uzdrawia chorego i próbuje skłonić Żydów do myślenia: „Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?” (Łk 14,5). Niestety i to pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Wydawało się im zapewne, że szabat jest tak święty i nietykalny, że pytania Jezusa są niedorzeczną prowokacją.

Jezus, widząc ludzką próżność, „gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali” (Łk 14,7) mówi: „Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: Ustąp temu miejsca!; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: Przyjacielu, przesiądź się wyżej!; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników” (Łk 14,8-10). To nie ja mam sobie wybierać miejsce mi odpowiadające, ale mam pokornie przyjąć miejsce, które mi zostanie wyznaczone. Dodaje Jezus: „Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14,11). Wywyższanie się jest zgodne z duchem tego świata, a uniżanie się zgodne z Duchem Świętym.

W tym samym duchu Jezus radzi człowiekowi, który Go zaprosił: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy1, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14,12-14). Chodzi tu nie tylko o bezinteresowność ale i skierowanie uwagi na Boga, który troszczy się o upośledzonych i hojnie wynagradza tych, którzy się o nich troszczą. Ciekawe, że w takim właśnie kontekście Jezus naucza o zmartwychwstaniu – szerzej mówi o nim w J 5,29: „Ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia2”. Podobne rozróżnienie losów ludzi w momencie ich zmartwychwstania odnajdujemy w Dn 12,2: „Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie”.

Słowa Jezusa docierają do jednego z obecnych, który stwierdza: „Szczęśliwy3 jest ten, kto będzie ucztował4 w królestwie Bożym” (Łk 14,15). Zwróćmy uwagę na fakt, że dla ówczesnych Żydów Królestwo Boże dotyczy życia pozagrobowego, podczas gdy dla Jezusa Królestwo już jest: „Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: Oto tu jest albo: Tam. Oto bowiem królestwo Boże pośród5 was jest” (Łk 17,20-21). Bóg panuje już obecnie w ludziach mocą Ducha Świętego tak na płaszczyźnie indywidualnej jak i społecznej – i tak się realizuje Jego Królestwo.

Jak to często bywa – Jezus odpowiada przypowieścią (por. Łk 14,16-24). Mówi o obiedzie – deipnon, na który wielu jest zaproszonych. Niestety w momencie powtórnego zaproszenia szukają wymówek, by nie przyjść na ten obiad (por. Łk 14,16-20). Są grzeczni i usprawiedliwiają się. Spotyka się to z gniewną reakcją gospodarza, który mówi do swojego sługi: „Wyjdź co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych!” (Łk 14,21). Może jest to wyrazem Bożej sprawiedliwości – tak to przynajmniej wygląda na podstawie słów Abrahama z przypowieści o bogaczu i Łazarzu: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz” (Łk 16,25). Królestwo Boże jest w rozumieniu Jezusa swego rodzaju rekompensatą za ziemską niedolę.

Gdy okazuje się, że jest jeszcze wolne miejsce, gospodarz rozkazuje: „Wyjdź na drogi i między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony. Albowiem powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej uczty” (Łk 14,23-24). Straszliwy jest ten wyrok na zaproszonych, którzy wzgardzili obiadem. Nie rozumiemy ich dziwnej ucieczki. Dziwne jest też, że do wejścia do Królestwa trzeba zmuszać, nakłaniać?

Greckie słowo anankason, tłumaczone przez „zmuszaj” trzeba chyba rozumieć podobnie jak słowo parabiazo w Łk 24,296, tzn. chodzi o silne naleganie, a nie o przymus fizyczny – podobnie jak w znanym tekście świętego Pawła: „Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4,2).

Pierwszymi zaproszonymi do Królestwa Bożego byli Żydzi, jako naród wybrany. Niestety nie zechcieli skorzystać z zaproszenia. Ich miejsce zajmują biedni, upośledzeni ludzie, tj. poganie7 – jak mówi święty Paweł: „Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: Ustanowiłem Cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi” (Dz 13,46-47). Kategoria „zmuszanych” dotyczy chyba Żydów przyjmujących Chrystusa.

Przedziwne są kolejne słowa Jezusa: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści8 swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego9, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). Można to rozumieć o konieczności ogromnego dystansu wobec siebie i swoich bliskich, by naprawdę służyć Jezusowi. Jakoś są te słowa powiązane z przykazaniem miłości: „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6,5) – to znaczy Bóg wymaga wyłączności miłości, jest Bogiem zazdrosnym, chce by Go kochano w całej pełni, a więc całym sercem, całym sobą.

Do tych słów Jezus dodaje: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14,27). Może trzeba te słowa zestawiać z innymi Jego słowami: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7,13-14). Może tym krzyżem jest wymaganie miłości całkowicie skoncentrowanej na Bogu? Słowo „nienawiść” przeraża, ale zbyt łatwo jest Boga traktować jako dodatek do naszego życia, do naszej rodziny, do naszych interesów, do naszej kultury – a to w praktyce uniemożliwia bycie „uczniem Jezusa”.

Jezus ilustruje te swoje twarde wymagania przypowieściami o budującym wieżę i o królu wyruszającym na wojnę. Zbyt łatwo jest w momencie entuzjazmu powiedzieć „tak!” Jezusowi, a po pewnym czasie stwierdzić, że nasze siły już się wyczerpały. Do swoich wymagań Jezus dodaje: „Nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,33). Konieczny jest duży dystans wobec siebie samego, wobec rodziny i wobec dóbr materialnych. Na koniec Jezus dodaje sentencję mądrościową: „Dobra jest sól; lecz jeśli nawet sól smak swój utraci, to czymże ją zaprawić? Nie nadaje się ani do ziemi, ani do nawozu; precz się ją wyrzuca. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!” (Łk 14,34-35). Uczniowie Jezusa są solą zachowującą świat od zepsucia; jeśli nie spełniają swojej roli zostają z pogardą odrzuceni i podeptani. Jezus zachęca do uważnego słuchania swoich słów.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 W tekście greckim mamy makarios, tzn. „błogosławiony”. Ten termin odnosi się nie do ziemskich przyjemności, ale do Bożego błogosławieństwa, które jest widoczne w życiu obecnym, a w pełni będzie zauważalne w życiu wiecznym.

2 Tekst grecki mówi o „zmartwychwstaniu sądu” – anastasis kriseos. Sąd nie oznacza z konieczności potępienia.

3 W tekście greckim mamy makarios, tzn. „błogosławiony”.

4 Dosłownie: „będzie jadł chleb” – fagetai arton. Nie ma tu odcienia uczty.

5 Grecki przyimek entos można tłumaczyć również przez „wewnątrz”.

6 „Lecz przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”.

7 Ciekawe, że tak właśnie mógł Jezus patrzeć na ówczesnych pogan.

8 Tekst grecki mówi u misei, tzn. „nie nienawidzi”.

9 Tekst grecki mówi kai ten psychen heautu, tzn. „duszy swojej” – co można oddać przez „siebie samego”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz