sobota, 2 czerwca 2018

Komentarz do Mk 10


Mk 10

Dziesiąty rozdział Ewangelii prezentuje nam Jezusa nauczającego: „Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego i znowu je nauczał, jak miał zwyczaj” (Mk 10,1). Niestety pojawiają się znowu kusiciele: „Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę1, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić2” (Mk 10,2). Jezus jest prowokowany do przeciwstawienia się Mojżeszowi i z rabinom interpretującym prawo Mojżeszowe. „Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10,5-9). Jezus nie przyjmuje rozwodu jako prawa Bożego, bo nie jest ono wyrazem woli Bożej. Jest to dla Niego prawo Mojżesza ustanowione przez niego samego ze względu na złą wolę ludzi z nim związanych. Bożą wolę widzi Jezus w Bożym ustanowieniu małżeństwa, które z woli Bożej jest jednym ciałem, jednym żywym organizmem, żyjącym łaską sakramentalną – podobnie jak i Kościół. Z jakichkolwiek powodów nie wolno przeciwstawiać się Bogu.

W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10,10-12). Strona rozbijająca małżeństwo i tworząca nowy nielegalny związek jest winna cudzołóstwa.

Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je” (Mk 10,13-16). Możliwe, że uczniowie mają odmienną od Jezusa hierarchię ważności osób – może dla nich ludzie dorośli, dobrze sytuowani, poważani w społeczeństwie byli godni przychodzić do Jezusa, a inni – nie. Jezus widzi w dzieciach przedstawicieli swojego Królestwa, Królestwa miłości i pokory. Tego, oczywiście musimy się uczyć – inaczej nie wejdziemy do Królestwa Jezusa. Dzieci są najbliższe sercu Jezusa.

Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu rzekł: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Mk 10,17-18). Ważne jest to gorące pragnienie życia wiecznego. Ważne, że szuka drogi do niego w Jezusie. Jezus jest dobry, bo jest Bogiem. O ludziach On sam mówi: „źli jesteście” (por. Mt 7,11). Mówi mu Jezus: „Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj3, czcij swego ojca i matkę. On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości. Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości” (Mk 10,19-22). Przestrzega przykazań, otrzymuje miłość Jezusa, ale nie potrafi żyć bez swoich bogactw i pozostaje smutny. Bogactwa są dla niego ważniejsze od życia wiecznego.

Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: Któż więc może się zbawić? Jezus spojrzał na nich i rzekł: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe” (Mk 10,23-27). Możliwe, że uczniowie myśleli o bogactwach, jako o środku umożliwiającym spokojne, pobożne życie. Nie rozumieją więc radykalnych słów Jezusa. Królestwo Boże, to królestwo pokory i miłości, to Królestwo Ducha Świętego. To jest bardzo trudne, a dla bogatych może jeszcze trudniejsze. Na pytanie uczniów: „Któż więc może się zbawić?”, Jezus odpowiada w sposób zdumiewający: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”. Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Wszechmogący Bóg może nas zbawić. On wie, jak przełamywać nasze opory, jak nas wprowadzić do swojego Królestwa.

Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi” (Mk 10,28-31). Jezus obiecuje wspaniałą nagrodę za ewangelizację, choć przestrzega przed prześladowaniami. W sposób paradoksalny pozostawia sobie wolność w wynagradzaniu wszystkich swoich uczniów.

A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni. Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co miało Go spotkać: Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 10,32-34). Kolejny raz Jezus usiłuje przebić się do swoich uczniów z trudną prawdą w swojej Męce i Zmartwychwstaniu, ale to burzy ich plany, ich nadzieje i dlatego nie chcą jej przyjmować, napełnia ich ona przerażeniem.

Wtedy zbliżyli się do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy. On ich zapytał: Co chcecie, żebym wam uczynił? Rzekli Mu: Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie” (Mk 10,35-37). Oni myślą już o chwale, do której zmierzają z Jezusem, odkładając na bok proroctwo Jezusa o Jego cierpieniach i zmartwychwstaniu.

Jezus im odparł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić4, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony5? Odpowiedzieli Mu: Możemy. Lecz Jezus rzekł do nich: Kielich, który Ja mam pić6, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć7, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane” (Mk 10,38-40). Jezus mówi o przyszłości swoich uczniów i o swojej teraźniejszości. Kielich i chrzest, o których mówi Jezus nie muszą się odnosić do Jego przyszłej męki. Ewangelia mówi o nich w czasie teraźniejszym, a więc raczej chodzi o teraźniejsze trudności i cierpienia Jezusa. Apostołowie też mają tego doświadczyć, a Jan, według tradycji nie był wcale męczennikiem – podobno umarł w szczęśliwej starości w Efezie. Dla kogo są przygotowane miejsca obok Jezusa – zobaczymy to dopiero – jeśli trafimy do nieba.

Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,41-45). Jezus pragnie pokory i wzajemnej pomocy. Sam daje przykład, dając swoje życie za wielu – za tych, którzy Mu uwierzą.

Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10,46-48). „Syn Dawida” jest oficjalnym tytułem Mesjasza – przyznają to nawet faryzeusze: „Gdy faryzeusze byli zebrani, Jezus zadał im takie pytanie: Co sądzicie o Mesjaszu? Czyim jest synem? Odpowiedzieli Mu: Dawida” (Mt 22,41-42). Niewidomy wyznaje w Nim Chrystusa.

Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” (Mk 10,49-52). Jezus pyta się, bo ten niewidomy ma wiele problemów. Prosi o przejrzenie i je otrzymuje na mocy swojej wiary. W tej wierze staje się uczniem Jezusa. W modlitwie niezbędna jest wiara w moc i w dobrą wolę Jezusa.



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 Tekst grecki jest prostszy: peirazontes auton, tzn. „kusząc Go”.

2 Por. „Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie” (Pwt 24,1).

3 Grecki czasownik apostereo ma znaczenie „rabować, okradać, ograbiać, pozbawić”.

4 Grecki czasownik pino jest w czasie teraźniejszym – trzeba by więc tłumaczyć: „piję”. BW tłumaczy: „Jezus zaś rzekł im: Nie wiecie, o co prosicie. Możecie pić kielich, który ja piję, albo być ochrzczeni chrztem, którym ja się chrzczę? A oni mu odpowiedzieli: Możemy. Jezus zaś rzekł im : Kielich, który ja piję, wprawdzie pić będziecie, i chrztem, którym ja się chrzczę, ochrzczeni będziecie. Ale siedzieć po prawicy mojej, albo po lewicy, nie jest moją rzeczą dać wam, lecz którym jest zgotowane”.

5 Grecki czasownik baptizomai jest w czasie teraźniejszym – trzeba by więc tłumaczyć: „jestem chrzczony”.

6 Grecki czasownik pino jest w czasie teraźniejszym – trzeba by więc tłumaczyć: „piję”.

7 Grecki czasownik baptizomai jest w czasie teraźniejszym – trzeba by więc tłumaczyć: „jestem chrzczony”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz