Jezus mówi o sobie
Ten rozdział książki „Jezus z Nazaretu” jest próbą
przedstawienia tytułów chrystologicznych Jezusa i ich treści.
Chrystus
Pisze
Papież: „Coraz
wyraźniejszą treść przybierały trzy podstawowe tytuły: Chrystus
(Mesjasz), Kyrios (Pan) i Syn Boży. Pierwszy z nich był sam w sobie
mało zrozumiały poza obszarem semickim. Jako odrębny tytuł dość
szybko przestał być używany i został połączony z imieniem
Jezusa: Jezus Chrystus. Termin wyjaśniający stał się imieniem, co
wiąże się z głębszym jeszcze spostrzeżeniem: utożsamia się on
całkowicie z Jego funkcją. Nie sposób oddzielić od siebie Jego
misji i Jego Ja. I w ten sposób Jego zadanie słusznie stało się
częścią Jego imienia”1.
Połączenie imienia Jezus z tytułem Chrystus jest wyrazem wiary
Kościoła w to, że właśnie Jezus jest Chrystusem oczekiwanym
przez Naród Wybrany. Pisze święty Jan: „Któż jest kłamcą?
Czy nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Chrystusem? Ten jest
antychrystem, który wypiera się Ojca i Syna” (1 J 2,22), a nieco
dalej: „Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Chrystusem, narodził
się z Boga, a każdy, kto miłuje tego, który zrodził, miłuje też
tego, który się z niego narodził” (1 J 5,1). Poza tym to
zestawienie – Jezus Chrystus – jest bardzo ważnym określeniem –
o jakiego Pomazańca nam chodzi, jakiego Mesjasza uznajemy za
prawdziwego – wierzymy w Jezusa Chrystusa.
Warto dodać, że w
tytule „Chrystus”, tj. „Namaszczony” mieści się tajemnica
współdziałania Jezusa z Duchem Świętym. Pięknie pisze o niej
Papież w dokumencie Verbum
Domini:
„Nie istnieje bowiem żadne autentyczne zrozumienie Objawienia
chrześcijańskiego bez działania Pocieszyciela. Wiąże się to z
faktem, że Boży przekaz o sobie samym zakłada zawsze relację
między Synem i Duchem Świętym, których Ireneusz z Lyonu nazywa «
dwiema rękami Ojca »”2.
O ile to dobrze rozumiem, oznacza to, że Jezus zjednoczony w Bóstwie
z Duchem żyje w Nim i działa z Jego pomocą. To wspólne działanie
Jezusa z Duchem Świętym jest podstawowym faktem koniecznym do
zrozumienia Ewangelii. Nie wolno nam nawet na chwilę zapominać o
tym, że Jezus stanowi Jedno, nie tylko z Ojcem (por. J 10,30), ale i
z Duchem Świętym! Choć to może zaskakujące, ale Bóg Ojciec tak
mówi o swoim Synu do świętego Jana Chrzciciela: „Na kogo ujrzysz
Ducha zstępującego i spoczywającego na nim, to jest ten, który
chrzci Duchem Świętym” (J 1,33) – co oznacza, że z punktu
widzenia Boga Ojca, najważniejszym działaniem Jezusa jest
obdarzanie ludzi Duchem Świętym, którym On jest wypełniony. To
właśnie kryje się w Jego tytule: Chrystus – to znaczy
Namaszczony Duchem.
O namaszczeniu Jezusa Duchem Świętym mówi święty Piotr do
Korneliusza: „Wy wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy
od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Jak Bóg namaścił
Duchem Świętym i mocą Jezusa z Nazaretu, który chodził, czyniąc
dobrze i uzdrawiając wszystkich opanowanych przez diabła, bo Bóg
był z nim” (Dz 10,37-38). Tak święty Piotr przedstawia Jezusa –
właśnie jako Chrystusa, który w mocy Ducha czyni dobrze i uzdrawia
opanowanych przez szatana i wiąże to z charyzmatyczną obecnością
Boga czyniącego cuda – tak jak to było na przykład w historii
sędziów Starego Testamentu (por. Sdz 6,11-40). Sam Jezus tak o tym
mówił: „A jeśli ja wypędzam demony Duchem Bożym, to przyszło
do was królestwo Boże” (Mt 12,28). Mateusz zaś pisze o Janie
Chrzcicielu, że usłyszał o czynach Chrystusa (por. Mt 11,2) – to
znaczy o czynach Jezusa, które wskazują na Jego mesjańską
godność. Uczniom Jana Jezus odpowiada: „Idźcie i oznajmijcie
Janowi, co słyszycie i widzicie. Ślepi widzą, chromi chodzą,
trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli
zmartwychwstają, a ubogim opowiadana jest ewangelia” (Mt 11,4-5).
Takie są właśnie dzieła oczekiwanego przez Naród Wybrany
Mesjasza – to jest niejako dowód wiarogodności Jezusa jako
Chrystusa. Podobnie, Jezus na pytanie żydów: „Jak długo będziesz
nas trzymał w niepewności? Jeśli ty jesteś Chrystusem, powiedz
nam otwarcie” (J 10,24) – odpowiada: „Powiedziałem wam, a nie
wierzycie. Dzieła, które wykonuję w imieniu mego Ojca, one
świadczą o mnie” (J 10,25).
Ciekawe, że Jan nie używa słowa „Chrystus”, a jedynie
„Przychodzący” - ho erchomenos, podobnie
jak i w Mt 3,11 w nawiązaniu do mesjańskiego proroctwa Ps 118,26:
„Błogosławiony, który przychodzi w imię PANA”. Ciekawe, że w
Apokalipsie świętego Jana, ho erchomenos
jest tytułem Boga samego: „Łaska wam i pokój od
Tego, Który jest, i Który był i Który przychodzi” (Ap 1,4).
„Przychodzący” wskazuje na Boga dynamicznego, którego stale
oczekujemy jako przychodzącego – por. Veni
Sancte Spiritus,
a więc stałe oczekiwanie na przyjście Ducha Świętego.
Pan
Papież tak pisze na
temat kolejnego tytułu chrystologicznego: „W rozwoju Starego
Testamentu i wczesnego judaizmu słowo „Pan” zaczęło pełnić
funkcję opisowego wyrażania imienia Boga i w konsekwencji sytuowało
Jezusa w ontologicznej wspólnocie z samym Bogiem, orzekając, iż
jest On żywym Bogiem obecnym wśród nas”3.
Historia
tytułu „Pan” jest dosyć skomplikowana. Jeszcze w Starym
Testamencie zaczęto Boga JHWH określać tytułem 'Adon
–
czyli Pan. Tak na przykład u Iz 1,24 mamy: „Przeto [taka jest]
wyrocznia Pana4,
Boga Zastępów, Wszechwładcy Izraela”. Częstym staje się
(szczególnie u proroka Ezechiela) wyrażenie 'adonaj
JHWH,
„nasz Pan JHWH”5,
jak na przykład Ez 2,4: „Tak mówi Pan Bóg”. Zestawienie
imienia JHWH z tytułem Pan oznacza przede wszystkim to, że JHWH
jest Panem. Jezus objawia to, że jest Panem na przykład nauczając
z mocą; Mateusz zaznacza: „A gdy Jezus dokończył tych słów,
ludzie zdumiewali się jego nauką. Uczył ich bowiem jak ten, który
ma moc, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mt 7,28-29), czy mówiąc w
odniesieniu do szabatu: „Powiedział im także: Szabat został
ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Dlatego Syn
Człowieczy jest też Panem szabatu” (Mk 2,27-28). W takim sensie
Tomasz apostoł wyznaje swoją wiarę w Jezusa mówiąc: „Mój Pan
i mój Bóg!” (J 20,28).
Syn Boży
Bardzo ciekawie
pisze Papież: „Na początku tego rozdziału widzieliśmy już
pokrótce, że te dwa tytuły: „Syn Boży” i „Syn” (bez
dodatkowych określeń) nie są tożsame. Mają zupełnie inne
pochodzenie i znaczenie, mimo iż w kształtowaniu się wiary
chrześcijańskiej obydwa te znaczenia zbliżają się do siebie i
stapiają ze sobą”6.
Według Papieża: „Tytuł „Syn Boży” wywodzi się z teologii
politycznej starożytnego Wschodu. W Egipcie i Babilonii król nosił
tytuł „syna Bożego”. Obrzęd intronizacji rozumiano jako jego
„narodzenie się” synem Bożym, co w Egipcie było rzeczywiście
rozumiane jako tajemne boskie pochodzenie, a w Babilonii – już
nieco bardziej racjonalnie – jako akt prawny, boska adopcja.
Wyobrażenia te zostały w Izraelu przyjęte w owym podwójnym
znaczeniu, a zarazem zostały one przez wiarę Izraela
przekształcone”7.
Tego rodzaju mitologicznych ujęć nie zauważyłem ani w Starym, ani
w Nowym Testamencie. Ewangelia stwarza wrażenie, że Jezus używa do
samookreślenia dwa tytuły. Po pierwsze mówi: Syn Człowieka i
służy Mu to do zwrócenia uwagi na proroctwo Daniela wskazujące na
władzę, jaką otrzymuje On od Boga Przedwiecznego. Po drugie mówi,
że jest Synem – i to ma znaczenie rodzinne – Bóg jest dla Niego
po prostu ukochanym Ojcem. Rozmówcy Jezusa rozumieją, że mówi On
w ten sposób o sobie jako o Synu Boga samego, że uważa się za
Boga samego. Tak na przykład w J 5,17-18 mamy: „Ojciec mój działa
aż do tej chwili i Ja działam. Dlatego więc usiłowali Żydzi tym
bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto
Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu”. Sam Jezus
używa terminu „Syn Boga” rzadko – tylko dla uniknięcia
dwuznaczności – jak na przykład w J 5,25: „Zaprawdę, zaprawdę,
powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli
usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą”.
Wracając do
wypowiedzi Papieża, trzeba stwierdzić, że termin „synowie boży”
– bene
elohim
pojawia się wielokrotnie, ale nie w odniesieniu do króla (por. Rdz
6,2; Hi 1,6). Jest on różnie interpretowany, w tekście Hi 1,6,
tłumacz LXX używa terminu greckiego hoi
angeloi tu theu,
tzn. „aniołowie Boga”.
Termin
„syn bogów” – bar
elahin,
pojawia się tylko raz w Dn 3,25 (TM i przekłady protestanckie),
tzn. Dn 3,92 (LXX i przekłady katolickie) i odnosi się nie do
króla, ale do anioła ratującego trzech młodzieńców w piecu
ognistym.
Papież
argumentuje: „Gdy królestwo Dawida umocniło się, królewska
ideologia starożytnego Wschodu została przeniesiona na króla
panującego na górze Syjon. W słowach Boga, w których Natan
przekazuje Dawidowi obietnicę wiecznego trwania jego domu, czytamy:
„Wzbudzę po tobie potomka twojego (...) i utwierdzę jego
królestwo (...). Ja będę mu ojcem, a on będzie mi synem, a jeśli
zawini, będę go karcił (...). Lecz mu nie cofnę mojej
życzliwości...” (2 Sm 7,12nn; zob. Ps 89,27n.37n). Na tym został
oparty obrzęd intronizacji królów izraelskich, który znajdujemy w
Psalmie: „Ogłoszę postanowienie Pana. Powiedział do mnie: «Tyś
Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem. Żądaj ode Mnie, a dam Ci
narody w dziedzictwo i w Twoje posiadanie krańce ziemi»...”
(2,7n)”8.
Nie wiemy, jak wyglądał obrzęd intronizacji królów Judy i
Izraela. Żaden z królów nie jest w Starym Testamencie nazywany
Synem Boga. Proroctwo Natana: „Kiedy wypełnią się twoje dni i
spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka
twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego
królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego
królestwa na wieki” (2 Sm 7,12-13) nie odnosi się dosłownie do
Salomona, ani do któregokolwiek z królów Judy, czy Izraela, ale do
Jezusa, którego królestwo zostało utwierdzone na wieki (por. Łk
1,32-33).
Papież dodaje
jeszcze: „Cezar August, za panowania którego narodził się Jezus,
przeniósł starożytną królewską teologię Wschodu do Rzymu i
siebie samego, jako „syna boskiego (Cezara), ogłosił synem
bożym”. Za panowania Augusta podchodzi się do tego jeszcze z
dużym dystansem, jednak wprowadzony wkrótce potem kult cesarza
dowodzi, że niczym nieograniczone roszczenia synostwa bożego i wraz
z tym postulat boskiego kultu cesarza przyjęły się w Rzymie i
stały obowiązujące w całym Imperium”9.
Szczególnie mocno widać to w Apokalipsie świętego Jana, która
ukazuje sytuację chrześcijaństwa prześladowanego w takim właśnie
Imperium10.
Na temat tytułu
„Syn Boży” Papież pisze: „Podobnie też z bytem samego Boga
łączył Go termin „Syn Boży”. Dokładniejsze określenie owego
bytowego związku musiało się stać przedmiotem kontrowersji od
momentu, kiedy wiara chciała zachować swój rozumny charakter i
jasno zdać sobie z tego sprawę. Czy jest On Synem w jakimś sensie
pochodnym: w znaczeniu szczególnej bliskości do Boga? Czy też może
słowo to wskazuje na to, że w samym Bogu jest Ojciec i Syn? Że
jest rzeczywiście „równy Bogu”, jest Bogiem prawdziwym z Boga
prawdziwego. Wyniki tych zmagań I Sobór Nicejski (325) zawarł w
słowie homoousios
(„równy
w istocie”) – jedyne słowo filozoficzne, które weszło do
Credo. Jednak to filozoficzne słowo służy zabezpieczeniu słowa
biblijnego. Znaczy ono: jeśli świadkowie Jezusa twierdzą, że
Jezus jest Synem, nie mówią tego w sensie mitologicznym ani
politycznym – dwa znaczenia sugerowane przez kontekst tamtej epoki.
Trzeba je rozumieć dosłownie: tak, w samym Bogu istnieje odwieczny
dialog Ojca z Synem, a Obydwaj są w Duchu Świętym prawdziwie
jednym i tym samym Bogiem11.
Syn Człowieczy
Pisze
Papież: „Rozróżnia się na ogół trzy grupy tekstów, w których
występuje tytuł Syna Człowieczego. Do pierwszej należą
wypowiedzi o przychodzącym Synu Człowieczym, w których Jezus nie
nazywa jednak siebie Synem Człowieczym, lecz tego przychodzącego
odróżnia od siebie. Druga grupa dotyczyłaby wypowiedzi o ziemskiej
działalności Syna Człowieczego, trzecia wreszcie mówi o jego męce
i Zmartwychwstaniu. Zgodnie z panującym wśród egzegetów trendem –
jeśli w ogóle któreś – to tylko wypowiedzi należące do
pierwszej grupy uważa się za autentyczne słowa Jezusa. Harmonizuje
to z powszechnie przyjmowaną interpretacją przepowiadania Jezusa,
zgodnie z którą oczekiwał On rychłego nadejścia czasów
ostatecznych. Do drugiej grupy należą wypowiedzi, w których jest
mowa o władzy Syna Człowieczego odpuszczania grzechów, o Jego
władzy nad szabatem, o Jego ubóstwie i bezdomności; ogólnie
przyjmuje się w tych teoriach, że powstały one w obrębie tradycji
palestyńskiej, a więc bardzo wcześnie, nie można ich jednak
przypisywać samemu Jezusowi. Najpóźniejsze wreszcie byłyby
wypowiedzi o męce i Zmartwychwstaniu Syna Człowieczego, które w
Ewangelii Marka wyznaczają rytm drogi Jezusa do Jerozolimy i
oczywiście mogły się pojawić dopiero po tych wydarzeniach – być
może pochodzą nawet od samego ewangelisty Marka. Tego rodzaju
szufladkowanie wypowiedzi o Synu Człowieczym wypływa z pewnej
logiki, która bardzo precyzyjnie odróżnia rozmaite aspekty danego
tytułu i odpowiada ścisłemu modelowi myślenia profesorskiego, nie
jest jednak zgodna z różnorodnością żywej rzeczywistości, w
której wielowarstwowa całość przybiera szatę słowną. Jednak
podstawowe kryterium tego modelu interpretacyjnego stanowi pytanie,
co Jezusowi można przypisywać w konkretnych okolicznościach Jego
życia i w Jego środowisku. Niewiele, rzecz jasna! Autentyczne
tytuły suwerenności i wypowiedzi o męce nie pasują do tego
modelu. Jakąś łagodniejszą, spotykaną wówczas, formę
apokaliptycznych oczekiwań można by Mu „przypisywać” –
jednak chyba nic więcej. Postępując tak, nie sposób oddać jednak
całego dynamizmu wydarzenia Jezusa”12.
Jak
widać, w tych teoriach tytuł Syna Człowieczego byłby albo
nadawany Jezusowi, albo używany przez Jezusa stosownie do kogoś
innego, a nie do siebie samego. Osobiście nie widzę poważnego
powodu do takiego myślenia. Tytuł „syn człowieka” bo tak
trzeba by przetłumaczyć hebrajskie wyrażenie ben
'adam
występujące na przykład w Ps 8,5, czy też jego aramejski
odpowiednik bar
'enasz z
Dn 7,13, ma swoją długą historię w Starym Testamencie, do której
to Jezus się odwołuje. Tekst Psalmu 8,4-6 jest bardzo interesujący:
„Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz, albo syn człowieczy,
że troszczysz się o niego? Uczyniłeś go bowiem niewiele mniejszym
od aniołów, chwałą i czcią go ukoronowałeś. Dałeś mu
panowanie nad dziełami twoich rąk, wszystko poddałeś pod jego
stopy”. Natchniony autor psalmu nie ukazuje tu jednego ze
zwyczajnych ludzi, tekst może odnosić się do pierwszego człowieka
– i to przed grzechem, a jeszcze bardziej do Jezusa – Syna
Człowieka – z dużej litery.
Podobnie
z tekstem proroka Ezechiela 2,1-7: „Rzekł On do mnie: «Synu
człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił». I wstąpił
we mnie duch, <gdy do mnie mówił>, i postawił mnie na nogi;
potem słuchałem Tego, który do mnie mówił. Powiedział mi: «Synu
człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników,
którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali
przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych
twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im
powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni czy będą słuchać, czy też
zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą
wiedzieli, że prorok jest wśród nich. A ty, synu człowieczy, nie
bój się ich ani się nie lękaj ich słów, nawet gdyby wokół
ciebie były osty i ciernie i gdybyś się znalazł wśród
skorpionów. Nie obawiaj się ich słów ani się nie lękaj ich
twarzy, bo to lud oporny. Przekażesz im moje słowa: czy będą
słuchać, czy też zaprzestaną, bo przecież są buntownikami” –
Ezechiel, nazwany ben
'adam,
nie jest zwyczajnym człowiekiem – jest zupełnie wyjątkowym,
wybranym przez Boga samego, będącym „znakiem sprzeciwu” dla
swojego narodu – tak jak Jezus (por. Łk 2,34).
Kluczowym
tekstem do zrozumienia tytułu bar
'enasz jest
Dn 7,13-14: „Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach
nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i
wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i
władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i
języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie
przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie”. Nie są to
słowa o jakimś przeciętnym człowieku. Tym, który przybywa na
obłokach nieba jest Jezus – Dzieje Apostolskie tak mówią o Jego
Wniebowstąpieniu: „Kiedy to powiedział, a oni patrzyli, został
uniesiony w górę i obłok zabrał go sprzed ich oczu. A gdy się
wpatrywali w niebo, jak wstępował, oto stanęli przy nich dwaj
mężowie w białych szatach i powiedzieli: Mężowie z Galilei,
dlaczego stoicie, wpatrując się w niebo? Ten Jezus, który został
od was wzięty w górę do nieba, przyjdzie tak samo, jak go
widzieliście wstępującego do nieba” (Dz 1,9-11). To Jemu jest
powierzona wszelka władza: „Wtedy Jezus podszedł i powiedział do
nich: Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi” (Mt
28,18).
Co
oznaczają słowa: „jakby Syn Człowieczy” (Dn 7,13)? Można je
przynajmniej próbować interpretować za pomocą równie
tajemniczych słów dotyczących Jezusa w Flp 2,7-8: „ogołocił
samego siebie, przyjmując postać sługi i stając się podobny do
ludzi; a z postawy uznany za człowieka”. Sądzę, że święty
Paweł pisząc o Jezusie „podobny
do ludzi” nie kwestionuje prawdziwości Jego człowieczeństwa.
Podkreśla tylko Jego zasadniczą odmienność jako istniejącego w
postaci Bożej (por. Flp 2,6). Podobnie słowo „jakby” z Dn 7,13
wskazuje na podobieństwo do ludzi, podkreślając jednocześnie
niezwykłość jego „niebieskiego” pochodzenia – bo przychodzi
na obłokach niebieskich i otrzymuje niezwykłą władzę od
Przedwiecznego.
W Nowym Testamencie
to wyrażenie jest używane w Ap 1,12-13. Mówi tam święty Jan:
„Gdy się odwróciłem, zobaczyłem siedem złotych świeczników,
a pośród tych siedmiu świeczników kogoś podobnego do Syna
Człowieczego”. Wydaje się, że jest to ta sama konstrukcja
literacka co u Dn 7,13. Ta postać jest podobna do męża z Dn
10,5-6: „Oto [stał] pewien człowiek ubrany w lniane szaty, a jego
biodra były przepasane czystym złotem, a ciało zaś jego było
podobne do tarsziszu, jego oblicze do blasku błyskawicy, oczy jego
były jak pochodnie ogniste, jego ramiona i nogi jak błysk
polerowanej miedzi, a jego głos jak głos tłumu”. Postać z Ap
1,13 przypomina jednocześnie Przedwiecznego z Dn 7,9: „Patrzałem,
aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była
biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny”.
Jest ona jednocześnie podobna do Przemienionego Jezusa z Mt 17,2:
„Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak
słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło”. Z kim tę
postać identyfikować? Z Synem Człowieka, tzn. z Jezusem
Zmartwychwstałym. Podstawą tej identyfikacji są słowa z Ap 1,18:
„Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków ”. Te
słowa wskazują jednoznacznie na Jezusa, na Jego śmierć i Jego
zmartwychwstanie. Tak więc słowo „podobny” nie wyklucza
identyfikacji postaci z Jezusem, ostrzega tylko przed Jego nową
charakterystyką.
Podobnie
w Ap 14,14 mamy: „I
zobaczyłem, a oto biały obłok, a na obłoku siedział ktoś
podobny do Syna Człowieczego, który miał na głowie złotą
koronę, a w ręku ostry sierp”. Jest to wizja Jezusa z atrybutami
Sądu – złota korona zwycięzcy (por. Ap 6,2) i ostry sierp jako
narzędzie sprawiedliwości (por. Ap 14,14-20). Siedzący na tronie –
to Jezus – tak przynajmniej wynika z tekstu Ap 1,5-7: „I od
Jezusa Chrystusa, który jest wiernym świadkiem i pierworodnym z
umarłych, i władcą królów ziemi. Temu, który nas umiłował i
obmył nas z naszych grzechów swoją krwią; i uczynił nas królami
i kapłanami dla Boga, swego Ojca, jemu chwała i moc na wieki
wieków. Amen. Oto przychodzi z obłokami i ujrzy go wszelkie oko,
także ci, którzy go przebili. I będą lamentować przed nim
wszystkie plemiona ziemi. Tak, amen”.
Warto też wyjaśnić
ten dosyć dziwny tytuł „syn człowieczy” – tak przyjęło się
pisać, ale tak naprawdę, tak w języku hebrajskim, jak w
aramejskim, jak i w greckim mamy „syn człowieka”. Nie jest to
więc „syn ludzi”, czy też „syn ludzki” – jak można by
tego oczekiwać. Święty Maksymilian Maria Kolbe zwraca na to uwagę
i proponuje „zobaczyć” Maryję – Matkę Jezusa, bo Jezus, w
odróżnieniu od wszystkich innych ludzi jest synem jednego tylko
człowieka, to jest Maryi. I to właśnie o Niej mówi, używając
tytułu „Syn Człowieka”, w którym słowo „Syn” piszę dużą
literą przez uszanowanie dla Syna Bożego, a słowo „Człowieka”
z szacunku do Matki Bożej.
Sam
Papież uważa, że: „Wyrażenie „Syn Człowieczy”, w którym
Jezus ukrywał swą tajemnicę, a zarazem powoli w nią wprowadzał,
było nowe i zaskakujące. Nie był to popularny tytuł wyrażający
nadzieje mesjańskie. Doskonale wpisuje się on w styl przepowiadania
Jezusa, który posługiwał się wyrazami zagadkowymi i
przypowieściami i w ten sposób stopniowo doprowadzał do progu swej
tajemnej rzeczywistości, która może się w istocie rzeczy odsłonić
dopiero na drodze naśladowania”13.
Ciekawie
Papież komentuje tekst świętego Marka (2,27-28): „To szabat
został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.
Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu”: „To, że szabat
jest dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu, nie jest przejawem
współczesnej liberalnej postawy, którą spontanicznie chcielibyśmy
widzieć w tych słowach. Że nauki Jezusa nie można rozumieć w
taki sposób, widzieliśmy już przy rozważaniu Kazania na górze. W
„Synu Człowieczym” człowiek staje się takim, jakim powinien
właściwie być. W „Synu Człowieczym”, idąc za wzorem Jezusa,
człowiek jest wolny i umie wykorzystywać szabat, jako dzień
wolności, dany przez Boga i do niego prowadzący. „Syn Człowieczy
jest Panem szabatu” – uwidacznia się tu cała wzniosłość
roszczeń Jezusa, który Prawo interpretuje w sposób suwerenny,
dlatego że On sam jest pra-Słowem Boga. Widoczne staje się także,
o jaki rodzaj nowej wolności dawanej człowiekowi tu chodzi –
wolności, która nie ma nic wspólnego ze zwykłą dowolnością”14.
Wydaje mi się, że warto komentować Mk 2,27-28 w oparciu o wyżej
analizowany tytuł „Syn Człowieka”. Według Dn 7,14 Jezus,
właśnie jako „Syn Człowieka” ma pełnię władzy w swoim
Królestwie – otrzymuje ją od Przedwiecznego i realizuje ją na
ziemi.
Benedykt
XVI inaczej patrzy na Dn 7: „Za czasów Jezusa określenie „Syn
Człowieczy” nie było znane jako
tytuł. Istniała jednak pewna do tego przesłanka w wizji historii
powszechnej zawartej w Księdze Daniela, w której jest mowa o
czterech bestiach i „Synu Człowieczym”. Wizjoner widzi
następujące po sobie panowanie potęg światowych, ukazywanych w
obrazie czterech wielkich bestii, które wychodzą z morza, zatem
wyobrażają władzę, opierającą się przede wszystkim na
przemocy, władzę „bestialską”. Przedstawia w ten sposób
mroczny, głęboko niepokojący obraz dziejów świata. Wizja ta nie
jest jednak w całości negatywna: pierwszej bestii – jest nią lew
ze skrzydłami orła – zostają wyrwane skrzydła, ją zaś samą
uniesiono w górę i postawiono jak człowieka na dwu nogach, dając
jej ludzkie serce” (7,4). Humanizacja władzy jest możliwa także
w czasach tego świata: władza może przybrać ludzkie oblicze. To
zbawienie ma jednak względną wartość; ogólnie rzecz biorąc,
historia idzie naprzód, a w swym dalszym przebiegu staje się
jeszcze bardziej mroczna. Potem jednak – gdy potęga zła sięga
zenitu – dzieje się coś zupełnie innego. Widzący dostrzega,
jakby z daleka, właściwego Pana świata, Przedwiecznego, który
kładzie kres panowaniu upiorów historii. „A oto na obłokach
nieba przybywa jakby Syn Człowieczy (...). Powierzono Mu panowanie,
chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody,
ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem (...). Jego
królestwo nie ulegnie zagładzie” (7,13n). Naprzeciwko bestiom
wychodzącym z głębin staje człowiek przychodzący z góry. Jak
bestie wynurzające się z głębin wyobrażają dotychczasowe
mocarstwa świata, tak obraz „Syna Człowieczego”, przybywającego
na obłokach nieba, zwiastuje nadejście zupełnie innego królestwa,
królestwa „ludzkiego”, rzeczywistej potęgi, przychodzącej od
samego Boga. Wraz z tym królestwem nastaje autentyczny
uniwersalizm, pojawia się definitywny, w gruncie rzeczy od wieków
skrycie oczekiwany, pozytywny kształt historii. Tak więc
przychodzący z wysoka „Syn Człowieczy” jest przeciwieństwem
bestii wychodzących z morza. Sam w sobie nie oznacza jednostkowej
postaci, jest wizją „królestwa”, w którym świat osiągnie
swój cel. W egzegezie powszechnie przyjmuje się pogląd, że ten
tekst stanowi rezultat opracowania redakcyjnego pierwotnej wersji, w
którym „Syn Człowieczy” wskazywał na postać jednostkową; w
każdym razie redakcja ta nie jest nam znana i opinia ta nie wychodzi
poza przypuszczenie. Często przytaczane w tym kontekście teksty z 4
Księgi Ezdrasza 13 i z etiopskiego Henocha, w których Syn
Człowieczy występuje jako jednostka, są późniejsze od Nowego
Testamentu, a zatem nie można ich uważać za jego źródła.
Zrozumiałe
jest oczywiście, że widzenia Syna Człowieczego wiązano z
nadziejami mesjańskimi i z postacią samego Mesjasza, nie
dysponujemy jednak żadnymi tekstami dokumentującymi taki proces,
wcześniejszymi od działalności Jezusa. Tak więc pozostajemy przy
twierdzeniu, że obraz Syna Człowieczego wyobraża tu przyszłe
królestwo zbawienia – wizja, do której Jezus mógł nawiązać,
której jednak nadał nową postać, przez powiązanie tych oczekiwań
ze sobą samym i własną działalnością”15.
Nieco dalej pisze:
„Jak widzieliśmy, pierwsza grupa wypowiedzi o Synu Człowieczym
odnosi się do zapowiedzi Jego przyjścia. Najwięcej z nich znajduje
się w mowie Jezusa o końcu świata (zob. Mk 13,24-27) i w procesie
Jezusa przed Wysoką Radą (zob. Mk 14,62). Zajmiemy się więc nimi
w drugiej części tej książki. Tutaj chciałbym zwrócić uwagę
tylko na jeden doniosły moment: Słowa te odnoszą się do przyszłej
chwały Jezusa, do Jego przyjścia na sąd i zgromadzenia
sprawiedliwych, „wybranych”. Nie wolno nam jednak przeoczyć
tego, że są one wypowiadane o Tym, który – oskarżony i
wyszydzany – stoi przed swymi sędziami, że właśnie w słowach
tych nierozerwalnie łączą się ze sobą chwała i męka. Wprawdzie
o męce nie ma tu mowy, jest to jednak rzeczywistość, w której
Jezus się znajduje i mówi”16.
Słowa Jezusa z Mt 26,64 zwrócone do arcykapłana Kajfasza brzmią
następująco: „Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego po
prawicy Mocy i przychodzącego na obłokach nieba”. Jest to
świadome nawiązanie Jezusa do proroczych tekstów Dn 7,13 i Ps
110,1 – Jego najwyższe ostrzeżenie wobec sędziów by powstrzymać
ich przed zbrodnią.
Papież nieco
rozgoryczony współczesną egzegezą kontynuuje: „Oczywiście
wszystkie te słowa, dotyczące mającego kiedyś przyjść Syna
Człowieczego, zdaniem krytyki nie są autentycznymi słowami Jezusa.
Za takie, przynajmniej niektórzy krytycy, uważają zaledwie dwa
teksty z tej grupy, w wersji Łukasza, i tym tylko można „ufać”.
Pierwszy z nich to Łk 12,8n: „A powiadam wam: Kto się przyzna do
Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec
aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę
się i Ja wobec aniołów Bożych...”. Drugi tekst znajduje się u
Łukasza 17,24n: „Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, jaśnieje od
jednego krańca widnokręgu do drugiego, tak będzie z Synem
Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być
odrzuconym przez to pokolenie”. Powód, dla którego te teksty
znalazły łaskę u krytyków, leży w tym, że Syn Człowieczy i
Jezus wydają się tu dwiema różnymi postaciami, i zwłaszcza w
pierwszej wypowiedzi Syn Człowieczy, zdaniem krytyki, ewidentnie nie
utożsamia się z mówiącym Jezusem”17.
Wydaje mi się, że nie musimy aż tak bardzo przejmować się
opiniami teologów. Pierwszy tekst – Łk 12,8-9 – ukazuje Jezusa
jako Syna Człowieka, grożącego ludziom zdolnym wyprzeć się Go z
obawy przed prześladowaniami, czy wobec groźby utraty życia. Drugi
tekst – Łk 17,24-25 – to zapowiedź chwalebnego przyjścia
Jezusa na Sąd Ostateczny.
Nieco dalej Papież
pisze o Jezusie: „Jego nauka budziła w nich lęk, ponieważ
nauczał nie tak jak uczeni w Piśmie, lecz jako mający władzę
(zob. Mk 1,22). Siebie samego czyni Prawodawcą, Bogiem; nie jest
interpretatorem, lecz Panem. Widać to jeszcze wyraźniej w relacji o
paralityku, którego przyjaciele wnieśli na noszach przez dach i
położyli przed Nim. Zamiast wypowiedzieć jakieś słowa związane
z uzdrowieniem, czego oczekiwali sam paralityk i jego przyjaciele,
Jezus mówi najpierw paralitykowi: „Synu, odpuszczone są twoje
grzechy” (Mk 2,5). Słysząc te słowa, uczeni w Piśmie słusznie
Mu zarzucają, że grzechy może odpuszczać tylko Bóg. Jeśli Jezus
przypisuje Synowi Człowieczemu tę władzę, znaczy to, że domaga
się dla siebie godności należnej Bogu i na jej podstawie działa.
Dopiero po odpuszczeniu grzechów obecni słyszą oczekiwane słowa:
„Żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę
odpuszczania grzechów”, mówi do paralityka: „Wstań, weź swoje
nosze i idź do swego domu!” (Mk 2,10n). I właśnie te roszczenia
boskości doprowadzą Go do Męki. Jak widać, słowa mówiące o
władzy Jezusa są zorientowane na Jego Mękę”18.
Nie tylko. W danym momencie Jezus nie wskazuje na mękę, a na to, że
właśnie jako Syn Człowieka może odpuszczać grzechy i uzdrawiać
– czego ludzie tak bardzo potrzebują.
Ciekawie komentuje
Papież trzecią grupę tekstów: „Bo i Syn Człowieczy nie
przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie
jako okup za wielu” (Mk 10,45). Na skutek przejęcia jednego słowa
z pieśni cierpiącego Sługi Pańskiego (zob. Iz 53) pojawia się tu
inny wątek starotestamentalnej tradycji, uzupełniający obraz Syna
Człowieczego. Jezus, który z jednej strony utożsamia siebie z
przyszłym Sędzią świata, tutaj identyfikuje się z cierpiącym i
umierającym Sługą Pańskim, o którym w swych pieśniach proroczo
mówi Izajasz. W ten sposób uwidacznia się jedność cierpienia i
„wywyższenia”, uniżenia i chwały. Służenie jest autentycznym
sposobem panowania i daje nam pewne wyobrażenie sposobu, na jaki Bóg
jest Panem, wyobrażenie panowania Bożego”19.
Kończy Papież ten
rozdział słowami: „Miano „Syn Człowieczy” jest i pozostanie
zarezerwowane dla samego Jezusa, natomiast wyrażająca się w nim
nowa wizja jedności Boga i człowieka przenika cały Nowy Testament
i wyciska na nim swe piętno. O to nowe, od Boga przychodzące
człowieczeństwo, chodzi właśnie w naśladowaniu Jezusa
Chrystusa”20.
Syn
Pisze Papież: „Od określenia
„Syn Boży” i jego złożonej prehistorii należy ściśle
odróżniać samo słowo „Syn”, które pojawia się w zasadzie
tylko na ustach Jezusa. Poza Ewangeliami występuje pięć razy w
pokrewnym Ewangelii Jana Liście do Hebrajczyków (zob. 1,2.8; 3,6;
5,8; 7,28) i jeden raz u Pawła (zob. 1 Kor 15,28); w powiązaniu ze
świadectwem Jezusa w Ewangelii Jana spotykamy je pięć razy w 1
Liście św. Jana i jeden raz w 2 Liście św. Jana. Decydujące jest
tu świadectwo Ewangelii Jana (słowo „Syn” pojawia się tu 18
razy) i podane przez Mateusza (zob. 11,25n) i Łukasza (zob. 10,21n)
radosne mesjańskie zawołanie, które chętnie – i słusznie –
bywa nazywane tekstem Jana podanym w obrębie tradycji synoptycznej:
„W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię,
Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i
roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.
Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał
Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt
nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11,25nn;
zob. Łk 10,21n)”21.
Warto zauważyć, że Jezus, według oryginału greckiego, nie mówi
o znajomości Ojca, ale o poznawaniu Go, bo czasownik epiginosko
w
czasie teraźniejszym wyraża czynność teraźniejszą, niedokonaną.
To samo zjawisko odnajdujemy w Ewangelii Janowej – Jezus trwale, w
teraźniejszości wpatruje się w Ojca, wsłuchuje się w Jego głos
– jest z Nim stale związany (por. J 5,19.30). Według Jezusa życie
wieczne wierzących polega na poznawaniu Boga i Jego Syna (por. J
17,3). Papież mówi o tym w sposób dość tajemniczy: „Każdy
proces poznania zawiera w sobie w pewien sposób proces
upodabniania się, pewnego rodzaju wewnętrzne utożsamienie się
poznającego z poznawanym, które – w zależności od stopnia bytu
poznającego podmiotu i poznawanego przedmiotu – jest różne.
Rzeczywiste poznanie Boga zakłada wspólnotę życia z Bogiem, a
nawet bytową z Nim jedność”22.
Myślę, że w ten sposób wyjaśnia jedność Ojca z Synem,
objawianą w powyższych tekstach. Pisze o ludziach, w których sobie
Bóg Ojciec upodobał: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli
go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał” – mówi w tym
sensie Jezus w Kafarnaum w swej mowie o chlebie (J 6,44). Kogo jednak
chce Ojciec? „Nie mądrych i roztropnych” – mówi Pan – lecz
prostaczków. W pierwszym rzędzie jest to po prostu przejaw
doświadczenia Jezusa: Boga nie poznają uczeni w Piśmie, zajmujący
się Nim z tytułu swego zawodu; tacy trzymają się kurczowo swych
drobiazgowych wiadomości. Ta cała wiedza wypacza w nich proste
spojrzenie na całość, na objawiającą się rzeczywistość samego
Boga – tak proste nie może to przecież być dla tego, kto jest
świadom całej złożoności problemów. Paweł podzielił się tym
samym doświadczeniem i tak następnie mówił: „Nauka bowiem
Krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą
zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (...). Napisane jest
bowiem: Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych
zniweczę (zob. Iz 29,14) (...). Przypatrzcie się, bracia, powołaniu
waszemu! Według oceny ludzkiej niewielu [tam] mędrców, niewielu
szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w
oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał co niemocne, aby
mocnych poniżyć (...), tak by się żadne stworzenie nie chełpiło
wobec Boga...” (1 Kor l,18n.26-29). „Niechaj się nikt nie łudzi.
Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie,
niech się stanie głupim, by posiadł mądrość” (1 Kor 3,18)”23.
I nieco dalej: „Kazanie na górze daje nam klucz, który ukazuje
wewnętrzną przyczynę tego osobliwego doświadczenia, a przez to
drogę nawrócenia, gotowości wejścia w poznanie właściwe Synowi:
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”
– czytamy u Mateusza (5,8). Czyste serce jest tym, co umożliwia
widzenie. Na tym polega ta szczera prostota, która otwiera nasze
serce na wolę Jezusa objawienia się nam. Można by też powiedzieć:
nasza wola musi być wolą synowską. Wtedy możemy widzieć. Być
synem znaczy jednak: pozostawać w odniesieniu do drugiego; jest to
pojęcie relacyjne. Oznacza wyrzeczenie się autonomii, która zamyka
się w sobie samym; chodzi tu o to, co Jezus nazwał stawaniem się
dzieckiem”24.
Sam Jezus mówi na
ten temat w sposób bardzo tajemniczy: „Mój Ojciec działa aż
dotąd i ja działam” (J 5,17) – w ten sposób Jezus mówi nie
tylko o swoim Ojcu – Bogu, ale i o swoim działaniu, które nie
może być ograniczone żadnymi przepisami, bo jest ono wzorowane na
działaniu samego Boga, który jest nieograniczony przez szabat, czy
inne przepisy. W J 5,19 Jezus mówi: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam
wam: Syn nie może nic czynić sam od siebie, tylko to, co widzi, że
czyni Ojciec. Co bowiem on czyni, to i Syn czyni tak samo”. Syn nie
jest więc kimś niezależnym od Ojca – widzi Go i Go naśladuje,
działa w jedności Bożej natury. W odróżnieniu od tytułu
„Chrystus”, którego Jezus prawie nigdy (za wyjątkiem J 4,25-26)
nie używał, tytuł „Syn” jest Jego podstawowym sposobem na
objawienie swojego Bóstwa.
Żydzi rozumieją to
jako niedopuszczalną uzurpację. J 5,18 stwierdza: „Dlatego Żydzi
tym bardziej usiłowali go zabić, bo nie tylko łamał szabat, ale
mówił, że Bóg jest jego Ojcem, czyniąc się równym Bogu”.
Podobnie J 10,33: „Odpowiedzieli mu Żydzi: Nie kamienujemy cię za
dobry uczynek, ale za bluźnierstwo, to znaczy, że ty, będąc
człowiekiem, czynisz samego siebie Bogiem”. A J 19,7 stwierdza:
„Żydzi mu odpowiedzieli: My mamy prawo i według naszego prawa
powinien umrzeć, bo czynił siebie Synem Bożym”. Ich tragedią
jest to, że nie patrzą na czyny Jezusa, na to, co sam Jezus nazywa
„pieczęcią Ojca”. Tak na przykład w J 6,27 Jezus mówi:
„Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który
trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem
pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”. A w J 10,31-37 mamy tekst
ukazujący logikę żydów i Jezusa: „I znowu Żydzi porwali
kamienie, aby Go ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem
wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych
czynów chcecie Mnie ukamienować?» Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie
chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to,
że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga». Odpowiedział
im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami
jesteście? Jeżeli [Pismo] nazywa bogami tych, do których
skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to
jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat,
mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: „Jestem Synem
Bożym?” Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie
wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie
wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że
Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu”. Ojciec potwierdza autorytet Syna
niezwykłymi czynami, a tak naprawdę, to nawet stwierdzenie „Jestem
bogiem” – nie byłoby bluźnierstwem, bo sam Bóg zwraca się do
ludzi słowami psalmu 82,6: „Jesteście bogami i wszyscy wy
jesteście synami Najwyższego”. Jezus mówi też o swojej jedności
z Ojcem: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30) i o swoim
przenikaniu się z Ojcem: „Ojciec jest we mnie, a ja w nim” (J
10,38). Ojciec i Syn są nierozdzielni. Pięknie mówi Jezus: „Aby
wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, nie czci i
Ojca, który go posłał” (J 5,23). A święty Jan Ewangelista
stwierdza: „Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto
nie wierzy Bogu, zrobił z niego kłamcę, bo nie uwierzył
świadectwu, które Bóg dał o swoim Synu. A to świadectwo jest
takie, że Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w jego
Synu. Kto ma Syna, ma życie, kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia”
(1 J 5,10-12).
Żydzi jednak nie
chcą wierzyć dziełom Jezusa, dopatrują się w nich zła, czy po
prostu widzą w nich zagrożenie dla swoich interesów – jak to
było na przykład ze wskrzeszeniem Łazarza: „Wtedy naczelni
kapłani i faryzeusze zebrali się na naradę i mówili: Co zrobimy?
Bo ten człowiek czyni wiele cudów. Jeśli go tak zostawimy, wszyscy
uwierzą w niego i przyjdą Rzymianie, i zabiorą nam to nasze
miejsce i naród” (J 11,47-48).
Ja Jestem
Pisze
Papież: W słowach Jezusa przekazanych nam przez Ewangelie znajduje
się – głównie u Jana, jednak (choć nie tak wyraziście i
rzadziej) także u synoptyków – grupa słów zawierających zwrot
„Ja jestem”, i to w dwojakiej formie: raz Jezus wypowiada je bez
żadnych dodatków, mówi po prostu: „Ja jestem”, „że to Ja
jestem”; kiedy indziej znowu owo „Ja jestem” jest w swej treści
bliżej określone jakimś obrazem — Ja jestem światłością
świata, prawdziwym krzewem winnym, dobrym pasterzem itd”25.
Trudne do wyjaśnienia są formy krótkie. Prawdopodobnie można je
uzupełnić do stwierdzenia: „Ja Jestem Bogiem”.
Papież
przedstawia jeden z tych tekstów: „A
Jezus powiedział do nich: „Wy nie wiecie, ani skąd przychodzę,
ani dokąd idę (...). Nie znacie ani Mnie, ani mojego Ojca”
(8,14.19). I wyjaśnia to jeszcze w następujących słowach: „Wy
jesteście z niskości,
a Ja jestem z wysoka; wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z
tego świata” (8,23). I teraz wypowiada zdanie decydujące: „Jeżeli
bowiem nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach waszych”
(8,24)”26.
Słowa: „Wy nie wiecie, ani skąd przychodzę, ani dokąd idę”
(J 8,14) – oznaczają prawdopodobnie: „Nie znacie Boga, od
którego przychodzę i do którego powracam”. Słowa: „Nie znacie
ani Mnie, ani mojego Ojca” sam Jezus uzupełnia słowami:
„Gdybyście mnie znali, znalibyście i mego Ojca” (J 8,19).
Myślę, że chodzi tu o poznanie duchowe Jezusa, o poznanie
tajemnicy Jego Bóstwa, o poznanie wzajemnego przenikania się Ojca z
Synem, o którym Jezus mówi: „Abyście poznali i uwierzyli, że
Ojciec jest we mnie, a ja w nim” (J 10,38). Słowa „Wy jesteście
z niskości, a Ja jestem z wysoka; wy jesteście z tego świata, Ja
nie jestem z tego świata” (J 8,23) pozwalają poznać jakościową
różnicę między Jezusem i pozostałymi ludźmi. Po pierwsze, On
pochodzi od Boga, zna Boga i jest bez grzechu, a ludzie pochodzący z
tego świata Boga nie znają i znają grzech. Słowo „świat”,
podobnie jak i w wielu innych tekstach świętego Jana, oznacza ludzi
pozbawionych Ducha Świętego i dlatego z gruntu wrogich wobec Boga i
wobec Jego Syna. Słowa „Jeżeli bowiem nie uwierzycie, że Ja
jestem, pomrzecie w grzechach waszych” (J 8,24) – oznaczają
realną groźbę dla Żydów, którzy stoją przed Nim i przed szansą
swojego zbawienia – mogą niestety ją odrzucić, odrzucając wiarę
w Bóstwo Jezusa.
Papież
próbuje komentować ten tekst za pośrednictwem Starego Testamentu.
Mówi: „Jest to przede wszystkim Księga Wyjścia (3,14) – scena
płonącego krzewu, ze środka którego Bóg woła do Mojżesza, ten
zaś z kolei pyta wołającego Boga: „Jakie jest twoje imię?” W
odpowiedzi słyszy to zagadkowe imię YHWH, którego znaczenie sam
przemawiający Bóg wyjaśnia w równie zagadkowym zdaniu: „Jestem,
który jestem”. Nie musimy się tu zajmować różnorakimi
interpretacjami tego zdania; pozostańmy przy stwierdzeniu, że Bóg
nazywa siebie po prostu „Ja jestem”. On najzwyczajniej jest”27.
To trochę nie tak. W Wj 3,14 mamy następujące słowa:
„Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: «JESTEM, KTÓRY JESTEM». I
dodał: «Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was»”
– nie mamy w ogóle imienia YHWH, które pojawia się dopiero w
wersecie piętnastym, razem z innymi określeniami Boga: „Mówił
dalej Bóg do Mojżesza: Tak powiesz Izraelitom: JHWH, Bóg ojców
waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do
was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na
najdalsze pokolenia”. Jezus używając terminu „Ja Jestem”
nawiązuje do Wj 3,14 i wskazuje, że to właśnie On jest JHWH, to
On jest Bogiem Izraela.
Pisze
dalej Papież: „Gdy Jezus mówi „Ja jestem”, wtedy nawiązuje
do tej historii i odnosi ją do siebie. Wskazuje na własną
niepowtarzalność: w Nim, w Jego osobie, obecna jest tajemnica Boga.
„Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Heinrich Zimmermann słusznie
podkreślił, że owym „Ja jestem” Jezus nie stawia siebie obok
Ja Ojca (TThZ 69 [1960] 6), lecz wskazuje na Ojca. W ten sposób
jednak mówi jednocześnie o sobie samym. Chodzi ściśle o
nierozłączność Ojca i Syna. Ponieważ jest Synem, może własnymi
ustami powtórzyć tamto przedstawienie się Ojca: „Kto Mnie widzi,
widzi także i Ojca” (J 14,9). I na odwrót: ponieważ tak się
rzeczy mają, może, jako Syn, sam wypowiadać słowa, w których
objawił się Ojciec”28.
Można się zastanawiać, czy tam, na Synaju objawiał się Ojciec,
czy też zgodnie z tekstem Księgi Wyjścia – objawiał się Bóg
Izraela. Tak Ojciec, jak i Syn, jak i Duch Święty są Jednym i
Jedynym Bogiem Izraela. J 14,9 w greckim tekście krytycznym ma nieco
inne brzmienie: „Kto zobaczył Mnie, zobaczył Ojca” – Jezus
jest jedyną drogą do „zobaczenia” Ojca, trzeba tylko „zobaczyć”
Jezusa – zaprzyjaźnić się z Nim i w miłości poznać Go.
Papież
kontynuuje swoje rozważania: „Abraham, jak wyjaśnia Jezus, nie
tylko wskazuje dalej
niż na siebie samego – na Boga Ojca. On wskazuje na mającego
przyjść Jezusa, Syna: „Abraham, ojciec wasz, rozradował się z
tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał go i ucieszył się” (J
8,56). Na zarzut Żydów, według których Jezus nie mógł widzieć
Abrahama, pojawia się odpowiedź: „Zanim Abraham stał się, Ja
jestem” (8,58). Znowu pojawia się tajemniczo zwykłe „Ja jestem”
– tym razem jednak określone przeciwstawieniem „stał się”,
odnoszącego się do Abrahama. Naprzeciw przychodzenia i przemijania,
naprzeciw świata, który się staje i ginie, mamy „Ja jestem”
Jezusa”29.
Przy okazji zwróćmy uwagę na to, że dla Jezusa, Abraham jest
żywym człowiekiem zdolnym do prawdziwej radości (por. Mt
22,31-32).
Pisze
dalej Papież: „Przejdźmy teraz do przekazanej przez Marka
historii chodzenia Jezusa po wodzie, opowiedzianej zaraz po pierwszym
rozmnożeniu chleba (zob. 6,45-52), które ma bardzo bliską paralelę
w Ewangelii Jana (zob. 6,16-21). H. Zimmermann przeprowadził
staranną analizę tego tekstu (TThZ [1990] 12n). Pójdziemy tu za
jego najważniejszymi sugestiami. Po rozmnożeniu chleba Jezus poleca
uczniom wejść do łodzi i odjechać do Betsaidy. On sam odchodzi
„na górę”, aby się modlić. Zerwał się jednak silny wiatr i
uczniowie na jeziorze mieli duże trudności z wiosłowaniem. Modlący
się Pan widzi ich i idzie ku nim po wodzie. Widząc Go kroczącego
po falach, uczniowie, co jest zrozumiałe, przestraszyli się i
zaczęli krzyczeć. Jezus jednak przemówił do nich z dobrocią:
„Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się” (Mk 6,50). Na pierwszy
rzut oka w tym „Ja jestem” można by widzieć zwykłe podanie
swej tożsamości: Jezus pozwala się rozpoznać i w ten sposób
uspokaja uczniów. Na tym jednak nie koniec. Jezus wchodzi do łodzi,
wiatr się ucisza. Jan dodaje jeszcze, że teraz już szybko dobili
do brzegu.
Dziwić może, że uczniowie przestraszyli się dopiero teraz. Marek
użył tu dość mocnego słowa (6,51). Dlaczego właściwie? W
każdym razie, przestrach uczniów, wywołany przekonaniem, że
ujrzeli upiora, nie znikł, lecz wzrasta dopiero w chwili, gdy Jezus
wsiada do łodzi i nagle wiatr ustaje. Nie ma wątpliwości, że jest
to typowy lęk „teofanijny”, lęk, który ogarnia człowieka, gdy
uświadamia sobie bezpośrednią obecność Boga”30.
Kończy
Papież słowami: „Królestwo Boże” jest pełnią życia –
dlatego właśnie, że nie jest „szczęściem” prywatnym,
indywidualną radością, lecz światem, który osiągnął właściwą
postać, jedność Boga i świata. Człowiek potrzebuje w końcu
jednego tylko, w którym wszystko się mieści. Musi jednak rozpoznać
poprzez swe pierwszoplanowe pragnienia i tęsknoty, co jest mu
naprawdę potrzebne i czego rzeczywiście chce. Potrzebny mu jest
Bóg. Możemy zatem stwierdzić, że ostatecznie za wszystkimi tymi
obrazami jest to jedno: Jezus daje nam „życie”, dlatego że daje
nam Boga. Może Go dawać, ponieważ sam stanowi jedno z Bogiem”31.
Bardzo mi w słowach Benedykta XVI brakuje odniesienia do Ducha
Świętego. To On jest „duszą” Królestwa Bożego, to On jest
jego natchnieniem. Jezus, właśnie jako Bóg daje nam życie w Duchu
Świętym – to On nas ożywia, to On czyni nas dziećmi Bożymi
(por. Rz 8,14-15; Ga 4,6).
Janusz Maria
Andrzejewski OP
1
J. RATZINGER, BENEDYKT XVI,
Jezus z Nazaretu. Część 1. Od chrztu w Jordanie do przemienienia
(M, Kraków 2007) 265.
3
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 265-266.
4
W tekście hebrajskim mamy ha'adon,
to znaczy „Pan”.
5
'adonaj ma dosłowne
znaczenie „moi Panowie” – jest to wyrażenie używane tylko w
stosunku do JHWH, w stosunku do ludzi Pismo Święte używa terminu
'adoni – tzn. „mój
pan”.
6
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 277-278.
7
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 278.
8
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 278.
9
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 280.
10
Por. E. Arens Kuckerlkorn,
M. Díaz
Mateos, T. Kraft,
„Apokalipsa św. Jana”,
Międzynarodowy
komentarz do Pisma Świętego
(Verbinum; Warszawa 22001)
1670.
11
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 266.
12
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 268.
13
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 269.
14
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 270.
15
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 270-271.
16
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 271-272.
17
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 272-273.
18
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 274.
19
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 275.
20
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 277.
21
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 281.
22
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 281.
23
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 281-282.
24
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 283.
25
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 285.
26
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 285-286.
27
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 286.
28
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 287.
29
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 289.
30
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 289-290.
31
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 291.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz