Orędzie
Przypowieści
Istota i cel
przypowieści
Przypowieści, to
najpiękniejsza część nauczania Jezusa, zapraszająca nas do
myślenia o Nim i o Królestwie, jakie głosił. W jaki sposób Jezus
je konstruuje? Prześledzimy to na przykładzie fragmentu Ewangelii
Łukaszowej – Łk 15,1-7. „I zbliżali się do niego wszyscy
celnicy i grzesznicy, aby go słuchać” (Łk 15,1) – do nich,
przede wszystkim, Jezus adresuje swoją przypowieść. „A
faryzeusze i uczeni w Piśmie szemrali, mówiąc: Ten człowiek
przyjmuje grzeszników i jada z nimi” (Łk 15,2) – obawiam się,
że cokolwiek zrobiłby Jezus, jego wrogowie byliby niezadowoleni –
oni narzekają i krytykują, wierząc, że trzeba oddzielać się od
uznanych publicznie grzeszników, jak od trędowatych, jak od zarazy.
Jezus odpowiada im przypowieścią: „Któż z was, gdy ma sto
owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu
dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie?”
(Łk 15,4). Charakterystyczną jest tutaj prowokacja Jezusa –
prawdopodobnie nikt ze słuchaczy czegoś takiego by nie zrobił –
to zbyt wielkie ryzyko, a oprócz tego mała szansa na znalezienie
zguby. Jezus przez nieprawdopodobną sytuację objawia Boga i Jego
podejście do świata. Bóg znajdzie każdą owcę i potrafi
zabezpieczyć dziewięćdziesiąt dziewięć pozostawionych na
pustyni. Przypowieść jest zakwestionowaniem zwyczajnego ludzkiego
myślenia, według zasady: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa
górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli
moje – nad myślami waszymi” (Iz 55,8-9). Znalezienie owcy nie
kończy przypowieści: „Kiedy ją znajdzie, wkłada na swoje
ramiona i raduje się” (Łk 15,5) – noszenie owcy też nie jest
czymś normalnym – to wyraz ogromnej miłości Boga do grzesznika.
Istotnym jest zrozumienie, że Jezus nie mówi o pasterstwie, o
ludzkich troskach i kłopotach, ale o Bogu – tylko, że za pomocą
obrazów zaczerpniętych z ludzkiej kultury. Ważnym jest też słowo
„prowokacja” – wydaje się, że Jezus nie tyle przekazuje jakąś
wiedzę na temat Boga, ile zaprasza do myślenia o Bogu. Przypowieści
są nie tyle drogą do wiedzy, ile drogą do mądrości, bo jak mówi
święty Paweł: „Wiedza wbija w pychę, lecz miłość buduje”
(1 Kor 8,1). Nie chodzi o zdobywanie erudycji, ale o skłanianie do
przemyśleń prowadzących do nawrócenia, do prawdziwej mądrości.
Jezus
mówi tajemniczo, by obudzić ciekawość, by zaintrygować, by
obudzić pragnienie wiary. Jest to styl Ksiąg Dydaktycznych Starego
Testamentu – styl wschodniej Mądrości. Tak o tym pisze Sean
McEvenue: „Najbardziej
zaskakującą
cechą,
wymienioną
zarówno
tutaj, jak i wśród
przymiotów Salomona, które wzbudziły
podziw królowej z Saby (1 Krl 10,1), jest chyba umiejętność
rozwiązywania
zagadek. Starożytni
przypisywali znacznie większą
niż
my
moc słowom
i pojęciom,
a zdolność
rozwiązywania
zagadek postrzegali jako oznakę
siły
koniecznej do rozwikłania
problemów w rzeczywistości.
(Przywołajmy
na pamięć
choćby
zagadkę
Sfinksa
w Królu
Edypie czy
wiele praktyk magicznych.) W Prz 16,1.10; 25,2-3 daje się
w
pewnym stopniu wyraz tej idei: „Człowiecze
są
zamysły
serca, odpowiedź
języka
od Pana (...) Na wargach królewskich wyrocznia: jego usta w sądzie
nie błądzą
(...)
Chwałą
Bożą
–
rzecz taić,
chwałą
królów
– rzecz badać
(...)
serca królów są
niezbadane”.
Słowa,
myśli
i świat
zewnętrzny
są
zanurzone
w tej samej tajemnicy, a król (mądry
i upełnomocniony
przez Pana) ma charyzmat pojmowania, przemawiania i działania
we właściwy
sposób. Istota zagadki polega na tym, że
skłania
ona do poszukiwania odpowiedzi, do zabawy słowem,
do właściwego
zestawiania elementów rzeczywistości,
niczym klocków układanki.
Można
by zaryzykować
twierdzenie,
że
zaangażowanie
się
w
poszukiwanie odpowiedzi stanowi wspólny mianownik wszystkich
elementów wymienionych w Prz 1,2-7. Jest ono nadrzędną
wartością
i
cnotą,
określaną
mianem
„mądrość”1.
Niezwykła jest też
ogromna radość Boga, który nie załamuje się postawą człowieka
i zdolny jest do ogromnej, charyzmatycznej radości: „A
przyszedłszy do domu, zwołuje przyjaciół i sąsiadów i mówi im:
Cieszcie się ze mną, bo znalazłem moją zgubioną owcę. Mówię
wam, że podobnie w niebie większa będzie radość z jednego
pokutującego grzesznika niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu
sprawiedliwych, którzy nie potrzebują pokuty” (Łk 15,6-7).
Niepojęta radość Boga, nie bojącego się zawiści, zapraszająca
do wspólnej radości. Niesamowita jest ta radość całego nieba z
powodu nawrócenia choćby jednego grzesznika! Jezus nam to wszystko
objawia, za pomocą przypowieści.
Dlaczego Jezus
używał przypowieści? On sam tak to wyjaśnia swoim uczniom. Mówi:
„Wam dano poznać tajemnice królestwa niebios, ale im nie jest
dane” (Mt 13,11). W dużej mierze przypowieści dotyczą Królestwa
– to jest główny przedmiot ewangelizacji Jezusa. Królestwo
Niebios jest wspaniałą tajemnicą objawianą przez Jezusa wybranym,
a inni są tylko zapraszani do zainteresowania się tym, o czym Jezus
naucza. Możliwe, że Jezus pragnie osłonić wartości Królestwa
przed profanacją – tak chyba trzeba rozumieć ten zdumiewająco
twardy w ustach Jezusa tekst: „Nie dawajcie psom tego, co święte,
i nie rzucajcie swoich pereł przed świnie, by ich nie podeptały
swymi nogami i odwróciwszy się, nie rozszarpały was” (Mt 7,6) –
wszystko jest łaską i Jezus objawia swoje tajemnice tym, którym
chce, o których wie, że przyjmą je z pożytkiem dla siebie i dla
innych. Sądzę, że Jezus przypowieści adresuje do nas wszystkich,
ludzi żyjących kiedykolwiek, bo wszyscy tych przypowieści
potrzebujemy.
Nieco
dalej Jezus mówi: „Kto bowiem ma, temu będzie dodane i będzie
miał w obfitości, ale kto nie ma, zostanie mu zabrane nawet to, co
ma” (Mt 13,12) – styl pozostaje dość tajemniczy – możliwe,
że sens jest następujący: Kto ma wiarę, ten może przyjmować od
Boga kolejne łaski i być szczęśliwym – może obfitować, kto
zaś wiary nie ma – ten jest biedny i straci wszystko – nawet
swoje życie. Giuseppe
Ricciotti w swojej książce „Vita di Gesù
Cristo” sugeruje, że
Jezus jest zmuszony do mówienia o Królestwie w sposób tak
enigmatyczny ze względu na polityczne nadzieje ówczesnego Izraela.
Jego słuchaczom wydawało się, że Królestwo to przede wszystkim
militarne wyzwolenie spod władzy Rzymian, to mesjański triumf nad
uciskającymi Izrael. Mówienie o Królestwie to jakby zachęta do
zbrojnego powstania przeciw Rzymianom. Jezus nie mógł więc mówić
w sposób otwarty mówić o Królestwie – i dlatego używał
przypowieści2.
W dalszym ciągu
tekstu Mateuszowego Jezus mówi: „I spełnia się na nich proroctwo
Izajasza, które mówi: Słuchając, będziecie słyszeć, ale nie
zrozumiecie i patrząc, będziecie widzieć, ale nie zobaczycie.
Utyło bowiem serce tego ludu, z trudnością słyszały ich uszy i
zamknęli swe oczy, żeby oczami nie zobaczyć ani uszami nie
usłyszeć, a sercem nie zrozumieć i nie nawrócić się, i żebym
ich nie uzdrowił” (Mt 13,14-15). Jezus wykorzystuje tu znane
proroctwo z Księgi Izajasza (Iz 6,9-10) cytowane w tekście
Mateuszowym według LXX jako straszliwe ostrzeżenie wobec ludzi,
którzy dobrowolnie pozbawiają się zbawienia. W oryginalnym tekście
hebrajskim Izajasza Iz 6,9-10 mamy: „I rzekł [mi]: ”Idź i mów
do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia, patrzcie
uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce tego ludu, znieczul
jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami
nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił
i nie był uzdrowiony”. Różnica między tekstem oryginalnym, a
przetłumaczonym przez LXX i zastosowanym przez Mateusza to przede
wszystkim forma czasowników. W tekście hebrajskim mamy tryb
rozkazujący, tak jakby Bóg żądał od Izajasza by ten zatwardził
serce ludu, znieczulił jego uszy, czy zaślepił jego oczy! Greckie
tłumaczenie to tryb oznajmujący ukazujący już zatwardziałość
narodu. Tryb rozkazujący, to jakby kuszenie Izajasza – podobnie
jak ongiś kuszenie Abrahama (por. Rdz 22,1-2) – próba wiary i
zaufania proroka wobec Boga. Prorok nie może znieczulić swojego
narodu na słowo Pańskie, ale może ostrzec naród przed strasznym
niebezpieczeństwem nieposłuszeństwa wobec Boga.
Papież
idąc za egzegezą niemiecką pisze: „Jülicher
zdecydowanie stwierdza najpierw istnienie zasadniczej różnicy
pomiędzy alegorią i przypowieścią: alegoria przybrała określony
kształt w kulturze hellenistycznej jako forma interpretacji dawnych
tekstów religijnych, które w swym dosłownym brzmieniu nie dawały
się już zasymilować. Ich wypowiedzi zaczęto więc wyjaśniać
jako formy przesłaniające tajemną treść, znajdującą się za
ich sensem dosłownym. W ten sposób mowę tekstów można było
rozumieć jako język obrazów, które następnie były objaśniane
słowo po słowie, fragment po fragmencie. Teksty te okazywały się
wtedy obrazowymi ujęciami tej warstwy filozoficznej, która
stanowiła ich rzeczywistą treść. W środowisku Jezusa alegoria
była powszechnie praktykowaną formą posługiwania się językiem
obrazowym, dlatego zrozumiałe było, że zgodnie z tym wzorcem
przypowieści objaśniano jako alegorie”3.
Trudno jest przyjąć, że Jezus w swoich przypowieściach był
ograniczony przez kategorie retoryczne działające w filozofii
greckiej, że ludzie nieświadomie interpretowali przypowieści
Jezusa za pomocą alegorii.
Papież kontynuuje:
„Jülicher przypowieści Jezusa wyraźnie odróżnia od alegorii.
Są one nie alegorią, lecz wycinkiem rzeczywistego życia, w którym
chodzi o jedną
tylko,
możliwie ogólnie ujmowaną myśl, o jeden tylko „szczególniejszy
punkt”4.
Jest to bardzo silne założenie Jülichera podane bez koniecznej
argumentacji, silnie ograniczające moc oddziaływania przypowieści.
Jak widzieliśmy na przykładzie przypowieści o Dobrym Pasterzu z Łk
15,1-7, Jezus nie odwołuje się do rzeczywistego życia, ale
świadomie ukazuje Bożą rzeczywistość, nieprawdopodobną dla
ludzkiej logiki, ukrywając ją za obrazami wziętymi z prostej
ludzkiej rzeczywistości, takimi jak na przykład zagubiona owca i
jej poszukiwanie. Jest to Boża treść, objawienie Boga i Jego łaski
za pomocą prostych obrazów ówczesnej Palestyny.
Papież prezentuje
również inne poglądy: „Dodd jest przekonany, że przypowieściom
wspólne jest ukierunkowanie na temat królestwa Bożego, panowania
Boga, i tę ideę czyni centralnym punktem swej egzegezy. Odrzuca
jednak tezę niemieckich egzegetów przyjmujących bliską
eschatologię i tę ostatnią łączy z chrystologią: królestwo
przychodzi w osobie Chrystusa. Wskazując na królestwo, przypowieści
wskazują na Niego jako na autentyczny kształt tego królestwa”5.
Ciekawą jest
hipoteza J. Jeremiasa: „W centrum tej odpowiedzi Jezusa znajdują
się słowa zaczerpnięte z Księgi Izajasza (6,9n), które synoptycy
przekazują w różnych wersjach. W starannie uzasadnionym
przekładzie J. Jeremiasa tekst Marka (4,12) brzmi następująco:
„Wam (to znaczy grupie uczniów) Bóg powierzył tajemnicę
królestwa Bożego, tym natomiast, którzy są na zewnątrz, wszystko
wydaje się zagadkowe, tak aby (jak jest napisane) «widzieli, a nie
widzieli, słyszeli, a nie rozumieli, chyba że się nawrócą i
otrzymają przebaczenie”6.
Greckie słowo mepote,
użyte w Ewangelii Markowej oznacza: „aby nie; żeby czasem nie; by
przypadkiem nie” – i tak jest ono tłumaczone w dwóch wypadkach
występowania w Ewangelii: „Aby patrząc, patrzyli, a nie widzieli
i słysząc, słyszeli, a nie zrozumieli, by
się czasem nie
nawrócili i nie
były
im przebaczone grzechy” (Mk 4,12) i „Lecz mówili: Nie w święto,
aby
czasem nie
wywołać rozruchów wśród ludu” (Mk 14,2) (podkreślenia
autora). Słowa z przekładu J. Jeremiasa: „chyba że się nawrócą
i otrzymają przebaczenie” brzmią bardzo ładnie, tylko, obawiam
się, nie mają podstaw w Ewangelii. Oczywiście, tak Izajasz, jak
Jezus pragną tego nawrócenia, ale w tekstach natchnionych Iz
6,9-10, czy Mk 4,12 tego optymizmu nie widać.
Pisze
Papież: „W tych słowach Jezus ustawia się na linii proroków –
Jego przeznaczenie jest ich przeznaczeniem. Czytane w całości,
słowa Izajasza są jeszcze bardziej surowe i budzą większy jeszcze
lęk, aniżeli przytoczony przez Jezusa fragment. W Księdze Izajasza
czytamy: „Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep
jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i
serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był
uzdrowiony” (6,10). Prorok ponosi porażkę: jego przesłanie stoi
w zbyt jaskrawym kontraście z powszechnymi poglądami i utrwalonymi
przyzwyczajeniami. Jego słowo okaże się skuteczne dopiero w
następstwie porażki. Ta porażka proroka jak mroczny znak zapytania
unosi się nad całą historią Izraela, a w pewien sposób ciągle
powraca w dziejach ludzkości. W pierwszym rzędzie jest ona także
coraz to powtarzającym się dramatycznym losem Jezusa Chrystusa:
Jego kresem jest Krzyż. Ale właśnie z Krzyża rodzą się
niezliczone owoce. I tutaj nieoczekiwanie pojawia się powiązanie z
przypowieścią o ziarnie, w kontekście której synoptycy umieścili
słowa Jezusa. Znamienne jest, jak wielkiego znaczenia nabiera obraz
ziarna w całości orędzia Jezusa. Czas Jezusa, czas uczniów jest
czasem siania i ziarna”7.
I kontynuuje: „Zatem przypowieści mówią w sposób zawoalowany o
tajemnicy Krzyża; nie tylko zresztą mówią o nim, one stanowią
część jego treści. Budzą sprzeciw dlatego właśnie, że
prześwieca przez nie Boska tajemnica Jezusa. Właśnie wtedy, gdy
zaczynają przemawiać zupełnie jasnym językiem, jak to ma miejsce
w przypowieści o niesumiennych dzierżawcach winnicy (Mk 12,1-12),
stają się stacjami drogi krzyżowej. W przypowieściach Jezus jest
nie tylko siewcą, rzucającym ziarno słowa Bożego. Jest ziarnem,
które pada na ziemię, ażeby obumrzeć i przynieść owoc”8.
Ciekawe
jest podsumowanie tego rozmyślania na temat przypowieści: „Znaczy
to jednak, że przypowieść domaga się współpracy ucznia: nie
poprzestając na przyjęciu danych mu wiadomości, musi on sam wejść
w dynamizm przypowieści i wraz z nią wyruszyć w drogę. W tym
miejscu ukazuje się też problematyka przypowieści: ktoś może się
okazać niezdolny do odkrycia jej dynamizmu i do poddania się jego
prowadzącej mocy. Ktoś – zwłaszcza w przypadku przypowieści
dotyczących jego egzystencji i ją zmieniających – może nie
zechce poddać się postulowanemu dynamizmowi. To sprowadza nas na
powrót do słów Pana o widzeniu i niewidzeniu, o słuchaniu i
nierozumieniu. Jezus nie przekazuje nam wiedzy abstrakcyjnej, takiej,
która by nie dotykała naszego najgłębszego wnętrza. Po pierwsze,
musi On nas prowadzić prowadzić do
tajemnicy Boga – do światła, którego nasze oczy nie mogą znieść
i dlatego odwracamy się od niego. Żeby się stała przystępna dla
nas, Jezus pokazuje, w jaki sposób światło Boże dociera do nas
przez pryzmat rzeczy tego świata, przez sprawy naszego dnia
powszedniego.
Z perspektywy codziennych rzeczywistości pragnie nam ukazać
właściwą naturę wszystkich rzeczy i w ten sposób – właściwy
kierunek, który należy obrać, aby nie pobłądzić. Ukazuje nam
Boga. Nie Boga abstrakcyjnego, lecz aktywnego, Boga, który wkracza w
nasze życie i chce nas wziąć za rękę. Przez sprawy codzienne
ukazuje nam, kim jesteśmy i jak w związku z tym mamy postępować.
Przekazuje nam poznanie angażujące nas, które nie tylko, ani nie w
pierwszym rzędzie, jest nową wiedzą, lecz zmienia nasze życie.
Jest to poznanie, które jest darem: Bóg jest w drodze do ciebie.
Jednocześnie jednak jest to poznanie wymagające: uwierz i pozwól,
żeby wiara cię prowadziła”9.
Ciekawe
są też kolejne słowa Benedykta XVI: „Stworzyliśmy sobie bowiem
takie pojęcie rzeczywistości, które wyklucza dostrzeganie Boga
przez pryzmat rzeczy realnie istniejących. Za rzeczywiste uważa się
to tylko, co można potwierdzić na drodze eksperymentu. Tymczasem
Boga nie można przymusić do poddania się eksperymentowi. To
właśnie zarzuca On pokoleniu na pustyni: „gdzie Mnie wasi ojcowie
wystawiali na próbę (chcieli zmusić do dokonania eksperymentu) i
doświadczali Mnie, choć dzieło moje widzieli” (Ps 95,9). Bóg
absolutnie nie może przeświecać przez rzeczy – takie jest
współczesne pojęcie rzeczywistości. Dlatego nie można też
przyjąć postulatu, który On do nas kieruje: uwierzyć w Niego jako
Boga i żyć zgodnie z tą wiarą – wszystko tylko nie to! W tej
sytuacji przypowieści rzeczywiście prowadzą do niewidzenia i
nierozumienia, do „zatwardziałości serca”. W ostatecznym
rozrachunku przypowieści
stanowią wyraz ukrytej obecności Boga w tym świecie. Wykazują
też, że poznanie Boga angażuje całego człowieka, że jest to
poznanie stanowiące jedno z samym życiem, poznanie niemożliwe bez
„nawrócenia”. Bo w świecie naznaczonym grzechem istnieje siła
ciężkości, grawitacja naszego życia, charakteryzująca się
przywiązaniem do „ja” i do bezosobowego „się”, które
należy pokonać, by się otworzyć na nową miłość, przenoszącą
nas na inne pole grawitacji i w ten sposób umożliwiającą nam nowe
życie. W tym sensie poznanie Boga nie jest możliwe bez daru
przejawiającej się na zewnątrz miłości Boga. Trzeba jednak
również ten dar przyjąć. W tym sensie w przypowieściach ukazuje
się sama istota orędzia Jezusa. W tej perspektywie w istotę
przypowieści wpisana jest tajemnica Krzyża”10.
Przypowieść o
miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,25-37)
Przypowieść zaczyna się od kuszenia
Jezusa. Czasami myślimy, że to tylko szatan kusił Jezusa na
pustyni. Częściej dokonuje on tego przez ludzi: „A oto powstał
pewien znawca prawa i wystawiając go na próbę11,
zapytał: Nauczycielu, co mam czynić, aby odziedziczyć życie
wieczne?” (Łk 10,25). Według Ewangelii Łukaszowej, w swojej
odpowiedzi, Jezus wskazuje na przykazania miłości: „Będziesz
miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą, z
całej swojej siły i całym swym umysłem, a swego bliźniego jak
samego siebie” (Łk 10,27), a u Mateusza mówi ogólnie o
przestrzeganiu przykazań: „Jeśli chcesz wejść do życia,
przestrzegaj przykazań. I zapytał go: Których? Jezus odpowiedział:
Nie będziesz zabijał, nie będziesz cudzołożył, nie będziesz
kradł, nie będziesz mówił fałszywego świadectwa; Czcij swego
ojca i matkę oraz będziesz miłował swego bliźniego jak samego
siebie” (Mt 19,17-19).
Nieco dalej Jezus
wiąże obietnicę życia wiecznego z wiernością wobec siebie:
„Każdy, kto opuści domy, braci lub siostry, ojca lub matkę,
żonę, dzieci lub pole dla mego imienia, stokroć więcej otrzyma i
odziedziczy życie wieczne” (Mt 19,29). W Ewangelii Janowej mamy:
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego jednorodzonego
Syna, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne” (J 3,16), a więc wiara w Jezusa jest szansą na życie
wieczne. Nieco dalej w tejże Ewangelii mamy: „Kto wierzy w Syna,
ma życie wieczne, ale kto nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz
gniew Boży zostaje na nim” (J 3,36) – a więc wiara w Jezusa
jest konieczna do teraźniejszego posiadania życia wiecznego. Nieco
dalej Jezus mówi Żydom: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto
słucha mego słowa i wierzy temu, który mnie posłał, ma życie
wieczne i nie będzie potępiony, ale przeszedł ze śmierci do
życia” (J 5,24). W tych tekstach dostrzegamy pewną ewolucję
myślenia o życiu wiecznym. Na początku jest ono oczekiwane jako
przyszłe i wiązane z zachowywaniem przykazań. Później jest ono
ukazywane przez Jezusa jako już obecne i związane z wiarą w Jego
związek synowski z Bogiem Ojcem. Czas teraźniejszy, widoczny
najmocniej w J 5,24, objawia życie wieczne jako już obecne życie w
Jezusie, otrzymane po przejściu ze śmierci duchowej, śmierci
grzechu do życia duchowego w Duchu Świętym. Wydaje się, że sam
Jezus jest autorem tej ewolucji pojęciowej. Czasy Machabejskie
ukazują wiarę w przyszłe życie wieczne (por. 2 Mach 7,9), tzn.
życie po śmierci fizycznej człowieka. Jezus, szczególnie w
Ewangelii Janowej wskazuje na życie duchowe, jako na życie wieczne,
nie negując oczywiście życia po śmierci. Druga grupa tekstów nie
umniejsza wagi zachowywania przykazań, wskazuje jedynie na Jezusa
jako na podstawę życia związanego również z zachowywaniem
przykazań.
Jak zauważa Papież:
„Jako
uczony w Piśmie sam zna odpowiedź, którą daje Biblia, chce jednak
wiedzieć, co na to powie Prorok, który nie studiował Biblii”12.
Zwróćmy tylko uwagę na to, że Żydzi nie uznawali Jezusa za
proroka, ani tym bardziej za Proroka „przez duże P”, którym był
dla nich tylko Mojżesz. W tekście Łukaszowym „uczony w Piśmie”,
to nomikos
– dosłownie „prawnik”, łączy dwa przykazania miłości. Co
ciekawe do trzech członów przykazania miłości Boga przekazanego
nam przez Stary Testament w Pwt 6,5 dodaje czwarty: „całym swym
umysłem” (Łk 10,27). Możliwe, że idzie w tym za greckim
przekładem ST, który interpretując Joz 22,5 słowo „serce” –
w tekście hebrajskim lebab,
tłumaczy słowem „umysł” – w tekście greckim dianoia.
Połączenie dwóch przykazań miłości zawdzięczamy prawdopodobnie
samemu Jezusowi13,
do nauki którego nomikos
się odwołuje.
W
rozmowie Jezusa z prawnikiem pojawia się pytanie: „Któż
jest moim bliźnim?”. „Powszechnie dawana odpowiedź, mająca
oparcie także w tekstach biblijnych, mówiła tu, że za bliźniego
należy uważać swego rodaka. Naród stanowi solidarną społeczność,
w której wszyscy są wzajemnie za siebie odpowiedzialni, w której
każdego podtrzymywała całość; dlatego każdy powinien traktować
drugiego jak siebie, jako część tej całości, stanowiącej jego
życiową przestrzeń”14.
I nieco dalej: „Normalnie za członka tej solidarnej wspólnoty, a
więc i za bliźniego, uważano tylko osiedleńca żyjącego w
narodzie razem z Izraelitami. Rozpowszechnione były też inne
ograniczenia pojęcia bliźniego. Jedna ze szkół rabinackich
uczyła, że heretyków, szpiegów i odszczepieńców nie musiało
się uważać za bliźnich (Jeremias 170). Nie było też
wątpliwości, że bliźnimi nie są Samarytanie, którzy niedawno
temu (w latach 6-9), zanieczyścili plac świątynny w Jerozolimie w
świątecznych dniach Paschy, „rozrzucając ludzkie kości”15.
Przypowieść jest
wstrząsająca przez obraz zbójeckiego napadu: „Pewien człowiek
schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce bandytów, którzy
go obrabowali, poranili i odeszli, zostawiając na pół umarłego”
(Łk 10,30). Równie wstrząsający jest obraz ludzkiej obojętności,
strachu tych, którzy powinni byli być związani z Bogiem: „A
przypadkiem szedł tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i ominął.
Podobnie i lewita, gdy dotarł na to miejsce, podszedł, zobaczył go
i ominął” (Łk 10,31-32).
Opowiadając
historię z przypowieści, Papież mówi: „A tutaj na planie
pojawia się właśnie Samarytanin. Co uczyni? Nie pyta o obowiązki
podyktowane solidarnością, nie ma też wzmianki o zasłudze na
życie wieczne. Dzieje się coś innego. Rozdarło mu się serce. W
Ewangelii jest tu słowo, które w języku hebrajskim pierwotnie
wskazywało na łono matki i na macierzyńskie uczucia16.
Na widok tego człowieka poruszyły się w nim „wnętrzności”,
dusza”17.
„Aktualność tej
przypowieści jest oczywista. Jeśli przełożymy ją na wymiary
społeczności całego świata, widzimy wtedy, że nie mogą nam być
obojętne leżące obok, ograbione i złupione, ludy Afryki. Widzimy
wtedy, jak bardzo są one naszymi „bliźnimi”. Widzimy, że
złupiły je i nadal łupią także nasz styl życia i historia, w
którą jesteśmy uwikłani. Dochodzi do tego jeszcze fakt, że
zraniliśmy ich na duszy. Zamiast dać im Boga, w Chrystusie
bliskiego nam Boga, i w ten sposób wydobyć i do doskonałości
doprowadzić wszystkie cenne i wielkie pierwiastki ich własnych
tradycji, zanieśliśmy im cynizm świata bez Boga, w którym chodzi
jedynie o władzę i zysk, który niszczy mierniki etyczne, do tego
stopnia, że korupcja i wola władzy stają się bezpośrednią
oczywistością. A odnosi się to nie tylko do Afryki. Tak, mamy
obowiązek świadczyć pomoc materialną, musimy też poddać rewizji
nasz własny styl życia. Jeśli jednak dajemy tylko rzeczy
materialne, dajemy ciągle zbyt mało. A czy wokół nas samych nie
widzimy ludzi złupionych i rozbitych? Ofiary narkotyków, handlu
żywym towarem, seksturystyki, ludzi zniszczonych wewnętrznie,
którzy pławiąc się w bogactwach, są wewnętrznie puści”18.
Warto dodać, że to ubóstwo jest związane z brakiem Boga. Często
te ludy nie żyją jeszcze Jezusem i są ofiarami różnego rodzaju
religii.
„Ojcowie Kościoła
interpretowali tę przypowieść chrystologicznie. Można by
powiedzieć: to alegoria, a więc interpretacja mijająca się z
tekstem. Kiedy jednak uzmysłowimy sobie, że we wszystkich
przypowieściach, w każdej na swój sposób, Pan zaprasza nas do
wejścia do królestwa Bożego, którym jest On sam, zobaczymy, że
wykładnia
chrystologiczna nigdy nie jest fałszywa”19.
Papież, może nieświadomie poddaje się teologii Jülichera, który
w sposób arbitralny ogranicza wymiar przypowieści, która wcale nie
ogranicza się do wskazywania tylko jednego elementu nauczania
Jezusa.
„Teologia
średniowieczna wzięła pod uwagę dwa wskazania tej przypowieści
odnoszące się do stanu pobitego człowieka, dostrzegając w nich
dwie fundamentalne wypowiedzi antropologiczne. Po pierwsze – został
on złupiony (spoliatus)20,
po
drugie – pobity i pozostawiony półżywy (vulneratus21:
zob. Łk 10,30). Scholastycy odnosili to do dwu wymiarów wyobcowania
człowieka. Został spoliatus
supernaturalibus i vulneratus in naturalibus – mówili
- to znaczy: pozbawiony danego mu blasku nadprzyrodzonej łaski i
zraniony w swej naturze”22.
Takie są konsekwencje grzechu pierworodnego – pozbawienie łaski,
upodobniającej nas do Boga, dającej nam życie Boże, a z drugiej
strony, osłabienie intelektu, woli i rozbicie harmonii wewnętrznej.
Osłabienie tego, co składa się na godność osoby ludzkiej.
„Kapłan
i lewita przechodzą, nie
zatrzymując się – znaczy to, że własna historia człowieka, jej
kultury i religie same z siebie nie zapewnią ocalenia. Jeśli
napadnięty jest obrazem człowieka, wtedy Samarytanin może być
tylko obrazem Jezusa. Bóg – obcy nam i daleki23,
wyruszył w drogę, by zająć się swym rozbitym stworzeniem. Bóg
daleki stał się nam bliski w Jezusie Chrystusie. Leje oliwę i wino
na nasze rany: dostrzeżono w tym obraz uzdrawiającego daru
sakramentów. Prowadzi nas do gospody, to jest do Kościoła, w
którym mamy się leczyć, i zostawia zadatek jako zapłatę za tę
kurację”24.
Przypowieść o
dwu braciach (o synu marnotrawnym i tym, który pozostał w domu) i o
dobrym ojcu (Łk 15,11-32)
Pisze
Papież: „W
dziejach wybrań panuje dziwna dialektyka pomiędzy dwoma braćmi,
która w Starym Testamencie pozostaje problemem otwartym. Jezus
podjął tę tematykę w nowej godzinie działania Boga w historii i
nadał jej nowy kierunek. U Mateusza znajduje się tekst o dwu
braciach, pokrewny naszej przypowieści: jeden z nich deklaruje
gotowość spełnienia woli ojca, lecz jej nie spełnia; drugi
natomiast mówi: nie, jednak żałuje tego i w końcu wykonuje
polecenie ojca (zob. 21,28-32). Tam również chodzi o relacje między
grzesznikami a faryzeuszami; i tam także tekst zawiera w końcu
wezwanie do powiedzenia nowego „tak” wzywającemu Bogu”25.
W tekście Mateuszowym mamy istotne podsumowanie przypowieści:
„Jezus im powiedział: Zaprawdę powiadam wam, że celnicy i
nierządnice wchodzą przed wami do królestwa Bożego. Przyszedł
bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a nie uwierzyliście mu,
ale celnicy i nierządnice mu uwierzyli. A wy, chociaż to
widzieliście, nie odczuliście żalu, aby mu uwierzyć” (Mt
21,31-32).
Pisze Papież:
„Najpierw mamy postać syna marnotrawnego, jednak na samym początku
widzimy także wielkoduszność ojca. Przychylając się do życzenia
młodszego syna, dzieli swą majętność i daje należną mu część.
Daje mu wolność”26.
Może to nie najszczęśliwsze określenie, bo przecież i wcześniej
syn był wolny, nie był w żaden sposób zniewolony – nabywa tylko
większą swobodę w dysponowaniu dobrami materialnymi. Pisze Papież
na temat młodszego syna: „Nie przyjmuje żadnego przykazania, nie
chce się poddać żadnemu autorytetowi. Chce absolutnej wolności;
chce żyć wyłącznie dla siebie, odrzucając wszelkie inne
roszczenia. Używa życia, czuje się w pełni autonomiczny. Czy
trudno nam dojrzeć tutaj ducha współczesnego buntu przeciw Bogu i
prawu Bożemu? Odrzucenie wszystkich dotychczasowych norm i domaganie
się niczym nieograniczonej wolności?”27.
Tekst grecki Ewangelii podkreśla, że chodzi tu o nieczystość. W
wierszu trzynastym mamy informację: „Po kilku dniach młodszy syn,
zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i roztrwonił tam swój
majątek, żyjąc rozpustnie”. Podobnie, w wierszu trzydziestym
czytamy: „Kiedy wrócił ten twój syn, który roztrwonił twój
majątek z nierządnicami”.
Ewangelia ukazuje
proces nawrócenia: „A gdy wszystko wydał, nastał wielki głód w
tych stronach, a on zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł więc i
przystał do jednego z obywateli tych stron, który posłał go na
swoje pola, aby pasł świnie. I pragnął napełnić swój żołądek
strąkami, które jadały świnie, ale nikt mu nie dawał. Wtedy
opamiętał się i powiedział: Iluż to najemników mego ojca ma pod
dostatkiem chleba, a ja z głodu ginę” (Łk 15,14-17). Pisze
Papież: „W tym momencie dokonuje się „nawrócenie”. Syn
marnotrawny zrozumiał, że jest zgubiony. Że w domu był
człowiekiem wolnym, że słudzy jego ojca mają więcej wolności
niż on, który uważał się za całkowicie wolnego. „Zastanowił
się” – mówi Ewangelia (15,17) [w oryginale: „wszedł w
siebie”; przyp, tłum.], i tym samym – podobnie jak słowami „w
dalekie strony” – przywodzi na pamięć filozoficzną myśl
Ojców: żyjąc daleko od domu, od swych początków, człowiek ten
odszedł także daleko od siebie samego. Żył z dala od prawdy
własnej egzystencji”28.
Ciekawa jest formuła nawrócenia: „Wstanę więc i pójdę do mego
ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i względem
ciebie” (Łk 15,18). Prawdopodobnie ma to oznaczać: „przeciwko
Bogu”, podobnie jak w formule użytej przez Jezusa przed Kajfaszem:
„Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego po prawicy mocy i
przychodzącego na obłokach nieba” (Mt 26,64), gdzie słowo
„moc” oznacza Boga,
a jednocześnie zastępuje słowo „Bóg”. Widoczne jest w tych
tekstach świadome unikanie słowa „Bóg”. Słowo „niebo” ma
również znaczenie miejsca wspólnego przebywania Boga i aniołów,
jak w tekście: „Mówię wam bowiem, że ich aniołowie w niebie
zawsze patrzą na oblicze mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt
18,10).
Papież pisze:
„Ojciec ujrzał syna, „gdy był jeszcze daleko”, i wyszedł mu
naprzeciw. Słyszy jego wyznanie: mówi mu ono o przebytej przez
niego wewnętrznej drodze, widzi, że znalazł drogę do autentycznej
wolności. Nie pozwala mu więc nawet dokończyć, rzuca mu się na
szyję i całuje go. Urządza wielką radosną ucztę. Radość - bo
syn, który po odejściu z własnym majątkiem już „był umarły”
(15,32), znowu żyje, powstał z martwych; zaginął, a „odnalazł
się”29.
Przypomina to wspaniały tekst z Listu do Efezjan: „I was ożywił,
którzy byliście umarli w upadkach i w grzechach; w których niegdyś
postępowaliście według zwyczaju tego świata i według władcy,
który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach
nieposłuszeństwa. Wśród nich i my wszyscy żyliśmy niegdyś w
pożądliwościach naszego ciała, czyniąc to, co się podobało
ciału i myślom, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni.
Lecz Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, z powodu swojej
wielkiej miłości, którą nas umiłował; i to wtedy, gdy byliśmy
umarli w grzechach, ożywił nas razem z Chrystusem, gdyż łaską
jesteście zbawieni; i razem z nim wskrzesił, i razem z nim posadził
w miejscach niebiańskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,1-6).
Ciekawe, że nie tylko mówi się tutaj o wskrzeszeniu grzesznika,
ale i o umieszczeniu go razem z Chrystusem w niebie, w Królestwie
Niebios, co można rozumieć o wspólnocie życia duchowego z Bogiem
i Jego aniołami i świętymi.
Podobnie motyw
miłości rodzicielskiej jest pięknie zobrazowany w Księdze
Tobiasza. Matka mówi w niej do swego niewidomego męża: „Zostaw
mnie i nie zwódź mnie, dziecko moje zginęło. I wychodziła
codziennie, i wypatrywała drogę, którą jej syn poszedł, i nie
dała się nikomu przekonać. A kiedy zaszło słońce, wracała,
lamentowała i płakała przez całą noc, i nie mogła spać” (Tb
10,7). A tak wygląda obraz jego szczęśliwego powrotu: „Tymczasem
Anna siedziała i wypatrywała drogę swego syna. I spostrzegła go
powracającego, i zawołała do ojca jego: «Oto zbliżają się syn
twój i człowiek, który poszedł razem z nim” (Tb 11,5-6) i „Anna
tymczasem wybiegła, rzuciła się synowi na szyję i zawołała do
niego: «Ujrzałam cię, dziecko, teraz już mogę umrzeć», i
rozpłakała się. Także Tobiasz [starszy] podniósł się i
utykając na nogi wyszedł do wrót podwórza” (Tb 11,9-10). „A
Tobiasz starszy rzucił mu się na szyję, zaczął płakać i
zawołał: «Ujrzałem cię, dziecko, światło oczu moich” (Tb
11,13).
Benedykt XVI
wskazuje na egzegezę patrystyczną tej przypowieści: „W
objaśnienie tej sceny Ojcowie Kościoła włożyli całą swą
miłość. Syn marnotrawny jest dla nich obrazem człowieka jako
takiego, „Adamem”. Wszyscy nim jesteśmy – tym Adamem, któremu
Bóg wyszedł naprzeciw, i którego ponownie przyjął do swego domu.
W przypowieści ojciec poleca sługom szybko przynieść „najlepszą
szatę” [w oryginale: „pierwszą szatę”; przyp. tłum.]. W
oczach Ojców ta „najlepsza szata” wskazuje na utraconą szatę
łaski, w którą na początku był przyodziany i którą stracił
przez grzech. Teraz na powrót otrzymuje w darze tę pierwszą szatę
– szatę syna. W odbywającej się świątecznej uczcie Ojcowie
widzą obraz święta wiary, świąteczną Eucharystię, jako
antycypację uczty wiekuistej”30.
Papież, idąc za P. Grelot, dostrzega korzenie starotestamentalne
tej przypowieści w tekście Księgi proroka Ozeasza: „Model tej
wizji Boga, Ojca, znajduje się u Ozeasza (11,1-9). Czytamy tam
najpierw o wybraniu Izraela i jego niewierności: „Im więcej ich
wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i
bożkom palili kadzidła” (11,2). Bóg widzi jednak także, jak
bardzo ten lud jest udręczony, jak miecz szaleje w ich miastach
(zob. 11,6). I oto staje się z Nim coś, o czym mówi nasza
przypowieść: „Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak
opuścić ciebie, Izraelu? (...) Moje serce na to się wzdryga i
rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął
płomień mego gniewu, i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem
Bogiem jestem, nie człowiekiem pośrodku ciebie jestem Ja —
Święty...” (11,8n). Ponieważ Bóg jest Bogiem, Świętym,
postępuje tak, jak nie potrafiłby postąpić żaden człowiek. Bóg
ma serce i serce to, można by powiedzieć, obraca się przeciwko
Niemu samemu: zarówno u Proroków, jak i w Ewangelii znowu
napotykamy słowo „litość”, wyrażane obrazem łona matki31.
Serce Boga przemienia gniew, a karę zamienia na przebaczenie”32.
Ciekawie opisuje
Papież postawę starszego syna z analizowanej przypowieści:
„Starszy brat nic nie wie o wewnętrznej wędrówce i przemianie
drugiego, o jego dalekiej drodze, upadku i podniesieniu się. Widzi
tylko niesprawiedliwość. Okazuje się teraz, że i on w skrytości
marzył o wolności bez granic, że w swym posłuszeństwie
zgorzkniał wewnętrznie i obca mu jest łaska bycia u siebie, łaska
autentycznej wolności, którą ma jako syn”33.
Papież pyta o
adresatów przypowieści: „Do kogo się ona jednak zwraca? Temat
dwu braci Ojcowie odnosili na ogół do relacji pomiędzy żydami a
poganami. W zepsutym, oddalonym od Boga i od siebie samego synu
Ojcowie bez trudności dostrzegali świat pogan, któremu teraz Jezus
otworzył drzwi prowadzące do wspólnoty z Bogiem w łasce i dla
których urządza teraz święto swej miłości. Nie mieli też
trudności z rozpoznaniem w pozostałym w domu synu ludu Izraela”34.
Myślę, że Jezus widział to inaczej. Podobnie jak w Mt 21,31-32
mówi o nawróceniu jednego i o braku nawrócenia drugiego.
Przypowieść o
bogaczu i ubogim Łazarzu (Łk 16,19-31)
Przypowieść
może mieć swoje korzenie historyczne. Komentatorzy Pisma
zastanawiają się, na ile Łazarz mógł być postacią
historyczną35.
Jeśli tak, to niektórzy spośród słuchaczy Jezusa znali Łazarza
i rodzinę bogaczy, o których mowa w przypowieści. Faktem jest, że
postacie z innych przypowieści nie mają określonych imion.
Przypowieść rozpoczyna się wizerunkiem luksusu bogacza: „Był
pewien bogaty człowiek, który ubierał się w purpurę i bisior i
wystawnie ucztował każdego dnia” (Łk 16,19). Nie widać pracy,
umartwienia, troski o ubogich. Przypominają się ostrzegawcze słowa
Jezusa: „Lecz biada wam, bogaczom, bo już otrzymaliście waszą
pociechę. Biada wam, którzy jesteście nasyceni, bo będziecie
cierpieć głód. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, bo
będziecie się smucić i płakać” (Łk 6,24-25). W kolejnych
wersetach widzimy Łazarza: „Był też pewien żebrak, imieniem
Łazarz, który leżał u jego wrót owrzodziały. Pragnął on
nasycić się okruchami, które spadały ze stołu bogacza. Nadto i
psy przychodziły i lizały jego wrzody” (Łk 16,20-21). Jezus
ukazuje Łazarza jako na żebraka rzuconego, tzn. pozostawionego, pod
bramą bogacza, do którego przychodzą psy, by lizać jego wrzody, a
on jest wobec nich bezbronny. Przypomina to słowa: „Błogosławieni
jesteście wy, ubodzy, bo wasze jest królestwo Boże. Błogosławieni
jesteście wy, którzy teraz cierpicie głód, bo będziecie
nasyceni. Błogosławieni jesteście wy, którzy teraz płaczecie, bo
śmiać się będziecie” (Łk 6,20-21). Wydaje mi się, że obecną
przypowieść trzeba rozumieć w kontekście błogosławieństw
Łukaszowych (por. Łk 6,20-26). Z pewnością trzeba też
przypomnieć słowa Jezusa z Ewangelii Mateuszowej: „Potem powie i
do tych, którzy będą po lewej stronie: Idźcie ode mnie,
przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany dla diabła i jego
aniołów. Byłem bowiem głodny, a nie daliście mi jeść, byłem
spragniony, a nie daliście mi pić” (Mt 25,41-42). W przypowieści
nie widzimy sądu nad bogaczem, ale obawiam się, że jest on
oskarżony o karygodne zaniedbanie miłosierdzia wobec Łazarza.
Pisze
Papież: „W tej historii znowu stają przed nami dwie kontrastujące
ze sobą postacie: pławiący się w dostatkach bogacz i ubogi, który
nie może korzystać nawet z odpadków, rzucanych od stołu przez
bogatych biesiadników (ówczesnym zwyczajem – kawałki chleba,
którymi czyścili sobie ręce, po czym wyrzucali je)”36.
Papież
kontynuuje zamyślając się nad problemem niesprawiedliwości
społecznej: „Łazarz należy do tych ubogich, których głos
słyszymy na przykład w Psalmie 44: „Uczyniłeś nas przedmiotem
przysłowia wśród pogan, ludy potrząsają głową nad nami (...).
Lecz to z Twego powodu ciągle nas mordują, mają nas za owce na
rzeź przeznaczone” (w. 15.23; zob. Rz 8,36). Najstarsza mądrość
Izraela wychodziła z założenia, że Bóg nagradza sprawiedliwego,
a karze grzesznika, a więc że z grzechem idzie w parze
nieszczęście, a ze sprawiedliwością szczęście. Najpóźniej po
okresie wygnania mądrość ta załamała się. Izrael jako cały lud
cierpiał więcej niż narody ościenne, które skazały go na
wygnanie i uciskały. Także w sferze prywatnej coraz częściej
okazywało się, że cynizm popłaca, a sprawiedliwego spotykają na
tym świecie same nieszczęścia”37.
Nie sądzę, żeby prawda o sprawiedliwości Boga kiedykolwiek się
załamała. On jest sprawiedliwy, a Pismo Święte nie usprawiedliwia
grzechów Izraela – wręcz pokazuje, jak grzechy królów, czy
społeczeństwa prowadzą do wielkich narodowych nieszczęść tego
narodu. Cierpienie niewinnych nie jest wytłumaczone, ale
sprawiedliwy Bóg karze prześladowców, a Hioba i Jezusa obdarza
nowym, szczęśliwym życiem. Papież zdaje się zapominać o Łazarzu
z objaśnianej właśnie przypowieści – on też doczekał się
sprawiedliwości. Mówi Abraham do znajdującego się w szeolu
bogacza: „Synu, wspomnij, że za życia odebrałeś swoje dobro,
podobnie jak Łazarz zło. A teraz on doznaje pociechy, a ty cierpisz
męki” (Łk 16,25).
Papież
kontynuuje swoje rozważania: „Jednym
z najgłębszych tekstów opisujących te zmagania jest Psalm 73 i w
tym właśnie tekście należy się dopatrywać duchowego zaplecza
naszej przypowieści. Widzimy w nim postać bogacza, na którego
uskarża się modlący się – Łazarz: „Zazdrościłem bowiem
niegodziwym, widząc pomyślność grzeszników. Bo dla
nich nie ma żadnych cierpień, ich ciało jest zdrowe, tłuste. Nie
doznają
ludzkich utrapień ani z [innymi] ludźmi nie cierpią. Toteż ich
naszyjnikiem jest pycha (...). Ich oko wystaje z tłuszczu (...).
Ustami swymi niebo napastują (...). Dlatego lud mój do nich się
zwraca i obficie piją ich wodę. I mówią: «Jakże Bóg może
widzieć, czyż Najwyższy ma wiedzę?»” (w. 3-11)”38.
Nic nie wskazuje w przypowieści na to, by Łazarz tak się modlił,
żeby w ten sposób zgorszenie pozornie triumfującego bogactwa miało
go pokonać. Mądrze na takie pytania odpowiada Kohelet: „Ponadto
widziałem, jak złoczyńców ze czcią składano w grobie, a
ludzie przychodzili i odchodzili z miejsca świętego, i zapomniano
w mieście o tym, co tamci czynili. To również jest marność.
Ponieważ wyroku nad czynem złym nie wykonuje się zaraz, dlatego
serce synów ludzkich bardzo jest skore do czynów złych; zwłaszcza
że grzesznik czyni źle stokrotnie, a jednak długo żyje. Chociaż
ja również i to poznałem, że szczęści się tym, którzy Boga
się boją, dlatego że się Go boją. Nie szczęści się zaś
złoczyńcy, i podobny do cienia, nie przedłuża on swych dni,
dlatego że nie ma w nim bojaźni wobec Boga” (Koh 8,10-13).
Pisze
Papież: „Cierpiącemu sprawiedliwemu, który widzi to wszystko,
grozi niebezpieczeństwo pobłądzenia w wierze. Czy Bóg
rzeczywiście nie widzi? Czy nie słyszy? Czy nie obchodzi Go los
człowieka? „Czy więc na próżno zachowałem czyste serce (...).
Co dnia bowiem cierpię chłostę, każdego ranka spotyka mnie kara
(...). Trapiło się moje serce” (w. 13nn). Przełom następuje,
kiedy cierpiący sprawiedliwy spogląda w świętym miejscu ku Bogu i
w tym spojrzeniu na Niego poszerzają się jego perspektywy. Teraz
widzi, że pozorna mądrość pewnych sukcesu cyników, widziana w
świetle, okazuje się „głupotą człowieka pozbawionego rozumu,
podobnego zwierzętom” (zob. w. 22). Widzą wszystko z perspektywy
zwierząt. Stracili perspektywę człowieka sięgającą dalej niż
byty materialne: ku Bogu i życiu wiecznemu”39.
Ważna jest też wizja wiecznej zagłady czyniących zuchwale zło:
„Doprawdy na śliskich miejscach ich postawiłeś i strącasz ich
na zatracenie. Oto jak doznali zguby! Nagle niszczeją, strawieni
przerażeniem” (Ps 73,18-19). A z drugiej strony wieczne szczęście
dla bojącego się Boga: „A jednak zawsze jestem z tobą, bo mnie
trzymałeś za prawą rękę. Poprowadzisz mnie według swej rady, a
potem przyjmiesz mnie do chwały. Kogo innego mam w niebie? I na
ziemi oprócz ciebie w nikim innym nie mam upodobania. Choć moje
ciało i serce ustanie, Bóg jest skałą mego serca i moim
dziedzictwem na wieki” (Ps 73,23-26).
Po
refleksji nad psalmami Papież kontynuuje: „W
następującym teraz opisie tamtego świata Jezus posługuje się
obrazami popularnymi w ówczesnym judaizmie. Dlatego tekstu tego nie
można interpretować zbyt dosłownie: Jezus wykorzystuje znane wtedy
obrazy, nie nadając im formalnie rangi własnej nauki o przyszłym
życiu. Istotną myśl obrazów potwierdza, rzecz jasna, w sposób
jednoznaczny. Nie jest jednak pozbawione znaczenia to, że Jezus
posługuje się tu obrazami stanu pośredniego między śmiercią i
zmartwychwstaniem, które wtedy były już wspólnym dobrem wiary
żydów. Bogacz znajduje się w Hadesie, a więc w miejscu
tymczasowego pobytu; nie jest w „Gehennie” (piekło), będącej
nazwą stanu definitywnego”40.
J.
Bonsirven w swojej Teologii
Nowego Testamentu
twierdzi, że w czasach Jezusa większa część Żydów uważała,
że w momencie śmierci sprawiedliwi są wprowadzani do raju, zwanego
Gan
Eden,
a bezbożni do ognistej Gehenny.
Dla wszystkich, tak błogosławionych jak i potępionych, w momencie
śmierci rozpoczyna się to, co Żydzi nazywali „wiekiem
przychodzącym”. Wydaje się, że Jezus stosował się do
terminologii żydowskiej, rozróżniając wiek obecny zły i zepsuty
i wiek przychodzący, tzn. wiek odpłaty41.
Wydaje
się, że warto podkreślić absolutne novum
nauczania Jezusowego. W odróżnieniu od Starego Testamentu i od pism
międzytestamentowych, Jezus, mówiąc o życiu po śmierci nie używa
terminologii dusz i duchów, ale mówi o ludziach. Przypomnijmy na
przykład Ps 16,10: „Nie zostawisz bowiem mojej duszy w piekle ani
nie dopuścisz swemu Świętemu doznać zniszczenia”, czy Księgę
Henocha 22,9: „Odpowiadając mi rzekł: Te trzy [miejsca] zostały
zrobione po to, żeby mogły oddzielać duchy zmarłych. W ten sposób
dusze sprawiedliwych zostały oddzielone”. Popatrzmy na przypowieść
i na język użyty w niej przez Jezusa: „I umarł żebrak, i został
zaniesiony przez aniołów na łono Abrahama. Umarł też bogacz i
został pogrzebany. A będąc w piekle i cierpiąc męki, podniósł
oczy i ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie” (Łk
16,22-23). Tak Łazarz, jak i bogacz zachowują swoją cielesność.
Widać to szczególnie w prośbie cierpiącego bogacza: „Wtedy
zawołał: Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nade mną i poślij Łazarza,
aby umoczył koniec swego palca w wodzie i ochłodził mi język, bo
cierpię męki w tym płomieniu” (Łk 16,24) – Łazarz jest
postrzegany przez bogacza jako człowiek, mogący przyjść i
umoczonym w wodzie palcem ochłodzić cielesny język męczonego
ogniem bogacza. Podobnie, cielesnym jest sam Abraham, na którego
łonie spoczywa Łazarz, który jest widoczny i który rozmawia z
zmarłym bogaczem.
Drugim ważnym
elementem przypowieści jest współczucie – Abrahama wobec
cierpiącego w ogniu, do którego zwraca się słowem: „Dziecko”
(Łk 16,25) i ex-bogacza wobec swoich braci: „Proszę cię więc,
ojcze, abyś posłał go do domu mego ojca. Mam bowiem pięciu braci
– niech im da świadectwo, żeby i oni nie przyszli na to miejsce
męki” (Łk 16,27-28). W odpowiedzi Abrahama pojawia się element
ewentualnego zmartwychwstania: „I powiedział do niego: Jeśli
Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś
zmartwychwstał, nie uwierzą” (Łk 16,31) – nie chodzi tu
zresztą o przyszłe zmartwychwstanie na sąd ostateczny, ale o
zmartwychwstanie, które umożliwiłoby Łazarzowi pójść z
przestrogą do pięciu, jeszcze żywych braci bogacza. Nie ma tu mowy
o jakimś straszeniu przez ducha Łazarza, ale o świadectwie
zmartwychwstałego Łazarza – byłoby to paralelne do świadectwa
zmartwychwstałych po śmierci Jezusa sprawiedliwych: „Grobowce się
otworzyły, a wiele ciał świętych, którzy zasnęli, powstało. I
wyszli z grobów po jego zmartwychwstaniu, weszli do miasta świętego
i ukazali się wielu” (Mt 27,52-53).
Nietypowa jest też
argumentacja Abrahama dotycząca podziału na złych i dobrych:
„Synu, wspomnij, że za życia odebrałeś swoje dobro, podobnie
jak Łazarz zło. A teraz on doznaje pociechy, a ty cierpisz męki”
(Łk 16,25). Przypomina to system błogosławieństw Łukaszowych z
podziałem na błogosławionych – bo ubogich, i ostrzeżonych –
bo bogatych (por. Łk 6,20-26).
Papież
tak komentuje zakończenie przypowieści: „Jak w przekonujący
sposób wykazał to Jeremias, w drugim centralnym jej punkcie chodzi
raczej o domaganie się znaków. Przebywający w Hadesie bogacz woła
do Abrahama, mówiąc mu to, co tak wielu ludzi, zarówno wtedy, jak
i dzisiaj, chciałoby powiedzieć: Jeśli chcesz, żebyśmy Ci
uwierzyli i w naszym życiu stosowali się do Objawienia biblijnego,
musisz być jaśniejszy. Poślij nam kogoś stamtąd, kto potwierdzi
nam, że jest tak rzeczywiście. Problem żądania znaków, domagania
się większej oczywistości Objawienia, przewija się przez całą
Ewangelię”42.
Myślę, że Jezus pokazuje coś innego. W słowach Abrahama: „Mają
Mojżesza i Proroków, niech ich słuchają” (Łk 16,29)
dostrzegałbym żądanie Jezusa zainteresowania się Pismem Świętym
i jego przesłaniem – również na temat stosunku do chorych i
potrzebujących pomocy.
Ciekawie
Papież łączy postać Łazarza z osobą Jezusa: „Abraham nie może
posłać Łazarza do rodzinnego domu bogatego człowieka. Tu jednak
przychodzi nam coś na myśl. Myślimy o wskrzeszeniu Łazarza z
Betanii, o którym opowiada Ewangelia Jana. Co się wydarzyło?
„Wielu spośród Żydów (...) uwierzyło w Niego” - mówi
ewangelista. Udają się do faryzeuszów i donoszą im o tym, co się
wydarzyło. Wtedy zostaje zwołane posiedzenie Sanhedrynu. Sprawa
jest rozpatrywana z politycznego punktu widzenia. Poruszenie, które
nastąpiło wśród ludu, mogłoby im ściągnąć na głowę Rzymian
i stworzyć niebezpieczną sytuację. Podejmują więc decyzję
zabicia Jezusa. Cud nie doprowadza do wiary, lecz rodzi
zatwardziałość (J 11,45-53). Sięgnijmy myślą jeszcze dalej. Czy
w postaci Łazarza, pokrytego ranami, leżącego pod drzwiami
bogacza,
nie dostrzegamy tajemnicy Jezusa, który „poniósł mękę poza
miastem” (Hbr 13,12) i odarty z szat, rozciągnięty na krzyżu,
został wystawiony na pohańbienie? Czy nie widzimy Jego ciała
zbroczonego krwią, pokrytego ranami: „Ja zaś jestem robak, a nie
człowiek,
pośmiewisko ludzkie i wzgardzony przez lud” (Ps 22,7). Ten
rzeczywisty Łazarz powstał
z
martwych i przyszedł, żeby nam o tym opowiedzieć”43.
Janusz Maria
Andrzejewski OP
1
S.
MC EVENUE,
„Mądrość
–
sposób myślenia
o Bogu”
Międzynarodowy
komentarz do Pisma Świętego
(Verbinum; Warszawa 22001)
668.
3
J. RATZINGER, BENEDYKT XVI,
Jezus z Nazaretu. Część 1. Od chrztu w Jordanie do przemienienia
(M, Kraków 2007) 160.
4
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 160.
5
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 162.
6
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 163-164.
7
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 164.
8
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 165.
9
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 166-167.
10
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 167-168.
11
Użyte w tekście greckim słowo ekpeirazo
oznacza „kusić”, jak na przykład w tekście o kuszeniu Jezusa
na pustyni: „A odpowiadając Jezus rzekł mu: Powiedziano: Nie
będziesz kusił Pana, Boga twego” (Łk 4,12).
12
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 168.
13
Tak uważał M.-J. Lagrange według G. Huby,
Vangelo secondo San Marco
(Verbum Salutis; Studium, Roma 1954) 332.
14
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 169.
15
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 169.
16
W języku greckim ST nie ma słowa: splanchnizomai –
„litować się”, użytego w Ewangelii (Łk 10,33). Jest metra
– „macica”, tzn. odpowiednik hebrajskiego rechem.
17
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 170.
18
RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 171-172.
20
Dosłownie spolio oznacza
„obnażyć”.
21
Dosłownie vulnero oznacza
„ranić”.
23
Zdumiewa mnie to stwierdzenie Papieża. Nie ma ono żadnych podstaw
w ST.
31
W tekście analizowanym, tj. w Oz 11,1-9 hebrajskie słowo rachamim,
oznaczające miłosierdzie, a związane ze słowem rechem,
oznaczającym łono matki, nie występuje.
35
Komentarz A.
Valensin – G. Huby, Vangelo
secondo san Luca
(VS, Roma 1956) 330, podaje formułę liturgiczną z dawnego rytu
absolucji: „Cum
Lazaro, quondam paupere, aeternam habeas requiem”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz