piątek, 15 stycznia 2016

Jezus "Jezus z Nazaretu"


Jezus mówi o sobie



Ten rozdział książki „Jezus z Nazaretu” jest próbą przedstawienia tytułów chrystologicznych Jezusa i ich treści.



Chrystus

Pisze Papież: „Coraz wyraźniejszą treść przybierały trzy podstawowe tytuły: Chrystus (Mesjasz), Kyrios (Pan) i Syn Boży. Pierwszy z nich był sam w sobie mało zrozumiały poza obszarem semickim. Jako odrębny tytuł dość szybko przestał być używany i został połączony z imieniem Jezusa: Jezus Chrystus. Termin wyjaśniający stał się imieniem, co wiąże się z głębszym jeszcze spostrzeżeniem: utożsamia się on całkowicie z Jego funkcją. Nie sposób oddzielić od siebie Jego misji i Jego Ja. I w ten sposób Jego zadanie słusznie stało się częścią Jego imienia”1. Połączenie imienia Jezus z tytułem Chrystus jest wyrazem wiary Kościoła w to, że właśnie Jezus jest Chrystusem oczekiwanym przez Naród Wybrany. Pisze święty Jan: „Któż jest kłamcą? Czy nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Chrystusem? Ten jest antychrystem, który wypiera się Ojca i Syna” (1 J 2,22), a nieco dalej: „Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Chrystusem, narodził się z Boga, a każdy, kto miłuje tego, który zrodził, miłuje też tego, który się z niego narodził” (1 J 5,1). Poza tym to zestawienie – Jezus Chrystus – jest bardzo ważnym określeniem – o jakiego Pomazańca nam chodzi, jakiego Mesjasza uznajemy za prawdziwego – wierzymy w Jezusa Chrystusa.

Warto dodać, że w tytule „Chrystus”, tj. „Namaszczony” mieści się tajemnica współdziałania Jezusa z Duchem Świętym. Pięknie pisze o niej Papież w dokumencie Verbum Domini: „Nie istnieje bowiem żadne autentyczne zrozumienie Objawienia chrześcijańskiego bez działania Pocieszyciela. Wiąże się to z faktem, że Boży przekaz o sobie samym zakłada zawsze relację między Synem i Duchem Świętym, których Ireneusz z Lyonu nazywa « dwiema rękami Ojca »”2. O ile to dobrze rozumiem, oznacza to, że Jezus zjednoczony w Bóstwie z Duchem żyje w Nim i działa z Jego pomocą. To wspólne działanie Jezusa z Duchem Świętym jest podstawowym faktem koniecznym do zrozumienia Ewangelii. Nie wolno nam nawet na chwilę zapominać o tym, że Jezus stanowi Jedno, nie tylko z Ojcem (por. J 10,30), ale i z Duchem Świętym! Choć to może zaskakujące, ale Bóg Ojciec tak mówi o swoim Synu do świętego Jana Chrzciciela: „Na kogo ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego na nim, to jest ten, który chrzci Duchem Świętym” (J 1,33) – co oznacza, że z punktu widzenia Boga Ojca, najważniejszym działaniem Jezusa jest obdarzanie ludzi Duchem Świętym, którym On jest wypełniony. To właśnie kryje się w Jego tytule: Chrystus – to znaczy Namaszczony Duchem.

O namaszczeniu Jezusa Duchem Świętym mówi święty Piotr do Korneliusza: „Wy wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Jak Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą Jezusa z Nazaretu, który chodził, czyniąc dobrze i uzdrawiając wszystkich opanowanych przez diabła, bo Bóg był z nim” (Dz 10,37-38). Tak święty Piotr przedstawia Jezusa – właśnie jako Chrystusa, który w mocy Ducha czyni dobrze i uzdrawia opanowanych przez szatana i wiąże to z charyzmatyczną obecnością Boga czyniącego cuda – tak jak to było na przykład w historii sędziów Starego Testamentu (por. Sdz 6,11-40). Sam Jezus tak o tym mówił: „A jeśli ja wypędzam demony Duchem Bożym, to przyszło do was królestwo Boże” (Mt 12,28). Mateusz zaś pisze o Janie Chrzcicielu, że usłyszał o czynach Chrystusa (por. Mt 11,2) – to znaczy o czynach Jezusa, które wskazują na Jego mesjańską godność. Uczniom Jana Jezus odpowiada: „Idźcie i oznajmijcie Janowi, co słyszycie i widzicie. Ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, a ubogim opowiadana jest ewangelia” (Mt 11,4-5). Takie są właśnie dzieła oczekiwanego przez Naród Wybrany Mesjasza – to jest niejako dowód wiarogodności Jezusa jako Chrystusa. Podobnie, Jezus na pytanie żydów: „Jak długo będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli ty jesteś Chrystusem, powiedz nam otwarcie” (J 10,24) – odpowiada: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Dzieła, które wykonuję w imieniu mego Ojca, one świadczą o mnie” (J 10,25).

Ciekawe, że Jan nie używa słowa „Chrystus”, a jedynie „Przychodzący” - ho erchomenos, podobnie jak i w Mt 3,11 w nawiązaniu do mesjańskiego proroctwa Ps 118,26: „Błogosławiony, który przychodzi w imię PANA”. Ciekawe, że w Apokalipsie świętego Jana, ho erchomenos jest tytułem Boga samego: „Łaska wam i pokój od Tego, Który jest, i Który był i Który przychodzi” (Ap 1,4). „Przychodzący” wskazuje na Boga dynamicznego, którego stale oczekujemy jako przychodzącego – por. Veni Sancte Spiritus, a więc stałe oczekiwanie na przyjście Ducha Świętego.



Pan

Papież tak pisze na temat kolejnego tytułu chrystologicznego: „W rozwoju Starego Testamentu i wczesnego judaizmu słowo „Pan” zaczęło pełnić funkcję opisowego wyrażania imienia Boga i w konsekwencji sytuowało Jezusa w ontologicznej wspólnocie z samym Bogiem, orzekając, iż jest On żywym Bogiem obecnym wśród nas”3. Historia tytułu „Pan” jest dosyć skomplikowana. Jeszcze w Starym Testamencie zaczęto Boga JHWH określać tytułem 'Adon – czyli Pan. Tak na przykład u Iz 1,24 mamy: „Przeto [taka jest] wyrocznia Pana4, Boga Zastępów, Wszechwładcy Izraela”. Częstym staje się (szczególnie u proroka Ezechiela) wyrażenie 'adonaj JHWH, „nasz Pan JHWH”5, jak na przykład Ez 2,4: „Tak mówi Pan Bóg”. Zestawienie imienia JHWH z tytułem Pan oznacza przede wszystkim to, że JHWH jest Panem. Jezus objawia to, że jest Panem na przykład nauczając z mocą; Mateusz zaznacza: „A gdy Jezus dokończył tych słów, ludzie zdumiewali się jego nauką. Uczył ich bowiem jak ten, który ma moc, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mt 7,28-29), czy mówiąc w odniesieniu do szabatu: „Powiedział im także: Szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Dlatego Syn Człowieczy jest też Panem szabatu” (Mk 2,27-28). W takim sensie Tomasz apostoł wyznaje swoją wiarę w Jezusa mówiąc: „Mój Pan i mój Bóg!” (J 20,28).



Syn Boży

Bardzo ciekawie pisze Papież: „Na początku tego rozdziału widzieliśmy już pokrótce, że te dwa tytuły: „Syn Boży” i „Syn” (bez dodatkowych określeń) nie są tożsame. Mają zupełnie inne pochodzenie i znaczenie, mimo iż w kształtowaniu się wiary chrześcijańskiej obydwa te znaczenia zbliżają się do siebie i stapiają ze sobą”6. Według Papieża: „Tytuł „Syn Boży” wywodzi się z teologii politycznej starożytnego Wschodu. W Egipcie i Babilonii król nosił tytuł „syna Bożego”. Obrzęd intronizacji rozumiano jako jego „narodzenie się” synem Bożym, co w Egipcie było rzeczywiście rozumiane jako tajemne boskie pochodzenie, a w Babilonii – już nieco bardziej racjonalnie – jako akt prawny, boska adopcja. Wyobrażenia te zostały w Izraelu przyjęte w owym podwójnym znaczeniu, a zarazem zostały one przez wiarę Izraela przekształcone”7. Tego rodzaju mitologicznych ujęć nie zauważyłem ani w Starym, ani w Nowym Testamencie. Ewangelia stwarza wrażenie, że Jezus używa do samookreślenia dwa tytuły. Po pierwsze mówi: Syn Człowieka i służy Mu to do zwrócenia uwagi na proroctwo Daniela wskazujące na władzę, jaką otrzymuje On od Boga Przedwiecznego. Po drugie mówi, że jest Synem – i to ma znaczenie rodzinne – Bóg jest dla Niego po prostu ukochanym Ojcem. Rozmówcy Jezusa rozumieją, że mówi On w ten sposób o sobie jako o Synu Boga samego, że uważa się za Boga samego. Tak na przykład w J 5,17-18 mamy: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam. Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu”. Sam Jezus używa terminu „Syn Boga” rzadko – tylko dla uniknięcia dwuznaczności – jak na przykład w J 5,25: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą”.

Wracając do wypowiedzi Papieża, trzeba stwierdzić, że termin „synowie boży” – bene elohim pojawia się wielokrotnie, ale nie w odniesieniu do króla (por. Rdz 6,2; Hi 1,6). Jest on różnie interpretowany, w tekście Hi 1,6, tłumacz LXX używa terminu greckiego hoi angeloi tu theu, tzn. „aniołowie Boga”.

Termin „syn bogów” – bar elahin, pojawia się tylko raz w Dn 3,25 (TM i przekłady protestanckie), tzn. Dn 3,92 (LXX i przekłady katolickie) i odnosi się nie do króla, ale do anioła ratującego trzech młodzieńców w piecu ognistym.

Papież argumentuje: „Gdy królestwo Dawida umocniło się, królewska ideologia starożytnego Wschodu została przeniesiona na króla panującego na górze Syjon. W słowach Boga, w których Natan przekazuje Dawidowi obietnicę wiecznego trwania jego domu, czytamy: „Wzbudzę po tobie potomka twojego (...) i utwierdzę jego królestwo (...). Ja będę mu ojcem, a on będzie mi synem, a jeśli zawini, będę go karcił (...). Lecz mu nie cofnę mojej życzliwości...” (2 Sm 7,12nn; zob. Ps 89,27n.37n). Na tym został oparty obrzęd intronizacji królów izraelskich, który znajdujemy w Psalmie: „Ogłoszę postanowienie Pana. Powiedział do mnie: «Tyś Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem. Żądaj ode Mnie, a dam Ci narody w dziedzictwo i w Twoje posiadanie krańce ziemi»...” (2,7n)”8. Nie wiemy, jak wyglądał obrzęd intronizacji królów Judy i Izraela. Żaden z królów nie jest w Starym Testamencie nazywany Synem Boga. Proroctwo Natana: „Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki” (2 Sm 7,12-13) nie odnosi się dosłownie do Salomona, ani do któregokolwiek z królów Judy, czy Izraela, ale do Jezusa, którego królestwo zostało utwierdzone na wieki (por. Łk 1,32-33).

Papież dodaje jeszcze: „Cezar August, za panowania którego narodził się Jezus, przeniósł starożytną królewską teologię Wschodu do Rzymu i siebie samego, jako „syna boskiego (Cezara), ogłosił synem bożym”. Za panowania Augusta podchodzi się do tego jeszcze z dużym dystansem, jednak wprowadzony wkrótce potem kult cesarza dowodzi, że niczym nieograniczone roszczenia synostwa bożego i wraz z tym postulat boskiego kultu cesarza przyjęły się w Rzymie i stały obowiązujące w całym Imperium”9. Szczególnie mocno widać to w Apokalipsie świętego Jana, która ukazuje sytuację chrześcijaństwa prześladowanego w takim właśnie Imperium10.

Na temat tytułu „Syn Boży” Papież pisze: „Podobnie też z bytem samego Boga łączył Go termin „Syn Boży”. Dokładniejsze określenie owego bytowego związku musiało się stać przedmiotem kontrowersji od momentu, kiedy wiara chciała zachować swój rozumny charakter i jasno zdać sobie z tego sprawę. Czy jest On Synem w jakimś sensie pochodnym: w znaczeniu szczególnej bliskości do Boga? Czy też może słowo to wskazuje na to, że w samym Bogu jest Ojciec i Syn? Że jest rzeczywiście „równy Bogu”, jest Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego. Wyniki tych zmagań I Sobór Nicejski (325) zawarł w słowie homoousios („równy w istocie”) – jedyne słowo filozoficzne, które weszło do Credo. Jednak to filozoficzne słowo służy zabezpieczeniu słowa biblijnego. Znaczy ono: jeśli świadkowie Jezusa twierdzą, że Jezus jest Synem, nie mówią tego w sensie mitologicznym ani politycznym – dwa znaczenia sugerowane przez kontekst tamtej epoki. Trzeba je rozumieć dosłownie: tak, w samym Bogu istnieje odwieczny dialog Ojca z Synem, a Obydwaj są w Duchu Świętym prawdziwie jednym i tym samym Bogiem11.



Syn Człowieczy

Pisze Papież: „Rozróżnia się na ogół trzy grupy tekstów, w których występuje tytuł Syna Człowieczego. Do pierwszej należą wypowiedzi o przychodzącym Synu Człowieczym, w których Jezus nie nazywa jednak siebie Synem Człowieczym, lecz tego przychodzącego odróżnia od siebie. Druga grupa dotyczyłaby wypowiedzi o ziemskiej działalności Syna Człowieczego, trzecia wreszcie mówi o jego męce i Zmartwychwstaniu. Zgodnie z panującym wśród egzegetów trendem – jeśli w ogóle któreś – to tylko wypowiedzi należące do pierwszej grupy uważa się za autentyczne słowa Jezusa. Harmonizuje to z powszechnie przyjmowaną interpretacją przepowiadania Jezusa, zgodnie z którą oczekiwał On rychłego nadejścia czasów ostatecznych. Do drugiej grupy należą wypowiedzi, w których jest mowa o władzy Syna Człowieczego odpuszczania grzechów, o Jego władzy nad szabatem, o Jego ubóstwie i bezdomności; ogólnie przyjmuje się w tych teoriach, że powstały one w obrębie tradycji palestyńskiej, a więc bardzo wcześnie, nie można ich jednak przypisywać samemu Jezusowi. Najpóźniejsze wreszcie byłyby wypowiedzi o męce i Zmartwychwstaniu Syna Człowieczego, które w Ewangelii Marka wyznaczają rytm drogi Jezusa do Jerozolimy i oczywiście mogły się pojawić dopiero po tych wydarzeniach – być może pochodzą nawet od samego ewangelisty Marka. Tego rodzaju szufladkowanie wypowiedzi o Synu Człowieczym wypływa z pewnej logiki, która bardzo precyzyjnie odróżnia rozmaite aspekty danego tytułu i odpowiada ścisłemu modelowi myślenia profesorskiego, nie jest jednak zgodna z różnorodnością żywej rzeczywistości, w której wielowarstwowa całość przybiera szatę słowną. Jednak podstawowe kryterium tego modelu interpretacyjnego stanowi pytanie, co Jezusowi można przypisywać w konkretnych okolicznościach Jego życia i w Jego środowisku. Niewiele, rzecz jasna! Autentyczne tytuły suwerenności i wypowiedzi o męce nie pasują do tego modelu. Jakąś łagodniejszą, spotykaną wówczas, formę apokaliptycznych oczekiwań można by Mu „przypisywać” – jednak chyba nic więcej. Postępując tak, nie sposób oddać jednak całego dynamizmu wydarzenia Jezusa”12.

Jak widać, w tych teoriach tytuł Syna Człowieczego byłby albo nadawany Jezusowi, albo używany przez Jezusa stosownie do kogoś innego, a nie do siebie samego. Osobiście nie widzę poważnego powodu do takiego myślenia. Tytuł „syn człowieka” bo tak trzeba by przetłumaczyć hebrajskie wyrażenie ben 'adam występujące na przykład w Ps 8,5, czy też jego aramejski odpowiednik bar 'enasz z Dn 7,13, ma swoją długą historię w Starym Testamencie, do której to Jezus się odwołuje. Tekst Psalmu 8,4-6 jest bardzo interesujący: „Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz, albo syn człowieczy, że troszczysz się o niego? Uczyniłeś go bowiem niewiele mniejszym od aniołów, chwałą i czcią go ukoronowałeś. Dałeś mu panowanie nad dziełami twoich rąk, wszystko poddałeś pod jego stopy”. Natchniony autor psalmu nie ukazuje tu jednego ze zwyczajnych ludzi, tekst może odnosić się do pierwszego człowieka – i to przed grzechem, a jeszcze bardziej do Jezusa – Syna Człowieka – z dużej litery.

Podobnie z tekstem proroka Ezechiela 2,1-7: „Rzekł On do mnie: «Synu człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił». I wstąpił we mnie duch, <gdy do mnie mówił>, i postawił mnie na nogi; potem słuchałem Tego, który do mnie mówił. Powiedział mi: «Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich. A ty, synu człowieczy, nie bój się ich ani się nie lękaj ich słów, nawet gdyby wokół ciebie były osty i ciernie i gdybyś się znalazł wśród skorpionów. Nie obawiaj się ich słów ani się nie lękaj ich twarzy, bo to lud oporny. Przekażesz im moje słowa: czy będą słuchać, czy też zaprzestaną, bo przecież są buntownikami” – Ezechiel, nazwany ben 'adam, nie jest zwyczajnym człowiekiem – jest zupełnie wyjątkowym, wybranym przez Boga samego, będącym „znakiem sprzeciwu” dla swojego narodu – tak jak Jezus (por. Łk 2,34).

Kluczowym tekstem do zrozumienia tytułu bar 'enasz jest Dn 7,13-14: „Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie”. Nie są to słowa o jakimś przeciętnym człowieku. Tym, który przybywa na obłokach nieba jest Jezus – Dzieje Apostolskie tak mówią o Jego Wniebowstąpieniu: „Kiedy to powiedział, a oni patrzyli, został uniesiony w górę i obłok zabrał go sprzed ich oczu. A gdy się wpatrywali w niebo, jak wstępował, oto stanęli przy nich dwaj mężowie w białych szatach i powiedzieli: Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie, wpatrując się w niebo? Ten Jezus, który został od was wzięty w górę do nieba, przyjdzie tak samo, jak go widzieliście wstępującego do nieba” (Dz 1,9-11). To Jemu jest powierzona wszelka władza: „Wtedy Jezus podszedł i powiedział do nich: Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi” (Mt 28,18).

Co oznaczają słowa: „jakby Syn Człowieczy” (Dn 7,13)? Można je przynajmniej próbować interpretować za pomocą równie tajemniczych słów dotyczących Jezusa w Flp 2,7-8: „ogołocił samego siebie, przyjmując postać sługi i stając się podobny do ludzi; a z postawy uznany za człowieka”. Sądzę, że święty Paweł pisząc o Jezusie „podobny do ludzi” nie kwestionuje prawdziwości Jego człowieczeństwa. Podkreśla tylko Jego zasadniczą odmienność jako istniejącego w postaci Bożej (por. Flp 2,6). Podobnie słowo „jakby” z Dn 7,13 wskazuje na podobieństwo do ludzi, podkreślając jednocześnie niezwykłość jego „niebieskiego” pochodzenia – bo przychodzi na obłokach niebieskich i otrzymuje niezwykłą władzę od Przedwiecznego.

W Nowym Testamencie to wyrażenie jest używane w Ap 1,12-13. Mówi tam święty Jan: „Gdy się odwróciłem, zobaczyłem siedem złotych świeczników, a pośród tych siedmiu świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego”. Wydaje się, że jest to ta sama konstrukcja literacka co u Dn 7,13. Ta postać jest podobna do męża z Dn 10,5-6: „Oto [stał] pewien człowiek ubrany w lniane szaty, a jego biodra były przepasane czystym złotem, a ciało zaś jego było podobne do tarsziszu, jego oblicze do blasku błyskawicy, oczy jego były jak pochodnie ogniste, jego ramiona i nogi jak błysk polerowanej miedzi, a jego głos jak głos tłumu”. Postać z Ap 1,13 przypomina jednocześnie Przedwiecznego z Dn 7,9: „Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny”. Jest ona jednocześnie podobna do Przemienionego Jezusa z Mt 17,2: „Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło”. Z kim tę postać identyfikować? Z Synem Człowieka, tzn. z Jezusem Zmartwychwstałym. Podstawą tej identyfikacji są słowa z Ap 1,18: „Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków ”. Te słowa wskazują jednoznacznie na Jezusa, na Jego śmierć i Jego zmartwychwstanie. Tak więc słowo „podobny” nie wyklucza identyfikacji postaci z Jezusem, ostrzega tylko przed Jego nową charakterystyką.

Podobnie w Ap 14,14 mamy: „I zobaczyłem, a oto biały obłok, a na obłoku siedział ktoś podobny do Syna Człowieczego, który miał na głowie złotą koronę, a w ręku ostry sierp”. Jest to wizja Jezusa z atrybutami Sądu – złota korona zwycięzcy (por. Ap 6,2) i ostry sierp jako narzędzie sprawiedliwości (por. Ap 14,14-20). Siedzący na tronie – to Jezus – tak przynajmniej wynika z tekstu Ap 1,5-7: „I od Jezusa Chrystusa, który jest wiernym świadkiem i pierworodnym z umarłych, i władcą królów ziemi. Temu, który nas umiłował i obmył nas z naszych grzechów swoją krwią; i uczynił nas królami i kapłanami dla Boga, swego Ojca, jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen. Oto przychodzi z obłokami i ujrzy go wszelkie oko, także ci, którzy go przebili. I będą lamentować przed nim wszystkie plemiona ziemi. Tak, amen”.

Warto też wyjaśnić ten dosyć dziwny tytuł „syn człowieczy” – tak przyjęło się pisać, ale tak naprawdę, tak w języku hebrajskim, jak w aramejskim, jak i w greckim mamy „syn człowieka”. Nie jest to więc „syn ludzi”, czy też „syn ludzki” – jak można by tego oczekiwać. Święty Maksymilian Maria Kolbe zwraca na to uwagę i proponuje „zobaczyć” Maryję – Matkę Jezusa, bo Jezus, w odróżnieniu od wszystkich innych ludzi jest synem jednego tylko człowieka, to jest Maryi. I to właśnie o Niej mówi, używając tytułu „Syn Człowieka”, w którym słowo „Syn” piszę dużą literą przez uszanowanie dla Syna Bożego, a słowo „Człowieka” z szacunku do Matki Bożej.

Sam Papież uważa, że: „Wyrażenie „Syn Człowieczy”, w którym Jezus ukrywał swą tajemnicę, a zarazem powoli w nią wprowadzał, było nowe i zaskakujące. Nie był to popularny tytuł wyrażający nadzieje mesjańskie. Doskonale wpisuje się on w styl przepowiadania Jezusa, który posługiwał się wyrazami zagadkowymi i przypowieściami i w ten sposób stopniowo doprowadzał do progu swej tajemnej rzeczywistości, która może się w istocie rzeczy odsłonić dopiero na drodze naśladowania”13.

Ciekawie Papież komentuje tekst świętego Marka (2,27-28): „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu”: „To, że szabat jest dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu, nie jest przejawem współczesnej liberalnej postawy, którą spontanicznie chcielibyśmy widzieć w tych słowach. Że nauki Jezusa nie można rozumieć w taki sposób, widzieliśmy już przy rozważaniu Kazania na górze. W „Synu Człowieczym” człowiek staje się takim, jakim powinien właściwie być. W „Synu Człowieczym”, idąc za wzorem Jezusa, człowiek jest wolny i umie wykorzystywać szabat, jako dzień wolności, dany przez Boga i do niego prowadzący. „Syn Człowieczy jest Panem szabatu” – uwidacznia się tu cała wzniosłość roszczeń Jezusa, który Prawo interpretuje w sposób suwerenny, dlatego że On sam jest pra-Słowem Boga. Widoczne staje się także, o jaki rodzaj nowej wolności dawanej człowiekowi tu chodzi – wolności, która nie ma nic wspólnego ze zwykłą dowolnością”14. Wydaje mi się, że warto komentować Mk 2,27-28 w oparciu o wyżej analizowany tytuł „Syn Człowieka”. Według Dn 7,14 Jezus, właśnie jako „Syn Człowieka” ma pełnię władzy w swoim Królestwie – otrzymuje ją od Przedwiecznego i realizuje ją na ziemi.

Benedykt XVI inaczej patrzy na Dn 7: „Za czasów Jezusa określenie „Syn Człowieczy” nie było znane jako tytuł. Istniała jednak pewna do tego przesłanka w wizji historii powszechnej zawartej w Księdze Daniela, w której jest mowa o czterech bestiach i „Synu Człowieczym”. Wizjoner widzi następujące po sobie panowanie potęg światowych, ukazywanych w obrazie czterech wielkich bestii, które wychodzą z morza, zatem wyobrażają władzę, opierającą się przede wszystkim na przemocy, władzę „bestialską”. Przedstawia w ten sposób mroczny, głęboko niepokojący obraz dziejów świata. Wizja ta nie jest jednak w całości negatywna: pierwszej bestii – jest nią lew ze skrzydłami orła – zostają wyrwane skrzydła, ją zaś samą uniesiono w górę i postawiono jak człowieka na dwu nogach, dając jej ludzkie serce” (7,4). Humanizacja władzy jest możliwa także w czasach tego świata: władza może przybrać ludzkie oblicze. To zbawienie ma jednak względną wartość; ogólnie rzecz biorąc, historia idzie naprzód, a w swym dalszym przebiegu staje się jeszcze bardziej mroczna. Potem jednak – gdy potęga zła sięga zenitu – dzieje się coś zupełnie innego. Widzący dostrzega, jakby z daleka, właściwego Pana świata, Przedwiecznego, który kładzie kres panowaniu upiorów historii. „A oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy (...). Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem (...). Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (7,13n). Naprzeciwko bestiom wychodzącym z głębin staje człowiek przychodzący z góry. Jak bestie wynurzające się z głębin wyobrażają dotychczasowe mocarstwa świata, tak obraz „Syna Człowieczego”, przybywającego na obłokach nieba, zwiastuje nadejście zupełnie innego królestwa, królestwa „ludzkiego”, rzeczywistej potęgi, przychodzącej od samego Boga. Wraz z tym królestwem nastaje autentyczny uniwersalizm, pojawia się definitywny, w gruncie rzeczy od wieków skrycie oczekiwany, pozytywny kształt historii. Tak więc przychodzący z wysoka „Syn Człowieczy” jest przeciwieństwem bestii wychodzących z morza. Sam w sobie nie oznacza jednostkowej postaci, jest wizją „królestwa”, w którym świat osiągnie swój cel. W egzegezie powszechnie przyjmuje się pogląd, że ten tekst stanowi rezultat opracowania redakcyjnego pierwotnej wersji, w którym „Syn Człowieczy” wskazywał na postać jednostkową; w każdym razie redakcja ta nie jest nam znana i opinia ta nie wychodzi poza przypuszczenie. Często przytaczane w tym kontekście teksty z 4 Księgi Ezdrasza 13 i z etiopskiego Henocha, w których Syn Człowieczy występuje jako jednostka, są późniejsze od Nowego Testamentu, a zatem nie można ich uważać za jego źródła. Zrozumiałe jest oczywiście, że widzenia Syna Człowieczego wiązano z nadziejami mesjańskimi i z postacią samego Mesjasza, nie dysponujemy jednak żadnymi tekstami dokumentującymi taki proces, wcześniejszymi od działalności Jezusa. Tak więc pozostajemy przy twierdzeniu, że obraz Syna Człowieczego wyobraża tu przyszłe królestwo zbawienia – wizja, do której Jezus mógł nawiązać, której jednak nadał nową postać, przez powiązanie tych oczekiwań ze sobą samym i własną działalnością”15.

Nieco dalej pisze: „Jak widzieliśmy, pierwsza grupa wypowiedzi o Synu Człowieczym odnosi się do zapowiedzi Jego przyjścia. Najwięcej z nich znajduje się w mowie Jezusa o końcu świata (zob. Mk 13,24-27) i w procesie Jezusa przed Wysoką Radą (zob. Mk 14,62). Zajmiemy się więc nimi w drugiej części tej książki. Tutaj chciałbym zwrócić uwagę tylko na jeden doniosły moment: Słowa te odnoszą się do przyszłej chwały Jezusa, do Jego przyjścia na sąd i zgromadzenia sprawiedliwych, „wybranych”. Nie wolno nam jednak przeoczyć tego, że są one wypowiadane o Tym, który – oskarżony i wyszydzany – stoi przed swymi sędziami, że właśnie w słowach tych nierozerwalnie łączą się ze sobą chwała i męka. Wprawdzie o męce nie ma tu mowy, jest to jednak rzeczywistość, w której Jezus się znajduje i mówi”16. Słowa Jezusa z Mt 26,64 zwrócone do arcykapłana Kajfasza brzmią następująco: „Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego po prawicy Mocy i przychodzącego na obłokach nieba”. Jest to świadome nawiązanie Jezusa do proroczych tekstów Dn 7,13 i Ps 110,1 – Jego najwyższe ostrzeżenie wobec sędziów by powstrzymać ich przed zbrodnią.

Papież nieco rozgoryczony współczesną egzegezą kontynuuje: „Oczywiście wszystkie te słowa, dotyczące mającego kiedyś przyjść Syna Człowieczego, zdaniem krytyki nie są autentycznymi słowami Jezusa. Za takie, przynajmniej niektórzy krytycy, uważają zaledwie dwa teksty z tej grupy, w wersji Łukasza, i tym tylko można „ufać”. Pierwszy z nich to Łk 12,8n: „A powiadam wam: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych...”. Drugi tekst znajduje się u Łukasza 17,24n: „Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, jaśnieje od jednego krańca widnokręgu do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie”. Powód, dla którego te teksty znalazły łaskę u krytyków, leży w tym, że Syn Człowieczy i Jezus wydają się tu dwiema różnymi postaciami, i zwłaszcza w pierwszej wypowiedzi Syn Człowieczy, zdaniem krytyki, ewidentnie nie utożsamia się z mówiącym Jezusem”17. Wydaje mi się, że nie musimy aż tak bardzo przejmować się opiniami teologów. Pierwszy tekst – Łk 12,8-9 – ukazuje Jezusa jako Syna Człowieka, grożącego ludziom zdolnym wyprzeć się Go z obawy przed prześladowaniami, czy wobec groźby utraty życia. Drugi tekst – Łk 17,24-25 – to zapowiedź chwalebnego przyjścia Jezusa na Sąd Ostateczny.

Nieco dalej Papież pisze o Jezusie: „Jego nauka budziła w nich lęk, ponieważ nauczał nie tak jak uczeni w Piśmie, lecz jako mający władzę (zob. Mk 1,22). Siebie samego czyni Prawodawcą, Bogiem; nie jest interpretatorem, lecz Panem. Widać to jeszcze wyraźniej w relacji o paralityku, którego przyjaciele wnieśli na noszach przez dach i położyli przed Nim. Zamiast wypowiedzieć jakieś słowa związane z uzdrowieniem, czego oczekiwali sam paralityk i jego przyjaciele, Jezus mówi najpierw paralitykowi: „Synu, odpuszczone są twoje grzechy” (Mk 2,5). Słysząc te słowa, uczeni w Piśmie słusznie Mu zarzucają, że grzechy może odpuszczać tylko Bóg. Jeśli Jezus przypisuje Synowi Człowieczemu tę władzę, znaczy to, że domaga się dla siebie godności należnej Bogu i na jej podstawie działa. Dopiero po odpuszczeniu grzechów obecni słyszą oczekiwane słowa: „Żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów”, mówi do paralityka: „Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu!” (Mk 2,10n). I właśnie te roszczenia boskości doprowadzą Go do Męki. Jak widać, słowa mówiące o władzy Jezusa są zorientowane na Jego Mękę”18. Nie tylko. W danym momencie Jezus nie wskazuje na mękę, a na to, że właśnie jako Syn Człowieka może odpuszczać grzechy i uzdrawiać – czego ludzie tak bardzo potrzebują.

Ciekawie komentuje Papież trzecią grupę tekstów: „Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu” (Mk 10,45). Na skutek przejęcia jednego słowa z pieśni cierpiącego Sługi Pańskiego (zob. Iz 53) pojawia się tu inny wątek starotestamentalnej tradycji, uzupełniający obraz Syna Człowieczego. Jezus, który z jednej strony utożsamia siebie z przyszłym Sędzią świata, tutaj identyfikuje się z cierpiącym i umierającym Sługą Pańskim, o którym w swych pieśniach proroczo mówi Izajasz. W ten sposób uwidacznia się jedność cierpienia i „wywyższenia”, uniżenia i chwały. Służenie jest autentycznym sposobem panowania i daje nam pewne wyobrażenie sposobu, na jaki Bóg jest Panem, wyobrażenie panowania Bożego”19.

Kończy Papież ten rozdział słowami: „Miano „Syn Człowieczy” jest i pozostanie zarezerwowane dla samego Jezusa, natomiast wyrażająca się w nim nowa wizja jedności Boga i człowieka przenika cały Nowy Testament i wyciska na nim swe piętno. O to nowe, od Boga przychodzące człowieczeństwo, chodzi właśnie w naśladowaniu Jezusa Chrystusa”20.



Syn

Pisze Papież: „Od określenia „Syn Boży” i jego złożonej prehistorii należy ściśle odróżniać samo słowo „Syn”, które pojawia się w zasadzie tylko na ustach Jezusa. Poza Ewangeliami występuje pięć razy w pokrewnym Ewangelii Jana Liście do Hebrajczyków (zob. 1,2.8; 3,6; 5,8; 7,28) i jeden raz u Pawła (zob. 1 Kor 15,28); w powiązaniu ze świadectwem Jezusa w Ewangelii Jana spotykamy je pięć razy w 1 Liście św. Jana i jeden raz w 2 Liście św. Jana. Decydujące jest tu świadectwo Ewangelii Jana (słowo „Syn” pojawia się tu 18 razy) i podane przez Mateusza (zob. 11,25n) i Łukasza (zob. 10,21n) radosne mesjańskie zawołanie, które chętnie – i słusznie – bywa nazywane tekstem Jana podanym w obrębie tradycji synoptycznej: „W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11,25nn; zob. Łk 10,21n)”21. Warto zauważyć, że Jezus, według oryginału greckiego, nie mówi o znajomości Ojca, ale o poznawaniu Go, bo czasownik epiginosko w czasie teraźniejszym wyraża czynność teraźniejszą, niedokonaną. To samo zjawisko odnajdujemy w Ewangelii Janowej – Jezus trwale, w teraźniejszości wpatruje się w Ojca, wsłuchuje się w Jego głos – jest z Nim stale związany (por. J 5,19.30). Według Jezusa życie wieczne wierzących polega na poznawaniu Boga i Jego Syna (por. J 17,3). Papież mówi o tym w sposób dość tajemniczy: „Każdy proces poznania zawiera w sobie w pewien sposób proces upodabniania się, pewnego rodzaju wewnętrzne utożsamienie się poznającego z poznawanym, które – w zależności od stopnia bytu poznającego podmiotu i poznawanego przedmiotu – jest różne. Rzeczywiste poznanie Boga zakłada wspólnotę życia z Bogiem, a nawet bytową z Nim jedność22. Myślę, że w ten sposób wyjaśnia jedność Ojca z Synem, objawianą w powyższych tekstach. Pisze o ludziach, w których sobie Bóg Ojciec upodobał: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał” – mówi w tym sensie Jezus w Kafarnaum w swej mowie o chlebie (J 6,44). Kogo jednak chce Ojciec? „Nie mądrych i roztropnych” – mówi Pan – lecz prostaczków. W pierwszym rzędzie jest to po prostu przejaw doświadczenia Jezusa: Boga nie poznają uczeni w Piśmie, zajmujący się Nim z tytułu swego zawodu; tacy trzymają się kurczowo swych drobiazgowych wiadomości. Ta cała wiedza wypacza w nich proste spojrzenie na całość, na objawiającą się rzeczywistość samego Boga – tak proste nie może to przecież być dla tego, kto jest świadom całej złożoności problemów. Paweł podzielił się tym samym doświadczeniem i tak następnie mówił: „Nauka bowiem Krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (...). Napisane jest bowiem: Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę (zob. Iz 29,14) (...). Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Według oceny ludzkiej niewielu [tam] mędrców, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał co niemocne, aby mocnych poniżyć (...), tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga...” (1 Kor l,18n.26-29). „Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość” (1 Kor 3,18)”23. I nieco dalej: „Kazanie na górze daje nam klucz, który ukazuje wewnętrzną przyczynę tego osobliwego doświadczenia, a przez to drogę nawrócenia, gotowości wejścia w poznanie właściwe Synowi: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” – czytamy u Mateusza (5,8). Czyste serce jest tym, co umożliwia widzenie. Na tym polega ta szczera prostota, która otwiera nasze serce na wolę Jezusa objawienia się nam. Można by też powiedzieć: nasza wola musi być wolą synowską. Wtedy możemy widzieć. Być synem znaczy jednak: pozostawać w odniesieniu do drugiego; jest to pojęcie relacyjne. Oznacza wyrzeczenie się autonomii, która zamyka się w sobie samym; chodzi tu o to, co Jezus nazwał stawaniem się dzieckiem”24.

Sam Jezus mówi na ten temat w sposób bardzo tajemniczy: „Mój Ojciec działa aż dotąd i ja działam” (J 5,17) – w ten sposób Jezus mówi nie tylko o swoim Ojcu – Bogu, ale i o swoim działaniu, które nie może być ograniczone żadnymi przepisami, bo jest ono wzorowane na działaniu samego Boga, który jest nieograniczony przez szabat, czy inne przepisy. W J 5,19 Jezus mówi: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Syn nie może nic czynić sam od siebie, tylko to, co widzi, że czyni Ojciec. Co bowiem on czyni, to i Syn czyni tak samo”. Syn nie jest więc kimś niezależnym od Ojca – widzi Go i Go naśladuje, działa w jedności Bożej natury. W odróżnieniu od tytułu „Chrystus”, którego Jezus prawie nigdy (za wyjątkiem J 4,25-26) nie używał, tytuł „Syn” jest Jego podstawowym sposobem na objawienie swojego Bóstwa.

Żydzi rozumieją to jako niedopuszczalną uzurpację. J 5,18 stwierdza: „Dlatego Żydzi tym bardziej usiłowali go zabić, bo nie tylko łamał szabat, ale mówił, że Bóg jest jego Ojcem, czyniąc się równym Bogu”. Podobnie J 10,33: „Odpowiedzieli mu Żydzi: Nie kamienujemy cię za dobry uczynek, ale za bluźnierstwo, to znaczy, że ty, będąc człowiekiem, czynisz samego siebie Bogiem”. A J 19,7 stwierdza: „Żydzi mu odpowiedzieli: My mamy prawo i według naszego prawa powinien umrzeć, bo czynił siebie Synem Bożym”. Ich tragedią jest to, że nie patrzą na czyny Jezusa, na to, co sam Jezus nazywa „pieczęcią Ojca”. Tak na przykład w J 6,27 Jezus mówi: „Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”. A w J 10,31-37 mamy tekst ukazujący logikę żydów i Jezusa: „I znowu Żydzi porwali kamienie, aby Go ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?» Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga». Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli [Pismo] nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: „Jestem Synem Bożym?” Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu”. Ojciec potwierdza autorytet Syna niezwykłymi czynami, a tak naprawdę, to nawet stwierdzenie „Jestem bogiem” – nie byłoby bluźnierstwem, bo sam Bóg zwraca się do ludzi słowami psalmu 82,6: „Jesteście bogami i wszyscy wy jesteście synami Najwyższego”. Jezus mówi też o swojej jedności z Ojcem: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30) i o swoim przenikaniu się z Ojcem: „Ojciec jest we mnie, a ja w nim” (J 10,38). Ojciec i Syn są nierozdzielni. Pięknie mówi Jezus: „Aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, nie czci i Ojca, który go posłał” (J 5,23). A święty Jan Ewangelista stwierdza: „Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy Bogu, zrobił z niego kłamcę, bo nie uwierzył świadectwu, które Bóg dał o swoim Synu. A to świadectwo jest takie, że Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w jego Synu. Kto ma Syna, ma życie, kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia” (1 J 5,10-12).

Żydzi jednak nie chcą wierzyć dziełom Jezusa, dopatrują się w nich zła, czy po prostu widzą w nich zagrożenie dla swoich interesów – jak to było na przykład ze wskrzeszeniem Łazarza: „Wtedy naczelni kapłani i faryzeusze zebrali się na naradę i mówili: Co zrobimy? Bo ten człowiek czyni wiele cudów. Jeśli go tak zostawimy, wszyscy uwierzą w niego i przyjdą Rzymianie, i zabiorą nam to nasze miejsce i naród” (J 11,47-48).



Ja Jestem

Pisze Papież: W słowach Jezusa przekazanych nam przez Ewangelie znajduje się – głównie u Jana, jednak (choć nie tak wyraziście i rzadziej) także u synoptyków – grupa słów zawierających zwrot „Ja jestem”, i to w dwojakiej formie: raz Jezus wypowiada je bez żadnych dodatków, mówi po prostu: „Ja jestem”, „że to Ja jestem”; kiedy indziej znowu owo „Ja jestem” jest w swej treści bliżej określone jakimś obrazem — Ja jestem światłością świata, prawdziwym krzewem winnym, dobrym pasterzem itd”25. Trudne do wyjaśnienia są formy krótkie. Prawdopodobnie można je uzupełnić do stwierdzenia: „Ja Jestem Bogiem”.

Papież przedstawia jeden z tych tekstów: „A Jezus powiedział do nich: „Wy nie wiecie, ani skąd przychodzę, ani dokąd idę (...). Nie znacie ani Mnie, ani mojego Ojca” (8,14.19). I wyjaśnia to jeszcze w następujących słowach: „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka; wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata” (8,23). I teraz wypowiada zdanie decydujące: „Jeżeli bowiem nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach waszych” (8,24)”26. Słowa: „Wy nie wiecie, ani skąd przychodzę, ani dokąd idę” (J 8,14) – oznaczają prawdopodobnie: „Nie znacie Boga, od którego przychodzę i do którego powracam”. Słowa: „Nie znacie ani Mnie, ani mojego Ojca” sam Jezus uzupełnia słowami: „Gdybyście mnie znali, znalibyście i mego Ojca” (J 8,19). Myślę, że chodzi tu o poznanie duchowe Jezusa, o poznanie tajemnicy Jego Bóstwa, o poznanie wzajemnego przenikania się Ojca z Synem, o którym Jezus mówi: „Abyście poznali i uwierzyli, że Ojciec jest we mnie, a ja w nim” (J 10,38). Słowa „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka; wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata” (J 8,23) pozwalają poznać jakościową różnicę między Jezusem i pozostałymi ludźmi. Po pierwsze, On pochodzi od Boga, zna Boga i jest bez grzechu, a ludzie pochodzący z tego świata Boga nie znają i znają grzech. Słowo „świat”, podobnie jak i w wielu innych tekstach świętego Jana, oznacza ludzi pozbawionych Ducha Świętego i dlatego z gruntu wrogich wobec Boga i wobec Jego Syna. Słowa „Jeżeli bowiem nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach waszych” (J 8,24) – oznaczają realną groźbę dla Żydów, którzy stoją przed Nim i przed szansą swojego zbawienia – mogą niestety ją odrzucić, odrzucając wiarę w Bóstwo Jezusa.

Papież próbuje komentować ten tekst za pośrednictwem Starego Testamentu. Mówi: „Jest to przede wszystkim Księga Wyjścia (3,14) – scena płonącego krzewu, ze środka którego Bóg woła do Mojżesza, ten zaś z kolei pyta wołającego Boga: „Jakie jest twoje imię?” W odpowiedzi słyszy to zagadkowe imię YHWH, którego znaczenie sam przemawiający Bóg wyjaśnia w równie zagadkowym zdaniu: „Jestem, który jestem”. Nie musimy się tu zajmować różnorakimi interpretacjami tego zdania; pozostańmy przy stwierdzeniu, że Bóg nazywa siebie po prostu „Ja jestem”. On najzwyczajniej jest”27. To trochę nie tak. W Wj 3,14 mamy następujące słowa: „Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: «JESTEM, KTÓRY JESTEM». I dodał: «Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was»” – nie mamy w ogóle imienia YHWH, które pojawia się dopiero w wersecie piętnastym, razem z innymi określeniami Boga: „Mówił dalej Bóg do Mojżesza: Tak powiesz Izraelitom: JHWH, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia”. Jezus używając terminu „Ja Jestem” nawiązuje do Wj 3,14 i wskazuje, że to właśnie On jest JHWH, to On jest Bogiem Izraela.

Pisze dalej Papież: „Gdy Jezus mówi „Ja jestem”, wtedy nawiązuje do tej historii i odnosi ją do siebie. Wskazuje na własną niepowtarzalność: w Nim, w Jego osobie, obecna jest tajemnica Boga. „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Heinrich Zimmermann słusznie podkreślił, że owym „Ja jestem” Jezus nie stawia siebie obok Ja Ojca (TThZ 69 [1960] 6), lecz wskazuje na Ojca. W ten sposób jednak mówi jednocześnie o sobie samym. Chodzi ściśle o nierozłączność Ojca i Syna. Ponieważ jest Synem, może własnymi ustami powtórzyć tamto przedstawienie się Ojca: „Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9). I na odwrót: ponieważ tak się rzeczy mają, może, jako Syn, sam wypowiadać słowa, w których objawił się Ojciec”28. Można się zastanawiać, czy tam, na Synaju objawiał się Ojciec, czy też zgodnie z tekstem Księgi Wyjścia – objawiał się Bóg Izraela. Tak Ojciec, jak i Syn, jak i Duch Święty są Jednym i Jedynym Bogiem Izraela. J 14,9 w greckim tekście krytycznym ma nieco inne brzmienie: „Kto zobaczył Mnie, zobaczył Ojca” – Jezus jest jedyną drogą do „zobaczenia” Ojca, trzeba tylko „zobaczyć” Jezusa – zaprzyjaźnić się z Nim i w miłości poznać Go.

Papież kontynuuje swoje rozważania: „Abraham, jak wyjaśnia Jezus, nie tylko wskazuje dalej niż na siebie samego – na Boga Ojca. On wskazuje na mającego przyjść Jezusa, Syna: „Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał go i ucieszył się” (J 8,56). Na zarzut Żydów, według których Jezus nie mógł widzieć Abrahama, pojawia się odpowiedź: „Zanim Abraham stał się, Ja jestem” (8,58). Znowu pojawia się tajemniczo zwykłe „Ja jestem” – tym razem jednak określone przeciwstawieniem „stał się”, odnoszącego się do Abrahama. Naprzeciw przychodzenia i przemijania, naprzeciw świata, który się staje i ginie, mamy „Ja jestem” Jezusa29. Przy okazji zwróćmy uwagę na to, że dla Jezusa, Abraham jest żywym człowiekiem zdolnym do prawdziwej radości (por. Mt 22,31-32).

Pisze dalej Papież: „Przejdźmy teraz do przekazanej przez Marka historii chodzenia Jezusa po wodzie, opowiedzianej zaraz po pierwszym rozmnożeniu chleba (zob. 6,45-52), które ma bardzo bliską paralelę w Ewangelii Jana (zob. 6,16-21). H. Zimmermann przeprowadził staranną analizę tego tekstu (TThZ [1990] 12n). Pójdziemy tu za jego najważniejszymi sugestiami. Po rozmnożeniu chleba Jezus poleca uczniom wejść do łodzi i odjechać do Betsaidy. On sam odchodzi „na górę”, aby się modlić. Zerwał się jednak silny wiatr i uczniowie na jeziorze mieli duże trudności z wiosłowaniem. Modlący się Pan widzi ich i idzie ku nim po wodzie. Widząc Go kroczącego po falach, uczniowie, co jest zrozumiałe, przestraszyli się i zaczęli krzyczeć. Jezus jednak przemówił do nich z dobrocią: „Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się” (Mk 6,50). Na pierwszy rzut oka w tym „Ja jestem” można by widzieć zwykłe podanie swej tożsamości: Jezus pozwala się rozpoznać i w ten sposób uspokaja uczniów. Na tym jednak nie koniec. Jezus wchodzi do łodzi, wiatr się ucisza. Jan dodaje jeszcze, że teraz już szybko dobili do brzegu. Dziwić może, że uczniowie przestraszyli się dopiero teraz. Marek użył tu dość mocnego słowa (6,51). Dlaczego właściwie? W każdym razie, przestrach uczniów, wywołany przekonaniem, że ujrzeli upiora, nie znikł, lecz wzrasta dopiero w chwili, gdy Jezus wsiada do łodzi i nagle wiatr ustaje. Nie ma wątpliwości, że jest to typowy lęk „teofanijny”, lęk, który ogarnia człowieka, gdy uświadamia sobie bezpośrednią obecność Boga30.

Kończy Papież słowami: „Królestwo Boże” jest pełnią życia – dlatego właśnie, że nie jest „szczęściem” prywatnym, indywidualną radością, lecz światem, który osiągnął właściwą postać, jedność Boga i świata. Człowiek potrzebuje w końcu jednego tylko, w którym wszystko się mieści. Musi jednak rozpoznać poprzez swe pierwszoplanowe pragnienia i tęsknoty, co jest mu naprawdę potrzebne i czego rzeczywiście chce. Potrzebny mu jest Bóg. Możemy zatem stwierdzić, że ostatecznie za wszystkimi tymi obrazami jest to jedno: Jezus daje nam „życie”, dlatego że daje nam Boga. Może Go dawać, ponieważ sam stanowi jedno z Bogiem”31. Bardzo mi w słowach Benedykta XVI brakuje odniesienia do Ducha Świętego. To On jest „duszą” Królestwa Bożego, to On jest jego natchnieniem. Jezus, właśnie jako Bóg daje nam życie w Duchu Świętym – to On nas ożywia, to On czyni nas dziećmi Bożymi (por. Rz 8,14-15; Ga 4,6).



Janusz Maria Andrzejewski OP

1 J. RATZINGER, BENEDYKT XVI, Jezus z Nazaretu. Część 1. Od chrztu w Jordanie do przemienienia (M, Kraków 2007) 265.

2 BENEDYKT XVI, Verbum Domini, 15.

3 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 265-266.

4 W tekście hebrajskim mamy ha'adon, to znaczy „Pan”.

5 'adonaj ma dosłowne znaczenie „moi Panowie” – jest to wyrażenie używane tylko w stosunku do JHWH, w stosunku do ludzi Pismo Święte używa terminu 'adoni – tzn. „mój pan”.

6 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 277-278.

7 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 278.

8 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 278.

9 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 280.

10 Por. E. Arens Kuckerlkorn, M. Díaz Mateos, T. Kraft, „Apokalipsa św. Jana”, Międzynarodowy komentarz do Pisma Świętego (Verbinum; Warszawa 22001) 1670.

11 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 266.

12 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 268.

13 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 269.

14 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 270.

15 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 270-271.

16 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 271-272.

17 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 272-273.

18 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 274.

19 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 275.

20 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 277.

21 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 281.

22 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 281.

23 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 281-282.

24 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 283.

25 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 285.

26 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 285-286.

27 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 286.

28 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 287.

29 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 289.

30 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 289-290.

31 RAZINGER, BENEDYKT, Jezus, 291.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz